poniedziałek, 29 września 2014

22."Powodzenia złotko."

Alice 



Po blisko piętnastogodzinnej podróży byłaś wyczerpana. Matt widząc twoje zmęczenie łobuzersko uśmiechnął się i wziął cię na ręce, każąc Paulowi zabrać wasze walizki. Chciałaś protestować, ale nie miałaś sił. Lotman za to spojrzał wrogo na Andersona i zabrał walizki. Młodszy Amerykanin pokręcił z dezaprobatą głową i przyśpieszył kroku. Twoje powieki stawały się coraz bardziej ciężkie. Brunet musnął delikatnie twoje usta, czym spowodował od razu otworzenie twoich powiek. Podziękowałaś mu delikatnym uśmiechem. Nie mogłaś usnąć. Chciałaś jeszcze tego samego wieczoru zwiedzić polskie miasto. W końcu tylko raz jest się w kraju , w którym siatkówka odgrywa wielką rolę. Gdy Anderson układa cię na wygodnym materacu niemal od razu przymykasz  powieki i oddajesz się w ramiona Morfeusza, nie zawracając uwagi na nic. Śnisz o pierwszym meczu USA na MŚ, o genialnych zagrywkach i bezbłędnych atakach twojego chłopaka. 

Wyspana otwierasz oczy, rozciągając się leniwie. Czas wreszcie coś zjeść. Powoli zsuwasz z łóżka nogi, ubierając je w japonki i rozglądasz się wokół. Smucisz się, kiedy nie dostrzegasz nigdzie Amerykanina. Uśmiechasz się jednak, gdy zauważasz na szafce nocnej talerz z smakowicie wyglądającą sałatką i gorącą jeszcze kawą oraz karteczkę. Zabierasz tackę wraz z jedzeniem i opadasz na fotel przy małym stoliku. Nabierasz na widelec smakołyku i kosztujesz. Po chwili sałatki już nie ma, a gorąca ciesz właśnie jest przez ciebie pochłaniana. Z ciekawością łapiesz za różową karteczkę i starasz się odczytać bazgroły Andersona. Po odświeżającym prysznicu z uśmiechem na ustach poprawiasz przed lustrem rzęsy tuszem, włosy splatasz w niedbałego kłosa i spryskujesz się swoją wakacyjną mgiełką. Nie wiesz skąd u ciebie taki dobry humor, ale chce ci się cały czas śmiać, latać ze szczęścia i śpiewać. Zbiegasz po schodach, nucąc pod nosem jedną z twoich ulubionych piosenek i rozglądasz się za taksówką. Po chwili siedzisz już w samochodzie, rozmawiając nieco z kierowcą na temat siatkówki, co jeszcze bardziej poprawia ci humor. Żegnasz się z sympatycznym panem, wręczając mu banknot i wchodząc do Kraków Areny. Na swojej drodze napotykasz wysokiego, łysego typka. Jak wnioskujesz to ochroniarz. Pokazujesz mu swoją przepustkę i w podskokach zmierzasz w kierunku szatni, z której słyszysz śmiechy chłopaków. Naciskasz na klamkę od drzwi i pchasz je do przodu. 

Matthew uśmiecha się do ciebie nieziemsko, zachęcając dłonią do wejścia. Z szerokim uśmiechem siadasz obok Andersona, składając na jego policzku subtelny pocałunek. Po kilku minutach chłopaki odkładają swoje napoje na ławki i opuszczają pomieszczenie, udając się na halę. Podążasz tuż za nimi. Twój chłopak dziś doskonale radzi sobie w zagrywce i ataku, tak jak ci się śniło. Chodzisz obok linii boiska, podając piłki i rozmawiając z Johnem na temat świetnej formy chłopaków. Prosi cię o rozluźnienie atmosfery. Kiwasz z uśmiechem głową, zgadzając się z nim. Gdy 3 godzinny trening dobiega końca, kierujesz się w stronę szatni. Czekasz przed drzwiami na swojego ukochanego, kiedy nagle ktoś dotyka szybko twoich pleców. Piszczysz na całe gardło, a kiedy dostrzegasz Holta z cwaniackim uśmieszkiem spoglądasz na niego morderczo i nadeptujesz na jego nogę. 


-Auć! Za co to?- unosi brwi do góry.

-Za twój idiotyzm Max.-wystawiasz mu język.

Już po chwili tego żałujesz. Przerzuca cię przez swoje ramie i wybiega z budynku. Chłopaki dostrzegają to przez okno i meldują się przed halą bez koszulek. No niezłe widoki będą mieć fanki. Nie masz pojęcia co strzeliło twojemu ukochanemu przyjacielowi do łba, ale nie masz zamiaru przemieszczać się w taki sposób. Z całej siły obijasz jego klatkę piersiową, ale on tylko się śmieje. Matthew zamiast ci pomóc zwyczajnie stoi i się śmieje. Max tymczasem wreszcie staje w miejscu i uśmiecha się do ciebie głupkowato. Nawet nie zauważasz, kiedy lądujesz w lodowatej wodzie fontanny w Krakowie. Warczysz pod nosem i głośno klniesz w kierunku Maxwella. Blondyn wyciąga w twoim kierunku dłoń, a ty z całej siły łapiesz ją i ciągniesz w swoją stronę. Teraz to on leży, a ty pośpiesznie biegniesz w kierunku znanego ci już obiektu. Gdy chłopaki widzą twoją wściekłość i rozmazany makijaż reagują głośnym " uuuu będzie niedobrze". Z zaciśniętymi pięściami zmierzasz w ich kierunku. Natychmiast znikają za drzwiami obiektu, a wraz z nimi Anderson. Nie masz po prostu do niego słów. Dupek! Zamiast cię zabrać temu idiocie, to zwyczajnie pozwolił by cię wnerwił. Nie masz słowa by opisać na niego twój gniew. Pośpiesznie wbiegasz do łazienki, wyciągając z torebki tusz i chusteczki. Szybko zmywasz resztki maskary ze swoich rzęs i poprawiasz je na nowo. Włosów i ubrań nie masz jednak jak wysuszyć. Tym razem nie zamierzasz czekać na tego debila. Szybkim krokiem zmierzasz w kierunku wyjścia, a następnie do stojącej niedaleko taxi. Nagle ktoś chwyta cię za ramie, a ty odwracasz głowę w jego stronę. To Anderson. Matthew spogląda na ciebie tymi błękitnymi tęczówkami, zagryzając dolną wargę. Nie wiesz o co mu chodzi. Wyrywasz się z jego uścisku i chwytasz za klamkę od samochodu. Wtedy ponownie łapie cię tym razem za nadgarstek i wpija na siłę w twoje usta. Natychmiast go odpychasz i szybko wsiadasz do samochodu . Widzisz jak stoi cały czas w miejscu i zaciska nerwowo pięści . W hotelu meldujesz się o 12 i kierujesz w stronę restauracji . Zamawiasz polecane przez kelnera danie i niemal się nim dławisz ,kiedy w drzwiach wejściowych dostrzegasz Andersona przyklejonego do rudowłosej. Natychmiast odwracasz swoje spojrzenie, wycierasz usta serwetką i zrywasz się z krzesła, biegiem opuszczając restaurację. Wiedziałaś, że Matt ma taki charakter, ale żeby od razu gnać do Emily to było przesadą. Opadasz na pościelone łóżko, wbijając swój zaszklony wzrok w sufit. Może ty porostu za bardzo się wkurzyłaś? To przecież tylko głupi wygłup ze strony Holta. Znasz go w końcu doskonale. Uwielbiasz robić mu różne kawały, naśmiewać się z jego żałosnych min... Gdy słyszysz trzask drzwi natychmiast ocierasz pojedynczą łzę spływającą po twoim policzku i podnosisz się do pozycji siedzącej. Udajesz, że sprawdzasz coś w komórce, ale tak naprawdę śledzisz poczynania swojego chłopaka. Zdejmuję swoją przepoconą koszulkę i znika za drzwiami łazienki. Zauważasz, że na stoliku zostawia swój telefon. Nie wiesz co cię właściwie podkusiło sprawdzać jego i'Phone, ale nie możesz się powstrzymać. Otwierasz skrzynkę odbiorczą i przeglądasz jego wiadomości. Oddychasz z ulgą, kiedy nie dostrzegasz SMS' ów pisanych do rudej. Śmiejesz się natomiast, odczytując po cichu jak Lotman jeździ po Andersonie ostrymi tekstami. Kiedy zauważasz, że woda cichnie zablokowujesz komórkę i ponownie zajmujesz swoje miejsce, tym razem otwierając gazetę. Matthew wyciera swoje mokre włosy, poszukując jednocześnie T-shirtu na zmianę. Przykuca obok łóżka w samych bokserkach, otwierając swoją walizkę. Wtedy czujesz jak kilka kropel spada na twoje odsłonięte przez spodenki nogi. Uśmiechasz się pod nosem, podziwiając jego urok osobisty. W takim wydaniu podoba ci się jeszcze bardziej niż w dzień. Narzuca na siebie  niebieską koszulkę, czym wywołuję u ciebie smutną minę. Natychmiast to zauważa  i śmieje się pod nosem, zasiadając obok ciebie. Obejmuje cię ramieniem i przybliża swoje usta do twojej szyi. 

-Przepraszam słonko. -szepcze zmysłowo, w twoje blond włosy.- Nie wiedziałem, że Max aż tak cię wkurzy.

-Czyli o wszystkim wiedziałeś, tak?-odrywasz wzrok od podłogi i spoglądasz na niego pytająco. 

-Owszem.-odpowiada spokojnie.- To jak zgoda?-muska twoją szyję swoimi wargami.

-Jasne. To chyba ja za bardzo się zdenerwowałam.- przyznajesz.-A ty mnie tu nie uwodź. Za wcześnie jeszcze Anderson.- ukazujesz rządek śnieżnobiałych zębów. 

Mruczy coś pod nosem, na co ty śmiejesz się tylko uroczo. Muskasz delikatnie jego usta, na co on odpowiada z jeszcze większą siłą. Wplatasz swoje dłonie w jego brązową czuprynę, a on mruczy zadowolony, sadowiąc cię sobie na kolanach. Uwielbiasz  czuć jego wargi na swoich ustach. Jego miętowy oddech doprowadza cię do szaleństwa. W odpowiednim momencie odrywasz się od niego i wstajesz. Matt jednak przewiduje twoją czynność i łapie cię za lewy nadgarstek, ciągnąc w swoją stronę. Lądujesz na łóżku, obok bruneta i obserwujesz jego oczy. Błękitne oczy śmieją się do ciebie. Uwielbiasz go właśnie w takim obliczu. Kochasz go szczęśliwym, radosnym, spełnionym. Ponawiasz swoją próbę podniesienia się z materaca, lecz on nadal nie odpuszcza. 

-Bałwanku chce zwiedzić miasto. Puść mnie no!

Matthew z łobuzerskim uśmiechem zamyka twój brzuch w swoim żelaznym uścisku i zaczyna cię łaskotać. Tak bardzo tego nienawidzisz. Kopiesz go, lecz to nic nie pomaga. W pokoju rozbrzmiewają tylko wasze głośne śmiechy. Niechcący twoja noga zatrzymuję się na jego kroczu, co oznajmia ci cichy jęk. Pośpiesznie opuszczasz pomieszczenie i ruszasz biegiem w kierunku pokoju Clarksona. Atakujący podąża tuż za tobą, lecz jest on dopiero na zakręcie korytarza. Bez pukania wpadasz do pokoju blondyna, który spogląda na ciebie zaskoczony. Szybko chowasz się do szafy, gdzie bez problemu mieścisz się ze swoim wzrostem. Kiedy słyszysz skrzypienie drzwi zamierasz. Wstrzymujesz oddech i stoisz nieruchomo. Przez dziurkę śledzisz rozmowę atakujących, widząc jak Matt opuszcza pokój. Nie wytrzymujesz. Twój nos niemiłosiernie cię wędzi. Kichasz głośno, czym powodujesz, że wieszaki spadają ci na głowę. Tuż po chwili obserwujesz nad sobą roześmianą twarz swojego chłopaka:

-A tu cię mam!

Brunet przekłada cię przez ramię i już ma wychodzić, kiedy w drzwiach pokoju staje poważny Speraw. Natychmiast postawia cię na ziemi i uśmiecha się głupawo do trenera. Zatykasz usta dłonią, śmiejąc się niemiłosiernie. Życie z Mattim nigdy nie będzie nudne. Tego teraz jesteś jeszcze bardziej pewna. John karci cię wzrokiem, na co ty natychmiast ucichasz. 

-Zmiana planów chłopaki! Teraz popołudniowe jogging. Za 15 minut widzę was na dolę. - mówi stanowczo, kierując mordercze spojrzenie na Matta. 

-Powodzenia złotko.-puszczasz oczko w kierunku Andersona, wymijając selekcjonera USA w drzwiach.  

-Ty też masz być Alice! 

-Ale... Ja po co?- dziwisz się i obserwujesz jak Matt się z ciebie nabija. 

-Będziesz im czas liczyć. Nie ma żadnego "ale". Mam zakwaterować cię z Emily? -kręcisz przecząco głową. - No to do zobaczenia. Pamiętaj, że ja płacę za wasz pobyt tu.

Z frustracją tupiesz nogą i opuszczasz pokój Clarksona. Słyszysz śmiech chłopaków za sobą, na co nie reagujesz. Jakby pani Speraw nie mogła policzyć czasu podopiecznym swojego ojczulka tylko ty musisz. Jak ty jej nienawidzisz. Na pewno maczała w tym palce. A miałaś takie świetne plany na ten słoneczny dzień... Zwiedzenie tego pięknego miasta. 

Matt

Wreszcie nadeszła ta chwila. Wasz pierwszy mecz na Mistrzostwach Świata w Polsce. Cholernie się denerwujecie, ale wierzycie w swoje możliwości. Rozciągasz się na parkiecie, co chwilę spoglądając w stronę Alice. Blondynce ani na sekundę uśmiech nie schodzi z twarzy, czym sprawia, że twoje chęci i motywacja do wygrania tego spotkania rosną. Lotman natomiast cały czas gniewa się na ciebie z pamiętnej akcji w samolocie. Nie takie kłótnie przechodziliście i zawsze się godziliście. Przekładasz prawą nogę do tyłu, naciągając lewą. Czujesz nieprzyjemny ból, ale nie rezygnujesz. Zaciskasz zęby i z mocniejszą siłą łapiesz na czubek buta. Kiedy słyszysz gwizdek z pomocą Holta podnosisz się z parkietu i wędrujesz do swojego trenera. Krótka narada.

-One, Two,Three!-krzyczysz.

-USA!-odpowiadają twoi koledzy. 

Odwracasz się w stronę Belgów, wsłuchując się w ich hymn. Po kilku minutach kołyszesz się lekko, śpiewając doskonale znane ci słowa. Alice wykrzykuje znany ci już okrzyk, na co odpowiadasz jej uśmiechem. Przybijasz piątki z kolegami, zajmując swoje miejsce na lewym ataku. Z uśmiechem na ustach wykonujesz pierwszą akcję i zdobywasz pierwszy punkt na konto drużyny USA.  Po kilku minutach uśmiech znika jednak z twojej twarzy, dostrzegając dobrą grę rywala. Nim się oglądasz mijają dwa sety. Wynik jest sprawiedliwie podzielony, czyli 1:1 w setach. W przerwie zamiast do szatni podchodzisz do blondynki, która wita cię szerokim uśmiechem. 

-Hola Anderson! Co ty wyprawiasz? Według moich obliczeń zrobiłeś jakieś...-zamyśla się.- 10 błędów w tym secie. Dawaj Matt! Wiem, że jesteś najlepszy.-zapewnia cię. 

Kiedy otwierasz usta, by coś powiedzieć zamyka je namiętnym pocałunkiem. Kręcisz ze śmiechem głową, dostrzegając niedowierzanie i złość fanek, które widziały całą sytuację. Masz jednak prawo do szczęścia, do posiadania drugiej połówki swojego serca. A bez chwili zastanowienia, stwierdzasz, że Winter nią jest. To ona motywuję cię jak nikt inny, sprawia, że się uśmiechasz... Mógłbyś tak wymieniać w nieskończoność, ale czeka na ciebie mecz, który oczywiście zamierzasz wygrać. Uśmiechasz się cwaniacko do Paula, z którym zdążyłeś się już pogodzić podczas przerwy. Co z tego, że wykrzyczał, jak fatalnie teraz grasz. Wiesz  nie od dzisiaj, że to dla twojego dobra. Przyjmujesz dość trudną piłkę, Micah rozgrywa do Sandera, który genialnie ogrywa blok Belgów. Czochrasz jego fryzurę, śmiejąc się wesoło. Taki młody, a taki uzdolniony. Nawet nie zauważasz, kiedy zdobywasz ostatni punkt tego meczu, w tie breaku, zapewniając zwycięstwo Amerykanom. Lotman skacze jak uciekinier z szpitala psychiatrycznego i miażdży ci płuca, ale to nie jest teraz ważne. Wygraliście pierwszy mecz! Uradowany przeskakujesz przez barierkę i wtulasz się w ramiona Alice. Czujesz te ukochane przez ciebie cytrusowe perfumy, jej przyśpieszony oddech. Przykładasz swoją twarz do jej włosów, napawając się ich wonią. Mógłbyś tak trwać wiecznie, ale wyrywa cię z tej czynności trener. Składasz na policzku swojej dziewczyny subtelny pocałunek i znikasz w głębi korytarza. Pośpiesznie spłukujesz z siebie pod prysznicem trudy dzisiejszego meczu i przepocone ubranie zamieniasz na wygodne dresy i reprezentacyjną bluzę. Na ławce przed budynkiem czeka już na ciebie Winter, która od razu wpija się w twoje usta nie czekając na nic. Uwielbiasz ich smak. Taki truskawkowy. Ujmujesz jej twarz w dłonie i z jeszcze większą siłą, taką, że aż brakuje wam tchu nasilasz pocałunek. W końcu zdyszany odrywasz się od warg blondynki i opierasz swoje ciepłe czoło o jej, spoglądając jej głęboko w oczy. 

-Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił piękna. Kocham cię Alice.-szepczesz, tak aby tylko ona to usłyszała. 


                                                       Od Autorki:

Zacznę od przeprosin. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że rozdział nie pojawił się w sobotę. Pisałam go i miał pojawić się planowo, aż tu nagle wyskakuje ostrzeżenie "Temperatura jest wysoka!". Kilka sekund później komputer wyłączony :P Próbowałam pisać, zdanie napisałam i system się wyłączał. Na szczęście mój tata opanował dziś sytuacje i mogłam wreszcie coś dla was napisać :) Co tu jeszcze mówić? A no tak. W konkursie brać udziału nie chcecie, więc pewnie nie ma już sensu go prowadzić. Martwi mnie to, że w filmikach Zenitu Kazań brak Matta. W ogóle nie widziałam, by grał coś. Oby wrócił do wejściowej 6 :) Skra za to pokonała Izmir 2:1 :3 Już za kilka dni PlusLiga <3 Dobra to tyle :)
Pozdrawiam i do soboty lub wcześniej :*


wtorek, 23 września 2014

21. "Obsikam tego przystojniaczka.."

Z dedykacją dla mojej koleżanki Gośki, która oszalała na punkcie tego opowiadania. Wybacz Gosieńko, ale wszystkiego zdradzić Ci nie mogę :D Miłego czytania :* 

Matt 

Traciłeś już nadzieję. Tak cholernie bałeś się, że ją straciłeś przez głupią wiadomość, której nawet nie napisałeś. Na szczęście na wyznanie miłości nigdy nie jest za późno. Dzięki akcji Emily upewniłeś się, że uczucie do Alice nie było jedynie zauroczeniem. To było coś silniejszego. To miłość. Nigdy byś nie pomyślał, że Winter odwzajemni twoje uczucia. Przecież na samym początku waszej znajomości wręcz cię nienawidziła, ale z czasem coraz bardziej się do ciebie przekonywała. Teraz masz ją przy sobie i nie pozwolisz by coś stanęło wam na drodze do szczęścia. Wdychasz jej cytrusowe perfumy, przymykając powieki. Jeździsz palcem wskazującym po jej nagim ramieniu. Cały czas myślisz, że śnisz. To przecież nie może się dziać naprawdę. Ona tu jest! Zrozum to wreszcie! Leży obok ciebie, wtulona w twoją klatkę piersiową i jest równie szczęśliwa jak ty. Szczęśliwa, gdyż wreszcie znajduje się obok ciebie. Nawet nie masz pojęcia co przechodziła. Na jej policzku zostawiasz mokry ślad, przyglądając jej się z zainteresowaniem. Spogląda na ciebie tymi roześmianymi oliwkowymi tęczówkami i uśmiecha się łagodnie. Ty jednak wciąż boisz się, że ten sen zaraz się skończy. Obawiasz się, że za chwilę ona zniknie i zostaniesz sam. Opadasz na miękką pościel i przykładasz swoje usta do płatka jej ucha. Nawet nie wiesz jak bardzo na nią działasz. Powtarzasz cały czas szeptem dwa ważne dla was obojga słowa. Niby wypowiadane bardzo często, przez wasze najbliższe osoby, ale wypowiadane przez was mają wagę złota. Uśmiechasz się szeroko, kiedy na wyświetlaczu laptopa pojawia się wasze zdjęcie z imprezy w redakcji. Ty i ona przylegający do siebie ciałami, złączeni w namiętnym pocałunku, nie zwracający na nic uwagi. Gdy czujesz jak materac się rusza, natychmiast kierujesz swój wzrok na twoją dziewczynę. Tak, dziewczynę. Już możesz ją tak nazwać. A nawet tą jedyną. Dziewczynę, jedyną w swym rodzaju. Unosi się lekko na łokciach i spogląda z nieschodzącym z jej ust delikatnym uśmiechem. Pochylasz się nad jej twarzą, natychmiast dostrzegając jej przyśpieszony oddech. Na jej malinowych wargach składasz subtelny pocałunek, który powoli zmienia się w wojnę języków. Tak bardzo jej pragniesz. Tylko ona umie doprowadzić cię do  stanu szaleństwa. Układasz dłoń na jej lewym ramieniu i delikatnie zsuwasz szelkę od sukienki, obdarowując jej obojczyk delikatnymi pocałunkami. Dostrzegasz jaką przyjemność jej sprawiasz. Słyszysz wasze płytkie oddechy, przyśpieszoną akcję serca. Blondynka pod wpływem twojego dotyku odchyla swoją głowę do tyłu, co jeszcze bardziej zachęca cię do kontynuowania czynności. Kiedy schodzisz wargami w dół, w okolice dekoltu natychmiast podskakuje niczym oparzona i zrywa się z łóżka. Spogląda na ciebie z przerażeniem w oczach, a ty właśnie dostrzegasz co zrobiłeś, a raczej chciałeś zrobić. Wstajesz z posłania i podchodzisz do Alice, stając na przeciw niej. Ujmujesz jej dłoń w swoją i spuszczasz głowę. 

-Matt przepraszam, ale ja nie mogę. Pragnę tego, ale nie jestem jeszcze gotowa. Przepraszam.-szepcze, a ty unosisz głowę ku górze.

Spogląda na ciebie ze smutkiem w oczach, a ty natychmiast ujmujesz jej twarz w dłonie i muskasz jej wargi. Uśmiechasz się tylko delikatnie, odgarniając kosmyk jej włosów za ucho. 

-Alice nie przepraszaj. Ja rozumiem. Wybacz zagalopowałem się trochę. -uśmiechasz się w ten swój nieziemski sposób.

Winter kiwa niepewnie głową i łapie cię za dłoń, ciągnąc w kierunku wyjścia z kabiny. Zatrzymuje się dopiero, gdy stoicie obok barierki. Obejmujesz ją w pasie, a ona wzdycha tylko głośno. Delikatnie odwraca głowę w twoją stronę, a w tym momencie dostrzegasz iskierki szczęścia w jej oczach. W tej właśnie chwili Anderson dostrzegasz, że naprawdę czuje się szczęśliwa. Tutaj w tym miejscu, w tym czasie , z tobą przy boku czuje się spełniona. Cholera Matt! Jak ty ją szaleńczo kochasz! I wiesz już, że jesteś gotów poświęcić wszystko by widzieć ją na co dzień właśnie taką spełnioną, szczęśliwą i radosną. 

 Alice 

Budzą cię przedzierające się przez okno płomyki słońca. Niechętnie otwierasz oczy i spoglądasz z uśmiechem na śpiącego przy twym boku Matta. Na wyświetlaczu twojej komórki widnieje 8 rano. Postanawiasz, więc jeszcze chwilę poleniuchować  w łóżku. Z pod kołdry wyciągasz swoją rękę i dłonią kreślisz różnorakie kształty na nagim torsie Amerykanina. Matthew mruczy coś pod nosem i przewraca się na prawy bok. Z ciekawością przyglądasz się jego twarzy. Przymknięte powieki, za którymi kryją się jego błękitne tęczówki,  jego  rozczochrane włosy i delikatny uśmiech na ustach. Jest taki idealny. A może tylko twoje wyobraźnia go za takiego uważa? Przecież ideały nie istnieją... Ale dla ciebie on jest właśnie ideałem. Swoją dłoń przenosisz na jego odkryte ramie. Palcem wskazującym przejeżdżasz powoli po jego ręce, rozpoczynając od barku. W tej oto chwili widzisz jego cholernie piękne, śmiejące się do ciebie oczy. Uśmiecha się łobuzersko, kręcąc lekko głową. Nim spostrzegasz skrada z twoich ust delikatny pocałunek i zaczyna podnosić się do pozycji siedzącej. Natychmiast chwytasz go za nadgarstek i pociągasz w swoją stronę. Opada na twój brzuch, śmiejąc się uroczo. Doskonale wiesz, że czeka go kolejny trening, ale tak bardzo chciałabyś tutaj z nim zostać. Mieć go tylko dla siebie, nie dzielić się z nikim. Wiesz też, że jest to niemożliwe. Strącasz go z łóżka, powodując, że opada na podłogę. Wybuchasz głośnym śmiechem, widząc jego bezcenną minę. Kiedy napotykasz jego mordercze spojrzenie na sobie, zeskakujesz z łóżka i wybiegasz na pokład. Nie wiesz za bardzo gdzie uciekać. Anderson otwiera drzwi i uśmiecha się cwaniacko w twoją stronę. Przewiesza cię przez swoje ramie i rusza w kierunku schodów . Nie masz pojęcia co planuje, ale na pewno to coś głupiego. Obijasz jego plecy pięściami, wierzgasz nogami, ale nic nie pomaga. W końcu postawia cię na podłodze, a ty spoglądasz na niego pytającym wzrokiem, kiedy znika za drzwiami, zostawiając cię samą w łazience. Pozbywasz się jego długiej koszulki, sięgającej ci za pośladki i wchodzisz pod prysznic. Odkręcasz kurek z zimną wodą, by otrzeźwić umysł i wmasowujesz w skórę egzotyczny żel. Jego zapach przyjemnie drażni twoje nozdrza, powodując uśmiech na twarzy. Spłukujesz pianę ze swojego ciała i wycierasz się białym, puszystym ręcznikiem. Gdy myślisz w co się ubrać, na umywalce dostrzegasz ozdobną torbę. Z ciekawością wyciągasz jej zawartość i otwierasz usta ze zdziwienia. Matt podarował ci niebieską jeansową  koszulę z koronką na plecach i czarne spodenki.  On jest niesamowity! Szybko ubierasz się w znajdujące się w torebce ciuchy i rozczesujesz włosy, splatając je w niedbałego kłosa. Rzęsy przejeżdżasz swoim tuszem, który zawsze masz w torebce i opuszczasz toaletę. Gdy wrzucasz jego koszulkę do torby, słyszysz jak mruczy nad twoim uchem. Po twoim ciele przechodzi delikatny dreszczyk. Odwracasz się w jego stronę i wpijasz w jego kuszące usta niczym pijawka. Zaskoczony odwzajemnia twoje ruchy, obejmując cię w pasie. Kiedy odrywacie się od siebie, wplata twoje palce ze swoimi i ciągnie w kierunku drzwi. Opuszczacie jacht, który na pewno pozostanie w twojej pamięci na dłużej i wsiadacie do samochodu siatkarza. Z twarzy Matta w ogóle nie znika uśmiech. Nareszcie jesteś szczęśliwa. Kto by pomyślał, że ten dzień będzie wyglądał zupełnie inaczej niż inne? Planowałaś już wczoraj, że spędzisz go w twoim salonie, oglądając jakiś głupi romans w towarzystwie chusteczek i wina. Życie potrafi być jednak nieprzewidywalne. 

                                                   ***
Nim spostrzegasz mija całe lato. Stoisz właśnie z Mattem na lotnisku, wypatrując Nicolasa, który właśnie dziś wraca z kolejnego zgrupowania, tym razem z Berlina. W końcu go widzisz. Macha w waszą stronę, co powoduje szeroki uśmiech na twojej twarzy. Ruszasz w jego kierunku, a Matthew podąża tuż za tobą. Gdy dzieli was kilka metrów biegniesz ile sił w nogach i rzucasz się twojemu kochanemu braciszkowi na szyję. Jak zawsze, gdy tak robisz śmieje się wesoło i okręca cię wokół własnej osi. Wygląda to co najmniej jakbyście byli parą, ale was to nie obchodzi. Jesteście bardzo zżytym i kochającym się rodzeństwem. Po długim czasie wreszcie opuszczasz jego szyję i stajesz obok Andersona, który od razu obejmuje cię w pasie. Winter spogląda na was z oczami wielkości pięciozłotówek i kręci z niedowierzaniem głową. Kiedy otwiera usta by coś powiedzieć, natychmiast przeczysz, wymawiając się, że to nie odpowiednie miejsce na takie rozmowy. Brunet kiwa tylko głową i przy waszym towarzystwie opuszcza obiekt lotniska. Gdy tylko zajmujesz miejsce na fotelu pasażera Nico zasypuje cię masą pytań. Wzdychasz tylko, wymieniając z Mattem znaczące spojrzenia. Twój chłopak nie kryje rozbawienia tą sytuacją. Bierzesz głęboki oddech i zaczynasz opowiadać swojemu bratu wszystko co działo się podczas jego długiej nieobecności. Gdy przyjmujący parkuje pod twoim domem, ty kończysz swoją opowieść i wychodzisz z samochodu. Nicolas jako pierwszy kieruje się w stronę wejścia, a ty wraz z twoim chłopakiem podążacie za nim. Gabriela  wyskakuje tuż za drzwi, co powoduje krzyk Nicolasa, a raczej pisk. Ostatnio jak baba piszczał jakieś dwa lata temu, kiedy na żarty ułożyłaś na jego twarzy tarantulę. Wybuchasz śmiechem na to wspomnienie, czym zwracasz na siebie pytające spojrzenia całej trójki. Machasz dłonią i opadasz zmęczona na kanapę. Cały dzień spędziłaś na hali w towarzystwie amerykańskich siatkarzy. Nie odbyło się także bez nieustannego gadania Lotmana. Ten to zawsze wie co i kiedy mówić. Już jutro czeka ciebie wraz z kadrą siatkarzy czeka lot do Krakowa, gdzie rozegrane będą grupowe mecze Amerykanów. Mimo wszystko, nie możesz się już doczekać wylotu do Polski. Jedynym miejscem jakie zwiedziłaś w kraju siatkówki jest Rzeszów, w którym mieszkają twoi rodzice. A z tego co nie raz słyszałaś od Matta jest to naprawdę piękny kraj. Po za tym, po bardzo długim czasie spotkasz się z rodzicami. Na sofie w salonie spędzasz większość wieczoru. Mimo tego, że czeka cię pakowanie nie masz najmniejszej ochoty zabierać swojej głowy z klatki piersiowej bruneta. W końcu jednak, gdy drugi film dobiega końca podnosisz się leniwie z mebla i schodami wchodzisz na górę. Śmiejesz się głośno, kiedy zza pokoju Nicolasa dochodzą dziwne dźwięki. Oj chyba Nico i Gabi musieli się za sobą stęsknić. Wyjmujesz z szafy walizkę, układając ją na środku łóżka. Wkładasz do niej dość sporo ubrań, gdyż MŚ nie potrwają kilka dni a , 3 tygodnie. Masz wielką nadzieję, że USA weźmie w ich udział do samego końca. Kosmetyczkę rzucasz na sam środek, zasuwając walizkę, z nie małymi problemami.  

Matt

Gdy wchodzisz do pokoju Alice dostrzegasz ją śpiącą na swoim łóżku. Nie możesz powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na twojej twarzy. Ostrożnie podnosisz ją na rękach, a następnie układasz na miękkiej pościeli, przykrywając ją nieco kołdrą. Na jej policzku składasz subtelny pocałunek. Po kilku minutach i ty opadasz obok niej, przymykając powieki. Swoją twarz wtulasz w falę jej blond włosów, wdychając zapach jej włosów. 
Budzisz się równo o 6 rano tak jak ustaliłeś. Lot masz równo o 8:30, do którego masz dużo czasu. Żal ci budzić blondynki, więc na palcach opuszczasz jej pokój i znikasz za drzwiami łazienki. Podczas prysznicu nucisz pod nosem jedną ze swoich ulubionych piosenek, która wprowadza cię w dobry nastrój. Ubrany w białą koszulkę i jeansy schodzisz na dół. Winter niezauważalnie pojawia się w kuchni i wita cię szerokim uśmiechem. Wręczasz jej filiżankę gorącej kawy, mierząc jej nogi spojrzeniem. Znowu cię prowokuje i dobrze o tym wie. Krótka czarna spódnica i jasna, łososiowa bluzka. Po szybko zjedzonym śniadaniu postanawiasz obudzić śpiących wciąż Nicolasa i Gabi. Wchodzisz do lokum brata twojej dziewczyny i z uśmiechem obserwujesz wtuloną w tors bruneta dziewczynę. Brunetka otwiera oczy i uśmiecha się do ciebie łagodnie, kiwając głową na propozycję obudzenia Nicolasa. Po kilkunastu minutach w komplecie stoicie w salonie, gotowi do wylotu. Twój przyjaciel wraz ze swoją dziewczyną również spędzą kilka dni w dawnej stolicy Polski, ale będą musieli ją opuścić, gdyż Winter za niedługo będzie miał również MŚ koszykówki. W wyśmienitych nastrojach wsiadacie do taxi, czekającej przed domem i nucicie wraz z taksówkarzem piosenki lecące z radia. Gdy przekraczacie próg lotniska mało co nie wpadają w was Paul i Holt, goniący się po całym obiekcie. Wraz z blondynką wybuchasz głośnym śmiechem i ruszasz w dalszą drogę. Z kolegami z kadry przybijasz piątki i z morderczym spojrzeniem obserwujesz jak Alice skała na  ich policzkach całusy. Kiedy odwraca się w twoją stronę, unosi niewinnie ręce i całuje cie namiętnie. Odprawę przechodzicie zwinnie i już po chwili siedzicie w wygodnych fotelach gotowi do lotu. Podczas podróży cały czas grasz z chłopakami w karty. Zirytowany Lotman twoimi ciągłymi wygranymi cały czas posądza cię o oszukiwanie. W końcu rzuca kartami i opuszcza fotel obok ciebie. Słyszysz uroczy śmiech blondynki.

-No co? Bałwan przegrywać nie umie to nie moja wina. -wystawiasz w jej stronę język.-Ciekaw jestem co zrobi jak mecz na MŚ przegra?

-Ja ci zaraz dam ty cyganie jeden! Oszukujesz i tyle. -zakłada ręce na piersi i odwraca głowę w stronę okna. 

-Oj chłopaki. To co Paul zrobisz jak przegrasz sama jestem ciekawa?-unosi pytająco brwi Alice. 

-Obsikam tego przystojniaczka.-stwierdza z powagą. 

Wraz z kolegami z drużyny oraz Nicolasem i dziewczynami wybuchasz głośnym śmiechem. Lotman to jednak idiota i to wielki. Nie znasz bardziej głupszego chłopaka niż jego. Co chwila spoglądasz w stronę blondynki, która z zainteresowaniem rozmawia o czymś z Holtem. Nico z Gabi oglądając coś na laptopie, a ty wreszcie kończysz grę. 

-Ej ty Holt!-krzyczysz głośno, powodując na sobie wrogie spojrzenia ludzi. 

-Nom co Matti?-suszy zęby. 

-Zamień się miejscami. Chce iść do mojej dziewczyny, a ty siedź tu z Clarkiem.

Kiedy kiwa głową ostrożnie opuszczasz swoje miejsce i ruszasz w kierunku przyglądającej ci się dziennikarki. Uśmiechasz się do niej szeroko, na co ona odpowiada tym samym. Jesteś wyczerpany długą podróżą, ale czasu spędzonego z Alice sobie nie odpuścisz. Kiedy zbliżasz swoje usta do jej malinowych warg, natychmiast odskakujesz kiedy słyszysz: 

-Ku*** Clark! Ale ci je*** skarpetki!

Na słowa Maxwella cały samolot wybucha głośnym śmiechem. I z kim ty przebywasz na co dzień? W tym momencie to chyba każdy ci współczuję z takimi debilami przebywać tak często. Choć w Zenicie nie lepsze. Jak Maxim tylko zauważy na twoich plecach jedną ryskę, od razu komentuje to ostrą nocą. 

                                                        Od Autorki :

Hej wam kochane :* Jak tam w szkole? Dużo macie już ocen? Jakaś jedynka już jest? Ja przewiduję z biologii i matmy :P Z bio nie miałam się kiedy uczyć, gdyż same wiecie MŚ <3 A skupić się nie dało nawet jak się przed meczem uczyłam :D A z matmy, gdyż nie rozumiem działu. Wiem, że ten rozdział jakoś wybitnie długi nie jest, ale chyba mnie rozumiecie... I tak się bardzo poświeciłam bo zamiast kuć na geografię i WOS'a to bawię się w pisarkę :P Na temat MŚ to się nie wypowiadam... Czemu? Bo nie chce byście czytały to dwie godziny :D Po prostu dziękuję chłopakom za wszystkie emocje, każdy punkt, każdy blok, każdy as itp. USA jak wcześniej wspomniałam się nie dostało, ale załamane nie jest i dobrze. Po co mają płakać skoro raz im się nie udało? LŚ wygrali, a wszystkiego mieć się nie da. Amerykanie z Argentyną bawili się w klubie "Metro", a po zdjęciach sądząc byli w dobrych humorach ( nasz Matti też, tylko ogolić to się może, ale czas już chyba znajdzie... xD) Tu macie galerie :) Klik :D Powiem wam, że dziś sielanka i chyba jeszcze trochę jej będzie :D Z resztą sami zobaczycie :) 

A teraz długo wyczekiwana NIESPODZIANKA! A jest nią konkurs, w którym każdy ma równe szanse :)  Wystarczy, że odpowiedzi na poniższe pytania, a nagrodą dla 2 osób, które najwięcej podadzą zgodnych  odpowiedzi jest występ w tym opowiadaniu! :D Dziękuję za pomoc w oprawcowaniu pytań Olci Nowek :3  Moja doradczyni jak zwykle nie zawiodła :) Mam nadzieję, że będą chętni :)  Odpowiedzi proszę przesyłać na mój gamil :
rudakaska14@gamil.com
PYTANIA: 

1.W jakich dwóch głównych miastach rozgrywa się akcja?
2.Kto wypowiedział do Alice te słowa :" Chcesz tu siedzieć i pokazać mu, że cię zranił?".
3.W jakich okolicznościach Alice poznała Matta? 
4.Jak brzmiała treść SMS'a wysłanego przez Emily do Alice? Zacytuj dokładnie. 
5. Co wydarzyło się w łazience podczas pierwszego meczu na Zenitu na którym była Alice? 
6.Co powiedziała Gabi podczas pobytu Alice w Kazaniu przed meczem? 
7.Co Matt przygotował dla Alice w dniu jej 26 urodzin? 
8.Gdzie po raz pierwszy Alice pocałowała się z Mattem? 
9.W jakich okolicznościach Alice zobaczyła Matta całującego się z Emily?
10.Z kim zaprzyjaźniła się Alice po stracie Andersona? 
11. Kto terroryzował Matta jeśli chodzi o stan cywilny?
12.Co śniło się Alice po otrzymaniu SMS'a od Matthew o treści spotkania? 





sobota, 20 września 2014

20."Cholera ja nie chce się z tobą przyjaźnić!"

"Któregoś dnia spotkasz kogoś wyjątkowego,
kogoś kto rzuci Cię na kolana ,
jednym uśmiechem,
kogoś kto zniewoli twoją duszę jednym
spojrzeniem pięknych oczu."
Farba-Chce Tu Zostać.
Alice 

Opuszczasz łazienkę i zbiegasz po schodkach na dół. Opadasz na kanapę w salonie obok brunetki, która właśnie włączyła film. Przeczesujesz palcami swoje mokre jeszcze włosy i spoglądasz za nią kątem oka. Widzisz jak cały czas uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Tego samego  nie można jednak powiedzieć o tobie. Mimo wrażeń dzisiejszego dnia, ciągle o nim myślisz. Myślisz o tym cholernym Amerykaninie, który cię urzekł. Masz już tego wszystkiego dosyć. Chcesz zapomnieć i tak po prostu teraz pojechać do niego i wpić się w te jego kuszące usta. Wiesz jednak, że nie możesz. Szkoda, że nic nie wiesz. Wciąż trwasz w błędzie. Sama nie wierzyłaś na początku, że ten SMS wysłał Matt i to w takiej chwili, kiedy wszystko pomiędzy wami się świetnie układało. Z czasem jednak uwierzyłaś. Twoje rozmyślenia przerywa dźwięk nowej wiadomości. Sięgasz po telefon pod poduszką i odblokowujesz ekran. Kiedy twoim oczom ukazuję się napis "Matt" masz ochotę rzucić telefonem na koniec kanapy i nawet nie czytać treści SMS'a. Po chwili jednak decydujesz się, gdyż może to coś ważnego. Po cichu odczytujesz kilka zdań, marszcząc brwi. Chce się spotkać. Tylko po co? Co tu jest wyjaśniać? Nie chce cię znać, a tu nagle wyskakuje z czymś takim. Kompletnie nie rozumiesz tego chłopaka. Gdybyś tylko wiedziała jak mu na tobie zależy, że cierpi tak jak ty, a nawet bardziej. Przecież nie jest niczemu winien, ale ty nie masz o tym pojęcia. Zastanawiasz się nad jednym: Co zrobić? Iść czy zostać? W tej chwili wpadasz na pewien pomysł. Zrywasz się z sofy w salonie i w ekspresowym tempie pokonujesz schodki na górę. Z szafy wyciągasz czarną walizkę i zaczynasz wrzucać do niej ubrania. Włączasz laptopa i sprawdzasz najbliższy lot do Polski. W tej chwili do pokoju wpada właśnie twoja przyjaciółka. Opiera się o framugę drzwi i spogląda na ciebie zaskoczona. 

-Mogę wiedzieć co ty Winter wyprawiasz?!-pyta w końcu. 

-Nie widzisz? Pakuję się. Wyjeżdżam. Nie zamierzam więcej oglądać tego dupka na oczy. -rzucasz, układając kosmetyczkę na dnie bagażu.

-Zwariowałaś!? Co się z tobą dzieje!? Zawsze stawiałaś czoła problemom i nigdy się nie poddawałaś. A teraz?! Jesteś zwykłym tchórzem i użalasz się nad sobą jakby cię przynajmniej mąż zostawił! Nie poznaję cię Alice! Zachowuj się jak przystało na twój wiek, bo nie masz 15 lat a 26! Pojedź do niego i z nim porozmawiaj, wyjaśnij to! Jestem pewna, że on tego nie zrobił! Przecież widać, że cię kocha! Widać jak cierpi! -kończy swój monolog i wychodzi z twojego pokoju. 

Przerywasz pakowanie i opadasz na łóżko, ujmujesz twarz w dłonie. Ma rację. To prawda zachowujesz się jak tchórz. Wiesz o tym doskonale, ale nie potrafisz inaczej. Boisz się spojrzeć w jego oczy i zapytać dlaczego to zrobił. Obawiasz  się, że na widok błękitnych smutnych tęczówek pęknie ci serce. Jednak musisz stawić czoła temu. Za długo żyjesz w niepewności. Wycierasz spływające po twoich policzkach łzy i jednocześnie postanawiasz spotkać się jutro z Matthew, by szczerze porozmawiać i sobie wszystko wyjaśnić. Schodzisz na dół i spoglądasz w stronę Brown. Brunetka wpatruję się z ciekawością w dużą plazmę, a ty prawie niezauważalnie opadasz obok niej. Po kilku minutach oglądania wiesz już o czym jest. Romans. Bo co innego mogłaby wybrać Gabi? Między wami wciąż panuje krępująca cisza. Wiesz już, że jest zirytowana twoim zachowaniem. Jednak ty ją za dobrze znasz i masz swoje sposoby na szybką zgodę. Opuszczasz salon, udając się do kuchni. Z szafki wyjmujesz dwa kubki, wsypujesz do nich dwie łyżeczki twojej i Gabi ulubionej herbaty. Następnie czekasz aż woda się zagotuje. Nagle twoim oczom ukazuje się kartka. Podchodzisz do stołu i czytasz głośno jej tekst :

"Alice jest genialną i seksowną kucharką :3 :* Matti :)"

Mimowolnie uśmiechasz się na wspomnienie tego dnia. Przygotowywałaś wtedy obiad dla wracającego z treningu Nico. Do kuchni wpadł Anderson i natychmiast cię z niej wygonił. W końcu zwątpiłaś i powiedziałaś, że skoro on cały posiłek ugotuje to ty nie będziesz. Wtedy właśnie zmierzył cię rozbawionym wzrokiem i napisał tą karteczkę, wręczył ci i kazał nie wyrzucać. Strzępek papieru układasz ponownie na stole i zalewasz wodą porcelanowe naczynia. Zasiadasz obok twojej przyjaciółki, układając na stole tuż przed nią naczynie z parującą cieczą. Brown pozostaje twarda i nawet na ciebie nie patrzy. Upijasz łyk gorącego napoju, czując przyjemne ciepło w środku. Zawsze uwielbiałaś w letnie wieczory napić się gorącej malinowej herbaty. Uśmiechasz się tryumfalnie, kiedy brunetka sięga po napój i bierze spory łyk. Odwraca wzrok w twoją stronę, szepcząc ciche "przepraszam". Kiwasz tylko głową i obejmujesz ją ramieniem. Wiesz, że jej też jest trudno. Nicolas cały czas jest w rozjazdach, a ona siedzi sama w Buffalo. Starasz się jak możesz wyciągać ją na treningi chłopaków, ale widzisz, że nie ma na to ochoty. Zmęczona opuszczasz salon, kierując się w stronę sypialni. Rozciągasz się leniwie i układasz na łóżku, przykrywając miękką w dotyku kołdrą. Przymykasz powieki i oddajesz się w objęcia Morfeusza. 

Matt

Przewracasz się z boku na bok, próbując zasnąć. Tak cholernie denerwujesz się przed jutrzejszym spotkaniem. Co jeśli nie przyjdzie? Może nie uda ci się już odzyskać jej zaufania? Nawet nie chcesz o tym myśleć. Zrezygnowany odkładasz pierzynę na bok, na barki zarzucasz bluzę i opuszczasz swoje lokum, kierując się na balkon. Buffalo nocą zapiera dech w piersiach. Opierasz się o żelazną barierkę, przyglądając pogłębionemu w śnie miastu. Czujesz jak lekki wiatr targa twoimi brązowymi włosami. Uśmiechasz się pod nosem, spoglądając w ciemne niebo. Widnieją na nim miliony gwiazd. Być może ona także patrzy teraz w to samo miejsce i rozmyśla. Zaciągasz się nocnym powietrzem i wracasz do środka. Ponownie układasz się na miękkim materacu, podkładając pod głowę ręce. Przymykasz powieki i myślisz o niej. W głowie masz jej piękną twarz. Blond włosy, opadające na ramiona, oliwkowe oczy, które śmieją się do ciebie i śnieżnobiały uśmiech, witający cię każdego dnia. Musisz dążyć do celu. Chcesz widzieć ją codziennie przy swoim boku właśnie w takim wydaniu. Budzić się obok jej drobnego ciała, czuć jej cytrusowe perfumy, zaciągać się zapachem jej włosów i wpijać łapczywie w jej malinowe usta. 
Dzień rozpoczynasz tak jak zawsze. Wstajesz o 8 rano, pochłaniasz śniadanie i wraz z Lotmanem wyjeżdżasz na poranny trening. Szybko zamieniasz biały T-shirt na kadrową koszulkę, a jeansy zastępujesz niebieskimi szortami. Z motywacją wchodzisz na obiekt hali siatkarskiej i odbijasz Mikasę od parkietu, oczekując na resztę zespołu. Gdy dostrzegasz uśmiechniętego od ucha do ucha Paula stajesz po drugiej stronie siatki i według zaleceń trenera wykonujesz zagrywkę. Resoviak świetnie radzi sobie z przyjęciem, a ty jeszcze mocnej uderzasz w żółto-niebieską piłkę. As! Nareszcie! Teraz to ty stoisz czujnie na przyjęciu i odbierasz serwisy twojego przyjaciela. Na gwizdek stajesz na czarnej linii i wsłuchujesz się w głos Johna. Zajmujesz miejsce w kolejce za Holtem i oczekujesz swojej kolejki. Wystawa Micah i świetny gwóźdź w twoim wykonaniu. Przybijasz piątkę z Clarksonem. Nim spostrzegasz mija ci godzinna treningu. Krótka przerwa, na której uzupełniasz płyny i ponowny powrót na salę. Ocierasz koszulką spocone czoło i stajesz w polu zagrywki. Poprawiasz buty, układasz piłkę na ręce, bierzesz oddech i uderzasz w Mikasę. Kolejny as w twoim wykonaniu. Uśmiechasz się cwanie do Lotmana, który charakterystycznie unosi brwi do góry i ponownie celujesz w niego zagrywką. Przyjmuje ją prawie przy parkiecie, a ty cieszysz się z kolejnego zdobytego punktu.  Tym razem przekraczasz linię, co dawno ci się zdarzyło. Klniesz pod nosem i stajesz na przyjęciu. Spocony i zmęczony wraz z kolegami udajesz się do szatni i wybuchasz z Lotmanem głośnym śmiechem, kiedy zza kabiny dobiega do was śpiew Clarka. Pośpiesznie wyciągasz z kieszeni spodni twojego i'Phone i włączasz nagrywanie. 

-Spy on me baby use satellite. Infrared to see me move through the night... (klik)-słyszysz jego fałsz. 

Śmiejesz się cicho, patrząc na rozbawionego Paula. W tym momencie blondyn wychyla swoją głowę za kabiny i posyła w waszą stronę mordercze spojrzenie. Natychmiast wybiegasz z szatni i żegnasz się z pozostałymi siatkarzami. Torbę układasz na tylnym siedzeniu, a tuż po chwili ląduje obok niej bagaż twojego przyjaciela. Droga mija ci na krótkiej rozmowie z przyjmującym i równo o trzynastej stajesz pod swoim rodzinnym domem. Witasz mamę i siostrę szerokim uśmiechem, opadając na kanapę. Nancy woła cię do kuchni, na co od razu zrywasz się z kanapy. Kurczaka przygotowanego przez najstarszą Anderson pochłaniasz w ekspresowym tempie i nim się oglądasz, zegar wskazuję 17. 

"Nagle kula ziemska przechyli się na swoje osi
i wskaże właśnie na nią... I będziesz wiedział, 
że spotkałeś swoje przeznaczenie"


Alice 

Dzień mija ci na sprzątaniu i okupowaniu kanapy w salonie. Gdy zegar wybija piątą wieczorem podnosisz się z sofy i niechętnie udajesz w stronę twojego pokoju. Stajesz przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać. W końcu stawiasz na wygodę i wybierasz przewiewną miętową sukienkę na ramiączkach oraz miętowe sandałki na płaskiej podeszwie. Twoje blond włosy zaplatasz w kłosa i jesteś gotowa. Zbiegasz po schodach, z salonu zabierasz swoją białą kopertówkę i przysiadasz w wygodnym fotelu w kącie. Po domu roznosi się dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podchodzisz do nich i przekręcasz kluczyk w zamku. Twoim oczom ukazuję się wysoka sylwetka Matta. Witasz go obojętnym "cześć" i wymijasz w drzwiach. Twoje ciało oblewa strach, co sprawia, że ledwo się ruszasz. Akcja serca sięga już ponad stu uderzeń na minutę, a ręce strasznie się pocą. Kiedy zajmujesz miejsce pasażera, ukradkiem spoglądasz na prowadzącego samochód Matthew. Na jego twarzy dostrzegasz stoicki spokój. Nagle zjeżdża na bok i wysiada z Nissana. Nie wiesz za bardzo o co chodzi. Po chwili otwiera drzwi  i podaję ci dłoń, którą łapiesz. Z kieszeni wyjmuję chustkę i zawiązuje ci ją na oczach. Jak ty cholernie nienawidzisz niespodzianek! Spięta pozwalasz się mu prowadzić, licząc na to, że nie ma w zamiarach niczego złego. Czujesz jak jego oddech łaskocze płatek twojego ucha, a do twoich nozdrzy dociera mocny zapach jego perfum, które wciągasz niczym uzależniona od narkotyków. Jego delikatne dłonie trzyma w okolicy żeber, prowadząc cię do przodu. W pewnym momencie bierze cię na ręce i przez coś przenosi. W końcu rozwiązuje zawiązaną na supeł chustkę i odwraca cię w lewą stronę. Nie możesz uwierzyć w to co widzisz! Przed tobą dostrzegasz głębokie morze, zbliżające się ku zachodowi słońce i jego błyszczące oczy. Znajdujecie się na jachcie. Owszem, nadal go nienawidzisz, ale musisz przyznać, że pozytywnie cię zaskoczył. Ujmuje twoją dłoń w swoją i ciągnie w kierunku stolika. Opadasz na odsuniętym przez niego krześle i przyglądasz się mu dokładnie. Nie zmienił się ani trochę. 

-Spokojnie Alice, nie bój się. Chciałem ci wszystko wyjaśnić.-rozpoczyna rozmowę. -Pewnie myślisz, że jestem debilem. Wysyłam ci SMS'a, w którym pisze, że nie chce cię znać, a potem staram się o spotkanie. To nie ja wysłałem tą wiadomość uwierz mi. Nie miałem o niej pojęcia do czasu... Wszedłem kiedyś w wiadomości i znalazłem właśnie tą wysłaną do ciebie. Później zacząłem wszystko składać w całość. To Emily wysłała tego cholernego SMS'a, który wszystko zniszczył. Brałem prysznic, a ona napisała go z mojego telefonu. Cały czas starałem się zrozumieć, domyślać co się stało, dlaczego tak zachowywałaś się na imprezie po zwycięstwie we Florencji, ale cholera nie udało mi się.- kończy swój monolog i spogląda ci głęboko w oczy.

Nie wiesz co o tym myśleć. Owszem, rudowłosa cały czas patrzyła się na ciebie wrogo, ale żeby zrobić coś takiego?  Matt był ci przecież bliski. Po co miałby kłamać? Już sam ten SMS wydawał ci się podejrzany. Byłaś głupia i uwierzyłaś, że wysłał go Anderson. Jednak nie pomyślałaś, że nie miał ku temu powodów. Przecież dogadywaliście się świetnie, spędzali razem większość swojego czasu, świetnie bawili w swoim towarzystwie... Byłaś taka naiwna. A co czułaś? Radość, pewnego rodzaju ulgę. 

-Emily od początku mi się nie podobała. Nie wiedziałam, co w niej widziałeś. Jaką ja byłam idiotką! Od początku coś mi tu nie grało. Przecież świetnie się dogadywaliśmy, a tu nagle taki SMS, ale nie miała odwagi wyjaśnić tego z tobą. Bałam się. A w końcu tobie jako pierwszemu po sytuacji z Mike zaufałam. Powierzyłam wszystkie  sekrety, dzieliłam się swoim życiem. Nawet nie masz pojęcia jak żałowałam, wtedy , że cię poznałam. Byłam totalną idiotką! Mam nadzieję, że naszą przyjaźń da się jeszcze naprawić?

-Nie, Alice. Cholera ja nie chce się z tobą przyjaźnić!-rzuca w twoją stronę, zrywając się z krzesła. Spoglądasz na niego zaskoczona. Skoro nie chce się z tobą przyjaźnić to po co robił to wszystko?-Ty nie jesteś dla mnie przyjaciółką. Ty jesteś kimś o wiele ważniejszym. Alice... Ja... Kocham cię.-podchodzi do ciebie i łapie za twoją dłoń, nie odrywając wzroku od twoich oliwkowych oczu. 

Say what?! Czy on właśnie wyznał ci miłość?! Nie przesłyszałaś się chyba! Masz ochotę skakać z radości. Alice ogarnij się! Zahipnotyzowana spoglądasz w jego błękitne tęczówki, w których się zakochałaś. To ich tak bardzo ci brakowało. Tych iskierek szczęścia, które w nich szalały. Jego twarz zbliżała się do twojej coraz bliżej. Tak bardzo pragnęłaś zasmakować smaku jego ust. Zamykasz powieki, a po chwili rozpływasz się. Czujesz jego wargi na swoich. Muska delikatnie twoje usta, z każdą chwilą pogłębiając pocałunek. Zarzucasz ręce na jego szyję i wstajesz. Matt obejmuję cię w pasie i odrywa od twoich warg. Uśmiechasz się do niego łagodnie. 

-Matt. Kocham cię.-szepczesz cicho, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. 

Tym razem to ty wpijasz się łapczywie w jego wargi. Całuje cię z taką pasją, uczuciem. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłaś. Nigdy nie pozwoliłaś się zbliżyć jakiemukolwiek chłopakowi tak blisko jak Jemu. To stojący przed tobą brunet umie doprowadzić cię do szaleństwa. Tylko on wywołuje na twoim ciele dreszcze, a na ustach szczery uśmiech. On umie swoim spojrzeniem sprawić, że twoje serce bije szybciej. Kochasz go! Jesteś tego pewna w stu procentach! Kochasz jak cholera! Nie możesz wciąż uwierzyć, że stoisz na jachcie złączona z Mattem Andersonem, mężczyzną , którego kochasz namiętnym pocałunkiem. To musi być sen. Jakim cudem jeden dzień, dwa słowa z jego ust przerywają wreszcie te bolesne i ciężkie dla ciebie dni? Tego nie wiesz. Ale wiesz to, że są one magiczne.
Alice jesteś pewna, że z nim przy boku pokonasz wszystko i dasz sobie radę ze wszystkim. Bo miłość daje największą siłę, której nie da się przezwyciężyć. 

                                                            Od Autorki:

Nom i jest sobota, więc dodaje rozdział 20 :) Wiem, że krótki, ale chyba bardzo ważny, w życiu naszych bohaterów. Jak myślicie Ruda da im spokój czy coś znowu nakręci? :D W kolejnym dam też nieco o naszej drugiej głównej patrze : Nico i Gabi ;)  Nie wiem co tu jeszcze pisać. Niespodziankę to nie wiem, kiedy dodam :P Pewnie zapiszę sobie ją w kopiach roboczych jutro i wreszcie o niej nie zapomnę oraz będę mieć gotową. Tak chyba będzie najlepiej :) Jak wrażenia po Polska-Rosja? Ja z koleżankami i przyjaciółką mamy czerwone kostki i dłonie xD Czemu? Bo za każdy punkt był zółwiczek albo piąteczka z całej siły :D Głupie my :3 Jestem warta poświęcenia i mogę mieć całe czerwone byleby tylko wygrali nasi <3 W gorę serca, bo Polska wygra mecz! Bo Polska wygra mecz! <3 Nie wiem jak ja opiszę tutaj emocje bohaterów podczas meczu Argentyna -USA :P A takie jeszcze małe info. Jeśli rozdział nie pojawi się w środę, gdyż mam treningi i czasami z pisaniem we wtorek się nie wyrabiam, to będzie lub powinien pojawiać się w czwartek :) Więc, nie pytajcie, czytuję : "Kiedy nowy rozdział?" :D Pozdrawiam i do następnego, do środy lub czwartku :* 

czwartek, 18 września 2014

19." Walcz o jej uczucia!"

Dziękuję Wam bardzo kochane za ponad 11 tys. wyświetleń :3  Jesteście niesamowite <3 Oby ta liczba jeszcze rosła i było was tu coraz więcej :) 

Być może wszystko było snem,
nie było ciebie ani mnie.
W tęsknocie mija dzień za dnie,
nie mogę Cię zapomnieć, nie. 

Alice 

Oddychasz z ulgą, kiedy siatkarze kończą swój trening. Jesteś tak cholernie padnięta. Ten dzień był bardzo pracowity. Pobudka o szóstej rano przez telefon twojego kochanego braciszka, który przebywa obecnie na zgrupowaniu w Kazaniu wraz z kadrą koszykarzy USA. Później nagła wizyta twojej starej znajomej, zlecenie szefowej. Masz kompletnie dość. Gdy siatkarze żegnają się z trenerem, ty opuszczasz halę i stajesz tuż przy jej drzwiach. Max rzuca w twoją stronę niewielką karteczkę. Spoglądasz na niego pytająco, a gdy odczytujesz jej treść kiwasz tylko głową, udając się w kierunku szatni. Opierasz swoje ciało o zimne płytki, przymykając powieki. Otwierasz je gwałtownie, kiedy czujesz nagły powiew zimnego powietrza. Kierujesz swoje spojrzenie w stronę drzwi od przebieralni i dostrzegasz Matthew. Stoi odwrócony do ciebie tyłem, przeczesując swoje ciemne włosy i poprawiając swoją niebieską torbę z Adidasa. Dopiero, gdy odwraca się w twoją stronę dostrzegasz, że jest bez koszulki. Mierzy cię wzrokiem od góry do dołu. Pośpiesznie spuszczasz głowę, zagryzasz nerwowo wargę, powstrzymując się od urojenia łez i spojrzenia na jego tors. Po kilku minutach nie wytrzymujesz i unosisz głowę. W błękitnych tęczówkach widzisz ból i cierpienie. Twoje serce przełamuje się na dwie części. Dlaczego patrzy na ciebie w taki sposób? Dlaczego w jego spojrzeniu przeważa smutek? Nagle robi kilka kroków do przodu i już stoi z tobą twarzą w twarz. Nie możesz się powstrzymać. Odruchowo unosisz dłoń do góry i wskazującym palcem przejeżdżasz po jego umięśnionym torsie, rozpoczynając od mostka aż po sam brzuch. Anderson spogląda na ciebie zaskoczony, ale po chwili pochyla się nad tobą. Jeszcze mocniej wbijasz swoje zęby w dolną wargę. Tak bardzo pragniesz zasmakować jego ust, ale nie możesz. Nie po tym co ci zrobił. Natychmiast odskakujesz od atakującego USA, kiedy słyszysz jak drzwi od szatni się zamykają. Max spogląda na ciebie zdezorientowany, a ty wymijasz Andersona i pośpiesznie ciągniesz blondyna w stronę wyjścia. 

-Możesz mi wytłumaczyć co się działo na korytarzu?!-rzuca w twoją stronę zirytowany. 

-Daj mi spokój!- krzyczysz.

Przyśpieszasz kroku, poszukując w torebce swojego portfela. Gdy zmierzasz wraz z nim w stronę pobliskiego przystanku autobusowego , Max łapie cię za nadgarstki i  ciągnie w stronę jego samochodu. Zmuszona wsiadasz do granatowej Toyoty i zapinasz pas, odwracając głowę w stronę szyby. Po twoim policzku spływa struga łzy. Sama nie wiesz już co robić. Z jednej strony tak bardzo mocno go kochasz, a z drugiej nienawidzisz za to co zrobił. Dlaczego tak po prostu nie możesz o nim zapomnieć? Uzależniłaś się od jego obecności, bliskości. Tak bardzo ci tego brakuje. Jego uśmiechu, który dawał ci siłę na nowy dzień, wesołego śmiechu, błękitnych tęczówek... Zauważasz w lusterku jak Holt cię obserwuje. Pośpiesznie wycierasz łzę rękawem od koszuli  i odwracasz się w jego stronę, siląc na uśmiech. 

-Alice. Nie mogę patrzeć jak się męczysz.-przerywa panującą pomiędzy wami ciszę. 

-Max, proszę cię nie zaczynaj tego tematu. Uwierz mi też chcę o nim zapomnieć, ale nie mogę. Cały czas widzę jego uśmiechniętą twarz, te jego niebieskie oczy... -odpowiadasz, unikając jego wzroku. 

-A  to przed szatnią...?-pyta, spoglądając na drogę przed siebie.

Wzdychasz głośno, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem. Wiesz, że nie odpuści. Zdążył cię już doskonale poznać. Opowiadasz mu to co wydarzyło się przed jego przyjściem, upewniając go, że do niczego nie doszło. Nim spostrzegasz parkuje swój samochód przed twoim domem i otwiera ci drzwi. Opuszczasz środek transportu, ruszając szybkim krokiem w stronę drzwi. Przekręcasz kluczyk w drzwiach, przekraczając próg mieszkania  z nóg zdejmujesz wysokie szpilki i bosymi stopami kierujesz się w stronę kanapy w salonie. Opadasz na sofę, rozmasowując obolałe nogi. Max uśmiecha się tylko pod nosem i robi wam mrożonej kawy. Po schodach szybko zbiega Gabi, która uśmiecha się tylko łobuzersko w twoją stronę. Posyłasz w jej stronę białą poduszkę, przed którą niestety zdążyła się pochylić. Brunetka zasiada obok ciebie wraz z gitarą i rozpoczyna grać doskonale znaną ci melodię. Upijasz łyk zimnego napoju, a następnie odkładasz kubek na szklany stolik i chrząkasz, rozpoczynając śpiew. Kołyszesz się wraz z Brown w rytm wolnej melodii, a blondyn z uśmiechem przygląda się waszym poczynaniom. Kiedy kończycie klaszcze w dłonie i pokazuje kciuki uniesione do góry, na co wy tylko wybuchacie głośnym śmiechem. 

Matt

Wściekły na samego siebie opuszczasz budynek sportowy. Torbę układasz na tylne siedzenie i zajmujesz miejsce kierowcy. Z całej siły uderzasz głową o kierownicę, czym powodujesz, że po parkingu roznosi się dźwięk klaksonu. Przepraszającym wzrokiem spoglądasz na zaskoczonego Clarka i zapinasz pas. Gdy masz już odjeżdżać słyszysz jak ktoś puka w szybę od samochodu. Odrywasz wzrok od kierownicy i patrzysz na blondyna na szybą. Pośpiesznie naciskasz przycisk, który powoduje, że szyba zjeżdża w dół. Clarkson, pyta cię co się stało, ale ty nie masz najmniejszej ochoty o tym rozmawiać. Sam musisz przemyśleć dlaczego się tak zachowałeś. On jednak nie odpuszcza. Atakujący otwiera drzwi od strony pasażera i wsiada do twojego Nissana, kompletnie nie pytając się o pozwolenie. Wiesz już, że pozbycie się go nie będzie łatwe. Opuszczasz halowy parking i ruszasz w stronę swojego rodzinnego mieszkania. Po wnętrzu samochodu roznoszą się smutne piosenki, czym jeszcze bardziej szokujesz blondyna. Przecież ty nigdy nie słuchasz piosenek na doła, a on doskonale o  tym wie. Przez całą drogę próbuje wyciągnąć z ciebie coś, ale ty nadal uparcie milczysz. Bijesz się z własnymi myślami. W końcu znalazłeś się z nią sam na sam i zamiast wyjaśnić sytuację, postanowiłeś ją jeszcze bardziej pogorszyć. Co cię Anderson podkusiło by ją pocałować? Prawie pocałować. Może to, że za nią tęsknisz. Tak cholernie brakuje ci jej obecności, cytrusowych perfum, które sprawiały, że twój zmysł węchu był pobudzony. Jej perlistego uśmiechu, który był lekarstwem na wszystko. Tych śmiejących się do ciebie oliwkowych tęczówek... Tak bardzo za nią tęsknisz, choć widzisz się z nią codziennie. Jak dobrze, że choć wywiady z tobą przeprowadza. Mogłaby przecież wysłać do ciebie Gabi. Z letargu wyciąga cię dopiero Clark, trzęsący twoim ciałem. Aż dziwisz się samemu sobie, że skoro byłeś tak zamyślony udało ci się bez kolizji dotrzeć do domu. Wysiadasz ze swojego niebieskiego Nissana, udając się w stronę drzwi. Po chwili witasz się już wymuszonym uśmiechem z twoją matką i znikasz z twoim przyjacielem w swoim pokoju. Opadasz zmęczony treningiem na twoje wygodne łóżko i przymykasz powieki. Kompletnie nie wiesz co masz robić. Dać sobie spokój z blondynką czy może dalej walczyć? Twój towarzysz zasiada na krawędzi łóżka, przyglądając ci się z ciekawością. By mieć świetny spokój opowiadasz mu o sytuacji na korytarzu i coraz bardziej dostrzegasz jego irytację:

-Anderson jesteś idiotą! Skoro ją kochasz czemu po prostu jej tego nie wyznasz ? Zamierzasz się tak męczyć?! Ja chcę mojego dawnego przyjaciela, bo ten uśmiechnięty, wesoły, pełen życia i walki  Matt gdzieś zniknął.

-Wiem, Clark. Boję się, że jeszcze bardziej pogorszę sprawę. -odpowiadasz, spuszczając wzrok. 

-Nie masz się już czego bać. Gorzej nie będzie. Może być tylko lepiej. Matt nie poddawaj się! Walcz o jej uczucia!-klepie cię po plecach, na co ty uśmiechasz się tylko blado. 

Gdyby tylko wiedział, co czujesz w środku na sam jej widok. Zaczynasz się tak cholernie denerwować. Nie wiesz, wtedy co robić. Ale jednego jesteś pewien. Musisz się wziąć wreszcie w garść! 

Alice

Nim się oglądasz zapada już zmrok. Opuszczasz łazienkę przebrana w piżamę i udajesz się do siebie. Zakładasz na krótką koszulkę ciepłą bluzę i wraz z kubkiem gorącej herbaty zasiadasz na wiklinowym krześle. Spoglądasz na lśniące na ciemnym niebie gwiazdy. Pamiętasz jak leżałaś wtulona w tors Amerykanina po pogodzeniu się z nim. Myślałaś wtedy o tym, że jest jak taka gwiazdka jedyna w swoim rodzaju. Nadal tak jest. Nie zmieniłaś zdania. Obejmujesz porcelanowy kubek swoimi zimnymi dłońmi, zaciągając się zapachem ulubionej malinowej cieczy. Upijasz spory łyk napoju, czując jak po twoim ciele roznosi się przyjemne ciepło. Dni w Buffalo są bardzo upalne, a noce zimne. Z ciekawością spoglądasz na zegar w komórce. Na wyświetlaczu pojawia się dziesiąta w nocy. Twoje przemyślenia przerywa dźwięk wiadomości. Pośpiesznie odblokowujesz ekran komórki i odczytujesz SMS'a. Opuszczasz balkon, zabierając ze sobą puste naczynie. Ponownie napełniasz go gorącą cieczą i wraz z nim oraz laptopem po raz kolejny zasiadasz na krześle. Naciskasz przyciskiem myszy na zieloną słuchawkę i po chwili twoim oczom ukazuje się uśmiechnięty Nicolas. Witasz go szerokim uśmiechem i zasypujesz milionem pytań. Brunet ze śmiechem opowiada o śmiesznych sytuacjach w Rosji, a gdy kończy pyta co dzieje się w Ameryce. Z twojej twarzy od razu znika uśmiech, a twojemu bratu to nie umyka. Niechętnie opowiadasz mu o unikaniu Matta, dzisiejszym dniu i nerwami przed jutrzejszym konkursem. Starszy Winter obiecuje, że porozmawia z Matthew, ale ty kategorycznie zaprzeczasz. Wymigujesz się zmęczeniem i zakańczasz rozmowę. Oddychasz z ulgą, kiedy wyłączasz laptopa. 
Z uśmiechem na ustach witasz Matta, który odwzajemnia twój gest. Wkładasz swoją walizką do jego niebieskiego Nissana. Cały czas czujesz na sobie jego przeszywający wzrok. Odwracasz się do tyłu, by się upewnić. Nie mylisz się. 

-Niezły tyłek.-unosi brwi do góry, uśmiechając się łobuzersko. 

-Anderson!-karcisz go wzrokiem. 

-No co?! Mam ochotę porwać cię na moje tylne siedzenia. -szepcze przy twoim uchu. 

-Już wiem czego nie masz dziewczyny. Żadna by nie chciała takiego zboka i idioty jak ty.-wystawiasz w jego stronę język. 

-A jedna się we mnie zakochała.-oświadcza z szerokim uśmiechem.-Cały czas się we mnie wpatruje, jest zamyślona, uśmiecha się.

-To na bank zakochana.-stwierdzasz obojętnie.

-To ty.-odpowiada z uśmiechem. 

Nie wiesz kompletnie co zrobić. Udawać, że mówi bzdury i wybuchnąć głośnym śmiechem. Otwierasz szybko oczy i zaciskasz dłońmi białą pościel. To był tylko sen. Oddychasz z ulgą i spoglądasz na zegar, znajdujący się na szafce nocnej. Wzdychasz zrezygnowana, kiedy dostrzegasz na nim 6 rano. Nie masz ochoty opuszczać miękkiego łóżka i ponownie układasz głowę na miękkiej poduszce, okrywając się kołdrą po pachy. Przymykasz powieki i po dość długim czasie wreszcie zasypiasz. Budzi cię dopiero głośne pukanie do drzwi twojego pokoju. Wyspana rozciągasz się leniwie i powoli zsuwasz swoje nogi na ziemię, a następnie wsuwasz je w białe japonki. Chwytasz za klamkę i ciągniesz ją w twoją stronę. Gabi wita cię szerokim uśmiechem, oznajmiając, że na dole czeka śniadanie wraz Holtem. Kiwasz tylko głową i znikasz za drzwiami łazienki. Po 15 minutach pojawiasz się w kuchni, w której śniadanie spożywa już brunetka. Blondyn muska twój policzek na przywitanie i odsuwa ci krzesło. Uśmiechasz się łagodnie w jego kierunku i zabierasz się za spożywanie tostów. Po posiłku zasiadasz wraz z brunetką na kanapie w salonie i robicie próbę. Max ostrożnie wyjmuje z kieszeni telefon i ostrożnie byś nie zauważyła nagrywa wasz wokal. Uśmiechasz się w jego kierunku, podnosząc się z kanapy i opuszczając mieszkanie. Gabi zamyka za wami drzwi i zasiada na tylnym  siedzeniu w Toyocie, posyłając w twoją stronę znaczące spojrzenia. Maxwell dostrzega to w lusterku i śmieje się cicho pod nosem. Zatrzymuje się przed budynkiem jednego z buffalskich hotelów i żegna z wami, udając się na trening. Zestresowana przekraczasz próg budynku, podążając tuż za twoją przyjaciółką. Pani z recepcji z uśmiechem wskazuję wam drogę do sali, w której mają odbyć się występy. Kiedy zatrzymujecie się przed drzwiami obie bierzecie głęboki oddech  i patrzycie na siebie znacząco. Cały czas w twojej głowie krąży jedno zdanie: " będzie dobrze". Jednocześnie popychacie drzwi wejściowe i waszym oczom ukazuje się świetnie urządzone pomieszczenie. Średniej wielkości scena, rząd krzeseł i stolik jury. Uśmiechasz się delikatnie do Gabi, a ona zakłopotana mierzy wzrokiem wystrój. W waszą stronę kieruje się wokalista zespołu Daughtry Chris. Uśmiechasz się nieśmiało w jego stronę, kiedy podaje ci dłoń, a ty ją ściskasz. Zasiadasz na jednym z krzeseł, ciągnąc za sobą zdenerwowaną przyjaciółką. Próbujesz dodać jej otuchy, ale ona wciąż jest przestraszona. Z ciekawością przypatrujesz się poczynaniom innych dziewczyn, którym naprawdę idzie świetnie. Konkurencja jest na bardzo wysokim poziomie, ale ty nie przyjechałaś tu wygrać, a dobrze się bawić. Kiedy jeden z członków zespołu wyczytuję twoje imię wstajesz z miejsca i udajesz się wraz z Brown na scenę. Widzisz strach w jej oczach, ale masz nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Gabi rozpoczyna grać doskonale znaną ci melodię, a ty z mikrofonem w dłoni poruszasz się po dość sporej scenie. Z każdą minutą czujesz się coraz pewniej i swobodnie. Zebrane tu dziewczyny klaszczą  w rytm piosenki, a Gabi już się nie stresuje. Gdy nadchodzi koniec waszego występu robisz ukłon i uśmiechasz się szeroko. Chyba naprawdę im się podobało. Chris wychodzi na scenę, a ty wraz z brunetką opadasz na wasze miejsca. Wiesz, że poszło ci dobrze i nie zależy ci na wygranej. Nie ważne jakie zajmiesz miejsce, ale ważne, że wreszcie mogłaś podzielić się swoimi uczuciami z  innymi. Wokalista wyjmuje z białej koperty ozdobną kartkę i mówi:

-Wszystkie byłyście świetne, ale niestety możemy wybrać tylko jedną z was . Najlepiej dziś zaprezentowały się... Gabriela Brown i Alice Winter!-krzyczy z uśmiechem.

Nie możesz uwierzyć własnym uszom. Wygrałyście! Byłyście najlepsze! Dziewczyny gratulują wam, całują w policzki i życzą dalszych sukcesów. Żegnacie inne uczestniczki szerokim uśmiechem i opadacie na wygodne fotele w kącie pomieszczenia. Dogadujecie szczegóły teledysku i rozchodzicie się w swoje strony. Zespół opuszcza salę, udając się do swoich pokoi a wy postanawiacie iść na obiad. 

Matt

Siedzisz w salonie, zastanawiając się czy napisać do Alice SMS'a. Przecież nigdy nie odpisuje. Jednak czy może to coś pogorszyć? Nie. Kiedy łapiesz w dłonie swojego smartphone, nagle słyszysz jakby znajomy głos. Unosisz wzrok i wpatrujesz się zaskoczony w ekran plazmy. To przecież Alice śpiewa o Tobie! Nie to nie możliwe. O każdym chłopaku może tak śpiewać. Nawet o Maxie, z którym się przyjaźni. Sięgasz ponowie po swojego i'Phone i wystukujesz na ekranie:

"Alice proszę Cie! Spotkajmy się jutro. Chce ci wszystko wyjaśnić. To naprawdę ważne. Proszę Cię daj mi drugą szansę. Przyjadę po Ciebie jutro o 18:00.      Matt" 

                                                       Od Autorki:

Co tu dużo mówić. Ten rozdział miał być dłuższy, ale wróciłam z treningu, od razu się za niego zabrałam i wyszedł taki :P Powiem wam, że średnio jestem z niego zadowolona. MŚ dopiero co się zaczynały, już będą się kończyć :/ USA sobie odpadło :( No ja nie rozumiem. Siatkówka jest nie przewidywalna, ale kurczę jak 2:0 prowadzili, to czemu 3 sety oddali? Do tego jak kibice buczeli, to miałam łzy w oczach, a jak przegrali to już całkiem się rozryczałam :( Bardzo się z nimi zżyłam i są moją ulubioną drużyną zaraz po Polsce <3 Więcej o moich uczuciach do USA możecie poczytać na stronce :) Polska za to się nie poddaje i wygrywa wszystko :) A ten wczorajszy sędzia... Szkoda słów. Nic nie miałabym do jego oczów, gdyby nie byłby ślepe. Nie wiem co tu wam jeszcze mówić, chyba tyle. W 20 będzie o wiele ciekawiej :) Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowościach to zapraszam do zakładki Informowani :P Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzach ;3 Może choć wam się rozdział spodobał :) Pozdrawiam i do soboty :* 

PS: Rozdział i słowa od autorki pisane wczoraj. 

sobota, 13 września 2014

18."Alice! Zrobiłem coś nie tak?!"

"Ludzie zwykle odkładają, 
najważniejsze słowa na później. "
        

Z dedykacją dla Lovely, która wróciła po długiej nieobecności na mój blog :)  Na twoje życzenie więcej Maxwella, którego obie uwielbiamy :D Nawet nie wiesz jak bardzo cenie sobie twoją opinię i jak ważna dla mnie jest ;) Mam nadzieję, że nie zdarzy ci się jakaś przerwa kolejna i zostaniesz do końca ;D Dziękuję Ci bardzo za miłe komentarze i życzę Tobie oraz innym czytelniczkom miłej lektury :* 

Alice 

Za niedługo Nicolas wróci z treningu i nie może zobaczyć cię w takim stanie. Postanawiasz się w końcu ogarnąć. Nie będziesz więcej płakać przez Andersona. Już nigdy, więcej nie uronisz przez niego ani jednej łzy. Zrywasz się z kanapy i wchodzisz do łazienki. Chusteczką ocierasz rozmazany na policzkach tusz i poprawiasz rzęsy. Silisz się na uśmiech i opuszczasz toaletę. Z regału wybierasz jedną z płyt i wkładasz ją do wieży. Po wnętrzu mieszkania roznosi się energiczna piosenka, a ty z delikatnym uśmiechem zabierasz się za przygotowywanie obiadu. Dawno coś już pichciłaś, gdyż od dłuższego czasu w twojej kuchni gościł zawsze Anderson, który nie pozwolił ci wchodzić do swojego królestwa.  Decydujesz się przygotować spaghetti. Matthew zawsze był w tym specjalistą. Karcisz się w myślach za myślenie o siatkarzu i kręcisz głową by pozbyć się go ze swojej głowy. Mieszasz makaron w niebieskim garnku, jednocześnie mając na oku sos. Po niedługim czasie wyciągasz z szafki dwa talerze i nakładasz na nie przygotowane danie. W tym samym momencie słyszysz trzask drzwi, a po chwili w salonie pojawia się zmęczony treningiem brunet. Witasz go całusem w policzek i z uśmiechem obserwujesz jak wcina obiad. Brudne naczynia układasz w zmywarce i korzystając z pięknej pogody udajesz się na taras w samym bikini. Układasz się wygodnie na leżaku i przymykasz powieki. Twoją twarz muskają płomyki słońca, które powodują uśmiech na twojej twarzy. Nagle ktoś zasłania ci słońce, a ty niechętnie otwierasz oczy. Natychmiast zrywasz się z leżaka i rzucasz na szyję Maxowi. Blondyn wita cię głośnym śmiechem i przytula cię mocno. Podczas pobytu we Florencji bardziej go poznałaś i znaleźliście kilka wspólnych tematów. Można powiedzieć, że jest twoim dobrym przyjacielem. 

-Cześć maleńka.-wypowiada z szerokim uśmiechem.-Stęskniłem się za tobą. 

-Stęskniłeś? Widzieliśmy się jakieś 2-3 dni temu.-stwierdzasz, wystawiając w jego stronę język.

-To bardzo dawno. -rzuca w twoją stronę, a po chwili wasza dwójka wybucha głośnym śmiechem. 

Nawet nie zauważasz, że Maxwell przygląda ci się z łobuzerskim uśmiechem. Dopiero po kilku minutach orientujesz się, że jesteś przed nim prawie naga. Natychmiast okrywasz się leżącym na sąsiednim leżaku kocem, na co Holt tylko robi smutną minę. Śmiejesz się pod nosem, zapraszając go do środka. Nakładasz na biały talerz spaghetti, na co on tylko kręci przecząco głową. Ty jednak obiecujesz, że nie wypuścisz go dopóki nie zje. Wiesz przecież, że po treningu musi być bardzo głodny. Z nim czas płynie ci w ekspresowym tempie. Gracie w karty, rozmawiacie, bijecie się na poduszki. Tak świetnie czujesz się w jego towarzystwie, że zapominasz nawet o Matthew. Dopiero, gdy pyta o powody nieco przygaszonego kolegi przypominasz sobie o przyjmującym. Wstajesz z kanapy i znikasz w kuchni. Nalewasz sobie wody mineralnej i zatapiasz w niej swoje wargi, czując przyjemny chłód rozchodzący się po ciele. Środkowy nie był taki głupi i od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Nerwowo spoglądałaś w kierunku salonu, w którym siedział siatkarz. Owszem, stał się dla ciebie ważną osobą, ale nie aż tak by opowiadać mu o tym co łączy cię z Mattem. Powracasz do salonu i opadasz obok blondyna, który spogląda na ciebie z wyczekiwaniem. Wzruszasz tylko ramionami i proponujesz wspólne obejrzenie filmu. Max widzi jaka jesteś uparta, więc nie drąży dalej tematu a jedynie przytakuje głową. Niestety, gdy wybierasz film, do twojego mieszkania niczym oparzona wpada Gabi. Spogląda na blondyna, jakby zobaczyła ducha, a ty śmiejesz się pod nosem. Przepraszasz na chwilę przyjaciela i ciągniesz brunetkę w stronę tarasu. Gabriela spogląda na ciebie z radością, oznajmiając, że ma dla ciebie niespodziankę. Nie wiesz za bardzo co robić. Jechać z przyjaciółką czy może zostać z Holtem? Zdecydowanie odpowiada ci druga opcja, ale boisz się odmówić przyjaciółce. Niechętnie, a nawet pchana przez Brown wchodzisz do salonu i dziękujesz blondynowi za miłe spędzenie czasu. 

-Nie ma sprawy, Alice. Wpadnę jeszcze kiedyś.-puszcza w twoją stronę oczko i wychodzi. 

Oddychasz z ulgą, gdyż myślałaś, że się obrazi. Na szczęście Max jest naprawdę wyrozumiały. Łapiesz szybko za czarny sweterek zapinany na trzaski i podążasz za ciągnącą cię za rękę przyjaciółką. Masz złe przeczucia co do jej niespodzianki. Jednak nie masz wyboru i opadasz na fotel obok kierowcy w Audi, zapinając pas. Gabi wyjmuje ze schowka jakąś chustkę i zawiązuje ci ją na oczach. Mruczysz coś niezrozumiałego pod nosem, ale nie sprzeciwiasz się jej. Nawet nie dostrzegasz, kiedy samochód się zatrzymuje. Z pomocą brunetki opuszczasz środek transportu i wchodzisz do jakiegoś budynku. Jesteś bardzo spięta, nawet można rzec przestraszona. Nie masz pojęcia czemu, ale coś podpowiada ci, że nie będzie to nic miłego. Próbujesz wyswobodzić się z jej uścisku i pozbyć się nakrycia na oczach, ale Gabriela nie ustępuje. Wzdychasz głośno, kiedy pokonujecie kolejny plik schodów. Stajecie w miejscu, a ty niecierpliwie z złożonymi na piersiach rękami czekasz aż brunetka pozwoli ci zobaczyć gdzie jesteście. Po chwili słyszysz dźwięk otwierających się drzwi i czujesz jak Gabi popycha cię do przodu. Zirytowana łapiesz za chustkę, którą w końcu pozwala ci ściągnąć. Twoje przeczucia, a raczej intuicja okazały się słuszne. Twoim oczom ukazuje się wysoki brunet, którego doskonale znasz. Spoglądasz wściekła na twoją towarzyszkę. Gabi żegna się z tobą i zostawia tak po prostu samą z Andersonem. Nie masz najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Siatkarz niebezpiecznie zbliża się do ciebie, a ty robisz dwa kroki do tyłu, kręcąc przecząco głową. Bądź silna! Nie możesz spojrzeć w te cholerne tęczówki! Spuszczasz głowę, by uniknąć jego wzroku i bierzesz głęboki oddech. 

-Nie wiem czemu Gabi mnie tu przywiozła, ale nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Więc jeśli pozwolisz opuszczę to mieszkanie.- wymijasz go, lecz on łapię cię za ramie  i przyciąga do siebie. 

Dłużej nie wytrzymasz. Unosisz głowę i napotykasz się na jego smutne spojrzenie. Hola! Coś tu nie gra skoro wysłał ci SMS'a, że nie chce cie znać, to czemu teraz patrzy na ciebie takim wzorkiem. Jego błękitne tęczówki nie błyszczą tak jak zawsze na twój widok, teraz pozbawione są tych iskierek szczęścia. Dominuje w nich za to ból i zdezorientowanie. W tej chwili serce pęka ci na ten widok. To nie te same oczy, w które uwielbiasz się wpatrywać, w których się zakochałaś. Zadajesz sobie pytania: "Co się z nim stało?", "Gdzie się podział ten pełen życia Anderson?", "Czyja to wina?". Między wami wciąż panuję cisza. 

-Co się dzieję? Czemu się ze mną nie kontaktujesz?-odzywa się jako pierwszy. 

-Ty się jeszcze pytasz?!-naskakujesz na niego. 

-Alice! Zrobiłem coś nie tak?!-niczym zauważasz zmniejsza dzielącą was odległość i stoi na przeciw ciebie.

Milczysz. Nie wiesz co odpowiedzieć.  Czy on jest takim kretynem czy tylko udaje ? Jakieś kilka dni temu wysłał ci wiadomość, a teraz pyta się co zrobił? Nie masz po prostu do niego sił. Chcesz wyjść, ale ponownie przewiduje twoje zamiary i tym razem łapie za twoje nadgarstki, przygważdżając cię do ściany. Spoglądasz na niego ze strachem w oczach. W tej chwili cholernie się boisz, że coś ci zrobi. Jest jakiś taki stanowczy i agresywny. Dostrzega twoje obawy w stosunku do siebie i nieco łagodzi uścisk. Opiera swoje czoło o twoje, spoglądając głęboko w twoje oczy. Czujesz miętową woń jego oddechu, która powoduję, że kręci ci się w głowie. W tej chwili masz taką cholerną ochotę zasmakować jego warg, za którymi tak cholernie tęskniłaś. Jednak szybko się opamiętujesz i spuszczasz głowę, ale on unosi twój podbródek. 

-Odpowiedz Alice! Tak czy nie? !-rzuca w twoją stronę zirytowany. 

Zbierasz w sobie całą siłę i wyrywasz się z jego silnego uścisku, wybiegając z mieszkania. Pośpiesznie zbiegasz po schodach, oglądając się za siebie. Nie odpuszcza. Biegnie za tobą. Wiesz, że nie masz z nim szans. W końcu jest sportowcem, a ty tylko marną dziennikarką. Jednak pod blokiem stoi taxi. Otwierasz drzwi samochodu i wsiadasz do środka, rzucając w stronę kierowcy adres. Z piskiem opon odjeżdża z pod parkingu. Odwracasz głowę do tyłu, dostrzegając w tyle sylwetkę bruneta. Czujesz się strasznie. Może za surowo go potraktowałaś? 

-Cholera Alice! Ja cię kocham!-krzyczy za tobą, lecz ty już tego nie słyszysz. 

Matt

Jesteś na siebie wściekły. Co takiego zrobiłeś, że ona nie chce z tobą rozmawiać? Przecież wszystko było dobrze. No właśnie! Było! Teraz jest fatalnie. Nie masz ochoty do życia. Nie masz chęci do dawania z siebie stu procent na treningach przed MŚ. Masz wszystko gdzieś, nie zależy ci już na niczym. Liczy się tylko Ona. Musisz ją odzyskać. Opadasz załamany na wygodny materac w sypialni i przeglądasz wiadomości. Twoją uwagę przykuwa rozmowa z Alice. Gdy czytasz treść SMS'a na chwilę przestajesz oddychać. Przecież nie wysyłałeś żadnego SMS'a do Alice tuż po meczu. Miała na ciebie tylko zaczekać przed halą. Ktoś musiał skorzystać z twojego telefonu i wysłać jej wiadomość, gdy ty byłeś pod prysznicem. Tylko kto? Kto mógłby to zrobić, tak daleko się posunąć? Na pewno ta osoba z najbliższego otoczenia i doskonale cię znająca. Jednak tylko kilku osobom mówiłeś o swoich uczuciach do blondynki. Jesteś pewien, że to nie Lotman. On nigdy czegoś takiego by ci nie zrobił, w końcu lubi Winter. Nicolas? Nie, na pewno nie. Wybaczył ci ten pocałunek z rudowłosą i nadal pomagał ci się zbliżyć do swojej siostry. No właśnie ! Ruda! Emily jednak nie okazywała ci jakieś złości  z powodu zerwania, normalnie z nią rozmawiałeś, nie pomijając tematu blondynki. A jak nie ona? Ale jak nie ona to kto? Kiedyś zauważyłeś jak spoglądała na Alice z nienawiścią i irytacją. Mogła się chcieć odegrać za zerwanie. Zrywasz się z łóżka, narzucasz na siebie bluzę i pośpiesznie opuszczasz mieszkanie. Wsiadasz do niebieskiego Nissana i ruszasz na pełnym gazie w stronę mieszkania Speraw. Po kilkunastu minutach parkujesz samochód przed domem trenera i wściekły trzaskasz drzwiami. Szybkim krokiem zmierzasz w kierunku drzwi. Naciskasz dzwonek i czekasz niecierpliwie aż ktoś otworzy te cholerne drzwi. W progu ukazuję się twoim oczom żona Johna. Witasz ją wymuszonym uśmiechem, pytając o jej córkę. Przepuszcza cię w przejściu i wskazuję na schody. Najszybciej jak tylko możesz pokonujesz stopnie i zdyszany wpadasz do pokoju rudowłosej. Dziewczyna unosi wzrok z nad książki i spogląda na ciebie pytająco. Bierzesz kilka oddechów i podchodzisz do łóżka, unosząc ją ręką do góry. Spogląda na ciebie z przerażeniem, a ty przyciskasz ją do ściany. W tej chwili masz ochotę ją zabić. Ona zniszczyła budowaną przez ciebie długo bliskość i zaufanie blondynki. 

-Jesteś po prostu zwykłą s*ką! Jak mogłaś zrobić mi coś takiego! -wykrzykujesz  z nienawiścią w oczach. 

-Ale o co ci chodzi? Matt uspokój się.-wypowiada drżącym głosem. 

-Nie udawaj idiotki. Wiem, że to ty wysłałaś SMS'a do Alice. Nie miałaś odwagi powiedzieć mi w twarz tego co o mnie myślisz, tylko musiałaś ranić ją? 

-Chciałam by poczuła się tak jak ja! Pobawiłeś się mną i wyrzuciłeś jak zabawkę! Cholerny pieprzony dupek! Wynoś się z stąd! -krzyknęła z płaczem w twoją stronę. 

-Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Najlepiej udawaj, że mnie nie znasz. -opuszczasz ją i wybiegasz z jej lokum.

Trener spogląda na ciebie podejrzliwie, ale ty to ignorujesz. Szybkim krokiem kierujesz się w stronę drzwi. Łapiesz głęboki oddech i wsiadasz do samochodu. Kompletnie nie wiesz co teraz robić. Alice myśli, że to ty wysłałeś tego cholernego SMS'a. Rudowłosa zniszczyła jej zaufanie do ciebie. Jednak ty się nie poddajesz. Będziesz walczył. Odjeżdżasz z pod terenu państwa Speraw. Po wnętrzu samochodu rozbrzmiewa znana ci doskonale piosenka (klik) . Jutro musisz spotkać się z Winter i wszystko jej wyjaśnić. Nie możesz jej stracić. Za dużo pracowałeś na to by się wreszcie do ciebie przekonała, by cię bardziej poznała. Zmęczony emocjami dzisiejszego dnia przekraczasz próg twojego mieszkania  i udajesz się w stronę łazienki. W lustrze dostrzegasz swoje odbicie. Kilkudniowy zarost, smutne i pozbawione blasku oczy, rozczochrane włosy. Tak właśnie, wyglądasz od kilku dni. Bierzesz szybki zimny prysznic, który pomaga ci przemyśleć szczegóły jutrzejszego spotkania i powolnym krokiem ruszasz w kierunku sypialni. Zakrywasz swój nagi tors cienkim kocem i zamykasz powieki. 


Alice 

Łkasz cicho w białą poduszkę, mając przed oczami obrazki z dzisiejszego dnia. Awantura w pracy, stłuczka i spotkanie z Nim. Te jego smutne oczy i ta stanowczość. Nie rozumiesz jego zachowania. Czemu się pytał, czy coś zrobił nie tak? Sklerozę miał i zapomniał sobie o treści wiadomości wysłanej do ciebie. Spoglądasz w jeden punkt przed siebie. Na korkowej tablicy wiszą wasze wspólne zdjęcia. Jedno z nich pochodzi z pamiętnego koncertu na twoje 26.urodziny. Twoja głowa sięgająca mu do łokcia, szczery uśmiech na twojej twarzy. Jego radosne oczy, łobuzerski uśmieszek, który tak uwielbiasz. Jeszcze szybciej po twoich policzkach spływa słona ciecz. Chcesz zapomnieć, ale nie umiesz. Każda rzecz, każde zdjęcie,  każdy filmik w telefonie, każda wiadomość-przypomina ci jego. Bruneta, który swoim urokiem i osobą rozkochał cię w sobie. Chłopak, który spełnia swoje marzenia na co dzień. Siatkarza, który daje z siebie 200 % na treningach. Nawet teraz nie potrafisz o nim myśleć źle. Podskakujesz na materacu, kiedy słyszysz skrzypnięcie zawiasów w  drzwiach. Oddychasz z ulgą, kiedy w świetle latarni dostrzegasz twarz twojego brata. Nicolas przysiada obok ciebie na łóżku i łagodnie głaszczce cię po głowie. Tym razem nie pyta o powód twojego stanu. Siedzi tylko obok i stara się cię uspokoić. Ostrożnie układa się obok ciebie i obejmuje ramieniem. Wtulasz się w jego nagi tors niczym małe dziecko w matkę. Nie wstydzisz się pokazać przed nim swojej słabości. Od małego zawsze widział jak płakałaś po kątach, gdy coś ci nie wychodziło. Nie raz wracałaś z płaczem ze szkolnej dyskoteki. On zawsze przy tobie był i starał się pocieszyć, chronić przed niebezpieczeństwami tego świata. Był kochanym starszym bratem i najlepszym przyjacielem. Tak jak rodziców nigdy przy tobie nie było, tak on zawsze trwał przy twoim boku. Nie zauważyłaś nawet kiedy opowiedziałaś Nico o sytuacji. Tym razem nie był wściekły, a zdziwiony zachowaniem swojego kumpla. On doskonale wiedział, że się w tobie podkochiwał i na pewno nie zrobiłby czegoś takiego. Pod pretekstem wyjścia do łazienki na chwilę opuścił twój pokój. Nagle do pokoju weszła Gabriela. Za pewne obudziłaś ją swoim płaczem. Brunetka natychmiast znalazła się obok ciebie i mocno przytuliła. Byłaś wdzięczna losowi, że obdarzył cię tak wspaniałymi ludźmi jakimi byli Brown i Nicolas. Wyrywasz się z uścisku przyjaciółki i wyciągasz z szafki nocnej notatnik oraz długopis. Gabi przygląda ci się ze zdziwieniem, ale nic się nie odzywa. 

-Przynieś gitarę.-rzucasz w jej stronę, a ona posłusznie znika za drzwiami. 

Po kilku minutach w pokoju pojawia się Nico, a kilka minut później Brown. Brunet przygląda ci się zdezorientowany, otwiera usta by coś powiedzieć, ale Gabryśka trąca go łokciem w brzuch. Kiedy na twarzy twojego brata pojawia się grymas, śmiejesz się głośno. Gestem dłoni zapraszasz parę do zajęcia miejsc na łóżku. Twoja przyjaciółka gotowa trzyma w rękach gitarę i spogląda na ciebie wyczekująco. Kiwasz lekko głową na znak rozpoczęcia, a ona zaczyna łagodnie jeździć palcem po strunach (klik).

-Na na na na... I thought you'd be close to me, you love me like I love you. I was wrong. I do not know what to do now. Do you still be friends? Is it possible to live so close to you after all? Because I feel best when you're next to me. Your closeness makes me feel safe. 
Your eyes make me feel chills all over the skin. And under the weight of your smile my knees buckle. When your lips landed on my lips cease to exist the world, because you matter just you. Because I feel best when you're next to me. Your closeness makes me feel safe.*

Gabriela i Nicolas klaskają w dłonie, a ty uśmiechasz się po raz pierwszy od kilku godzin. Chciałaś wyrzucić z siebie to co czujesz i udało ci się to. Jednak nie oznacza to, że jest ci dobrze. Nadal czujesz się zraniona i cierpisz w środku. Brown zrywa się z łóżka i zabiera z twojego biurka laptopa. Przyglądasz się jej poczynaniom, nie wiedząc o  co chodzi. Kiedy kończy wypełniać jakiś formularz wyłącza komputer i uśmiecha się do ciebie szeroko. Nie wiesz co planuje, ale na pewno jest to coś spontanicznego, bo kto normalny o 1 w nocy uzupełnia jakiś formularz. 

-Zgłosiłam nas do konkursu muzycznego. Piosenkę mamy, wystarczy się tylko nauczyć słów na pamięć i zapamiętać melodię. Nagrodą jest nagranie teledysku z zespołem Daughtry. -opowiada ci z uśmiechem. 

-Ale...-zaczynasz, ale ci przerywa. 

-Nie ma żadnego "ale". Konkurs za tydzień, więc bierzmy się do roboty. -obejmuję cię ramieniem. 

Kiwasz tylko głową i zmęczona dzisiejszym dniem układasz głowę na miękkiej poduszce. Co jak co, ale Nico i Gabi zawsze ci humor poprawią. Całujesz ich w policzki, życząc dobranoc. Przymykasz powieki i odpływasz do krainy Morfeusza.  

*Tekst mojego autorstwa. Przetłumaczony przy pomocy Google Tłumacz, więc mogą pojawić się błędy. Nie miałam czasu przetłumaczyć go sama, gdyż siedziałabym do późnych godzin porannych. 


                                                        Od Autorki:

Pewnie mnie teraz zadźgacie nożem i zakopiecie. Nie radze wam tego robić, gdyż nie poznacie wtedy końca tej historii oraz nie dowiecie się, czy Alice z Matthew będą razem xD A teraz tak na poważnie :P Przepraszam was za brak rozdziału w środę, ale nauka, potem mecz USA i Polski... Chyba rozumiecie. Rozdział miałam dodać wczoraj, ale niestety karę dostałam :/ Tak, więc dodaje go dziś i to nawet długi, moim zdaniem :) W kolejnym będzie się działo, ale wy to chyba lubicie , więc czego chcieć więcej :D Pod kolejnym "od autorki" może pojawić się niespodzianka, więc bądźcie czujne :) Miała być dziś, ale ze względu tak później godziny nie mam już sił... Rozdziały dodawane będą tak jak miały być, czyli środa i piątek ( w tym , że będę pisać we wtorek, gdyż w środę będą treningi siatki u mnie w szkole :3 ).  Jaszcze krótko o meczach i już was nie męczę :D Cieszę się bardzo z dobrej formy Matta, ale do cholerki naszym nie dał się popisać xD Oj nie ładnie panie Andersonie :P Polacy mecz przegrali, ale grali dobrze :) Czemu przegrali? Bo na meczu był nie kto inny jak nasz były premier :P Widać, że chyba go nie lubią :D Żartuję oczywiście, ale kto wie... Komuś kibicujecie po za Polską na MŚ? Jeśli tak to chętnie dowiem się komu ;) Zapraszam do wyrażenia opinii w komentarzu :)  Pozdrawiam i do następnego :*