piątek, 28 listopada 2014

36." Ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło. "

Alice

Po wyleczeniu się z choroby, której sprawcą był twój mężczyzna nadszedł wreszcie czas na wylot do Polski. Twój ojciec, mimo świetnej wiadomości od Nicolasa i Gabrieli nie odpuścił ci,  a na to liczyłaś. Kompletnie go nie rozumiałaś. Twój brat był sportowcem i mógł być szczęśliwy z normalną dziewczyną, a ty nie możesz być szczęśliwa z Mattem, którego kochasz najbardziej na całym świecie, a nawet po za nim. A podobno sportowcy zmieniają dziewczyny jak rękawiczki... Nie wszyscy. Winter tego nie robił, Anderson także. Może kiedyś -owszem, ale teraz nie. Kochał cię, a ty doskonale to dostrzegałaś, okazywał ci swoje uczucie na każdym kroku. Przy nim czułaś się taka szczęśliwa, spełniona, doceniona, kochana... Dlaczego musiałaś go opuszczać? Co takiego zrobiłaś? Czy pragnienie bycia obok niego było czymś złym? Nie, ale twój ojciec tego nie dostrzegał. Zawsze cię ograniczał. Z tego powodu nie wyjechałaś z nim, ani z matką do Polski. Doskonale pamiętałaś jak przyjeżdżał pod szkołę i wyrywał cię z towarzystwa dziewczyn, byś dotarła prosto do domu. Zwykle siedziałaś wtedy cicho w samochodzie, z złożonymi na piersiach dłońmi, gdyż wiedziałaś, że on i tak cie nie wysłucha. 
Budzisz się wraz z budzikiem, który schowałaś pod poduszkę by nie obudzić śpiącego po drugiej stronie łóżka Matta. Przecierasz zaspane oczy, włosy odgarniasz na lewy bok i spoglądasz na siatkarza. Jego sylwetka spokojnie unosi się do góry, by po chwili opaść. Nawet podczas snu uśmiecha się w tej swój nieziemski sposób, a włosy niesfornie ułożone są w różne strony. Uśmiechasz się pod nosem na ten widok, ale po chwili spuszczasz głowę. On kompletnie nie ma pojęcia, że za kilka minut już cię więcej nie zobaczy. Nie będzie mógł sprawiać dreszczyku na twojej skórze swoim dotykiem, pocałunkami. Być może nigdy więcej już nie spowoduje, że twój oddech przyśpieszy, a serce zabije mocniej. Tak cholernie ci go żal. Wiesz, że będzie musiał cierpieć, ale to dla jego dobra. Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej. Splatasz swoje palce z jego wielką dłonią i pochylasz się nad nim, składając na jego ustach subtelny pocałunek. Układasz swoją głowę na jego klatce piersiowej i po raz ostatni wdychasz zapach jego mocnych perfum. Wkładasz dłonie w jego bujne włosy i po raz ostatni je przeczesujesz. Ta noc była wspaniała. Po raz kolejny wsieliście się na szczyt ekstazy. Być może nie będzie wam już to dane. Z rączką od walizki w ręce stajesz w progu, opierasz się o framugę drzwi i spoglądasz na jego śpiącą sylwetkę. Kręcisz głową, by powstrzymać gromadzące się w kącikach twoich oczu łzy i zagryzasz dolną wargę, by nie łkać. Nie może cię teraz usłyszeć, ani zobaczyć. Gotowa do odlotu zbiegasz na palcach po schodach, kluczyki zostawiasz na kuchennym blacie wraz z napisanym wcześniej listem. Zamykasz za sobą drzwi i wsiadasz do taxi, która na twoje żądanie odjeżdża z pod mieszkania. Musisz jeszcze wytrzymać, nie możesz sobie teraz pozwolić na płacz. Taksówkarz wybudza cię z transu i pomaga z walizką. Dziękujesz mu bladym uśmiechem oraz wręczasz pieniądze, ruszając w kierunku wejścia na lotnisko. Sprawnie przechodzisz odprawę i nim się oglądasz siedzisz już w samolocie do Rzeszowa. Zgodnie z poleceniami stewardessy zapinasz pasy i przymykasz powieki, opierając czoło o lodowatą szybę. Wszystko straciło dla ciebie sens. Nic już się nie liczy. Pozwalasz by słona ciecz w spokoju spływała po twoich policzkach, rozmazując ci cały makijaż. Przed oczami masz wasze pierwsze spotkanie, później rozmowę w kawiarni, pierwszy pocałunek, twoją złość na widok całującej się Emily i Matta, wyznanie miłości, wasz pierwszy raz, święta, sylwester, mecz Nicolasa... Tego jest miliony, ale ty pamiętasz wszystko. Każdą sekundę, minutę, godzinę spędzoną razem z nim, każdy dzień, tydzień, miesiąc. Tysiące pocałunków, tysiące czułych słówek, miliony wybuchów waszych śmiechów, wtulenia w jego  ramiona. To jest tak cholernie raniące, ale ty nie potrafisz zapomnieć. Matthew to twoje życie, twój każdy dzień, połówka twojego serca. On jest wszystkim. Zastanawiasz się tylko jak zareaguję na twoją nieobecność wraz z Nico i Gabi? Czy będą tęsknić? Za pewne tak. 

Matt

Macasz dłonią miejsce obok ciebie, które jest puste. Natychmiast otwierasz oczy i wyskakujesz z łóżka, mając złe przeczucia. Zbiegasz na dół, ale nie dostrzegasz tam sylwetki krzątającej się w szlafroku blondynki. Później wpadasz do łazienki, ale tam również jej nie ma. Ponownie wchodzisz do pokoju, rozglądając się wokół. Dopiero teraz zauważasz, że panuję tu całkowita pustka. Na biurku nie ma jej laptopa, w otwartej szafie ubrań. Przeczesujesz nerwowo swoje ciemne włosy, zastanawiając się co się stało. Opadasz na łóżko, ukrywając twarz w dłoniach. Po chwili dociera do ciebie, że cię zostawiła. Opuściła po namiętnie spędzonej nocy. Przecież było wam tak dobrze, kiedy byliście tak blisko. Z całej siły rzucasz  waszym, wspólnym zdjęciem stojącym na biurku, które roztrzaskuję się na kilka kawałeczków. Co zrobiłeś źle?! Dlaczego tak cholernie postąpiła!? Nie wiedziałeś, że robi to dla ciebie. W pośpiechu ubierasz  na siebie dresowe spodnie oraz bluzę, wrzucasz do torby świeży napój i wsiadasz w Nissana. Wbiegasz na pustą halę, natychmiast udając się w stronę stojaka z piłkami. Żółto-niebieska Mikasa uderzona przez ciebie z całej siły ląduje tuż za białą linią. Chcesz wyładować swoją złość właśnie przez siatkówkę. Po raz kolejny posyłasz mocną zagrywkę na drugą stronę siatki, po której niespodziewanie pojawia się Nicolas. Spoglądasz na niego zaskoczony, a on uchyla się przed lecącą wprost na jego twarz piłką. 

-Co ty tu do cholery robisz?!-wykrzykujesz w jego stronę. 

-Próbuję od jakieś godziny dodzwonić się do Alice, ale nie odbiera. A ty co tu tak wcześnie? Coś się stało?-podchodzi do ciebie.

-Ona mnie zostawiła! Rozumiesz?! -nie kontrolujesz się kompletnie. 

Po raz któryś z kolei sięgasz po Mikasę, którą z impaktem uderzasz. Winter stoi tylko obok, próbując powstrzymać cię przed kolejnym atomowym serwisem. W końcu opadasz na zimną podłogę, wpatrując się beznamiętnie w sufit obiektu sportowego. Wszystko przecież było dobrze, układało wam się. Wczoraj wieczorem trzymałeś ją w swoich ramionach, zdobiąc jej dekolt milionem pocałunków, a dziś jej już tutaj nie ma. Co takiego zrobiłeś?  A może ona coś zrobiła i wyjechała, by ci o tym nie powiedzieć? Nie masz pojęcia. Nie znasz odpowiedzi na te pytania. Siłą zostajesz wyciągnięty z sali przez koszykarza i posadzony na drugim siedzeniu twojego samochodu. Nie protestujesz jednak, gdyż wiesz, że w takim stanie nie możesz prowadzić. Sięgasz po swój i'Phone do kieszeni i wykonujesz połączenie do Alice. Sygnał jest, ale co z tego skoro ona nie raczy nawet odebrać. Wraz z Nico wchodzicie do domu, kierujesz się w stronę kuchni i wtedy dostrzegasz list leżący na szafce. Bez zastanowienia sięgasz po niego, w zamiarze, że tam wyjaśni ci powód swojego nagłego zniknięcia. 

                                         Drogi Matthew!

 Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz i zastanawiasz się co źle zrobiłeś. Proszę nie wiń się o mój wyjazd. Zrobiłam to dla twojego dobra, zrozum mnie proszę. Kocham Cię tak cholernie mocno i chce dla Ciebie jak najlepiej. Dlatego też opuściłam nasz mieszkanie. Pewnie głowisz się dlaczego?  Otóż ktoś jest przeciwny naszemu związkowi, ktoś z najbliższego otoczenia. A gdybym teraz została tam w Buffalo spotkało by Cię coś przykrego, a ja tego nie chcę. Jestem w naprawdę dobrych rękach, tylko z setki kilometrów od Ciebie. Być może nigdy się już nie zobaczymy, ale nawet nie dopuszczam do siebie tej myśli. Proszę Cię byś jednak na obecną chwilę skupił się tylko jednie na twojej największej miłości- siatkówce. Zawsze wiedziałam, że będę niżej niż ona, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Dziękuję Ci za wszystkie wspólne chwilę, każdy pocałunek, każde miłe słowo, każdą chwilę spędzoną w twoich silnych ramionach, każde spojrzenie w moją stronę i za nasze wspólne noce podczas, których byliśmy tak blisko siebie jak się dało. Kocham Cię Matthew! Kocham i kochać będę zawsze, do śmierci, do końca mojego życia. Mam nadzieję, że Ty mnie też. Wiem, że to co nas łączy to nie zwykłe uczucie, ale magiczne i cholernie silne. 

                                                                                       Twoja ukochana 
                                                                                                Alice

Alice

Ocierasz mokre od łez policzki i chwytasz za klamkę mieszkania twoich rodziców. Niepewnym krokiem wchodzisz do środka, ściągasz buty oraz kurtkę i zagłębiasz się coraz bardziej. Twoim oczom ukazuje się Amelie, pogrążona w lekturze. Na twój widok momentalnie zrywa się z kanapy i mocno cię przytula. Na szczęście zdążyłaś się po raz kolejny pomalować i nie widać już po tobie śladów płaczu. Uśmiechasz się blado do twojej matki i za jej namowami usiadasz na krześle w kuchni, śledząc jak przygotowuje dla ciebie ciepłą herbatę. Ojca oczywiście jak zwykle o tej porze nie ma, ale to nawet dobrze. Będziesz mogła w spokoju porozmawiać ze swoją rodzicielką o to co kazał ci zrobić i dlaczego tu jesteś. Twierdząc po jej minie, nic nie wie o planach swojego męża. Dziękujesz matce za gorący napój, który stawia przed tobą w twoim ulubionym kubku z bałwankiem i by uniknąć jej spojrzenia, mieszasz ciecz łyżeczką. Wiesz, że za chwilę zapewne spyta o powód twojego przyjazdu. Podsuwa ci talerzyk pełen czekoladowych babeczek, którymi w dzieciństwie o biadałaś się po nocy. Sięgasz po jedną z nich i wreszcie spoglądasz w oczy rodzicielki. Dostrzegasz w nich radość na twój widok, a kiedy pyta o okazję twojego przyjazdu do Rzeszowa, spuszczasz wzrok i bierzesz głęboki oddech. Z trzęsącymi się kolanami opowiadasz jej o chorym wymyśle ojca, a ona nerwowo zaczyna bawić się  złotą obrączką i unikać twojego wzroku. Wiesz, że coś przed tobą ukrywa. Po chwili wstaje i opuszcza kuchnie, podchodząc do wielkiego okna w salonie i spoglądając na widok zimy za oknem. Wędrujesz tuż za nią i stajesz za jej plecami, próbując znaleźć punkt ,na który patrzy. Cisza panująca pomiędzy wami zaczyna się powoli robić denerwującą, ale żadna z was tego nie przerywa. Ty, bo boisz się tego co możesz usłyszeć, a Amelie, gdyż nie wie czy ci o tym opowiadać. Jesteś w końcu dorosła i powinnaś znać tą historię. Podskakujesz przestraszona, kiedy drzwi zamykają się  z trzaskiem i spoglądasz ze strachem w oczach na Johna. Chyba wyczuwa unoszącą się w powietrzu nerwowość i sięga po wytrawne wino oraz trzy kieliszki. Wręcza ci jeden z nich do reki, ale ty wściekła rzucasz go na podłogę i patrzysz z nienawiścią na swojego ojca. 

-Chce znać prawdę! Nie dam się opić! -wytykasz palec w jego klatkę piersiową. 

-Ale jaką prawdę słońce? Przyjechałaś nas odwiedzić prawda?-obejmuję cię ramieniem, ale ty się natychmiast wyrywasz. 

-John ja jej powiem. Jest dorosła. Ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło.-po dłuższej chwili głos zabiera Amelie. 

Ojciec obdarowuje ją groźnym spojrzeniem, ale ty masz już tego wszystkiego dość. Łapiesz matkę za nadgarstek i ciągniesz ją w stronę twojego pokoju, w którym nigdy nie byłaś. Zamykasz drzwi na kluczyk, a ją popychasz na łóżko. Zakładasz dłonie na piersi i spoglądasz na nią z wyczekiwaniem. 

-Posłuchaj. Kilka lat temu poznałam pewnego siatkarza, Amerykanina. Po kilku przypadkowych spotkaniach wylądowaliśmy w łóżku. On był młody, przystojny, cholernie pociągający, wiedział jak na mnie działa. Miałam z nim romans. Wiedziałam, że źle robię, ale nie potrafiłam tego przerwać. Pewnego wieczoru, kiedy ja wraz Justinem zniknęliśmy z przyjęcia na zakończenie jakiś rozgrywek udał się za nami jego kolega Alex, który wszystko widział i...-przerwała. 

-... i powiedział ojcu, tak?-dokończyłaś za nią, a ona tylko pokiwała głową.-Wiesz co?! Nienawidzę go, ani ciebie!  Gdyby nie ty, siedziałabym teraz z Mattem w mieszkaniu, a nie cierpiała z powodu jego braku! Wynoś się z stąd! 

Kiedy ona wyszła, ty po prostu opadłaś na łóżko i się rozpłakałaś. Przez głupotę swojej matki, nie mogłaś być teraz przy Nim. Sprawiłaś cierpienie Jemu i sobie. Serce pękało ci na samą myśl, jak on teraz się czuję. Po wspólnej nocy uciekłaś, zostawiając mu jedynie głupi liścik. Prychasz pod nosem, łapiąc się z całej siły za włosy. Nienawidzisz ich! Gdyby nie ten cholerny romans twojej matki, byłabyś teraz szczęśliwa z Andersonem. Okay, ojciec miał prawo się o ciebie bać, ale zmuszać do przyjazdu tu - nie. 

Matt

Po dłuższym zastanowieniu postanowiłeś, że posłuchasz blondynki. To twój pierwszy wieczór w Rosji. Trener  z uśmiechem na ustach powitał cię w progach budynku Zenitu Kazań, dopytując czy jest lepiej. Opowiedziałeś mu o zaspokojeniu głodu czasu z rodziną, ale uniknąłeś tematu Alice. W końcu jednak spytał czy nadal jesteście razem, a ty tylko pokiwałeś głową z uśmiechem pod nosem "chyba jesteśmy, tylko na odległość"-pomyślałeś. Na pewno będziesz walczył o kontakt z nią, o wasz związek. Nie zapomnisz jej. Ludzie dają radę żyć oddaleni od siebie setki kilometrów, to i wy dacie. Opadasz na sofę w salonie, za którą tęskniłeś i wkładasz dłoń do miski z popcornem. Oglądasz komedię romantyczną, choć nie wiesz po co. Pamiętasz jak chłopaki śmiały się na twoje opowiadania o tym jak krzywiłeś się, kiedy na radce z dziewczynami musiałeś oglądać te bzdury. Choć widziałeś je miliony razy, jakoś nigdy się do nich nie przekonałeś. A wystarczyła jedna, zwykła, a raczej niezwykła blondynka, która to zmieniła. Uwielbiałeś wasze wspólne wieczory spędzone na kanapie w salonie, kiedy wtuleni w sobie oglądaliście romantyki i podkradaliście sobie nawzajem popcorn oraz Pepsi. Po dwóch godzinach odświeżony układasz się w swoim łóżku i przymykasz powieki, mając przed oczami jej oświetloną jasnością twarz. Życzysz jej w myślach dobranoc i przewracasz się na bok, odpływając do krainy Morfeusza. Około 3 rano otwierasz jednak oczy, wybudzony ze snu przez jej twarz. Wiesz już, że pójdziesz jutro niewyspany na trening. Nie masz pojęcia, że ona leży teraz w łóżku i przeglądasz wasze wspólne zdjęcia, łkając cicho i trzymając w dłoni naszyjnik od ciebie. Ty sięgasz po płytę, którą otrzymałeś od niej pod choinkę i odtwarzasz ją w wieży, kołysząc się spokojnie. Przez przypadek znajdujesz w swoim telefonie nagranie z nocy sylwestrowej, kiedy to Alice uśmiecha się do ciebie szeroko, popijając szampana i odliczając sekundy do północy. Ona jest po prostu przepięknym aniołem, zesłanym na ziemie specjalnie dla ciebie.

                                        Od Autorki:

Oto 36, którą całkiem nieźle mi się pisało. Spodziewaliście się czegoś takiego po Amelie Winter? Rozumiecie teraz Johna Wintera czy nadal jesteście na niego wściekłe? Koniecznie odpowiedzcie mi na te pytania w komentarzach :3 Już za dwa dni-Skra vs SOVIA! <3 A nasi w PŚ bez większych punktów, ale forma Piotrka cieszy :)  Za to Wellinger świetnie sobie radzi :)  Teraz chyba częściej będę zaglądać na wasze blogi, gdyż wreszcie dorobiłam się nowego telefonu, który ma Wi-Fi :D Jak na razie jestem nim zachwycona <3 Pozdrawiam i do następnego ( być może w poniedziałek ) :* 

środa, 26 listopada 2014

35."Panie jak pan się zachowuje!"

Matt 


Kompletnie nie wiedziałeś, co się dzieję. Alice przez całą noc płakała, a ty starałeś się ją uspokoić. Odwraca się w twoją stronę i wtula w twój nagi tors, łkając cicho. Głaskasz ją po jej długich blond włosach, szepcząc do ucha, że wszystko będzie dobrze. Co z tego, że zarwiesz noc. Dla ciebie najważniejsza jest teraz blondynka. Jeszcze mocniej przyciskasz ją do swojego ciała, składając na czole dziewczyny delikatny pocałunek. Po chwili słyszysz jak miarowo normuje swój oddech, a nim spostrzegasz wreszcie zasypia. Ocierasz kciukiem z jej twarzy resztki łez i szepczesz do ucha ciche "dobranoc". Przymykasz powieki i zastanawiasz się nad tym, co wywołało u niej taki atak płaczu. Przecież wszystko między wami układa się bardzo dobrze. A może to Maxwell jej coś zrobił? Nie darujesz temu idiocie, ale nie. Ostatnio rozmawiała z nim przez Skype, a ty krzątałeś się po kuchni i słyszałeś jak oboje cały czas śmiali się głośno. Jest w ciąży? To było naprawdę możliwe. W ostatnim czasie dość często robiła ci awantury z powodu rozmów z fankami i kazała za sobą sprzątać, gdyż wracała do domu bardzo późno. Nie! Na pewno nie była w stanie błogosławionym. Co, więc takiego się stało? Unosisz się lekko na łokciach do pozycji siedzącej i sięgasz po swój i'Phone. Wiesz, że jest późno, ale musisz coś w końcu zrobić. Nienawidzisz patrzeć na nią, jak jest w takim stanie, jak cierpi, a ty nie wiesz z jakiego powodu. Zakrywasz telefon skrawkiem kołdry by nie raził dziewczyny po oczach i wystukujesz na nim krótką wiadomość, a następnie wysyłasz. Po chwili Max odpowiada, że Alice nie zwierzała mu się ostatnio z jakiegoś problemu. Przepraszam go za przerywanie mu snu i odkładasz już komórkę do szuflady, kiedy otrzymujesz odpowiedź, że u nich jest jeszcze dzień. Śmiejesz się z sam siebie i ponownie opadasz na miękką pościel. Układasz rękę na brzuchu twojej dziewczyny, wtulasz się w jej plecy i zamykasz powieki. Z delikatnym uśmiechem oddajesz się w ramiona Morfeusza. 

Czujesz jak ktoś delikatnie dotyka twojego przedramienia, by następnie musnąć go swoimi ustami. Odwracasz się do tyłu i widzisz przed sobą uśmiechniętą twarz blondynki. Wygląda zupełnie inaczej niż wczorajszej nocy. Składasz na jej ustach subtelny pocałunek i migiem wyskakujesz z łóżka. W samych bokserkach zbiegasz na dół, by przygotować dla niej śniadanie. Jesteście całkowicie sami, gdyż Nicolas ma tu przyjechać dopiero po  meczu na 2 dni i ponownie udać się na kolejne rozgrywki, a Gabi przez najbliższe miesiące przebywać ma w mieszkaniu swoich rodziców. Nim spostrzegasz na dole pojawia się blondynka, ubrana w ciepły dres i z włosami związanymi w kucyka. Zakłada na uszy swoje ulubione słuchawki i włącza swoją playlistę z piosenkami. Spoglądasz na nią pytająco, a kiedy zamierza już udać się w kierunku szafki z butami chwytasz ją za nadgarstek i każesz jej pierwsze zjeść śniadanie. Winter marszczy śmiesznie nos, co wywołuje u ciebie cichy śmiech, ulega i zasiada na jednym z krzeseł, nie spuszczając z ciebie wzroku ani na sekundę. Jesteś dla niej idealnym mężczyzną, a do tego uwielbia cię oglądać w roli kucharza, paradującego w samych gaciach i nagim torsie, na który czasem nakładam fartuszek. Cmoka cię w policzek w podziękowaniu za pyszne tosty i upija ostatni łyk kawy, rozciągając nogi o kanapę. Pośpiesznie udajesz się do jej pokoju, by znaleźć swoją szarą bluzę, którą uwielbia i czarne dresy. Po przerzucaniu kupki ubrań do prania znajdujesz wreszcie swój zestaw i wciągasz go na siebie, po drodze na dół przeczesując włosy. Zawiązujesz swoje buty, podskakując na jednej nodze, co powoduje śmiech u twojej partnerki. Zapatrujesz się na nią i lądujesz na zimnej podłodze, słysząc jej uroczy, głośny śmiech. Widzisz jak niemal spada z sofy w salonie, w między czasie się podnosząc. Gotowy wraz z blondynką przy boku ruszasz w stronę drzwi, które za tobą zamyka. 

Alice 

Twój humor diametralnie się zmienił na widok gotującego w  pół negliżu Matta, a później ten jego pośpiech i niezdarność. Przez noc przemyślałaś całą sprawę i postanowiłaś, że wylecisz do Polski wczesnym rankiem. Chcesz dla niego jak najlepiej,  a wyrzucenie go z Kazania na sam początek dobre nie będzie. Dlatego też ten dzień masz zarezerwowany tylko dla Niego i nikogo innego. Przykładasz słuchawkę do jego uszu, słuchając wraz z nim "sex bomb", które ze śmiechem śpiewacie. W końcu odłączasz słuchawki od telefonu i przyśpieszasz tempa, by zaprezentować swoje umiejętności przed Andersonem. Brunet uśmiecha się cwanie, ruszając za tobą. Niespodziewanie kiedy jest już blisko rozpędza się i wskakuje ci na plecy, sprawiając, że lądujesz w mokrym śniegu. Słyszysz tylko jak coś strzela ci w plecach i wyjesz przez chwilę z bólu. Zirytowana z problemami i z trzymając się za krzyż wyciągasz swoją twarz z zaspy śniegu, spoglądając morderczo na Matthew. 

-Idioto! Coś mi strzyknęło w plecach! Zabiję cię!-krzyczysz w jego stronę. 

Momentalnie zrywasz się z miejsca i sprintem ruszasz w jego kierunku. Cholerny debil! Jeśli teraz będziesz inwalidą, to będzie tylko i wyłącznie jego sprawka. Z uśmieszkiem na ustach opadasz nagle w biały puch, jęcząc głośno. Już ty się na nim odegrasz! Matthew połyka haczyk i schyla się nad tobą, przyglądając ci się z troską i strachem jednocześnie. Kiedy wyciąga rękę w twoją stronę by pomóc ci wstać, ty natychmiast wykorzystujesz jego ciężar ciała i przerzucasz go przez swoje plecy, siadając na jego tyłku okrakiem. Śmiejesz się głośno, pocierając o siebie ręce na myśl co możesz z nim teraz zrobić. Sięgasz po biały puch i nacierasz mu nim twarz, a następnie nabierasz śniegu do drugiej ręki i wstajesz. Słyszysz jego siarczyste przekleństwa, a gdy podajesz mu dłoń na znak zgody, spogląda na ciebie z uniesioną brwią.Gdy ją chwyta, obracasz się na pięcie i wkładasz śnieg do jego bokserek oraz spodni, obserwując jego zachowanie. Jego wyraz twarzy jest bezcenny, a te podskoki, trzepanie ubrań śmieszne. W między czasie ruszasz truchtem w stronę powrotną, a siatkarz znienacka zakłada ci na czapkę kaptur i bierze na ręce. Krzyczysz, piszczysz, bijesz, ale on cię nie puszcza. Z rozmachem wyrzuca cię w sporą kupkę odśnieżonego chodnika i wybucha głośnym śmiechem, biorąc nogi za pas. Cholera jasna! Nie no! Przesadza matoł jeden! 

Wtulona w bok bruneta przemierzasz zaśnieżone po kolana Buffalo. Kochasz zimę. Ten skrzypiący pod nogami, puchaty śnieg, te pięknie wyglądające drzewa, uśmiechnięte od ucha do ucha dzieci, szalejące na sankach. Po godzinie spaceru docieracie wreszcie do hali, w której mecz dziś gra Nicolas. Przed wami mają tam już być twoi rodzice, który także będą wspierać twojego brata. Z kubkiem gorącej kawy w dłoni i objęta przez siatkarza w pasie kierujesz się w stronę waszych miejsc. Widzisz jak twój ojciec momentalnie krzywi się na widok Matta, co cie tylko irytuje. Z pomocą chłopaka pozbywasz się kurtki i opadasz na swoje krzesełko, ujmując papierowy kubek dwoma rękami. Upijasz łyk, a gdy tylko na sali dostrzegasz Nicolasa wstajesz z miejsce, wołając go głośno. Twój braciszek natychmiast odwraca głowę do tyłu i śmieje się na widok twojej nowej koszulki " Nikuś najlepszy jest i rozj**** was w drobny mak". Przez chwile jeszcze rozgrzewa się ze swoimi kolegami, a na gwizdek sędziego odkłada piłkę i staje obok trenera. Zaczyna się! Wraz z Mattem stoisz, ściskając mocno kciuki i obserwując pierwszą akcję meczu, w której wygranym jest brunet z 2 na koszulce. Unosisz swoją koszulkę wyżej, znowu dostrzegając na twarzy Nico ten jego uśmiech. 

-Jak dla mnie to możesz ją całkiem ściągnąć.- szept Matta pieści twój narząd słuchowy.

Śmiejesz się cicho z jego słów i zatapiasz się w jego wargach, by natychmiast oderwać się od nich , gdy kątem oka dostrzegasz, że 2 w białej koszulce jest przy piłce. Matt mruczy coś niezrozumiałego pod nosem, a ty skaczesz do góry z radości kolejnego zdobycia punktu przez Nicolasa. W końcu jednak ciągnięta za rękaw przez swoją rodzicielkę opadasz swoimi czterema literami na krzesełko. Po chwili twoja matka zrywa się z krzesła, wykonując swój taniec radości :

-Widzieliście to? Za 3 punkty! To mój syn!-chwali się Amelie. 

Teraz to tu usadawiasz ją na tyłku, próbując nie wstawać z miejsca. Kiedy już nie wytrzymujesz Matt chwyta cię za łokieć i momentalnie ściąga na dół. Śmiejesz się cicho w jego stronę i powracasz do przyglądania się umiejętnościom twojego brata. Klaszczesz w dłonie na popis Chrisa, przyjaciela Nico z drużyny. Chłopaki przybijają sobie piątki, schodząc na drugą połowę, a ty udajesz się do barku po coś do jedzenia. Po kilku minutach wracasz z kubełkiem frytek, które podjada ci siatkarz. 

-Nie wolno ci!-grozisz mu palcem, na co on muska twoje usta. -Hej, hej! Panie jak pan się zachowuje! W miejscu publicznym zakaz całowania!- naśladujesz głos jakiegoś starego chłopa. 

-A to ja ci coś pokaże.-oznajmia, wpijając się w twoje usta. 

Ludzie za wami krzyczą głośne "uuu", a twoi rodzice przewracają oczami. W końcu odrywacie się od siebie.

-Nie możecie tego robić w domu?  Rozproszycie Nico!-śmieje się.


Kiwasz tylko głową, a Matthew śmieje się głośno, ciągle podkradając ci przysmak. Tłuste ręce wycierasz o jego bluzę, szczerząc się szeroko. On za to upija łyk twojego Pepsi, które zdążył już znaleźć schowane za krzesełkiem. Opierasz głowę o jego ramie i spoglądasz z zainteresowaniem na parkiet, na którym obecnie rozgrzewają się rezerwowi. Po chwili jednak obie drużyny wchodzą na boisko i rozpoczynają drugą połowę. Po pewnym czasie zauważasz, że Nico spadły procenty w ataku i teraz cały czas pudłuje. Wściekła zrywasz się z miejsca, ale gdy słyszysz za sobą protesty innych kibiców natychmiast z powrotem na nie opadasz. Nim spostrzegasz mija ci mecz i za trzy rzuca Nicolas. Nie trafia, jeszcze 2 minuty. Akcja przeciwników trafna. Klniesz siarczyście, a Matt ze śmiechem zatyka ci usta, kiedy spojrzenie Amelie pada na ciebie. 

-Nicolas! Nicolas!-wykrzykują kibice USA.

Winter perfekcyjnie trafia w kosz z rzutu za trzy punkty i zrywa z siebie koszulkę, skacząc z chłopakami w kółku. Aż do was słychać okrzyki radości koszykarzy reprezentacji USA. Z uśmiechem na twarzy zakładasz na siebie ciepłą kurtkę, szczelny komin oraz czapkę. Matt gotowy czeka przy wejściu, by zamienić kilka zdań z twoim braciszkiem. Pełna euforii rzucasz się Nico na szyję, a on ze śmiechem się do ciebie przytula. Widać, jak bardzo się za sobą stęskniliście. Trwacie tak kilka minut.

-To co stawiasz pizze bracie?-pytasz koszykarza. 

-Chciałabyś, tobie i tak się tłuszcz wylewa.-wystawia ci język, a tu go policzkujesz.

-Nie obrażaj mojej dziewczyny. Ma świetny tyłeczek.-do rozmowy wtrąca się Matt. 

Ze śmiechem opuszczacie halę w Buffalo i zatrzymujecie się tuż przed wyjściem, by zaczekać na bruneta. Twoi rodzice machają wam na pożegnanie, wsiadając do taxi. Po kilku minutach w waszą stronę kieruje się Nicolas, który jednym ruchem ściąga ci czapkę. Nadeptujesz obcasem na jego palce, widząc grymas bólu na jego twarzy. Wsiadasz wraz z nim do kadrowego autokaru, w którym jego koledzy witając cię hasłami typu : " ale wyładniałaś", "laska z ciebie", na co Matt nie reaguje zbyt radośnie. We wnętrzu rozbrzmiewa "We're the champion", które wszyscy śpiewają głośno. Po 30 minutowej drodze wysiadasz z autobusu i powolnym krokiem ruszasz w kierunku drzwi. Na wieszaku wieszasz swoją kurtkę i w cieplutkich pantoflach opadasz na kanapę w salonie. Twoja rodzicielka krząta się w kuchni, przygotowując ciepłą herbatę, a twój ojciec siedzi na fotelu, oglądając telewizję. W tym właśnie czasie po wnętrzu mieszkania roznosi się melodia dzwonka do drzwi. Podnosisz się leniwie i przekręcasz kluczyk w zamku, witając Gabi ciepłym uśmiechem. Brunetka przytula się do ciebie i przekracza próg, udając się do salonu. Nicolas momentalnie zrywa się z sofy i zamyka Brown w swoim żelaznym uścisku, składając na jej ustach kilka pocałunków. Później siadają obok siebie, a ty przyglądasz im się z szerokim uśmiechem na twarzy. 

-Mamo, tato. Chciałem wam o czymś ważnym powiedzieć. Wiecie, że ja i Gabi jesteśmy zaręczeni, prawda?-upewnia się Nicolas, bo wie jak to z zapracowanymi naszymi rodzicami jest.

-Owszem, wiemy. Do czego zmierzasz?-dopytuje Amelie. 

-Ja i Gabi będziemy rodzicami.-Nico splata swoją dłoń z palcami Gabi. 

Spoglądasz na swoich rodziców, których wcięło w fotel. Po chwili widzisz jak twoja rodzicielka podchodzi do pary i przytula ich mocno, płacząc ze szczęścia. Twój ojciec natomiast cały czas siedzi w fotelu, gdyż nie wie jak się zachować. Cieszy się, ale nie wypada ryczeć jak baba. W końcu zawsze chciał mieć wnuka, by mu w firmie pomagał. Zrywa się jednak z miejsca i gratuluje twojemu braciszkowi oraz twojej przyjaciółce. Wszyscy szczęśliwi spożywają pizze, którą potajemnie zamówił Nicolas. Siedzisz na kolanach swojego chłopaka, co chwila wymieniając się z nim pocałunkami. Widzisz, że twój ojciec chyba trochę milej patrzy na Matta, co jeszcze bardziej poprawia ci humor. 

                                      ***

Nie ma to jak być chorym. Przez tego debila, który zwie się Anderson leżysz teraz w swoim mięciutkim łóżeczku przykryta kołdrą po same uszy i wypacasz się. Do tego ten, jak gdyby nigdy nic chodzi koło ciebie i nie powiem nawet słowem "przepraszam". A przecież to przez niego tu teraz leżysz, tak to teraz byłabyś... No właśnie gdzie? W Polce. Może to i dobrze? Spędzisz więcej czasu z siatkarzem, więc powinnaś się cieszyć. Ale jak tu się cieszyć, skoro ma się zatkane zatoki, głowa niemal ci pęka, a do tego męczy cię kaszel. Lekarz, którego wczoraj wezwał troskliwy Matt kategorycznie zabronił ci wychodzenia z domu jak i z łóżka, no po za łazienką oczywiście. Czego to zawsze ty musisz chorować? Przecież Matthew też wylądował w zaspie, a nic kompletnie mu nie jest. Nie dość, że silny to jeszcze odporny na dodatek. Przymykasz powieki i myślisz o tym co teraz może robić twój braciszek w tej Bułgarii. To właśnie tam grają kolejny mecz. Tym razem nie będziesz mogła krzyczeć na całą hale, ale za to skakać w pokoju z radości tak. Ostatnio, kiedy Nicolas znowu grał u was Anderson zarobił od ciebie w nos aż tak, że krew mu się puściła. Naprawdę nieźle to musiało wyglądać, ale będzie miał przestrogę, że Alice Winter podczas meczu brata się nie przeszkadza. A ten co chwila coś mówił, usta to mu się nie zamykały, to dostał za swoje. Tobie było go żal tylko przez chwilę, potem doszłaś do wniosku, że mu się należało. Nim spostrzegasz odpływasz do krainy Morfeusza. 


                                                    Od Autorki: 

Wiem, wiem. Zabijecie mnie teraz pewnie, gdyż nie dałam tu rozwiązania sprawy ojca. Nie bójcie się , będzie w 36 :3 Powiem tylko, że szykuję się ciekawie <33 Od 35 aż do samego końca będzie teraz naprawdę niespodziewanie, zagmatwanie... Po prostu czytajcie a będziecie wiedzieć :D Brava dla Skry za wygraną, a SOVIA na pewno wygra z Częstochową, o zwycięstwie z Bełchatowem mowy nie ma Rzeszowie! :P Bo kto jest mistrzem, mistrzem? Tylko Skra! <333 Być może uda się u mnie w szkole wyjazd na mecz Asseco -LOTOS zorganizować, ale mecze tylko w soboty i niedzielę :/ W poniedziałek byłam na dziewczynach z Rzeszowa i naprawdę nieźle grały :) Nawet w TV pokazano :D Kaśkablogera sławna na całą Polskę xD hahah ;D Dobra tyle bo już głupoty tu wam piszę ;P Pozdrawiam i do piątku ( chyba) :* 

PS: Zapraszam do wyrażenia opinii w komentarzu :3 

sobota, 22 listopada 2014

34."Przecież to sportowiec, on może mieć każdą i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. "

Rozdział dodany bez poprawy. Przepraszam, ale jestem wykończona :/

Kocham obserwować każdy twój ruch 
Próbując zbliżyć się do ciebie
Wygląda na to że zakochałam się
Czuje, niebo pod moimi stopami
Opakowany w jedwabne prześcieradło
Przyjdź położyć głowę obok mnie

Alice 


Po nocy spędzonej u Gabi postanawiasz wreszcie wrócić do swojego mieszkania. Na jej prośbę porozmawiałaś wraz z nią z jej rodzicami na temat ciąży. Ku twojemu zdziwieniu pani Elena naprawdę z radością przyjęła wieść o pojawieniu się za 9 miesięcy na tym świecie wnuka, a Erik po chwili także zrozumiał sens swój swojej córki. Z uśmiechem na ustach opuszczasz dom Brownów, żegnając się z rodzicami brunetki. To właśnie tutaj będzie teraz mieszkać przez najbliższe miesiące, gdyż Nicolas zaczyna nowy sezon i nie często zostaniesz go w domu. Z kieszeni swojej kurtki wyjmujesz telefon, odblokowujesz go i dostrzegasz 20 nieodebranych połączeń od Matta. Z całej siły uderzasz się w czoło, gdyż całkowicie zapomniałaś powiadomić go o zostaniu u twojej przyjaciółki na noc. Za pewne bardzo się martwił. Natychmiast wybierasz ze spisu kontaktów jego numer i naciskasz zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci... Nie odbiera! Rezygnujesz z dalszego kontaktowania się z nim, gdyż już za niedługo będziesz u siebie w domu. Po drodze wstępujesz do ulubionego supermarketu, przechodząc pomiędzy regałami z wózkiem. Nucąc po nosem jakąś piosenkę ściągasz z regałów produkty, które lądując w czterokołowym pojeździe, jeśli można to tak nazwać. Korzystasz z małego ruchu i pędem ruszasz w stronę kasy. Miła, starsza pani z uśmiechem wręcza ci resztę i zaprasza ponownie. Kilka minut później stoisz już pod drzwiami swojego mieszkania, wkładając w zamek klucz i przekręcając go. Z siatkami zakupów wchodzisz do środka, zdejmując ciepłą kurtkę, buty oraz zimowe akcesoria. Rozpoczynasz wypakowanie kupionych przez ciebie rzeczy, układając je w kuchni w odpowiednich półkach i miejscach. Momentalnie zastygasz, kiedy twoim oczom ukazuję się śpiący Matthew z głową Emily na klatce piersiowej. Kompletnie się tego nie spodziewałaś. A przecież ten dzień tak świetnie się rozpoczynał... Co ona tutaj robi? Nie masz pojęcia, ale wiesz, że nadal coś czuje do twojego chłopaka. Z twoich rąk wypada słoik z jego ulubionym dżemem, który z ogromnym hukiem roztrzaskuję się na kawałki. Siatkarz wraz z rudowłosą momentalnie zrywa się z kanapy i spogląda w twoją stronę. Z oczami pełnymi nienawiści mierzysz jej sylwetkę, zaciskając dłonie w pięści. Masz ochotę udusić ją na miejscu, poduszką znajdującą się na kanapie, na której przed chwilą leżała przytulona do twojego faceta. 

-Alice! Boże gdzie ty się podziewałaś? Martwiłem się.- nawet nie wiesz, kiedy przy twoim boku pojawia się Anderson .

Obejmuję cię ramieniem, lecz ty momentalnie odskakujesz w bok, mierząc go pozbawionym jakich kolwiek emocji wzrokiem. Amerykanin nerwowo przeczesuje swoje ciemne włosy, spoglądając na ciebie z zaskoczeniem malującym się w jego błękitnych oczach. 

-Zostaw mnie! To tak się martwiłeś, że przespałeś się z tą lafiryndą?! Fajnie było?!-krzyczysz wściekła, wymierzając w niego ścierką. 

-To nie tak jak myślisz. Emily przyszła tutaj w imieniu Johna, który ma przeziębienie i nie może wychodzić z domu. Pomiędzy nami do niczego nie doszło. Została w mieszkaniu, z powodu śnieżyc. -mówi spokojny, opanowany. 

-A to, że spała wtulona  w ciebie to nic?!

Nie wytrzymujesz. Nie wierzysz mu. Speraw to podstępna żmija, która umie poradzić sobie z Mattem, a ty doskonale o tym wiesz. A on może nie chce spieprzyć tego co odbudowaliście po tym cholernym październiku i nie mówi ci prawdy. Nie ma słów by opisać twoją nienawiść do tej rudowłosej dziewczyny. Zirytowana zaistniałą sytuacją wbiegasz natychmiast do swojej sypialni, zamykając drzwi na klucz. Przysiadasz na krawędzi swojego łóżka, podciągając pod brodę kolana. Coraz częściej zastanawiasz się czy na pewno dobrze zrobiliście, wracając do siebie. Gdy tylko widzisz go w towarzystwie jakiś dziewczyn, fanek to od razu robisz się zazdrosna. A kiedy wieszają na jego szyję ręce, lub całują go w policzek do zdjęcia niemal, że krew cię zalewa. Wiesz, że cię kocha, ale mimo wszystko boisz się, że ktoś ci go odbierze. W końcu na świecie jest tyle pięknych dziewczyn. Tylko czy rzeczywiście pomiędzy nim a Emily do niczego nie doszło? Byli przecież ubrani, spali na kanapie, a jeśli by do czegoś doszło raczej zostałabyś ich tutaj- w twoim pokoju. Twoje rozmyślenia przerywa dość głośne pukanie do drzwi i spokojny głos Matta. Ocierasz ścierające po twojej twarzy łzy i zastanawiasz się czy wpuścić go do środka. Może lepiej go wysłuchać, a nie komplikować sobie sprawy?

-Alice do cholery otwórz te drzwi! Bo je wywarze! Musimy pogadać.-nie wytrzymują mu nerwy. 

Śmiejesz się pod nosem, po chwili jednak ze strachu podnosząc się z łóżka. Przecież on jest zdolny do wszystkiego, byle by wszystko dla ciebie dobre. Ma też spore mięśnie na ramionach, czy torsie. Potrząsasz głową by odgonić te myśli i powoli ruszasz w stronę drzwi. Delikatnie je uchylasz, spoglądając na Matta z obojętnością. Wymija cię w progu i opada na twoje łóżko, głośno wzdychając. Zawsze tak robił, gdy się denerwował. Na pięcie odwracasz się w jego stronę, patrząc w jeden punkt przed siebie. 

                                  ***
Przez najbliższe kilka dni byłaś mega zabiegana. Pomagałaś Gabi zrobić spis rzeczy do kupienia, przejrzeć kilka ofert i wrócić do redakcji. Nie chciałaś by to Nicolas lub Matthew cię utrzymywał. Nie widzieliście się dość długo, gdyż on postanowił spędzić teraz trochę czasu w rodzinnym domu, a ty miałaś kupę roboty w redakcji, gdyż chciałaś sobie dodatkowo dorobić. Matthew także postanowił zacząć już trenować i za niedługo wrócić do Zenitu. Zmęczona z tobołkami z zakupów, na które wreszcie wybrałaś się z Angelą wpadasz do domu, marząc tylko o długiej i relaksującej kąpieli. Torby z zakupami odkładasz na kanapę w salonie i śmigasz do kuchni, by nasycić swój żołądek. Uśmiechasz się pod nosem, dostrzegając niedawno kupioną, ale nie upieczoną pizzę. Natychmiast wstawiasz ją do piekarnika, a sama znikasz za drzwiami swojej sypialni. Ze swojej szafy wyjmujesz luźne niebieskie dresy oraz bluzę tego samego koloru, do kompletu i zamykasz za sobą drzwi łazienki na dole. Pośpiesznie pozbywasz się swojej eleganckiej sukienki i bielizny, wchodząc do wypełnionej po brzegi pianą. Kołyszesz delikatnie głową, do piosenek wydobywających się z twoich słuchawek. Śmiejesz się z siebie pod nosem, zdmuchując  z dłoni pianę. Przypominając sobie o twojej kolacji narzucasz na siebie szlafrok i biegiem wypadasz z łazienki. Oddychasz z ulgą, kiedy otwierasz piekarnik, a twój ulubiony przysmak jest cały. Wyciągasz go pośpiesznie na kuchenny blat i ponownie wracasz do toalety, w celu wytarcia mokrego ciała. Kiedy krzątasz się po kuchni, zaparzając sobie gorącej herbaty ktoś zachodzi cię od tyłu i zasłania ci oczy. Doskonale wiesz, że to Anderson. Oznajmiasz mu to i czujesz jego miękkie wargi na swojej szyi, które powodują, że niemal upuszczasz z dłoni kubek. Siatkarz przytula się mocno do twoich pleców, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Śmiejesz się głośno z jego bełkotu i zalewasz wrzącą wodą twój ulubiony napój. Kiedy odwracasz się na pięcie w jego stronę on odstawia naczynie na stół i wręcza ci ozdobną torbę. Spoglądasz na niego z wyrzutem, gdyż coś mówiłaś mu na temat prezentów, ale on jak zwykle swoje. Jak się uprze to nawet groźny dzik go nie przekona. Wzdychasz głośno i zaglądasz do wnętrza torebki. Wyciągając z niego  piękną, brzoskwiniową sukienkę  spoglądasz na Matta wzrokiem w stylu " serio ja mam się w to ubrać? porypało cię?". Anderson klepie cię po pośladku, pchając w stronę łazienki. Zmuszona zsuwasz z siebie wygodne ubrania i zamieniasz je na kreację od twojego chłopaka. Uśmiechasz się szeroko, dostrzegając jak sukienka podkreśla twoją idealną talię. Ostatni czasy dość regularnie biegasz rano, o czym twój mężczyzna nie ma pojęcia. Opuszczasz łazienkę, zgrabnymi ruchami przemieszczając się wokół Matthew. Sięgasz jeszcze po szpilki w kolorze sukienki i wsuwasz je na stopy, uśmiechając się uroczo w stronę bruneta. A kiedy on odpowiada ci łobuzerskim uśmiechem, zaczynasz się naprawdę bać :

-Co ty znowu wykombinowałeś ciołku?

-Ciołku? Serio? Nic lepszego nie mogłaś wymyślić.-śmieje się głośno, mierząc cię wzrokiem od góry do samego dołu.-Nic kotku. Chyba ci telefon dzwoni. -kłamie, by się ciebie pozbyć. 

Pośpiesznie przemierzasz schody, wierząc w jego słowa. On w tym czasie w ekspresowym tempie zmienia bluzę na koszulę i zabiera się za przygotowywania dla was wieczoru. Ze swojej torby, którą szczelnie przed tobą ukrył wyciąga świeczki, układa je na stole, a następnie zabiera się za robienie dla ciebie sałatki. Postępuje zgodnie z radami swojej matki, a po skończeniu wyciąga także wytrawne wino, układając je na stole. Pośpiesznie gasi światło, zapala świece i siada na kanapie czekając na ciebie. Widzi jak zgrabnie poruszasz się schodząc na dół. Zdziwiona, a jednocześnie zachwycona tym co widzisz siadasz obok siatkarza, widząc jego delikatny uśmiech. 

-Ostatnio się nie widzieliśmy, więc postanowiłem spędzić dzisiejszy wieczór z tobą. Jeśli się oczywiście zgodzisz? -mówi jak prawdziwy romantyk, w ogóle wszytko jest romantyczne. 

Kiwasz tylko głową, gdyż zwyczajnie nie możesz wydusić z siebie ani jednego słowa. Czujesz się jakbyś była w niebie. Obserwujesz w ciszy  jak Matt nalewa wam do kieliszków winna, a następnie nakłada smakowicie wyglądającą sałatkę na twój talerz. Uśmiechasz się do niego niepewnie, gdyż boisz się o swoje zdrowie. Co jeśli chcecie otruć? Anderson momentalnie zauważa twoje obawy i śmieje się głośno z twoich podejrzeń. Po spożyciu przepysznej kolacji przyszykowanej przez bruneta, zgadzasz się na taniec. Jesteś po prostu jeszcze bardziej zauroczona nim niż na co dzień. Nie miałaś pojęcia, że zabawny i szalony chłopak, może być takim romantykiem w środku. Za pewne, gdyby mógł podarował by ci gwiazdkę z nieba. Z jego pomocą podnosisz się z miejsca, a on jednym mocnym pociągnięciem sprawia, że lądujesz w jego ramionach, a na jego twarzy dostrzegasz szeroki uśmiech. W tle rozbrzmiewa wolna piosenka (klik) ,  do której macie zamiar tańczyć. Układasz głowę na jego ramieniu, przymykając powieki, a on obejmuję cię w pasie, kołysząc powoli. Jest ci tak dobrze. Mogłabyś tak trwać wiecznie, bez przerwy w jego ramionach. Tych cholernie kojących, silnych, chroniących cię przed niebezpieczeństwem ramionach. Po chwili Matt unosi twoją głowę ku górze, za pomocą podbródka i spogląda ci głęboko w oczy. Uginają się pod tobą kolana, kiedy wpatrujesz się w jego błękitne oczy, na które nie jedna dziewczyna leci. Gdyby nie jego silne ramiona, podtrzymujące cię w pasie, za pewne leżałabyś już na twardej podłodze. Pamiętasz jak spojrzałaś w nie po raz pierwszy, w kawiarni, do której udaliście się po zakończonym meczu Kazania, w celu przeprowadzenia z nim wywiadu. To wtedy przypadkowo w niej spojrzałaś i utonęłaś na kilkanaście dobrych minut. To już wtedy się nimi zachwycałaś  i w nich zakochałaś. Tylko nie umiałaś przyznać się przed sobą, że coś do niego poczułaś. Najzwyczajniej dziwnie dobrze wam się tedy rozmawiało. Atakujący USA zatapia się w twoich wargach, co cię nie dziwi. Jednak, po chwili zmierza w kierunku kanapy, nie odrywając się od twoich ust.Opadasz na wygodny mebel, a on nachyla się nad tobą, po chwili schodząc na dół- na szyję. W tym samym momencie bez pukania do domu wpadają twoi rodzice. O cholera! To teraz wpadłaś! Momentalnie zrywasz się na równe nogi, to samo także czyni twój chłopak, wpatrując się w Amelie i Johna. Otrzepujesz sukienkę i splatasz swoją dłoń z palcami siatkarza. 

-No pięknie! Przepraszamy za przerwanie wam w nieodpowiednim momencie.-mówi złośliwie twój ojciec. 

-Tato! -karcisz go, uderzając się z otwartej dłoni w czoło.- Może się czegoś napijecie?-zmieniasz temat. 

-Chętnie, na dworze tak cholerny mróz. Jest może Nicolas?- głos zabiera mama. 

Kręcisz przecząco głową, znikając za progiem kuchni. Matt po chwili do ciebie dołącza, przynosząc naczynia z waszej kolacji. Z dwoma kubkami gorącej herbaty cytrynowej, ulubionej twojej rodziców zasiadasz obok mamy, przyglądając się jej towarzyszowi. Wydaję ci się, albo John krzywo patrzy na twojego chłopaka, tak jakby z pogardą. Zapowiada się ciekawie. Na szczęście więcej nie pada już temat okoliczności powitania, gdyż Matthew sprytnie zagaduję twoją rodzicielkę, a ojciec przysłuchuję się z zainteresowaniem tą rozmową. Znikasz na chwilę na górę, w celu powiadomienia Nico o przylocie rodziców do USA. Z szuflady wyciągasz swojego laptopa i włączasz skype. Na szczęście twój braciszek jest dostępny i bez problemu się z nim łączysz. 

-Cześć siostrzyczko! Stęskniłaś się za mną?-uśmiecha się cwanie. 

-Hej! Ani trochę.-wystawiasz mu język.-Słuchaj dziś przylecieli do nas rodzice i chcieli z tobą pogadać. Mówiłeś im o ciąży Gabi?

-Nie, ale powiedziałem, że to coś ważnego. Nie wiedziałem, że tak szybko przylecą. Jutro gram mecz w Nowym Jorku, a gdzieś za jakieś 40 minut mam odprawę i zaraz wyruszamy. A gdzie masz Andersona? -porusza znacząco brwiami. 

-Rozmawia z rodzicami.  A weź nawet mnie nie pytaj w jakich okolicznościach zawitali w nasze progi. Przeszkodzili nam w romantycznym wieczorze. W ogóle wiedziałeś, że twój przyjaciel to taki romantyk?-rozmarzasz się. 

-Si, Seniorita.-ze śmiechem kiwa głową.-Czyli co było bzykanko na sianku?-znowu porusza brwiami. 

-Jeno tylko się tu pojawisz, a oberwiesz za to ty niewyżyty seksualnie idioto. Idź już bo się spóźnisz. 

Po zmyciu naczyń zmęczona, bez sił kierujesz się na górę. Zsuwasz z siebie sukienkę, ubierasz się w piżamę i padnięta opadasz obok Matta na twoim łóżku, zamykając powieki. Słyszysz jednak drzwi lekko skrzypią, na co chłopak przewraca się na drugi bok. Przerażona przykrywasz się kołdrą po same ramiona, trzęsąc się jak galareta. Czujesz jak ktoś delikatnie dotyka twojego czoło i już masz zamiar piszczeć, kiedy rozpoznajesz w ciemnościach twarz twojego ojca. Masz ochotę go zamordować! Straszy cię o 12 w nocy. On nie jest normalny. Na jego prośbę opuszczasz ciepłe i miękkie posłanie, udając się za nim do pokoju Nicolasa. Posłusznie siadasz na jego łóżku i wiesz już, że to nie będzie zwykła rozmowa a poważna. John bierze głęboki oddech i zasiada obok ciebie, łapiąc cię za ręce. 

-Posłuchaj Alice. Kocham cię i chce dla ciebie dobra, dlatego proszę cię, nie spotykaj się z tym siatkarzem. To nie jest dobre rozwiązanie, by zaplanować sobie z nim przyszłość. Przecież to sportowiec, on może mieć każdą i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. 

-Nie mów tak! Matt taki nie jest. Kocham go i chce spędzić z nim resztę życia. Nie znasz go. 

-Nie chcesz po dobroci, to zrobię inaczej. Masz w najbliższych kilku dniach stawić się w Rzeszowie albo załatwię, że tego twojego kochania wykopią z tego Kazania szybciej niż się spodziewasz! 

-Nie masz prawa! -mówisz zapłakania. -Nie możesz! 

-Ja mogę wszystko, mam znajomości. Strzele tylko palcem i już go tam w Rosji nie będzie. Więc wybieraj !

                                                       Od Autorki:

Oto 34, która bardzo mi się podoba i świetnie mi się ją pisała to załączonej wyżej piosenki. Dziękuje wam za komentarze pod 33, ale chyba coś ich ubywa. Mam nadzieję, że dalszy rozwój akcji zachęci was do wyrażania swojej opinii w komentarzach :) Jak myślicie jak teraz postąpi Alice? Wybierze dobro Matta czy swoje? Koniecznie mi napiszcie na dole :) Brawo dla Skry i Asseco za kolejne wygrane w LM oraz dla skoczków naszych za awans do niedzielnego konkursu :3 Tak moje Kochane, nareszcie skoki <3 Koleżanki chciały mnie siłą wyciągnąć z pokoju, ale ja im odmówiłam. Sorry, ale nie po to tyle czekałam, by teraz powtórkę kwali oglądać :P Pozdrawiam i do następnego :* ( nie wiem kiedy, bo wiecie- nauka) . 

PS:Dzięki za głosy w ankiecie, w której wygrał oczywiście Lotman i za wasze liczne wejścia na tego bloga <33 Nie wiem czy wyrobie się w 40 rozdziałach, chyba bd dłuższe albo bd ich około pisont :D 

                                        

sobota, 15 listopada 2014

33. " Ten kaloryfer jest najlepszy na świecie."

Matt


Siedzisz w wygodnym, bujanym fotelu znajdującym się w pokoju Alice, pogrążony w całkowitej ciemności. Jedynym źródłem światła jest pobliska latarnia, której światło pada przez okno do środka pomieszczenia. Odwracasz głowę w stronę łóżka dziewczyny, przyglądając się jej spokojnej i niewinnej twarzy. To właśnie w takim stanie uwielbiasz na nią patrzeć, napawać się jej pięknem, po za oczywiście roześmianą i szaloną blondynką. Uśmiechasz się pod nosem, ciesząc się tym, że wreszcie możesz przy niej być. Nie tylko muskać palcami rysy jej twarzy na fotografiach, wyobrażać sobie ją w myślach, ale teraz widzieć ją na żywo. Delikatnie opuszczasz wygodne siedzenie, ruszając na palcach w jej kierunku. Twoje zmęczenie spowodowane zabawą do późnych godzin coraz bardziej daje o sobie znać. Na czole Winter składasz subtelny pocałunek i zbiegasz schodami na dół. Ku twojemu zdziwieniu w kuchni znajdują się Nicolas wraz z Gabi. Spoglądasz na nich pytająco, a kiedy koszykarz wskazuje dłonią na śpiącą na stolę brunetkę, unosisz dłonie w geście obrony. Sięgasz po sok jabłkowy, nalewasz go do szklanki i na jednym wdechu pochłaniasz całą zawartość naczynia. Twoje picie skończyło się na kilku kieliszkach wytrawnego wina. Żegnasz się z parą i znikasz z powrotem za drzwiami sypialni Alice. Ściągasz z siebie ubrania i w samych bokserkach układasz się tuż obok niej, szepcząc jej do ucha czułe "Dobranoc kochanie". Blondynka na ten gest mruczy coś pod nosem i odwraca się do ciebie przodem, natychmiast przyciągając do siebie. Śmiejesz się pod nosem, przymykając swoje powieki. Nareszcie możesz czuć woń jej ciała, zamknąć ją w swoich silnych ramionach, czuć jej oddech, który cię łaskocze na swoim policzku. Tak bardzo ci tego brakowało przez te 2 cholernie trudne dla ciebie miesiące. Na szczęście już jednak jesteście razem, potrzebujący siebie na wzajem. Masz rodzinę, masz tą jedyną przy swoim boku, nieco mniej siatkówkę. Masz nadzieję, że będzie tak jak dawniej. Po prostu po staremu. Będziesz zachwycał się każdą spędzoną z nią chwilą, każdą sekundą rozkoszy zasmakowania jej ust, każdym zamknięciem jej w swoich spragnionych jej ciała ramionach... Będziesz po prostu ją kochał i dbał o nią. 

Alice 

Po raz pierwszy w tym roku budzisz się koło niego. Jego nagi tors wytwarza tak przyjemne ciepło dla twojego ciała, że nie masz najmniejszej ochoty opuszczać swojego łóżka. Jeszcze mocniej wtulasz się w jego klatkę piersiową, układając swoją głowę na jego ramieniu. Matt pochyla się nad tobą, skradając z twych ust przelotny pocałunek. Spragniona jego warg przekształcasz go w namiętny. Przegryza lekko twoją dolną wargę, czym od razu się od niego odsuwasz. Spoglądasz na niego z wyrzutem, odwracając się  do niego plecami. Po chwili jednak poddajesz się, gdy gładzi twoje blond włosy, szepcząc do ucha czułe słowa. Kiedy on opuszcza twoje posłanie i ty podnosisz swoje cztery litery, zamykając mu tuż przed nosem drzwi łazienki. Z tryumfalnym uśmiechem wchodzisz pod prysznic. Gorące krople wody spływające po twoim ciele orzeźwiają twój umysł jak i zarówno ciało. Wsmarowujesz w skórę nowo zakupiony magnoliowy balsam, nucąc pod nosem świąteczne piosenki. Okręcasz się wokół własnej osi i zbiegasz schodami na dół. Na widok skacowanej Gabi śmiejesz się pod nosem, zajmując miejsce obok Matta. Posyłasz mu łobuzerski uśmiech, dzięki temu zyskując dwie kanapki z Nutellą. Cmokasz go w policzek i zabierasz się za śniadanie. 

-Jak się spało?-przerywa panującą w kuchni ciszę Nicolas. 

-Świetnie braciszku. Ten kaloryfer jest najlepszy na świecie.-po pomieszczeniu rozbrzmiewa twój perlisty śmiech. 

-Dobrze, że choć dzisiaj było cicho i spokojnie. Bo nawet w Wigilie spać nam nie daliście. 
Tylko ostrzegam, że ja wujkiem jeszcze zostać nie chce.-grozi palcem w twoją stronę. 

-Spokojnie stary! Na razie nie planujemy mieć dzieci.-obejmuję cię ramieniem, a kiedy Nicolas kieruję na ciebie swoje spojrzenie, przytakujesz głową. 

Brown nagle zrywa się z miejsca i pędem rusza do łazienki. Zaniepokojona odwracasz głowę do tyłu i po chwili również wstajesz z krzesła, udając się tuż za nią. Delikatnie pukasz w drzwi łazienki, pytając o pozwolenie do wejście. Brunetka zgadza się natychmiast i zamyka za tobą drzwi na kluczyk. Spogląda na ciebie załamana, ujmując twarz w dłonie. Wiesz czego się obawia. Na jej polecenie udajesz się na górę, do pokoju Nicolasa, który z nim dzieli i z jej torebki wyciągasz test ciążowy. Pośpiesznie by chłopaki cię nie zauważyli znikasz za drzwiami toalety, wręczając zawartość swojej dłoni twojej przyjaciółce. Zostawiasz ją samą i wracasz do chłopaków. Starasz się zachowywać tak jak zawsze. Upijasz spory łyk kawy Matthew, który karci cię groźnym spojrzeniem. Gabriela szybkim krokiem rusza w waszą stronę. Niemal od razu zauważasz, że jest jakaś spięta i zdenerwowana. Przysiada na swoje krzesło, nerwowo odgarniając kosmyki swoich włosów za ucho i uśmiecha się sztucznie. Łapiesz ją pod stołem za rękę, chcąc dodać jej wsparcia. Bierze głęboki oddech i oświadcza na głos :

-Jestem w ciąży.

Wręcza test twojemu bratu, a ty obserwujesz tylko jak wyraz jego twarzy z uśmiechniętej zmienia się na zdziwienie, niedowierzanie. Jesteś dumna z Gabrieli, że nie zwlekała i od razu poinformowała swojego partnera o sytuacji. Brunet zrywa się z miejsca, biorąc twoją kumpelę na ręce i okręcając ją wokół własnej osi. Z uśmiechem oparta o ramie Andersona przyglądasz się radości pary. To niesamowite! Będziesz ciocią! Na samą myśl na twoją twarz wstępuje uśmiech. Taki mały Nico czy słodziutka Gabi na pewno będzie pełne rozkoszy. 

                                                       *** 
Ostatni raz patrzysz na swoje odbicie w łazienkowym lustrze, obracając się w kółko. Jeansowa koszula doskonale współgra z czerwoną mini spódnicą i czarnymi szpilkami. Muskasz usta jasnym błyszczykiem, a rzęsy wydłużasz czarnym tuszem. Gotowa z uśmiechem opuszczasz łazienkę, zbiegając schodami na dół. W stronę Matta posyłasz szeroki uśmiech i wchodzisz do kuchni. Zabierasz z kuchennego blatu stojak ze słodyczami, by następnie ułożyć go na stole w salonie. Twój chłopak natomiast stoi przy wieży, przeglądając ułożone obok niej płyty. Podchodzisz do niego, wtulając się w jego plecy i całując go w policzek. Amerykanin natychmiast odwraca się w twoją stronę, mierząc cię wzrokiem od góry do dołu. 

-Wyglądasz rewelacyjnie. Ale ja mam piękną dziewczynę.-mówi zachwycony. -Już nie mogę się doczekać, kiedy zedrę z ciebie te ubranka.-szepcze do twojego ucha, na co ty tylko śmiejesz się głośno. 

Grozisz mu palcem i odchodzisz z powrotem do kuchni, po drodze unosząc swoją mini coraz wyżej. Uśmiechasz się pod nosem łobuzersko, kiedy dostrzegasz jak spogląda na ciebie jak na smakowity kąsek. O nie panie Andersonie! Nie będzie dziś upojnej nocy. Opierasz się rękami o kuchenny blat, zastanawiając się, kiedy w domu pojawi się jubilat wraz z brunetką. Tak to już dziś Nicolas obchodzi swoje 28 urodziny. A ty wraz z twoją przyjaciółką i siatkarzem postanowiliście mu zrobić przyjęcie niespodziankę. Ciekawa jesteś czy twój prezent mu się spodoba. Sięgasz po stojące niedaleko ciebie Pepsi, nalewasz ją sobie do szklanki i upijasz spory łyk. Przerywasz swoją czynność, kiedy po mieszkaniu rozbrzmiewa wkurzająca cię już melodyjka. Szybkim krokiem ruszasz w stronę drzwi i bez namysłu przekręcasz kluczyk w drzwiach, z uśmiechem spoglądając na Chrisa z drużyny twojego brata i jego partnerkę. Chwilę po pojawieniu się koszykarza, zjawiają się kolejni zaproszeni goście. Zrywasz się z kanapy, biegnąc w stronę twojego pokoju. Pośpiesznie naciskasz zieloną słuchawkę, odbierając połączenie od Gabi. Po krótkiej rozmowie ponownie pojawiasz się na dole, oznajmiając, że Nicolas zaraz tu będzie. Goście natychmiast podnoszą się z kanapy i chowają w łazience. Łapiesz za rękę Matta i również wciągasz go do pomieszczenia. Słyszysz jak twój brat przekręca kluczyk w zamku, a po chwili stukot obcasów Brown. Odliczasz cicho, a gdy wypowiadasz 3 wszyscy wyskakują z toalety, krzycząc głośne " wszystkiego najlepszego Nico". Mina koszykarza jest bezcenna. Szkoda tylko, że nie włączyłaś jeszcze aparatu. Jako pierwsza z zebranych rzucasz się mu na szyję, życząc wielu sukcesów w karierze, szczęścia, miłości od Gabi i ślicznego dzidziusia. Nicolas nagradza cię całusem w policzek i mocnym przytulasem , a ty z uśmiechem nakazujesz Mattowi zrobić wam wspólne zdjęcie. Tak się spodziewałaś nie kończy się na jednym, ale na jakiś 10 z waszymi głupimi minami. Wraz z atakującym USA podążasz w stronę wieży. Z dość sporej kupki płyt wybierasz tą ulubioną Nico. Nawet nie zauważasz, kiedy Anderson porywa cię na parkiet i wirujesz już w jego ramionach. On sprawia, że czas przestaje płynąć. Zatrzymuję się i wtedy liczycie się tylko wy dwoje. Zdyszana opadasz na kanapę, nalewając sobie soku do szklanki. Na jednym wdechu opróżniasz całą jej zawartość i spoglądasz groźnie na roześmianego Matta. Zatapiasz swoje usta w jego wargach, ale z tego transu wyrywa cię czyjaś dłoń na ramieniu. Odwracasz swoją głowę w bok, dostrzegając Paula. Musisz przyznać, że wcześniej go tu nie zauważyłaś. Śmiejesz się cicho, kiedy Anderson obdarza go sójką. Lotman jednak wystawia mu tylko język i porywa cię na parkiet. W rytm rosyjskich  Kanikuł ruszasz zgrabnie biodrami, stukając o jego tyłek. Matthew krąży pomiędzy tańczącymi parami, nagrywając wasze wygłupy. Przejeżdżasz pomiędzy nogami Resoviaka, słysząc jak ludzie klaszczą w dłonie i śmieją się głośno. Po chwili zasiadają na kanapie, przyglądając się waszemu kabaretowi. Kompletnie nic nie ćwiczyliście, a zachowujecie się jak zawodowi tancerze. Ze śmiechem obserwujesz zazdrosnego i zdenerwowanego Andersona, dlatego opuszczasz Lotmana i ruszając seksownie pupą kierujesz się w jego stronę. Matt od razu zmienia swój wyraz twarzy na roześmiany i wymiata z tobą na parkiecie. Gdy piosenka się kończy ruszasz z kamerą po gościach, pozwalając im się wypowiedzieć. Większość w zabawny sposób przedstawia swoje życzenia, a  część pijanych zaczyna z tobą tańczyć. W końcu wyrywasz się z ich towarzystwa i wędrujesz na parkiet by nagrać Gabi wtuloną w ramiona Nicolasa. Po chwili ona zamienia się z tobą miejsce i zaczyna kręcić całą imprezę. Po dość długim czasie opadasz wraz z nią na sofę i nalewasz sobie do szklanki piwa. Spoglądasz błagalnie na Jenny, która ciągnie cię w kierunku parkietu. Męska część siedzi teraz i przygląda się waszym tanecznym popisom. Ze śmiechem zaczynasz wykonywać seksowne ruchy, ruszając wraz z resztą dziewczyn do przodu. Kręcisz zgrabnie swoimi biodrami, zbliżając się do Andersona i siadając na nim okrakiem. Skradasz z niego warg pocałunek i powracasz na część parkietu. Potrącasz swoimi piersiami i tyłkiem, słysząc okrzyki zadowolenia chłopaków. Śmiejesz się wraz z Gabi wykonując kolejne kroki układu. Kiedy twoim oczom ukazuję się śliniący na twój widok Matt wybuchasz głośnym śmiechem. Testosteron w pomieszczeniu nie wytrzymuję i chłopaki zrywają się z siedzeń dołączając się do zabawy. Około 12 w nocy do salonu wjeżdża tort, z wizerunkiem piłki do kosza i zrobioną z piernika figurką Nicolasa. Ze smakiem zajadasz się słodkością, siedząc na kolanach Matta, który trzyma się na nogach lepiej od ciebie. Współczujesz szczerze Gabi, która nie może pić alkoholu. Muskasz swoimi ustami upaprane czekoladą kącki ust Andersona, by następnie wpić się w jego wargi niczym spragniona krwi pijawka. Stukasz kieliszkiem o naczynie Andersona, bełkocząc coś pod nosem. Matt widząc to w jakim stanie się znajdujesz przeprasza Nicolasa i z tobą na rękach udaje się na górę. Układa cię delikatnie na twoim łóżku, przykrywając pod ramiona kołdrą. 


                                                Od Autorki:

Wybaczcie, że rozdział tak późno, ale w tym tygodniu była jakaś masakra. Ciągle kartkówka za kartkówka, w tym tygodniu chyba lepiej nie będzie, ale postaram się coś dodać :) Nieźle się namęczyłam przy pisaniu tego odcinka :P Myślałam, że mam kryzys przez jakieś 2 godziny napisałam tylko 1 zdanie, ale dzięki pocieszeniu i namowom Gabryśki-mojej czytelniczki wreszcie coś wpadło mi do głowy, a mianowicie to wyżej :) Dziękuję jej i Dominice, która maltretowała mnie na gg :D Dzięki wam nie wiem czy bym coś napisała :( Na szczęście jest 33, jak dla mnie trochę nudna i katastrofalna, ale jest :)  Z resztą jaka jest oceńcie sami w komentarzach :) Całuję i do następnego :* 

poniedziałek, 10 listopada 2014

32."Przecież ty ją kochasz!"

Rozdział z dedykacją dla Nikos i Gośki M :3 Dzięki Wam dziewczyny za czytanie :* A tobie Nico za śmieszne rozmowy w komentarzach i na gg :D Przepraszam,ale rozdział jest nie sprawdzony .

Alice

Kompletnie nie spodziewałaś się, że podczas wigilijnej nocy wydarzy się coś takiego. Matt w końcu był ostrożny w stosunku do ciebie w gestach i słowach. Aż tu nagle bez pukania wtargnął do twojego pokoju i wpił się w twoją szyję. Nie wiedziałaś kompletnie co zrobić w tamtym momencie. Gdy odwróciłaś się do siatkarza, by powiedzieć, że to nie na miejscu on wpił się w twoje usta, dokładnie tak silnie jak zrobił to tam w Rosji po powrocie z mieszkania Maxwella. Więc co miałaś robić? Uległaś mu. Przecież byłaś cholernie spragniona jego bliskości. 
Z delikatnym uśmiechem na ustach otwierasz swoje oczy, rejestrując otaczający cię obraz. Muskasz swoimi wargami plecy Amerykanina, na których masz ułożoną głowę i opadasz na poduszkę obok. Anderson odwraca się w twoją stronę, świdrując cię wzrokiem od góry do dołu. Te jego błękitne oczy przyprawiając cię o dreszcze. Masz zamiar wstać z łóżka, ale silna dłoń siatkarza sprawia, że ponownie w nim lądujesz. Spoglądasz na niego groźnie, ponawiając próbę opuszczenia posłania, ale on nie daje za wygraną. Zirytowana warczysz pod nosem, na co on śmieje się uroczo. Jest tak jak dokładnie dwa miesiące temu, jakby pomiędzy wami nie było kompletnie żadnej zdrady. Wczorajszy magiczny wieczór sprawił, że znów jesteście szczęśliwi. Matthew wciąga na siebie czerwone bokserki i zostawia cię samą w pokoju. Wzdychasz głośno, opadając na miękką pościel. To takie niesamowite i cudowne. Dzisiejszej nocy byliście tak blisko siebie jak prawdziwi zakochani. Jesteś pewna w stu procentach, że Matthew John Anderson to ten jedyny. To on sprawia, że uśmiechasz się milion razy podczas jednego dnia, śmiejesz się głośno, czujesz szczęśliwa i tylko on umie doprowadzić cię do tak wysokiej ekstazy jak nikt inny. Ten facet nie jest tylko dobrą siatkarzynką, ale wspaniałym kochankiem i czułym chłopakiem. Obracasz w rękach kawałek satynowej pościeli, który okrywa twoje nagie ciało. Dzięki Mattowi nie czujesz już jakich kolwiek kompleksów. Teraz czujesz się piękną kobietą, która naprawdę może zadowolić nie jednego faceta. Twoje rozmyślenia przerywa zamykający za sobą drzwi nogą Amerykanin. Śmiejesz się cicho z jego akrobacji, by nie opuścić tacki i poprawiasz się do pozycji siedzącej. Sięgasz po czarny stanik, który leży w twojej szufladzie, który szybko zapinasz, a następnie narzucasz na siebie bluzę Nicolasa, która zawsze wisi na krześle niedaleko twojego posłania. Matt porusza nonszalancko brwiami, a ty spoglądasz na niego pytająco. Dopiero po chwili zauważasz, że twoja bluza nie jest zasunięta. Zamek natychmiast wędruję ku górze, na co brunet tylko zasmuca się. Ze smakiem zabierasz się za spożywanie kanapek z Nutellą, co chwila spoglądając na przyglądającego ci się chłopaka.

-Wiesz, że musimy porozmawiać o nas?-pytasz, przeżuwając posiłek. 

-Tak, ale teraz nie mogę. Wypiję z wami kawę i spadam do siebie. Wiesz mama się pewnie martwi.-mówi, wpatrując się w jakiś punkt przed siebie. 

Wzdychasz zrezygnowana i odkładasz na szafkę nocną pustą tackę. W sięgającej ci nieco po za pośladki bluzie Nico podnosisz się z miękkiego materaca i podchodzisz do szafy. Po wybraniu czarnej sukienki z długimi rękawami oraz ciemnych rajstop udajesz się do łazienki. Po odświeżającym, gorącym prysznicu ubierasz się, malujesz i opuszczasz toaletę, schodząc na dół. Matthew posyła w twoją stronę szeroki uśmiech, świdrując cię wzrokiem. Chyba musisz chodzić rzadziej w sukienkach, bo kiedyś naprawdę pożre cię wzrokiem. Zajmujesz miejsce przy stole obok Nico i mieszasz łyżeczką świeżo zaparzoną kawę, którą stawia przed tobą twój brat. Gabi uśmiecha się do ciebie znacząco, na co ty tylko przewracasz oczami. Chyba domyśla się co robiliście ubiegłej nocy. Upijasz łyk gorącej kawy, czując po chwili przyjemnie rozchodzące się ciepło po twoim ciele. Wpatrujesz się w krajobraz za oknem, popijając gorący napój. Kiedy twoja filiżanka jest już pusta układasz ją w zlewie i podążasz za Amerykaninem, który narzuca na siebie swoją kurtkę. Proponujesz mu odprowadzenie, na co on kiwa tylko głową. Oparty o framugę drzwi przygląda się każdemu twojemu ruchu. Ciekawi cię, czy pomiędzy wami nadal będzie tak ciepło gdy minie świąteczna atmosfera? Może Matt już naprawdę wybaczył ci tę cholerną zdradę? Owijasz się szczelnie kominem i opuszczasz mieszkanie, idąc tuż obok Matta. Nieoczekiwanie splata swoje palce z twoją dłonią, na co uśmiechasz się pod nosem. Nagle z nieba zaczyna prószyć śnieg. Biały puch wiruję na silnym wietrze, wykonując rozmaite zawroty. Pierwszy śnieg w USA. Śmiejesz się radośnie, kiedy Anderson łapie mały płatek śniegu i układa go na twoim nosie. Czujesz nieprzyjemne zimno, ale nie przeszkadza ci to. Wpatrujesz się z radością w błękitne tęczówki siatkarza, coraz bardziej zbliżając się do jego twarzy. W porę jednak opamiętujesz się i ruszasz przed siebie. Wolisz nie ryzykować, gdyż nie wiesz, czy wczorajsza noc była tylko upustem waszych uczuć czy może oznaczała przełamanie w waszym związku. Może Matt chciał cię wykorzystać i odegrać się za Maxa? Nie jest taki. Gdy zatrzymujesz się pod domem twojego chłopaka, nie wiesz czy możesz go nazwać byłym brunet podchodzi do ciebie i bez opamiętania wpija się w twoje usta. Na początku odwzajemniasz pocałunek, ale po chwili odrywasz się od jego warg, spuszczając głowę. 

-Nie wejdziesz? -pyta zawiedziony, widząc jak obracasz się na pięcie i ruszasz w powrotną drogę. 

-Nie jestem tu chyba mile widziana. Pozdrów Jenny.-uśmiechasz się delikatnie. -A po za tym lecę, bo zaraz idziemy do kościoła. 

-Oni o niczym nie wiedzą. Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia.-macha w twoją stronę ręką, co ty odwzajemniasz. 

Matt

Kompletnie nie wiesz co się z tobą dzieję. Od wczorajszego wieczoru nie możesz przestać myśleć o pięknej blondynce. Nadal boli cię jej zdrada, ale jakoś nie możesz powstrzymać się przed pocałowaniem jej. Wczorajsza noc nie była przypadkowa. Musiałeś w końcu zaspokoić w sobie brak jej bliskości. Kochasz ją! Tak cholernie kochasz! Owszem zraniła cię, ale to było dwa miesiące temu. Przez ten długi czas wszystko sobie przemyślałeś. Zauważyłeś, że dni bez jej obecności nie były już tak radosne. Teraz tylko jedynie odliczałeś godzinny do nadejścia wieczoru, kiedy mogłeś odpocząć, przespać się i choć wtedy nie myśleć o Niej. Dopiero święta dały ci do zrozumienia, że nie dasz już tak dłużej rady. Nie pociągniesz długo bez zobaczenia jej rozpromienionej twarzy choć na chwilę. Miałeś przy sobie najbliższą rodzinę, ale nawet ona nie umiała wywołać na twojej twarzy takiego uśmiechu jak widok Jej. Byłeś pewien, że ta dziewczyna była magiczna. Miała w sobie coś, co przyciągało cię z tak wielką siłą. Ta siła jeszcze większa niż ta ciągnąca cię do siatkówki. Gdy zobaczyłeś ją wczoraj w tej czerwonej sukience, która uwydatniała jej ciało, opinała jej idealną, szczupłą sylwetkę nie mogłeś przestać się nią nadziwić. Świdrowałeś ją wzrokiem jak oszalały. Nic jednak nie mogłeś na to poradzić. Była piękna, była najpiękniejszą kobietą na świecie. A po za zewnętrznym pięknem, miała także to wewnętrzne. Uwielbiałeś jej upartość, chęć do życia, poczucie humoru czy wieczne dogrywki z jej strony, ale także zaakceptowałeś jej wady np. częste lenistwo, chęć siedzenia tylko w domu... Kiedy pozbywasz się kurtki i butów, opadasz na kanapę w salonie i włączasz telewizor. Nancy spogląda na ciebie z uniesioną brwią, zasypując milionem pytań o wczorajsze nie przybycie do domu. Uśmiechasz się tylko na wspomnienie wspaniałej nocy w mieszkaniu Winterów i milczysz, wpatrując się w plazmowy ekran. Twoja matka poddaje się i zabiera się za przygotowywanie Bożonarodzeniowego obiadu. Nie długo cieszysz się spokojem, gdyż dosiada się do ciebie Jennifer. Wtula się mocno w twój bok, a ty spoglądasz na nią ze śmiechem. Czasami wydaje ci się, że jest trochę zaniedbana przez swojego męża. 

-Tęskniłam za tobą braciszku.-szepcze w twoją koszulę. 

-Czego znowu chcesz?-pytasz, spoglądając na nią pytająco. 

-Czy nie wolno mi poprzytulać się do mojego młodszego braciszka, którego  straszne kocham i nie widziałam przez szmat czasu? To od razu oznacza, że coś chce? 

-Wybacz, ale nie chce przesiąknąć twoimi śmierdziostwami. -odsuwasz się od siostry, wystawiając jej język. 

-Ej! To są bardzo drogie perfumy! Nie to co twoje jakieś z punciaka. A tak serio to czego nie wróciłeś wczoraj do domu, co? -pyta.

-Nie mam perfum z punciaka, a z drogerii bałwanku!-posyłasz w jej stronę dziubek. -A bo wiesz, Alice poprosiła bym został.-kłamiesz, co ona od razu zauważa, machając w twoją stronę palcem.-No dobra! Spędziliśmy razem noc, w jej pokoju. -mówisz nieco ciszej, by twoja mama w kuchni nic nie usłyszała. 

-Wiedziałam! -Jennifer unosi swoją dłoń w geście tryumfu.-Jak było?

-Wiesz co? Jesteś za bardzo ciekawska. -wystawiasz w jej stronę język.

Naburmuszona brunetka wstaje i zabiera za sobą poduszkę, która po chwili ląduję na twojej głowie. W tym domu nie można mieć prywatności. Spoglądasz na nią wzrokiem tygrysicy, która pilnuję swoich małych i już podnosisz się z miejsca, a ona momentalnie znika na górę niczym struś pędziwiatr. Śmiejesz się pod nosem, przerzucając kanały w telewizorze. Same nudy. Nagle twoim oczom ukazuję się cała Asseco Resovia Rzeszów a wraz z nią szczerzący się do kamery, jakby co najmniej zobaczył 50 tysięcy Lotman. Musisz przyznać, że całkiem nieźle wygląda w tej białej koszuli i garniturku. Znowu wracasz myślami do wczorajszej nocy. Przy boku blondynki było ci tak dobrze. Twoje ciało wreszcie odżyło pod wpływem jej pięknego ciała, a kiedy złączyliście się w jedność byłeś na szczycie nieba. Twoje rozmyślenia po raz kolejny przerywa starsza Anderson. Jennifer układa przed tobą miskę pełną twoich ulubionych żelków i uśmiecha się cwanie, opierając się o twoje ramie. Co za uparta baba. No nic, wygrała. Kusisz się na ulubiony przysmak, opowiadając siostrze o wczorajszym wieczorze wigilijnym spędzonym w domu Winterów. Z każdym zdaniem widzisz jak na twarzy brunetki gości coraz szerszy uśmiech. 

-Na co ty chłopie czekasz? Przecież ty ją kochasz!-przerywa twój monolog. 

-Zrozum, że ostatnio między nami nie było kolorowo. -spoglądasz na nią z wyrzutem. 

Wzdycha głośno i szepczę ci na ucho "takiej dziewczyny jak ona nigdzie indziej nie znajdziesz, zobaczysz!". Czego ona musi mieć zawsze rację, gdy chodzi o twoje sprawy sercowe? Waszą rozmowę przerywa wyłaniająca się z kuchni Nancy, która zaprasza was na świąteczny obiad. Uśmiechasz się pod nosem, przepychając się z Jenny w wejściu. Delektujesz się wyśmienitym smakiem twojego ulubionego kurczaka, szczerząc się do twojej matki. Twoje siostry śmieją się jak zawsze na ten widok i swoje talerze opróżniają równie szybko co ty. Z kubkiem gorącej herbaty znikasz do swojego pokoju, zasiadasz na łóżku z laptopem i wchodzisz na Facebooka. Od razu zasypuję cię miliony wiadomości od Maxima, który już za tobą tęskni. Przez te dwa lata to właśnie z nim zdążyłeś się naprawdę zaprzyjaźnić. Krzywisz się lekko, na widok na stronie głównej Sprika z jakąś ładną dziewczyną. Za pewne jeszcze nie wie na co się decyduję. Szybko wystukujesz na klawiaturze swojego Notebooka odpowiedź do Maxa i przeglądasz tablice. Klikasz "lubię to" pod wspólnym zdjęciem Nico z Gabi, oraz śmiejesz się wesoło, gdy otwierasz filmik Nicolasa, na którym Alice zachowuję się jak wariatka. Taką ją właśnie uwielbiasz. Swobodną i szaloną, nie zwracającą uwagi na innych. Nie obchodzi ją co oni pomyślą, ona robi co chce i kiedy chce. Zamykasz swojego laptopa i zastanawiasz się nad tym jak spędzisz Sylwestra. Z kieszeni spodni wyciągasz swój i'Phone i ze spisu kontaktów wybierasz numer Lotmana. 

-Siemka Anderson! Co tam?-słyszysz po drugiej stronie.

-Hej Paul. Słuchaj masz jakieś plany na Sylwka? -przechodzisz od razu do rzeczy. 

-Zastanawiam się nad wyjazdem do Time Strett z Jasmine, a co?

-A wiesz, bo ja właśnie nie wiem co robić. To mogę do waz dołączyć? Jak dzidzia?-pytasz z uśmiechem. 

-Jasne, stary. Dla ciebie zawsze znajdę czas . A świetnie.-odpowiada z entuzjazmem. 

 Sylwester, 31 grudnia 

Alice

Zmęczona długą podróżą do Times Square przekraczasz próg swojego pokoju w pobliskim hotelu. Walizkę rzucasz na środek pokoju i padnięta opadasz na miękki materac. Przymykasz powieki i nawet nie zauważasz kiedy oddajesz się w ramiona Morfeusza. 
Przed 19 jednak do twojego lokum wpada Gabriela, która momentalnie wyrywa cię ze snu i przypomina, że za godzinę wychodzicie. Przecierasz zaspane oczy i przytakujesz głową, zastanawiając się za co zabrać się pierwsze. Zdejmujesz ze swoich stóp swoje wysokie kozaki sięgające ci do kolan i na boso wchodzisz do łazienki. Pozbywasz się szybko ciepłego swetra i jeansów, wchodząc pod prysznic. Gorące krople wody spływające po twoim ciele, że coraz bardziej się ono rozgrzewam, co wywołuje twój uśmiech pod nosem. Nucisz pod nosem "Jingle Bells", wycierając swoje mokre ciało. Opatulona w biały, hotelowy ręcznik wkraczasz do swojego pokoju i układasz swoją walizkę na łóżku. Wyciągasz z niej swoją kreację (klik) na dzisiejszy wieczór, rajstopy oraz szpilki do kompletu. Suszysz jeszcze mokre blond włosy, a następnie nakładasz na siebie czarną, koronkową sukienkę, rajstopy i wsuwasz stopy w tego samego koloru szpilki. Blond fale opuszczasz na swoje odkryte nieco plecy i obracasz się wokół własnej osi, oglądając siebie w lustrze. Uśmiechasz się, twierdząc, że nie jest źle i zadowolona wracasz do pokoju. Pryskasz się jeszcze swoimi ulubionymi perfumami, usta poprawiasz jasnym błyszczykiem, oczy podkreślasz czarną maskarą i jesteś gotowa. W tym samym momencie, kiedy pakujesz swoje cudeńka do kosmetyczki do pokoju wchodzi brunetka wraz z Nicolasem. Brown spogląda na ciebie zdziwiona, a jej narzeczony gwiżdże. Śmiejesz się pod nosem, wymijając ich w wejściu. Po drodze narzucasz na siebie czarny płaszcz, który związujesz paskiem i opuszczasz hotel, wsiadając do czekającej już taxi. Po chwili dołącza do ciebie para, która zajmuje miejsce z tyłu. Po kilku minutach samochód zatrzymuje się na Times Square, a ty wraz z parą opuszczasz go z uśmiechem. Przedzierasz się przez spory tłum ludzi, poszukując wzrokiem Maxwella, który obiecał dotrzymać ci towarzystwa. Nie chciałaś zawracać głowy Mattowi, który pewnie chce spędzić ostatni dzień w roku z rodziną. Machasz ze śmiechem do blondyna, który jest znacznie wyższy od innych ludzi i właśnie tym cudem widzisz jego twarz. Rozpromieniona przytulasz się do niego mocno, rozpoczynając rozmowę. Holt opowiada ci jak idzie mu w Moskwie, oraz jak spędził święta, a ty wymieniasz się z nim wydarzeniami z ostatniego czasu. Z ciekawością obserwujesz jak zebrani odpalają kolorowe ognie, które po chwili lśnią na niebie w różnych kolorach. Zawsze uwielbiałaś podziwiać je przez okno podczas każdego 31 grudnia. A na tej ulicy jesteś po raz pierwszy od swojego przyjazdu do USA. Sylwester zawsze spędzałaś w towarzystwie rodziców oraz Nico w Rzeszowie, w Polsce. Nagle czujesz czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Przekonana, że to Nico lub Gabi odwracasz głowę, ale to widzisz niemal cię zaskakuję. Matthew stoi przed tobą w całej okazałości, uśmiechając się w ten swój onieśmielający sposób. Modlisz się by nie zauważył blondyna i nic mu nie zrobił, więc pośpiesznie łapiesz go za rękę i ciągniesz w przeciwnym kierunku od twojego przyjaciela. 

-Co ty tu robisz?!-naskakujesz na niego. 

-To samo co ty.-odpiera, ujmując twoją twarz w swe dłonie. -Alice, posłuchaj. Wszystko sobie przemyślałem. Ta wspólna noc w Wigilie, pocałunek przed moim domem to nie był przypadek. Ja naprawdę cię wtedy pragnąłem. Wybaczam ci tą cholerną zdradę. Zapomnijmy o tym. Chce tylko przy tobie być. Kocham cię rozumiesz?! -zamyka twoje usta namiętnym pocałunkiem. 

Zarzucasz swoje dłonie na jego szyję, wpijając się w jego usta. Tak cholernie się za nimi stęskniłaś przed te kilka dni od świąt Bożego Narodzenia. Nareszcie odnaleźliście siebie, swoje szczęście. Nie umiesz opisać jak się teraz czujesz. To jest takie niesamowite. Wy złączeni pocałunkiem, miliony ludzi, fajerwerki, Sylwester. To jest takie magiczne. Czego zawsze muszą was łączyć jakieś większe święta, uroczystości? Odrywasz się od jego miękkich warg, uśmiechając się pod nosem. Jest niesamowity. Już tak wątpiłaś, że ci kiedy kolwiek wybaczy, a tu proszę. Zrobił to! Szkoda tylko, że Max zauważył twoją nieobecność i idzie w waszą stronę. Klniesz w myślach, modląc się o to by nie skoczyli sobie do gardeł. Twoje błagania nie zostają jednak wysłuchane. 

-Co on tu robi?! Czego tu jeszcze szukasz? Nie dość, że przespałeś się z moją dziewczyną, to jeszcze prawie rozwaliłeś nasz związek i pojawiasz się jeszcze tutaj!? -widzisz zdenerwowanie Andersona. 

-Matt, uspokój się! Ja naprawdę nie planowałem, wtedy wylądować z Alice na kanapie w salonie, samo jakoś tak wyszło. Wybacz mi stary. Kocham ją, ale jest ona tylko moją przyjaciółką. Będzie szczęśliwa przy twoim boku.-zaskakuje cię spokój środkowego USA.

-Nigdy ci tego nie wybaczę! Zabiję cię! Uwiodłeś ją! - Matt rusza w jego kierunku.

Jego pięść ląduję na jego twarzy, powodując krwotok z nosa. Jesteś kompletnie w szoku. Nie spodziewałaś się, że Matthew tak nie zapanuję nad swoimi emocjami. Szybko stajesz między nimi, krzycząc by przestali. Po chwili Maxwell także daje wyprowadzić się z równowagi i oddaje sobie. Nim spostrzegasz rozpętuje się bójka. Nicolas jakimś cudem to zauważa i biegnie w waszą stronę. Sparaliżowana stoisz z boku, przyglądając się całej sytuacji. Jakimś cudem twój brat łapie twojego chłopaka za barki i odciąga od blondyna. Ktoś z zebranych wzywa Policje, która po chwili zjawia się na miejscu zdarzenia. Zabiera obojga chłopaków na komisariat wraz z tobą i Nicolasem oraz Gabi, która także widziała całą sytuację. Na szczęście kończy się na złożeniu zeznań i pouczeniu. Z troską przecierasz rozcięty łuk brwiowy Matta, widząc jak krzywi się na kontakt wody utlenionej z jego skórą. 

-Wiesz co? Jesteś porąbany Anderson. Mogłeś go nawet zabić. Furiacie jeden!-przerywasz panująca pomiędzy wami ciszę. 

-Wiem. Przepraszam, ale ja go tak cholernie nienawidzę. Jak dobrze, że nic się nam nie stało. Kocham cię.-mówi, składając czuły pocałunek na twoim czole. 

Wtuleni w siebie opuszczacie posterunek i udajecie się do twojego domu. 


                                                   Od Autorki:

Nom to zgodnie z moimi słowami dodaje wam 32 dzisiaj :) Wolicie bym dodawała częściej rozdziały, czy może mniej, bo możecie nie nadążać? Mam nadzieję, że spodoba wam się treść jak i długość :) Moim zdaniem wyszedł równie dobry jak 31 :D Zakończę już ankietę, bo Lotman nadal jest bezkonkurencyjny :D Co by tu dużo gadać. Szkoda, że Polsat Sport nie transmituje tak często siatkówki :/ Spadnie im oglądalność :P  Bravo dla Skry i Asseco za kolejne wygrane mecze <3 To chyba na tyle. Całuje was i może we wtorek coś będzie lub środę jak dobrze pójdzie, bo nauki w tym tygodniu dość mało :)