niedziela, 27 lipca 2014

4" Alice?! Co ty tutaj robisz?"

Z dedykacją dla Magdy S. :* Dzięki za wybranie tytułu :D :) 

Alice

Wciskasz czerwoną słuchawkę , kończąc połączenie i rzucasz telefon na pościelone łóżko. Natychmiast podchodzisz do szafy i wyciągasz z niej zestaw ubrań. Przewieszasz je sobie na ramieniu i pędem udajesz się w stronę łazienki. Widzisz jak Nicolas nie może opanować swojego śmiechu. Rzucasz w jego stronę sójkę i zamykasz drzwi na kluczyk. W pośpiechu zdejmujesz piżamy, zamieniając je na ciepłą niebieską bluzę i czarne rurki. Najszybciej jak tylko potrafisz poprawiasz rzęsy tuszem. Po drodze czeszesz włosy, stając przed lustrem. Nie jest tak źle! Szybko narzucasz na siebie swoją puchatą białą kurtkę, a na nogi wsuwasz brązowe kozaki na obcasie. Z kuchennego blatu zabierasz kluczyki i wypadasz z domu jak szalona. W oknie dostrzegasz Nicolasa, który uśmiecha się do ciebie promiennie. Widzi twoją złość, z powodu sporej ilości śniegu. Wie, że nie wyjedziesz dopóki nie pozbędziesz się białego puchu. Już po chwili dostrzegasz jego ciemną czuprynę, uśmiechając się pod nosem. Co ty byś bez niego zrobiła? Oj Alice! Nawet nie wiesz, jaką jesteś szczęściarą. Kilka minut później siedzisz już w swoim Oplu. Machasz energicznie braciszkowi i wjeżdżasz na główną ulicę. Rozglądasz się po obu stronach, ale gdy nie dostrzegasz policji wciskasz gaz do dechy. Po 15 minutach parkujesz pod redakcją, wyskakujesz z samochodu i zamykasz go. Ostrożnie, by się nie potknąć o lód ruszasz w kierunku wejścia do budynku. Docierasz do biura twojej pracodawczyni i naciskasz na klamkę. Zagłębiasz się w pomieszczenie, zatrzymując tuż przed biurkiem. Szatynka odwraca się w twoją stronę, odkładając słuchawkę telefonu na swoje miejsce. Wskazuje na biurowy fotel na przeciw niej, a ty wykonujesz jej polecenie i siadasz na nim. Zdenerwowanie powoduje, że boisz spojrzeć się w jej oczy. Nogi trzęsą ci się jak galareta, a serce wali jak oszalałe. Bo po co Evans wzywałaby cię do siebie w dzień wolny? Wyciąga z szuflady jakąś gazetę, a ty śledzisz każdy jej najdrobniejszy ruch. 

-Wybacz, że wzywam cię dziś, ale to bardzo pilne. Podobno przyleciał do USA jeden z naszych siatkarzy, gdyż dostał wolne. Chciałabym,  byś przygotowała o nim materiał do gazety. Tym samym awansuje cię też na stanowisko siatkówki, zamiast koszykówki.-uśmiecha się do ciebie ciepło. 

-To świetna wiadomość. Na siatkówce znam się o wiele lepiej niż na koszykówce. A jaki to siatkarz?- powoli się uspokajasz. 

-Matthew Anderson.-odpowiada spokojnie na twoje pytanie. 

Że niby co?! Ty się chyba źle słyszysz. Matt?! Nie to niemożliwe. Cały czas ktoś o nim wspomina. To twoja szefowa, to Nicolas. Tylko jeszcze Gabi brakuje. Ale ona nawet nic nie wie.  Cholera! Dlaczego nie mógł wpaść na kogoś innego tylko na ciebie? A może to chodziło o Lotmana, co przyleciał z Resovii? Sophia mogła się w końcu pomylić. Z rozmyśleń wyrywa cię dźwięk jej telefonu.  Odbiera połączenie i odchodzi do okna, a ty masz czas by zwiać. Jednak postanowienia musisz dotrzymać. "Nigdy prze nigdy nie rezygnuj". Kobieta odwraca się w twoim kierunku i staje obok ciebie.

-Przepraszam, ale musiałam odebrać. To wracamy do rozmowy.

-Poznałam go niedawno, więc problemu nie będę mieć. Chyba znajomej nie odmówi. Na kiedy ma być gotowy wywiad?- uśmiechasz się sztucznie. 

-O to świetnie! Jeden wywiad taki luźny, a drugi po meczu okay? Załatwię ci wszystko na ich najbliższe spotkanie i porozmawiasz z nim po meczu dobrze? A możesz wziąć mi autograf? 

-Jasne, wszystko co pani zechce. Na meczu Zenitu byłam tylko raz, więc chętnie pojadę. Nie ma sprawy. To wszystko?

Kobieta przytaknęła głową i wróciła do swojej pracy. Wstajesz z miejsca, kierując się w stronę dębowych drzwi. Naciskasz na klamkę i wychodzisz z pomieszczenia. Wzdychasz głęboko i szybkim krokiem ruszasz w kierunku wyjścia z budynku. Popychasz drzwi, tym samym wychodząc z redakcji. Otwierasz samochód i wsiadasz do niego, a następnie układasz głowę na kierownicy. Dasz radę! Będzie dobrze! Motywujesz się w myślach, ale tak naprawdę w to nie wierzysz. Bo o czym możesz rozmawiać takim sobie Matthew Andersonem? Tym bardziej, że pałasz do niego optymizmem. Wzdychasz głośno i przekręcasz kluczyki w stacyjce. Rozglądasz się czy aby ktoś nie jedzie i wyjeżdżasz z parkingu na drogę. Kilka minut później stoisz już pod drzwiami swojego domu i wchodzisz do środka. Uśmiechasz się łagodnie na widok gotującego coś Nicolasa. Brunet zaprasza cię do stołu, a ty pozbywasz się kurtki i butów i udajesz do kuchni. Twój brat nakłada ci na talerz dwa naleśniki, a ty dziękujesz mu szerokim uśmiechem. Twój brzuch jak na zawołanie wydaje swój charakterystyczny dźwięk, a ty wraz z Nico wybuchasz śmiechem. Po zjedzeniu śniadania odkładasz talerz do zlewu, a po chwili na suszarkę. Teraz czas wziąć się za sprzątanie. Wkładasz do magnetofonu płytę i zaczynasz od salonu. Zmieniasz poszewki na poduszki , a stare wrzucasz do koszyka na brudne rzeczy. Szeroko się uśmiechasz i zaczynasz wymachiwać biodrami, kiedy w do twoich uszu docierają słowa Chocolate (klik). Nicolas wpada do salonu jak oparzony i zaczyna głośno śpiewać. Wybuchasz głośnym śmiechem, po chwili do niego dołączając. Pozwalasz mu siebie zgrabnie obracać wokół jego sylwetki. Z twojej twarzy ani na chwilę nie schodzi uśmiech. Ta piosenka przywołuje ci wspomnienia z dzieciństwa. Twoje 9 urodziny i właśnie ta piosenka. Wtedy Nico bierze cię na ręce i zaczyna obracać wokół siebie. Niestety poślizga się, a ty wpadasz do basenu. Początkowo złościsz  się na niego, ale później wybuchacie razem śmiechem. Gdy piosenka się kończy wciskasz replay i ponownie wracasz do sprzątania. Energicznie ścierasz kurze, a Nico odkurza. Zostaje wam tylko łazienka i jego pokój. To ostatnie pomieszczenie przeraża cie na samą myśl. Twój brat nigdy nie był czyściochem, a raczej bałaganiarzem. 

Matt

Zmęczony bieganiem wchodzisz do domu i dostrzegasz swoją rodzinę przy kuchennym stole. Witasz się z mamą całusem w policzek i udajesz na górę. Ściągasz z siebie bluzę oraz jeansy, rzucając je w kąt pokoju. Znikasz za drzwiami łazienki i wchodzisz pod prysznic. Zimna woda ochładza twoje rozgrzane ciało i powoduje orzeźwienie. Wyskakujesz z kabiny, wycierając się białym ręcznikiem. Narzucasz na siebie biały T-shirt i czarne rurki. Zbiegasz schodami na dół i siadasz w salonie. Nudzi ci się potwornie. Może wybierzesz się do Nicolasa? To chyba nie jest dobry pomysł. Tam przecież jest Alice, a nie przepada za twoim towarzystwem. Zastanawia cię jedno. Dlaczego ona cię tak nie cierpi? Spotkaliście się jedyny raz, a ona już okazała swoją niechęć do ciebie. Przecież nie mówisz nic złego. Uważasz na każde słowo. Jest jakaś dziwna. Taka nie ufna? Chyba tak. Twoje rozmyślenia przerywa czyjaś dłoń na twoim ramieniu. Uśmiechasz się promiennie do Jennifer, spoglądając na nią z wyczekiwaniem.

-Oj braciszku. Najmłodszy jesteś a dziewczyny nie masz.- kręci głową z rozbawieniem.

-I dobrze mi z tym Jenny. -uśmiechasz się szeroko.

-Zamiast siedzieć na tej kanapie, to byś sobie z nią teraz siedział razem. Przytulał ją mocno, ona by się uśmiechała...-kontynuuje twoja starsza siostra. 

-Chyba za bardzo się rozmarzyłaś!- śmiejesz się pod nosem.- Jak zamierzasz mi gadać o dziewczynach to sio mi z stąd!

Brunetka kręci głową z rozbawieniem, przyglądając ci się dokładnie. Wstajesz z miejsca i udajesz się na górę. Wyciągasz z szuflady laptopa i opadasz wraz z nim na łóżko. Może Nicolas będzie dostępny na Skypie? 

Alice

Ze śmiechem opadasz na kanapę, na której obok ciebie leży Nicolas. Brunet łaskocze cię po brzuchu, a ty dławisz się swoim śmiechem. Sprzątanie nie zajęło ci wcale tak dużo czasu. Niespodziewanie największy bałaganiarz na świecie pomógł ci. W końcu gdy grozisz, że go ugryziesz odpuszcza sobie łaskotki. Z twojej twarzy od razu znika uśmiech, gdy tylko przypomina ci się zlecenie szefowej. By mieć to z głowy postanawiasz już dziś przeprowadzić z nim wywiad. Zrywasz się z kanapy i udajesz do łazienki. Poprawiasz włosy, spryskujesz się swoimi cytrusowymi perfumami i zbiegasz schodami na dół. Pytasz Nico o drogę do Andersona, a on nie kryje swojego zdziwienia. Nie zamierzasz mu się tłumaczyć, niech sobie myśli co chce. Będzie najwyżej w błędzie. Z cwanym uśmiechem na twarzy ruszasz w kierunku wskazanym przez brata. Ciekawi cię jak zareaguje siatkarz na widok ciebie. Pewnie się zdziwi. Szybkim krokiem podchodzisz pod dwupiętrowy dom. Jego dom nie wygląda jak mieszkanie gwiazdy siatkówki. Upewniasz się jeszcze, zerkając na kartkę czy to na pewno tutaj i wchodzisz na jego posiadłość. Stajesz pod drzwiami i niepewnie naciskasz na dzwonek. Masz jeszcze czas na ucieczkę. Jednak ty nie rezygnujesz. Po chwili drzwi otwiera ci brunetka. Uśmiechasz się do niej niepewnie, pytając o Matta. 

-Matti! Jakaś koleżanka do ciebie i to nawet ładna!-krzyczy w kierunku schodów. -Wejdź bo za nim ten pacan zejdzie to trochę minie.-zaprasza cię gestem dłoni do środka. 

Niepewnie zagłębiasz się w mieszkanie, rozglądając wokół. Musisz przyznać, że osoba, która go urządzała ma naprawdę świetny gust. W kąciku w salonie dostrzegasz kącik z trofeami. Różnorakie puchary, medale wiszące na ścianach. Odrywasz od nich wzrok dopiero gdy do twoich uszu dobiega głos siatkarza. 

-Alice!? Co ty tutaj robisz?-dostrzegasz zdziwienia malujące się na jego twarzy. 

-Cześć Matt. Zaraz ci wszystko opowiem. - odpowiadasz, kątem oka zerkając na brunetkę. 

-Matthew jak ty ją traktujesz? No bez kultury normalnie. Usiądź Alice. Napijesz się czegoś? -wtrąca się do waszej rozmowy Jennifer. 

Kręcisz głową i zajmujesz miejsce na kanapie w salonie. Matt cały czas stoi w jednym miejscu i gapi się na ciebie jak na ducha. Śmiejesz się pod nosem, a Anderson zasiada obok ciebie. 

-Wybacz, ale ona tak zawsze.- słyszysz jego szept przy uchu. 

-O Matt a co to za piękna dziewczyna? Znalazłeś w końcu swoją partnerkę. No nareszcie! Myślałam, że się nie doczekam. - dostrzegasz starszą kobietę. 

-To jednak masz dziewczynę? Od kiedy jesteście razem?- pyta z kuchni Jennifer. 

Z ciekawością obserwujesz jak Matt coraz bardziej się czerwieni. Ledwo co opanowujesz śmiech. Widać, że nieźle się zdenerwował.  Amerykanin łapię cię za rękę i ciągnie za sobą w kierunku schodów. Gdy zamyka drzwi od swojego pokoju, wybuchasz głośnym śmiechem. Matt spogląda na ciebie groźnie, ale ty to lekceważysz. Po chwili jednak przestajesz i spoglądasz na niego z powagą. Kiedy próbuje coś powiedzieć ponowie w jego pokoju rozbrzmiewa twój śmiech. 

-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. No dobrze. Już jestem spokojna.- puszczasz mu oczko. 

-Alice skąd masz mój adres i w jakiej sprawie tu jesteś? Przecież mnie nie cierpisz.- spogląda na ciebie podejrzanie. 

-Twój przyjaciel mi podał. Moja redakcja zleciła mi przygotować o tobie materiał. Przepraszam cię, za moje złośliwe zachowanie, ale nie umiem miło traktować chłopaków, po tym jak mnie jeden z nich potraktował. 

-Lotman ci dał mój adres?! Skąd ty go znasz?! Nie ma spawy. Rozumiem cię. 

-Nicolas kretynie. 

Uśmiechnął się delikatnie w twoim kierunku i zajął miejsce obok ciebie na łóżku. Początkowo nie szło wam za dobrze, ale później jakoś złapaliście wspólny język. To jednak nie oznaczało, że nadal go nie cierpisz. Gdy już skończyliście i miałaś wychodzić, Anderson kategorycznie ci tego zabronił. Zrobił ci gorącej herbaty i zaproponował, że cię podwiezie. 

***
Rozdział dziś dodaje ja, gdyż Gabi nie ma internetu :P
Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Już za kilka godzin wyjeżdżam do babci, gdzie niestety nie ma internetu. Mam na telefonie, ale na bloggerze się tam pisać nie da niestety :( Oby Gabi internet wrócił do wtorku, by dodać 5 , którą mamy już ułożoną :) Zapraszam was do wyrażenia opinii w komentarzu :) 
Mam nadzieję, że będziecie tęsknić :3 
Pozdrawiam i do zobaczenia :* 







piątek, 25 lipca 2014

3 "To skarb mieć taką fankę".

Alice 

Obudziły cię głośne powiewy wiatru. Niechętnie otwierasz powieki i rozglądasz się wokół. Gdy błądzisz  dłonią po pościeli natrafiasz na czyjąś rękę. Przestraszona piszczysz głośno i spoglądasz w prawą stronę. Anderson wyrwany ze snu nie bardzo wie, co się dzieje dlatego patrzy  na ciebie jak na wariatkę. Wyskakujesz z łóżka, ale po chwili do niego wracasz, dostrzegając, że ubrana jesteś tylko w majtki i krótką koszulkę. Wściekła spojrzałaś na bruneta, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Kiedy Matt otwierał usta by coś już powiedzieć, do pokoju wszedł twój kochany braciszek. Jego mina była bezcenna. Jednak tobie nie było do śmiechu. 


-Widzę, że mój koleżka się chyba zakochał.- wypowiedział z uśmiechem Nicolas.



-Nicolas to nie tak! Ja się wcale nie zakochałem, a Alice...- próbował się tłumaczyć siatkarz.


-Nie musisz mi się tłumaczyć z takich spraw. Dobrze, że spałem u kolegi, bo nie chciałbym za ścianą słyszeć tych odgłosów. Bawcie się dobrze gołąbeczki.- puścił wam oczko i wyszedł.



-Powiedź mi czy między nami coś wczoraj zaszło?! Co ty robisz w moim łóżku do cholery!? 



-A chciałabyś by coś zaszło?- poruszył brwiami do góry.-Wiesz zasnęłaś na moich kolanach, to cię przeniosłem do sypialni a sam byłem zmęczony i widocznie padłem obok ciebie.- uśmiechnął się. 

-Chciałeś mnie przelecieć?! - uniosłaś się.

- Nie! - położył ci rękę na ramieniu - Byłem po prostu miły, bo cię polubiłem - uśmiechnął się szeroko.

-Na pewno coś kombinujesz! - wytknęłaś palcem jego klatkę piersiową.


Twój towarzysz roześmiał się głośno. Wzdychasz głośno i zrywasz się z miejsca, sięgając po kocyk. Zakrywasz się nim i udajesz w kierunku łazienki. Gdy mijałaś  się z Nico na korytarzu , spojrzał na ciebie roześmiany i wszedł do kuchni. Po szybkim prysznicu wracasz do pokoju, w którym na szczęście nie nie ma  Andersona. Odetchnęłaś z ulgą i spokojnie wybierasz sobie ubrania na przebranie. Na szczęście ból po szyciu minął i możesz poruszać się normalnie. Nareszcie dał ci spokój. Schodzisz na dół, słysząc rozmowy z kuchni. Udajesz się w kierunku wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Na twoich usta gości grymas, kiedy dostrzegasz siedzącego przy waszym stole siatkarza. Czy on nie może już wrócić do siebie? Dlaczego musi cię torturować swoją obecnością? Postanawiasz go ignorować. Podchodzisz do lodówki i wyciągasz z niej jogurt. Z szafki u góry wyjmujesz filiżankę, a następnie sięgasz po kawę. Odwracasz się do chłopaków i pytasz, czy chcą napoju. Odpowiadają twierdząco, na co ty wyciągasz z suszarki jeszcze dwie filiżanki. Nasypujesz do nich dwie łyżeczki proszku i nastawiasz wodę w elektrycznym czajniku. Odwracasz się przodem do sportowców, przyglądając im się obojętnie. Dostrzegasz jak Matt mierzy cię wzrokiem, od góry do dołu. Odwracasz się w stronę blatu, sięgając po czajnik. Zalewasz filiżanki wrzącą wodą, łapiąc dwie z nich w ręce. Układasz je przed mężczyznami i zajmujesz wolne krzesło obok nich. Zabierasz się za swoje śniadanie. Odkładasz na bok puste opakowanie po jogurcie , sięgając po cukier. Powolnymi ruchami zaczynasz mieszać ciesz, skupiając całą swoją uwagę na zawartości naczynia. Nie masz pojęcia, że siatkarz  śledzi każdy twój ruch. Bardziej interesują go twoje poczynania, niż to co mówi twój brat. Nicolas zerka na was z ciekawością, uśmiechając się pod nosem. Od razu wyczuwa, że wpadłaś w oko Andersonowi. Lecz ty nie masz o tym żadnego pojęcia. Nico zrywa się z miejsca, przepraszając was. Musi pojechać na zakupy, gdyż lodówka świeci pustkami. Bierzesz w dłonie parujące naczynie i upijasz łyk gorącej cieczy. Od razu czujesz jak po twoim ciele rozchodzi się przyjemnie ciepło. Dopiero teraz zerkasz na Matthew, uśmiechając się delikatnie. 

-Jak tam? Wyspałaś się królewno?- pyta ze śmiechem. 


-Dobrze. Nie jestem żadną królewną, tylko Alice. Owszem, wyspałam. A ty Matt?- spoglądasz na niego z pod parującej cieczy. 


-Przy twoim boku? Jasne, że tak.-uśmiechnął się szeroko.- Skąd ty?


-Co się tak szczerzysz jak z reklamy pasty do zębów? Fanką siatkówki jestem od dzieciństwa. Myślisz, że nie umiem rozpoznać siatkarza od siebie? Śmieszny jesteś Anderson.-odpowiedziałaś.


Jego mina była bezcenna. Szkoda, że telefon zostawiłaś na górze, bo przydałoby ci się zrobić mu zdjęcie. Zrywasz się z miejsca, odkładając opróżnione naczynia do zlewu. Uśmiechasz się pod nosem triumfalnie, odkręcając gorącą wodę. Wycierasz umyte filiżanki, układając je na suszarce. Czujesz jego oddech na szyi. 


-To skarb mięć taką fankę.-szepczę ci do ucha.


-A kto powiedział, że jestem twoją fanką? Ja jestem fanką siatkówki i kibicuje USA.-uśmiechasz się cwanie, odwracając w jego kierunku.


Matt


Postanawiasz już wracać. Zamawiasz taksówkę i wychodzisz z domu Winterów, machając Alice. Uśmiechasz się pod nosem i wsiadasz do samochodu. Jakim cudem nigdy jej nie poznałeś? Przecież z Nicolasem miałeś bardzo dobry kontakt. Musisz przyznać, że nawet fajna z niej dziewczyna. Do tego jaka ładna i zgrabna... Nawet nie zauważasz kiedy taxi zatrzymuję się przed twoim rodzinnym mieszkaniem. Wręczasz starszemu mężczyźnie banknot i wyskakujesz z samochodu. Drzwi są otwarte, więc wchodzisz do środka i zdejmujesz kurtkę oraz buty. Szerokim uśmiechem wita cię Amy. Z ciekawością zerkasz na zegar w telefonie. To już 12:00? Nieźle się wysiedziałeś u Winterów. Kręcisz głową i wbiegasz schodami na górę. Opadasz na łóżko, układając przed sobą laptopa. Szybko logujesz się na Facebooka i sprawdzasz powiadomienia oraz wiadomości. W wyszukiwarkę wpisujesz imię i nazwisko blondynki, a następnie wysyłasz zaproszenie do grona znajomych. Z lekkim uśmiechem przeglądasz tablice. Nagle słyszysz dźwięk wiadomości. Z ciekawością spoglądasz na dół ekranu, odczytując jej treść :
Nicolas Winter: Hej ziomek! :D Co tam? ;P
Matt Anderson: Cześć. Czego chcesz ciołku? :D 
Nicolas Winter: Czemu pytasz? Niczego przecież.
Matt Anderson: Bo ty zawsze piszesz kiedy czegoś chcesz :D No gadaj ;) 
Nicolas Winter:No okay. Czemu spałeś w pokoju mojej siostrzyczki? Hmm :) 
Matt Anderson:Wiedziałem, że oto chodzi. Bo oglądaliśmy film i ona usnęła, a ja zaniosłem ją do sypialni i byłem zmęczony, więc pewnie usnąłem obok. Nie bój się do niczego nie doszło :) 
Nicolas Winter:Aha. No to dzięki :) Miło z twojej strony. Wiesz ona niezbyt przebywa w towarzystwie chłopaków i pewnie była dla ciebie nie miła prawda? :D 
Matt Anderson: Wiesz, taką piękną to ja mogę nosić wszędzie :D No może troszkę :D Ale wiesz, ja ją rozumiem. W końcu ją poturbowałem :P 
Nicolas Winter:Już ci mówiłem, ty się od niej odwal chłopie, bo masz te swoje "faneczki". Spadam. Może wpadnę do ciebie za niedługo ;P
Matt Anderson:No ja tylko mówię, że niezła jest . To źle jak ci siostrę chwalę? :D Spoko, chata dla Ciebie zawsze otwarta :D 
Wylogowujesz się z serwisu i układasz się wygodnie na łóżku. Wzdychasz głośno, kiedy do pokoju wpada jedna z twoich sióstr. No to się zacznie przesłuchanie! Spoglądasz błagalnie na Joelle i z powrotem układasz głowę na poduszce, uśmiechając się pod nosem. Brunetka widząc jaki jesteś senny postanawia wyjść. Nawet nie zauważasz kiedy odpływasz do krainy Morfeusza. 

Z uśmiechem na twarzy machasz w stronę blondynki. Alice mimo twojego zaskoczenia odwzajemnia gest, szeroko się przy tym , uśmiechając. Nagle się zatrzymuje i rozgląda po prawej oraz lewej stronie. Gdy przechodzi przez jezdnie nagle z za zakrętu wyłania się czarne BMV, które  z całej siły w nią uderza. Przecierasz oczy, nie dowierzając w to co właśnie zobaczyłeś. Jej sylwetka cała zakrwawiona opada na pobocze. Przerażony podbiegasz do niej, sprawdzając puls. Niewyczuwalny! Rozglądasz się wokół. Dostrzegasz kierowce, który uśmiecha się pod nosem i odjeżdża. Słyszysz głośny krzyk. Po chwili orientujesz się, że wydobywa się on z twojego gardła. Zrywasz się z pozycji leżącej do siedzącej. Otwierasz oczy i oddychasz z ulgą. To był tylko sen, a raczej koszmar.  Jesteś cały spocony! Bierzesz kilka głębokich oddechów i opadasz na miękką pościel. Dlaczego śniła ci się właśnie Alice? Nie znasz odpowiedzi na to pytanie. Przymykasz powieki, obracając się na bok. Po raz kolejny zmieniasz ułożenie. Nie możesz zasnąć. Wściekły zrzucasz kołdrę na podłogę i siadasz na brzegu łóżka. Z ciekawością zerkasz na zegar w komórce.  Jest piąta rano! Nic ci się nie stanie jak wcześniej wstaniesz. Podnosisz się z miejsca i udajesz do łazienki. Gorący prysznic na pewno ci pomoże. Zrzucasz z siebie bokserki i wchodzisz do kabiny. Odkręcasz korek z gorącą wodą. Wmasowujesz w skórę swój ulubiony żel pod prysznic, podśpiewując pod nosem jakaś piosenkę, która ostatnio leciała w radiu. Po kilku minutach z ręcznikiem przywiązanym na biodrach wkraczasz do swojego pokoju. Ubierasz na siebie szarą bluzę i jeansy, a następnie przeczesujesz włosy grzebieniem. Puszczasz do siebie oczko w lustrze i wraz z telefonem oraz słuchawkami schodzisz na dół.  Robisz sobie szybko kanapki i postanawiasz pobiegać. To na pewno cię uspokoi. Gotowy do wyjścia, wyjmujesz z kieszeni telefon i wybierasz numer do Paula. Co z tego, że jest 5:30? To twój przyjaciel i nie raz przypominał ci, że możesz do niego dzwonić o każdej porze. Po czterech sygnałach słyszysz w słuchawce jego zaspany głos. Nie możesz się nie uśmiechnąć. Rozłączasz się i wychodzisz z domu. Przystajesz przy ogrodzeniu, rozciągając się. Po kilku minutach truchtem ruszasz w kierunku wskazanym przez Lotmana. Już z daleka dostrzegasz jego roześmianą twarz, czym również wywołuje u ciebie uśmiech.

-Anderson czy ciebie do reszty porąbało?! Jest szósta rano! Nom ja rozumiem te twoje niezaspokojenia seksualne w nocy, ale nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich jęków na ich temat.- przerywa ciszę panującą po między wami. 

-Lotman! Sam masz nie jesteś zaspokojony seksualnie. Jasmine to jednak mądra kobieta. W porę dostrzegła, że nie jesteś pociągający.- uśmiechasz się cwanie, uchylając się przed jego ręką, którą wcelował w twoją głowę. 

-Nie prawda! Odezwał się ten co laski nigdy nie może znaleźć.-wystawia ci język.- A teraz na poważnie o co chodzi? 

Truchtem ruszacie w kierunku twojej ulubionej ścieżki. Z każdym kilometrem coraz bardziej jesteś rozbawiony. Och ten Paul i jego "problemy"! Ten człowiek umie cię rozbawić do granic możliwości. W jego towarzystwie kompletnie zapominasz o sytuacji z rana. Jednak jego pytanie od razu powoduje, że uśmiech znika ci z twarzy. 

-A jak tam z tą poturbowaną przez ciebie dziewczyną? Już ją zaliczyłeś? -spogląda na ciebie z ciekawością. 

-A dobrze, już chodzi normalnie. Paul pogrzało cię? To siostra mojego przyjaciela. Po za tym ona jest nawet fajna. 

Tak, to prawda. Od zawsze uwielbiałeś wypadać z nim do klubu i podrywać dziewczyny. Nawet nie musiałeś prosić by wyszły z tobą z klubu, same leciały do ciebie jak pszczoły do miodu. Jedno pstrykniecie palcem i już miałeś obok siebie blondynki, brunety, szatynki i rude. Ale Alice nie miałeś zamiaru potraktować tak jak inne. Wydawała ci się taka inna. B. Nie piszczała ani nie mdlała na twój widok, wręcz przeciwnie. Była dla ciebie taka nie miła, szorstka- po prostu oschła. To właśnie przyciągało cię do tego by ją bliżej poznać. 

-Nicolas ma siostrę?! Nie wiedziałem. Tylko nie mów, że się zakochałeś.- zaśmiał się.

-Ma, nazywa się Alice. Chyba cię zdarło! Nie pamiętasz jak w szatni mówiłem, że się nigdy nie zakocham? Ja tam się nie dam babom, tak jak wy. Będę mógł podróżować, a nie siedzieć w domu i zajmować się dziećmi. 

Alice

Czujesz się wspaniale. Od dłuższego czasu wreszcie się wyspałaś. Zawsze tylko siedzisz przy artykułach do późnych godzin i poprawiasz błędy. Wczoraj jednak udało ci się usnąć jak małe dziecko. Nic nie było w stanie wyrwać cię ze snu. Leniwie podnosisz się z łóżka, zerkając na zegar. Wybił on właśnie dziesiątą rano. Rozciągasz się, a następnie narzucasz na ramiona ciepłą bluzę Nico jak to masz w zwyczaju. W twoim pokoju panuje istne pobojowisko. Dziś napełnia cię jakaś pozytywna energia. Masz ochotę wysprzątać całe mieszkanie do póki nie będzie lśnić. Wkładasz do wieży płytę z ostatnio ulubionymi piosenkami i gdy słyszysz pierwsze nuty I Like How It Feels (klik ) zaczynasz kręcić biodrami w rytm piosenki. Z uśmiechem na twarzy zwijasz kołdrę na bok i przykrywasz łóżko kocem z wzorem flagi USA. Następnie nucąc pod nosem słowa piosenki zabierasz się za sprzątanie biurka. Układasz na stosy wszystkie gazety, czasopisma i książki. Zostaje ci już tylko poskładanie ubrań. Po jakiś 30 minutach twój pokój emanuje czystością, a ty jesteś z siebie dumna. Wychodzisz z pokoju na korytarz i  stajesz pod dębowymi drzwiami pokoju swojego brata. Naciskasz na klamkę i wchodzisz do królestwa bruneta. Nicolas odrywa wzrok od laptopa i spogląda na ciebie z delikatnym uśmiechem.

-Matt się o ciebie pyta. Chyba wpadłaś mu w oko Alice.- puszcza ci oczko.

-Nie odpowiadaj.- rzucasz w jego kierunku, nie odrywając wzroku od zdjęcia.

-Alice choć tutaj! - poklepuje miejsce obok siebie.

Wzdychasz głośno i siadasz obok niego na łóżku. Już wiesz, że szykuje się jakaś ważna rozmowa. Spoglądasz przez jego ramię na monitor laptopa. Odpisuje coś Andersonowi, ale widząc twoje poczynania układa laptopa tyłem do ciebie i wraca do stukania w klawiaturę. Po chwili wylogowuje się z Facebooka i zamyka komputer, spoglądając na ciebie.

-Posłuchaj. Nie możesz cały czas być nie ufna chłopakom.  Matt to naprawdę fajny gość i nie możesz go tak traktować. - rozpoczął swój wywód.

-Ale wiesz co ja przeszłam i wolę być teraz ostrożna. - odpowiedziałaś.

-To nie znaczy, że masz być dla Andersona taka niemiła. On też dużo przeszedł w życiu.

-Co niby on mógł przejść w życiu?! Kilka przegranych meczy?!- wstałaś z miejsca.

-Wcale nie! Nie masz pojęcia jakie piekło przechodził kiedy umarł jego ojciec. 

Chyba źle usłyszałaś. Matt'owi zmarł ojciec? Nie mogłaś uwierzyć. Przecież ten brunet tryskał radością i był taki uśmiechnięty. Może rzeczywiście powinnaś być dla niego milsza? Ale wkurzał cię ten jego cwany uśmieszek. Był zbyt pewien siebie. W sumie nie był takim dupkiem jak Mike. On zapewne zostawiłby cię na środku lodowiska. A Matthew ci pomógł. 

- Przepraszam, nie wiedziałam. 

-Musisz wiedzieć jedno. Nigdy nie dam cię skrzywdzić. Kocham cię siostrzyczko.- przytulił cię mocno do siebie. 

-Dziękuję Nicolas. Ja ciebie też braciszku.- musnęłaś wargami jego policzek. 

Waszą rozmowę przerwał telefon. Zrywasz się z łóżka i biegniesz do swojego pokoju. Bierzesz komórkę do ręki i wciskasz zieloną słuchawkę. 

-Proszę natychmiast przyjechać do redakcji! To pilne!

***
Dziś dodaje wam 3 rozdział. Zapewniam was, że znajomość Matta i Alice nie będzie się tak szybko rozwijała. A teraz wyjaśnienia. Ojciec naszego głównego bohatera nie żyję. Anderson ma niebieskie oczy, a nie brązowe. W niedzielę wyjeżdżam do babci na 2 tygodnie. Rozdziały będą się pojawiać co dwa dni, tak jak było, gdyż będę się kontaktować z Gabi  i to ona będzie pisać rozdziały. Dziękuję za pomoc przy pisaniu Olci Nowek i Gabi :) Zapraszamy was do wyrażania swojego zdania w komentarzach :) Kolejny rozdział pojawi się już w niedzielę. Pozdrawiamy gorąco  i do zobaczenia :* 








środa, 23 lipca 2014

2 "Horror nigdy nie jest zły"

Matt


Z uśmiechem na ustach zgodziłeś się na propozycję Alice. Wszedłeś do jej domu. Był pięknie urządzony. Najbardziej spodobał ci się salon, do którego zaprosiła cię dziewczyna. Zrobiła wam gorącą czekoladę i usiadła obok ciebie na kanapie. Było dosyć zimno, a trzeba było jeszcze poczekać aż ogrzewanie zacznie grzać. Zobaczyłeś że lekko się trzęsła, więc wstałeś, wziąłeś z fotela koc i otuliłeś ją nim. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Chociaż na początku rozmowa szła wam jak krew z nosa, to o kilkunastu minutach Alice otworzyła się i rozmawialiście na luzie. 


Alice


Matt oczarował cię tego dnia. Mieliście czas na wspólną rozmowę, podczas której okazało się, że macie bardzo dużo wspólnych zainteresowań, i nawet kilku wspólnych znajomych. Miałaś wyrzuty sumienia, że tak na niego naskoczyłaś. Zaproponowałaś mu gorącą czekoladę i picie. Na co on zgodził się bez wahania, a do tego cię wyręczył. Nie spodziewałaś się, że jest tak miły. Owszem nie raz natrafiłaś na jakiś program w telewizji lub artykuł czy filmik w internecie na jego temat. W pewnym momencie zadzwoniła Gabriela. Myślałaś że ją utłuczesz. Tak dobrze rozmawiało ci się z Mattem. No ale przyjaciółka oznajmiła że widziała Nico na mieście, pogadali chwilę i chłopak przyznał się że idzie na imprezę i wróci następnego dnia. Trochę się cieszyłaś, ale nie okazywałaś tego. Gabi się rozłączyła a ty poszłaś do salonu. Zaproponowałaś swojemu gościowi gorącą czekoladę oraz popcorn, na co się zgodził. Spojrzałaś na zegar. Była dopiero 16.00. Było już praktycznie ciemno, a tobie zimno. Więc wpadłaś pod koc i wtuliłaś się mocno. Matt zaproponował oglądanie filmu. A nawet dwóch. Pierwszy wybrałaś ty. Była to komedia romantyczna "27 sukienek". Momentami śmialiście się jak opętani. Ale potem Matt nie miał litości. Wybrał Paranormal Activity. Chciałaś wstać i go trzasnąć(ale było ci za zimno). Od dziecka bałaś się horrorów. Jednak zapewnił cię że nic się nie stanie. Ale gdy usiadł na kanapie postanowiłaś go sprawdzić. Podzieliłaś się z nim kocem. Wtuliłaś się w niego. Pierwsza część pomimo oczekiwań nie wzbudziła twoich emocji. Matt śmiejąc się pod koniec filmu zaproponował ci jeszcze jeden film. Cwaniakowałaś przed nim. No to przystałaś na "Obecność". Tytuł nie wydawał ci się taki straszny. W końcu co to może być. Kolejna głupia historia o duchach? 
Myliłaś się. Po godzinie leżałaś już w mocnych objęciach Matta bojąc się nawet spojrzeć na ekran. W końcu byłaś bardzo zmęczona i zasnęłaś w jego ramionach. 

Matt

Po 15 minutach dostrzegasz, że śpi jak zabita. Nie dziwiłeś się. Była strasznie zmęczona. Wyłączyłeś telewizor, wstałeś uważając żeby się nie obudziła. Włączyłeś delikatne światło i wziąłeś ją na ręce w kocu. Zaniosłeś Alice bez trudu na górę i położyłeś w pokoju (jak by ci się wydawało - w jej sypialni). Delikatnie nakryłeś ją grubą kołdrą. Chciałeś iść do innego pokoju, ale nie starczyło ci już siły. Położyłeś się z nią. Lekko i czule przytuliłeś, pocałowałeś w czoło i zasnąłeś nawet już trochę szczęśliwy, że wtedy poszedłeś na to lodowisko.

_____________________
Cześć kochani! :) Pierwszy rozdział dodany przeze mnie. Średnio mi się podoba. Ale potem mam nadzieję że będzie coraz lepiej. Podobał wam się? Jeśli tak to napiszcie, a jeśli nie to możecie w komentarzu powiedzieć mi co wam się nie podoba, bo to powstaje dla was i po to, żeby wam się to dobrze czytało. Obyśmy się polubili. Trzymajcie się:)

Dziennikarz siatkanews.com


Gabriela Gromek

poniedziałek, 21 lipca 2014

1" Jeden wieczór, jeden upadek..."

Z dedykacją dla anonima "n" i Olci Nowek :* 

Matt 

Późnym wieczorem wylądowałeś w Buffalo. Tak jak ci obiecała Amy, odebrała cię z lotniska. Już w progu rzuciła się na ciebie mama, ściskając tak, że nie mogłeś złapać oddechu. Odetchnąłeś głęboko, kiedy wypuściła cię z swych ramion. Ojciec jak zwykle był w pracy. Zdążyłeś się już do tego przyzwyczaić. Mama i siostry zawsze były z tobą, gdy tego potrzebowałeś. Nawet na meczu o zwycięstwo Ligi Światowej 2012 roku, kiedy przegraliście z powodu złej zagrywki Stanley'a. Potrząsłeś głową i zmęczony udałeś się do swojego pokoju. Kompletnie nic się w nim nie zmieniło. Ściany tego samego limonkowego koloru, podłoga ta sama, meble i zdjęcia też. Z uśmiechem położyłeś się na wygodnym łóżku, przymykając powieki. Lot był bardzo męczący. Postanowiłeś iść się odświeżyć. Z walizki wyjąłeś ubrania na zmianę i zniknąłeś za drzwiami swojej własnej łazienki. Gorąca woda rozgrzewała twoje ciało, a ty z uśmiechem pośpiewywałeś kawałki piosenek. Następnie nałożyłeś na włosy szampon i spłukałeś pianę, wytarłeś się i przebrałeś. Gdy miałeś już zadzwonić do Lotmana, do twojego pokoju bez pukania wtargnęła twoja mama. 

-Matti zejdź na kolacje. Jest twoje ulubione danie.- puściła ci oczko, a ty odpowiedziałeś jej szerokim uśmiechem, udając się tuż za nią. 

Siostry podczas kolacji wypytywały cię jak tam idzie ci twoje życie towarzyskie, a ty zajadając się spaghetti odpowiadałeś na ich pytania ze śmiechem. Tak bardzo tęskniłeś za swoją rodziną w  Kazaniu. Po kuchni rozległ się dźwięk SMS'a. Szybko wyjąłeś z kieszeni swój telefon, odczytując wiadomość od Paula. Lotman chciał się z tobą spotkać na lodowisku. Wybuchłeś niekontrolowanym śmiechem. Przecież ten baran nie umie jeździć! Jeszcze potrąci jaką dziewczynę i będzie miał kłopoty. Z rozbawieniem pokręciłeś głową i pożegnałeś się z mamą oraz siostrami. Nałożyłeś na siebie ciepłą kurtkę, ubrałeś buty i wyszedłeś. Lodowisko nie znajdowało się tak daleko od ciebie, więc postanowiłeś pobiegać. Mimo, iż ten tydzień masz wolny musisz utrzymywać kondycję. 

Alice 

Zmęczona opadłaś na kanapę w salonie, marząc tylko o nie podnoszeniu się z niej już dziś. Mruknęłaś pod nosem, kiedy Nicolas zaczął cię łaskotać po brzuchu. Nie mogłaś opanować swojego śmiechu. Z całej siły biłaś go poduszką, lecz on nie przestawał. W końcu z całej siły kopnęłaś go w kroczę, na co on jęknął przeciągle. Wiedziałaś, że masz u niego przerąbane. Spojrzał na ciebie groźnie i przyciągnął do siebie. Zaskoczona jego reakcją, przytuliłaś się do niego mocno. Po chwili jednak wiedziałaś już o co chodzi. Sięgnęłaś po pilot od telewizora. Przeglądałaś kanały lecz nie mogłaś znaleźć czegoś sensownego do obejrzenia. W końcu zatrzymałaś się na jakimś filmie. Nicolas wyrwał pilot z twojej dłoni i wyłączył odbiornik.

-Co ty knujesz Nico?- spojrzałaś na niego podejrzliwie.

-Nic, Alice. Po prostu komedie romantyczne to możesz sobie oglądać w towarzystwie chłopaka a nie mnie. A przepraszam ty nie masz chłopaka.-wystawił ci język.

-Haha. No proszę znalazł się zajęty. Sam nie masz laski, a czepiasz się mnie. Ja mam 25 lat, a ty 27. Powinieneś już mieć żonę kotku.- nie pozostałaś mu dłużna i też wystawiłaś język. 

-Ty się nie wtrącaj  w moje sprawy sercowe. Może kogoś już mam na oku, co? A teraz zbieraj te 4 litery z kanapy i ubieraj się, bo cię gdzieś zabieram.- oznajmił z tajemniczym uśmiechem.

-A ty w moje głupku! Nigdzie nie idę. Jestem padnięta.

On jednak nie zrozumiał twoich słów i złapał cię za ręce, ściągając z kanapy siłą. Jęknęłaś cicho, łapiąc się za plecy. Zrezygnowana wstałaś z podłogi i posłałaś w jego kierunku groźne spojrzenie. Szybko ubrałaś na siebie kurtkę, czapkę i buty, opuszczając mieszkanie. Nicolas zamknął za wami drzwi i kazał ci usiąść do samochodu. Bez słowa zajęłaś miejsce obok kierowcy, zapięłaś pas i wpatrywałaś się w zimowe widoki za oknem. Nico uśmiechnął się pod nosem i wyjechał na główną drogę. Ty po przez rozglądanie się, próbowałaś zgadnąć gdzie cię zabiera. Lecz na nic twoje starania. Drogę umilały wam piosenki, lecące akurat w radiu. Po kilku minutach Nico wysiadł z samochodu, otwierając twoje drzwi. Wysiadłaś i rozejrzałaś się wokół. Przecież to lodowisko! Tylko nie to! Od razu twoje ciało oblał strach. Od ponad roku nie kontaktowałaś się z lodem. Od razu powróciły wspomnienia upadku. W końcu jednak musiałaś przełamać swój lęk. Brunet złapał cię za rękę i pociągnął w kierunku budynku. Wybrał wam łyżwy i zapłacił za godzinę jazdy. Pełna obaw w końcu mu uległaś i przebrałaś buty na łyżwy. Uśmiechał się, dodając ci otuchy. Gdy wchodziłaś na lód trzymał cię z tyłu. W uszy włożyłaś słuchawki od telefonu, by odciąć się od świata. Niepewnie wykonywałaś pierwsze ruchy, z każdą chwilą coraz bardziej się uśmiechając. Po chwili dałaś się ponieść magi jazdy i jeździłaś już swobodnie. Z szerokim uśmiechem na twarzy mijałaś ludzi, którzy przyglądali ci się z zainteresowaniem. Tak byłaś zajęta jazdą, że zgubiłaś gdzieś Nicolasa. Powoli przekonywałaś się do coraz odważniejszych ruchów. Mknęłaś pomiędzy ludźmi, wykonując kilka figur. Pochłonięta radością z jazdy, nie zauważyłaś jadącego wprost na ciebie bruneta. Upadłaś na zimny lód. Próbowałaś wstać, lecz utrudniał ci to ciężar ciała chłopaka. Po chwili Anderson wstał, podając ci dłoń. Skorzystałaś z pomocy, próbowałaś wstać, lecz poczułaś mocny ból w okolicy łydki. Brunet to zauważył i przyklęknął przy tobie. Delikatnie próbował podnieść do góry nogawki twoich jeansowych rurek. 

-Zostaw to! Mógłbyś uważać! Wystarczy, że mnie potrąciłeś.- byłaś wściekła.

-Przepraszam, nie chciałem. Zagapiłem się. Pozwól, że ci pomogę. - uśmiechnął się delikatnie.

Już miałaś zaprzeczyć, kiedy uniosłaś wzrok i spotkałaś się z jego spojrzeniem. Brązowe oczy wpatrywały się w ciebie niczym zaczarowane. Tak pięknych tęczówek jeszcze nigdy nie widziałaś. Drgnęłaś kiedy jego dłoń niechcący wylądowała na twojej. Swój wzrok zatrzymałaś na swojej nodze. Przytaknęłaś głową, pozwalając Matt'owi zbliżyć się do twojej nogi. Chłopak jak tylko najdelikatniej mógł podwinął nogawkę spodni, przyglądając się nodze. Ty wolałaś nie patrzeć. Zawsze na widok krwi lub głębokich ran robiło ci się słabo. Widziałaś jak brunet kręci głową, z nie smakiem ciamkając. Mimowolnie zerknęłaś na nogę. Rana była bardzo głęboka, wylewała się z niej krew. Zrobiło ci się słabo. Zalały cię gorące poty, a później już była ciemność. 
                                 
Matt 

Nie miałeś pojęcia, że dziś wydarzy się coś takiego. Wraz z Paulem jeździłeś na łyżwach, co chwila wybuchając głośnym śmiechem. Musiałeś przyznać, że nikt cię tak nie rozbawi jak on. Tęskniłeś za nim.  Zmęczenie po locie jakby minęło. Czułeś się świetnie. Przed nim nie musiałeś nikogo udawać, a być sobą. Rozmawiałeś  z nim o wszystkim. Nagle zatrzymałeś swój wzrok na całkiem ładnej brunetce. Uśmiechnąłeś się pod nosem. Miała niezły tyłek. Nagle poczułeś jak coś w ciebie uderza. Po chwili wylądowałeś na jakieś dziewczynie. Jak kretyn nie podnosiłeś się, choć ona próbowała wstać. Po chwili się jednak opamiętałeś. Zerwałeś się na równo nogi i przyjrzałeś dziewczynie. Była ładna. Nawet śliczna. Podałeś jej dłoń, gdy wstawała złapała się za łydkę. Widziałeś jak na jej ustach zagościł grymas z bólu. Natychmiast przyklęknąłeś przy niej, lekko odwijając nogawki od jej spodni. Natychmiast się uniosła. Szybko zdjąłeś rękę z jej nogi, przyglądając jej się zdziwiony. Chyba nie wiedziała kim jesteś. W końcu każda dziewczyna na jej miejscu by się zgodziła i za pewne do tego zaczęła piszczeć.  Przeprosiłeś ją i zaproponowałeś pomoc. Wtedy podniosła głowę i spotkała się z tobą spojrzeniem. Jej zielone oczy były takie śliczne. Jeszcze nigdy nie wiedziałeś tak ślicznego koloru. Nie mogłeś oderwać od nich wzroku. Chciałeś, ale nie mogłeś, jakby cię zaczarowały. Nie zauważyłeś kiedy, niechcący wasze dłonie się spotkały. Zawstydzona spuściła wzrok i zabrała swoją dłoń. Ty zająłeś się jej nogą. Miała dość poważną i głęboką ranę. Z niesmakiem zacząłeś ciamkać i kręcić głową. Sam nie dasz rady. Nagle jej głowa opadła na lód. Przeraziłeś się i to nie na żarty. Jej akcja serca była prawie nie wyczuwalna. Zemdlała! Nie wiedząc co robisz, zacząłeś  uderzać ją w twarz. Niestety w ogóle nie reagowała. Na całe gardło wołałeś Paula, który akurat zajęty był rozmową z jakąś dziewczyną. Lotman pożegnał się z szatynka i podjechał do ciebie.  Cały on!  Ma żonę, ale rozmowy z dziewczynami sobie nie odmówi. Wskazałeś na dziewczynę. Oboje złapaliście ją i wynieśli z lodowiska. Przy wejściu do szatni, dostrzegłeś znajomą twarz. To przecież Nicolas Winter! Twój znajomy z Kazania. No i koszykarz. 

-Cześć Nico! A co ty tu robisz?- zapytałeś zaskoczony.

-A jestem tu z siostrą. Ej co wy robicie z Alice!? Co się stało?! - zaczął panikować.

-Potrąciłem ją i biedulka na widok rany zemdlała.- odpowiedziałeś, z cwanym uśmieszkiem.-Leciała na mnie to wiesz... 

-Anderson ty mi się tu od siostry odwal! Masz masę fanek. Jedziemy z nią do szpitala. - oznajmił Nicolas.

Nicolas wezwał taxi. Po chwili podjechało pod budynek, a ty wraz z Lotmanem udałeś się w kierunku taksówki. Ułożyłeś brunetkę na siedzeniu z tyłu, a sam zająłeś miejsce obok kierowcy. Nico usiadł obok niej i zaczął ją cucić. W połowie drogi odzyskała przytomność, wydzierając się na cały samochód. Oj będziesz miał przewalone u jej braciszka. Po jakiś 10 minutach dotarliście do szpitala. Pielęgniarka zajęła się Alice, zabierając ją na salę segregacji. Ty natomiast z  Winter'em  czekałeś na korytarzu.  Gdyż Lotman zwiał do domu, tłumacząc się, że Jasmine będzie się wściekać. Cały on. Chciałeś ją przeprosić, lecz nie wpuszczano cię na salę. Jeszcze nigdy nie potrąciłeś dziewczyny, tym bardziej wyrządzając jej takiej szkody. Po chwili wyszła do was lekarka i poinformowała o stanie dziewczyny. Odetchnąłeś z ulgą kiedy oznajmiła, że trzeba będzie tylko założyć szwy i tyle. Pani doktor pozwoliła ci na chwilę do niej wejść. Z delikatnym uśmiechem skierowałeś się w kierunku łóżka, na którym leżała i usiadłeś na krześle obok. 

-Z czego się tak cieszysz co?! Rozpieprzyłeś mi nogę i będą mi musieli szwy zakładać. Cholera jasna, że też musiałam zgodzić się pojechać tam z Nicolasem. - mówiła wściekła.

-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nicolas za chwilę do ciebie wejdzie. - oznajmiłeś, spoglądając na nią ukradkiem. -Przepraszam cię. Nie chciałem cię potrącić. Zagapiłem się no i się stało. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. 

-Nawet  jak tu z czekoladkami przyjdziesz to ci tego nie wybaczę. Weź z stąd wyjdź! - odwróciła się plecami do ciebie.

Westchnąłeś tylko i opuściłeś salę. Nicolas roześmiał się na twój widok i poklepał na pocieszenie po plecach. Nie raz opowiadał ci jaka jego siostra jest wkurzająca. Lecz nigdy jej nie poznałeś. Musiało być z niej niezłe ziółko. Po chwili widziałeś jak pielęgniarka wiezie ją na wózku do zabiegowego. Obdarowała cię groźnym spojrzeniem i zniknęła za rogiem. Udałeś się w kierunku Nico, który poszedł za nią. Oboje siedzieliście przed zabiegówką, rozmawiając na róże tematy. Mieliście trochę do nadrobienia. W końcu drzwi pokoju otworzyły się, a za nich wyłoniła się brunetka na wózku. Po chwili była już gotowa. Odebrała wypis i siedziała na krześle w poczekalni. Nicolas powiedział ci, że musi coś załatwić u kolegi i nakazał byś się nią zaopiekował. Widać było, że bardzo się o nią troszczy i kocha. Wyjąłeś kieszeni jeansów komórkę, zamawiając taksówkę. Po chwili z twoją drobną pomocą wsiadła do taxi, odwracając głowę w kierunku okna. Będzie ciężko. Po 15 minutach byliście już pod domem Winterów. Zapłaciłeś kierowcy i wziąłeś Alice na ręce. Wydzierała się w niebo głosy, byś ją puścił, lecz ty ją lekceważyłeś. Niech wie, że tak łatwo nie odpuścisz.  Z uśmiechem na ustach otworzyłeś drzwi od mieszkania, a gdy przekroczyliście próg postawiłeś ją na ziemi. Wściekła wymierzyła w twój policzek. Nagle zaczął padać śnieg i ni z stąd ni  zowąd wiał silny wiatr. Dziewczyna, widząc co się dzieje na dworze zaproponowała ci zostanie na noc. Uśmiechnąłeś się szeroko. Może jednak ci wybaczy?  
                                           
                                                      Od Autorek 

Dziś leci do was jedynka :) Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem ;* Nie spodziewałam się, że będzie ich aż tak dużo :D Kolejny rozdział doda już Gabi. Wspomnę jeszcze co nieco o siatkówce :) USA zdobyli wczoraj złoto :3 Cieszyliście się? Ja coś czułam od początku, że nie odpuszczą. Skakałam jak szalona do sufitu, aż w lampę walnęłam :D Wariatka ze mnie :D Pozdrawiam was gorąco i zapraszam na 2 napisany przez Gabrysię w środę :) Kto jeszcze nie widział, zapraszam na obejrzenie filmiku Łukasza Kadziewicza w rozmowie z Andersonem (KLIK). Mówi tam min. o tym, że widzi siebie w polskiej siatkówce (oczywiście klubowej), pięknych polkach. 




sobota, 19 lipca 2014

Prolog " Monotonna codzienność"

Alice 

Codzienna rutyna powoli doprowadzała cię do szału.  Gdy usłyszałaś dźwięk budzika niechętnie podniosłaś się z łóżka, leniwie rozciągając. Narzuciłaś na siebie  ciepłą bluzę twojego brata i ziewając zeszłaś na dół. Nicolas krzątał się już po kuchni, przygotowując śniadanie. Posłałaś w kierunku  bruneta szeroki uśmiech, a on  przytulił się do ciebie i ucałował w czoło. Był taki kochany. Starałaś doceniać się każdą spędzoną z nim chwilę. Nico był koszykarzem, co też odbijało się na jego rzadkiej obecności w domu. Gdy tylko był w Nowym Jorku, ty starałaś się spędzać z nim jak najwięcej czasu. Zajęłaś miejsce przy stole, wpatrując się w zimowy krajobraz za oknem. Bardzo lubiłaś zimę,  jednak lato było twoją ulubioną porą. Niewątpliwie biały puch, który pokrywał drzewa dodawał im uroku. Z ciekawością podeszłaś do termometru, odczytując z niego temperaturę. Na dworze było bardzo zimno. Nicolas obrócił cię do siebie przodem i wskazał talerz ze śniadaniem. W podziękowaniu ucałowałaś go w policzek i zabrałaś się za spożywanie posiłku. Kilka minut później zmyłaś naczynia i zniknęłaś za drzwiami łazienki. Szybko ubrałaś się ciepło, a następnie zabrałaś za makijaż. Twoje długie blond włosy związałaś w kucyk by ci nie przeszkadzały i poprawiłaś rzęsy czarnym tuszem. Następnie rozczesałaś włosy i opuściłaś je na ramiona. Spryskałaś się swoimi ulubionymi perfumami, lekko uśmiechając. Na ramie zarzuciłaś torbę i zbiegłaś po schodach do salonu. Ubrałaś na siebie ciepłą kurtkę i wyszłaś. Uśmiechnęłaś się delikatnie, dostrzegając, że w twoim kierunku zmierza Gabriela. Brunetka zajęła miejsce obok ciebie i zapięła pasy. Kolejny dzień pracy w redakcji czas zacząć. Owszem, lubiłaś ją, ale czasami miałaś taką straszną  ochotę zostać w domu i pospać do 12. Gabi by naładować cię pozytywną energią włożyła do radia płytę  z waszymi ulubionymi  piosenkami  i zaczęła jedną z nich  nucić pod nosem. Po chwili udzielił ci się jej dobry humor i śpiewałaś na całe gardło wraz z brunetką. Nie zwracałyście uwagi na ludzi, którzy patrzyli na was jak na wariatki. Teraz liczyłyście się tylko wy. Brown znałaś kilka dobrych lat. Miałaś miliony wspomnień ze spędzonych razem lat w szkole. Nie wiedziałaś co byś bez niej zrobiła. Nikt nie znał cię tak dobrze jak ona. 

Matt 

Punktualnie wraz z budzikiem, który nastawiony był na 8:10 podniosłeś się z łóżka, udając do kuchni. Z lodówki wyjąłeś kilka jajek i zrobiłeś jajecznice. Czasami żałowałeś, tak jak dziś, że nie masz przy boku jakieś dziewczyny. Mogłaby przynosić ci śniadanie do łóżka. Uśmiechnąłeś się pod nosem i zająłeś miejsce przy stole. Nie tylko ty zwracałeś uwagę na swój stan cywilny. Twoja mama za każdym razem kiedy przyjeżdżałeś, pytała czy nie poznałeś jakieś fajnej dziewczyny. Powoli miałeś już dość jej naskakiwania. Okay, miałeś te 27 lat, ale chciałeś rozwijać swoją karierę, a nie siedzieć w domu z żoną i dziećmi. Roześmiałeś się odczytując wiadomość od Lotmana na Facebooku. 

Paul Lotman: Dawno cię nie widziałem kotku :* 
Matt Anderson: W takim razie zapraszam na romantyczną kolację u mnie w domu kochanie  :* Będzie gorąco :D 
Paul Lotman: Wspaniale, o której mam być Matti :* ? 
Matt Anderson: Idiota z ciebie wiesz? :P :D 
Paul Lotman: Haha :D Odezwał się geniusz nad geniuszami :P No popatrzcie ludzie :D A tak poważnie to kiedy przylatujesz kretynku mój kochany? ;) 

Odpowiedziałeś na pytanie, wylogowałeś się z serwisu i zamknąłeś laptop. Zmyłeś naczynia po śniadaniu i udałeś się do łazienki. Punktualnie o 8:50 wyszedłeś z bloku i wsiadłeś do samochodu, ruszając w kierunku hali.  Równo o 10 wybiegłeś na parkiet, wykonując rozkazy trenera. Jak zwykle nie odbyło się bez śmiechu.  Bo musi być na wesoło. Zmęczony wróciłeś do domu, zabierając się za gotowanie obiadu. Najedzony udałeś się w kierunku sypialni. O 5 wieczorem ponownie, biegałeś po hali, starając się pokazać trenerowi swoje umiejętności. Z uśmiechem na twarzy udałeś się do do szatni. Musiałeś przyznać, że dziś szło ci kapitalnie. Padnięty wszedłeś do mieszkania, udając się do kuchni. Po szybkiej kolacji udałeś się do sypialni, by spakować swoje rzeczy. Korzystając, z urlopu postanowiłeś odwiedzić rodziców. Chyba nie przeżyjesz, jeśli twoja matka znów wypali, że to pora na szukanie dziewczyny. Wezwałeś taksówkę i udałeś się na lotnisko. Po chwili siedziałeś już w samolocie, przyglądając się ciemnemu niebu za oknem. Po chwili twoje powieki opadły, a ty odpłynąłeś do krainy Morfeusza. Czułeś, że podczas tego pobytu coś się stanie. Miałeś ochotę odwiedzić starego kumpla. Nicolas mieszkał kiedyś na przeciw ciebie, ale musiał ustąpić miejsca koledze z twojego klubu. 

                                                      Od Autorek:
Co tu dużo mówić. Prolog jak prolog, opis codzienności bohaterów. Osobiście nawet mi się podoba :) Mam nadzieję, że wam też przypadnie do gustu. Dzień Matt'a opisałam na podstawie tego oto tu filmiku  klik . Już w poniedziałek  zapraszam was na 1 również w moim wykonaniu :) Jak widzicie wyznajemy zasadę : CZYTASZ=KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ. Prosimy byście jej przestrzegali :)  Pozdrawiamy gorąco  :* 

piątek, 18 lipca 2014

Start!

Jak już większość z was wie, zakończyłam wczoraj bloga o Michale Winiarskim. Oznacza to, że w stu procentach poświęcić się mogę tylko temu blogowi :) Tak, więc gotowa do pisania, z maximum energii i chęci oświadczam wam, że już w sobotę pojawi się tu długo czekający prolog :) Mam nadzieję, że ten blog będzie się cieszył taka popularnością jak "W twoich oczach niebo lśni". Tak , więc zapraszam was w sobotę tutaj na rozpoczęcie historii Matta Andersona i Alice Winter. Godziny pewna nie jestem w 100 %, ale zapewniam was, że prolog postaram się dodać z samego rana :) Pozdrawiam gorąco i do zobaczenia kochane :* 

Kaśkablogera 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Przywitanie, słowo wstępu :)

Witam Was gorąco! 

Zapewne większość z was zna mnie z opowieści o skoczkach narciarskich i Michale Winiarskim. Ci, który po raz pierwszy słyszą mój nick "Kaśka blogera" opowiem nieco o sobie. Jestem Kaśka i mam 15 lat ( właściwie 16 już idą, skończę w grudniu). Uwielbiam oglądać i grać w siatkówkę (ale nie najlepiej umiem w nią grać :D ). Skoki narciarskie również kocham. Pomysły, które powstają w mojej głowie przelewam na blogi. Tak też powstało już kilka opowiadań. To już moje piąte.  A teraz czas opowiedzieć wam historię powstania pomysłu na to opowiadanie.

Otóż pewnego dnia z nudów przeglądałam sobie YouTube. Nom i natrafiłam na filmik jak swój codzienny dzień spędza Matt Anderson. Od pierwszego spojrzenia na jego twarz mnie zauroczył. To bardzo miły, sympatyczny i zdolny chłopak. Pamiętam jak pisałam o nim z Olcią. Gdyby nie ta rozmowa zamiast tego bloga czytałybyście opowiadanie o Bartku Kurku.  Tak, więc następnego dnia nie mogłam spać, przewracałam się z boku na bok. Nom i wpadłam na pomysł napisania opowiadania o Matcie. Później za proponowałam współpracę Gabrysi. Zgodziła się, co bardzo mnie ucieszyło. Widziałam nie jeden blog prowadzony we dwójkę i od pewnego czasu sama chciałam tego spróbować. Ta historia nie będzie taka jak inne. W głowie mam już jej zakończenie i prawie połowę rozdziałów. Będzie ona o amerykańskim siatkarzu, o którym wspomniałam wyżej i dziewczynie, młodej dziennikarce Alice Winter. Nie mogę wam nic więcej powiedzieć na temat tego opowiadani, choć bardzo bym chciała. Mam tylko nadzieję, że chętnie będziecie tu zaglądać i dzielić się swoją opinią w komentarzach :) Prolog pojawi się tu po zakończeniu opowiadania z Maćkiem Kotem. Dlatego też zaglądajcie tu i sprawdzajcie :) Wielbicieli Michała Winiarskiego zapraszam na mój blog :) Klik. To chyba wszystko od mnie. Głos oddaje Gabrieli :)
___

Cześć :) Jak już powiedziała moja koleżanka Kasia mam na imię Gabrysia.
Mam 14 lat i będę chodziła po wakacjach do 2 gimnazjum.
Kocham siatkówkę i piłkę ręczną, ale w tą drugą dyscyplinę gram chętniej ;) Jestem dziennikarką i ta "praca" sprawia mi przyjemność. Uwielbiam czytać blogi i robić coś własnoręcznie. 

Kasia zaproponowała mi pisanie na tym blogu. Bez zastanowienia napisałam: "Pewnie!". Mam czasami straszną wenę, którą postanowiłam wykorzystać na tym blogu :)
To już chyba tyle ode mnie. 
Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że moja współpraca z Kasią i z Wami ułoży się po mojej myśli :D