Kompletnie nie wiedziałeś, co się dzieję. Alice przez całą noc płakała, a ty starałeś się ją uspokoić. Odwraca się w twoją stronę i wtula w twój nagi tors, łkając cicho. Głaskasz ją po jej długich blond włosach, szepcząc do ucha, że wszystko będzie dobrze. Co z tego, że zarwiesz noc. Dla ciebie najważniejsza jest teraz blondynka. Jeszcze mocniej przyciskasz ją do swojego ciała, składając na czole dziewczyny delikatny pocałunek. Po chwili słyszysz jak miarowo normuje swój oddech, a nim spostrzegasz wreszcie zasypia. Ocierasz kciukiem z jej twarzy resztki łez i szepczesz do ucha ciche "dobranoc". Przymykasz powieki i zastanawiasz się nad tym, co wywołało u niej taki atak płaczu. Przecież wszystko między wami układa się bardzo dobrze. A może to Maxwell jej coś zrobił? Nie darujesz temu idiocie, ale nie. Ostatnio rozmawiała z nim przez Skype, a ty krzątałeś się po kuchni i słyszałeś jak oboje cały czas śmiali się głośno. Jest w ciąży? To było naprawdę możliwe. W ostatnim czasie dość często robiła ci awantury z powodu rozmów z fankami i kazała za sobą sprzątać, gdyż wracała do domu bardzo późno. Nie! Na pewno nie była w stanie błogosławionym. Co, więc takiego się stało? Unosisz się lekko na łokciach do pozycji siedzącej i sięgasz po swój i'Phone. Wiesz, że jest późno, ale musisz coś w końcu zrobić. Nienawidzisz patrzeć na nią, jak jest w takim stanie, jak cierpi, a ty nie wiesz z jakiego powodu. Zakrywasz telefon skrawkiem kołdry by nie raził dziewczyny po oczach i wystukujesz na nim krótką wiadomość, a następnie wysyłasz. Po chwili Max odpowiada, że Alice nie zwierzała mu się ostatnio z jakiegoś problemu. Przepraszam go za przerywanie mu snu i odkładasz już komórkę do szuflady, kiedy otrzymujesz odpowiedź, że u nich jest jeszcze dzień. Śmiejesz się z sam siebie i ponownie opadasz na miękką pościel. Układasz rękę na brzuchu twojej dziewczyny, wtulasz się w jej plecy i zamykasz powieki. Z delikatnym uśmiechem oddajesz się w ramiona Morfeusza.
Czujesz jak ktoś delikatnie dotyka twojego przedramienia, by następnie musnąć go swoimi ustami. Odwracasz się do tyłu i widzisz przed sobą uśmiechniętą twarz blondynki. Wygląda zupełnie inaczej niż wczorajszej nocy. Składasz na jej ustach subtelny pocałunek i migiem wyskakujesz z łóżka. W samych bokserkach zbiegasz na dół, by przygotować dla niej śniadanie. Jesteście całkowicie sami, gdyż Nicolas ma tu przyjechać dopiero po meczu na 2 dni i ponownie udać się na kolejne rozgrywki, a Gabi przez najbliższe miesiące przebywać ma w mieszkaniu swoich rodziców. Nim spostrzegasz na dole pojawia się blondynka, ubrana w ciepły dres i z włosami związanymi w kucyka. Zakłada na uszy swoje ulubione słuchawki i włącza swoją playlistę z piosenkami. Spoglądasz na nią pytająco, a kiedy zamierza już udać się w kierunku szafki z butami chwytasz ją za nadgarstek i każesz jej pierwsze zjeść śniadanie. Winter marszczy śmiesznie nos, co wywołuje u ciebie cichy śmiech, ulega i zasiada na jednym z krzeseł, nie spuszczając z ciebie wzroku ani na sekundę. Jesteś dla niej idealnym mężczyzną, a do tego uwielbia cię oglądać w roli kucharza, paradującego w samych gaciach i nagim torsie, na który czasem nakładam fartuszek. Cmoka cię w policzek w podziękowaniu za pyszne tosty i upija ostatni łyk kawy, rozciągając nogi o kanapę. Pośpiesznie udajesz się do jej pokoju, by znaleźć swoją szarą bluzę, którą uwielbia i czarne dresy. Po przerzucaniu kupki ubrań do prania znajdujesz wreszcie swój zestaw i wciągasz go na siebie, po drodze na dół przeczesując włosy. Zawiązujesz swoje buty, podskakując na jednej nodze, co powoduje śmiech u twojej partnerki. Zapatrujesz się na nią i lądujesz na zimnej podłodze, słysząc jej uroczy, głośny śmiech. Widzisz jak niemal spada z sofy w salonie, w między czasie się podnosząc. Gotowy wraz z blondynką przy boku ruszasz w stronę drzwi, które za tobą zamyka.
Alice
Twój humor diametralnie się zmienił na widok gotującego w pół negliżu Matta, a później ten jego pośpiech i niezdarność. Przez noc przemyślałaś całą sprawę i postanowiłaś, że wylecisz do Polski wczesnym rankiem. Chcesz dla niego jak najlepiej, a wyrzucenie go z Kazania na sam początek dobre nie będzie. Dlatego też ten dzień masz zarezerwowany tylko dla Niego i nikogo innego. Przykładasz słuchawkę do jego uszu, słuchając wraz z nim "sex bomb", które ze śmiechem śpiewacie. W końcu odłączasz słuchawki od telefonu i przyśpieszasz tempa, by zaprezentować swoje umiejętności przed Andersonem. Brunet uśmiecha się cwanie, ruszając za tobą. Niespodziewanie kiedy jest już blisko rozpędza się i wskakuje ci na plecy, sprawiając, że lądujesz w mokrym śniegu. Słyszysz tylko jak coś strzela ci w plecach i wyjesz przez chwilę z bólu. Zirytowana z problemami i z trzymając się za krzyż wyciągasz swoją twarz z zaspy śniegu, spoglądając morderczo na Matthew.
-Idioto! Coś mi strzyknęło w plecach! Zabiję cię!-krzyczysz w jego stronę.
Momentalnie zrywasz się z miejsca i sprintem ruszasz w jego kierunku. Cholerny debil! Jeśli teraz będziesz inwalidą, to będzie tylko i wyłącznie jego sprawka. Z uśmieszkiem na ustach opadasz nagle w biały puch, jęcząc głośno. Już ty się na nim odegrasz! Matthew połyka haczyk i schyla się nad tobą, przyglądając ci się z troską i strachem jednocześnie. Kiedy wyciąga rękę w twoją stronę by pomóc ci wstać, ty natychmiast wykorzystujesz jego ciężar ciała i przerzucasz go przez swoje plecy, siadając na jego tyłku okrakiem. Śmiejesz się głośno, pocierając o siebie ręce na myśl co możesz z nim teraz zrobić. Sięgasz po biały puch i nacierasz mu nim twarz, a następnie nabierasz śniegu do drugiej ręki i wstajesz. Słyszysz jego siarczyste przekleństwa, a gdy podajesz mu dłoń na znak zgody, spogląda na ciebie z uniesioną brwią.Gdy ją chwyta, obracasz się na pięcie i wkładasz śnieg do jego bokserek oraz spodni, obserwując jego zachowanie. Jego wyraz twarzy jest bezcenny, a te podskoki, trzepanie ubrań śmieszne. W między czasie ruszasz truchtem w stronę powrotną, a siatkarz znienacka zakłada ci na czapkę kaptur i bierze na ręce. Krzyczysz, piszczysz, bijesz, ale on cię nie puszcza. Z rozmachem wyrzuca cię w sporą kupkę odśnieżonego chodnika i wybucha głośnym śmiechem, biorąc nogi za pas. Cholera jasna! Nie no! Przesadza matoł jeden!
Wtulona w bok bruneta przemierzasz zaśnieżone po kolana Buffalo. Kochasz zimę. Ten skrzypiący pod nogami, puchaty śnieg, te pięknie wyglądające drzewa, uśmiechnięte od ucha do ucha dzieci, szalejące na sankach. Po godzinie spaceru docieracie wreszcie do hali, w której mecz dziś gra Nicolas. Przed wami mają tam już być twoi rodzice, który także będą wspierać twojego brata. Z kubkiem gorącej kawy w dłoni i objęta przez siatkarza w pasie kierujesz się w stronę waszych miejsc. Widzisz jak twój ojciec momentalnie krzywi się na widok Matta, co cie tylko irytuje. Z pomocą chłopaka pozbywasz się kurtki i opadasz na swoje krzesełko, ujmując papierowy kubek dwoma rękami. Upijasz łyk, a gdy tylko na sali dostrzegasz Nicolasa wstajesz z miejsce, wołając go głośno. Twój braciszek natychmiast odwraca głowę do tyłu i śmieje się na widok twojej nowej koszulki " Nikuś najlepszy jest i rozj**** was w drobny mak". Przez chwile jeszcze rozgrzewa się ze swoimi kolegami, a na gwizdek sędziego odkłada piłkę i staje obok trenera. Zaczyna się! Wraz z Mattem stoisz, ściskając mocno kciuki i obserwując pierwszą akcję meczu, w której wygranym jest brunet z 2 na koszulce. Unosisz swoją koszulkę wyżej, znowu dostrzegając na twarzy Nico ten jego uśmiech.
-Jak dla mnie to możesz ją całkiem ściągnąć.- szept Matta pieści twój narząd słuchowy.
Śmiejesz się cicho z jego słów i zatapiasz się w jego wargach, by natychmiast oderwać się od nich , gdy kątem oka dostrzegasz, że 2 w białej koszulce jest przy piłce. Matt mruczy coś niezrozumiałego pod nosem, a ty skaczesz do góry z radości kolejnego zdobycia punktu przez Nicolasa. W końcu jednak ciągnięta za rękaw przez swoją rodzicielkę opadasz swoimi czterema literami na krzesełko. Po chwili twoja matka zrywa się z krzesła, wykonując swój taniec radości :
-Widzieliście to? Za 3 punkty! To mój syn!-chwali się Amelie.
Teraz to tu usadawiasz ją na tyłku, próbując nie wstawać z miejsca. Kiedy już nie wytrzymujesz Matt chwyta cię za łokieć i momentalnie ściąga na dół. Śmiejesz się cicho w jego stronę i powracasz do przyglądania się umiejętnościom twojego brata. Klaszczesz w dłonie na popis Chrisa, przyjaciela Nico z drużyny. Chłopaki przybijają sobie piątki, schodząc na drugą połowę, a ty udajesz się do barku po coś do jedzenia. Po kilku minutach wracasz z kubełkiem frytek, które podjada ci siatkarz.
-Nie wolno ci!-grozisz mu palcem, na co on muska twoje usta. -Hej, hej! Panie jak pan się zachowuje! W miejscu publicznym zakaz całowania!- naśladujesz głos jakiegoś starego chłopa.
-A to ja ci coś pokaże.-oznajmia, wpijając się w twoje usta.
Ludzie za wami krzyczą głośne "uuu", a twoi rodzice przewracają oczami. W końcu odrywacie się od siebie.
-Nie możecie tego robić w domu? Rozproszycie Nico!-śmieje się.
Kiwasz tylko głową, a Matthew śmieje się głośno, ciągle podkradając ci przysmak. Tłuste ręce wycierasz o jego bluzę, szczerząc się szeroko. On za to upija łyk twojego Pepsi, które zdążył już znaleźć schowane za krzesełkiem. Opierasz głowę o jego ramie i spoglądasz z zainteresowaniem na parkiet, na którym obecnie rozgrzewają się rezerwowi. Po chwili jednak obie drużyny wchodzą na boisko i rozpoczynają drugą połowę. Po pewnym czasie zauważasz, że Nico spadły procenty w ataku i teraz cały czas pudłuje. Wściekła zrywasz się z miejsca, ale gdy słyszysz za sobą protesty innych kibiców natychmiast z powrotem na nie opadasz. Nim spostrzegasz mija ci mecz i za trzy rzuca Nicolas. Nie trafia, jeszcze 2 minuty. Akcja przeciwników trafna. Klniesz siarczyście, a Matt ze śmiechem zatyka ci usta, kiedy spojrzenie Amelie pada na ciebie.
-Nicolas! Nicolas!-wykrzykują kibice USA.
Winter perfekcyjnie trafia w kosz z rzutu za trzy punkty i zrywa z siebie koszulkę, skacząc z chłopakami w kółku. Aż do was słychać okrzyki radości koszykarzy reprezentacji USA. Z uśmiechem na twarzy zakładasz na siebie ciepłą kurtkę, szczelny komin oraz czapkę. Matt gotowy czeka przy wejściu, by zamienić kilka zdań z twoim braciszkiem. Pełna euforii rzucasz się Nico na szyję, a on ze śmiechem się do ciebie przytula. Widać, jak bardzo się za sobą stęskniliście. Trwacie tak kilka minut.
-To co stawiasz pizze bracie?-pytasz koszykarza.
-Chciałabyś, tobie i tak się tłuszcz wylewa.-wystawia ci język, a tu go policzkujesz.
-Nie obrażaj mojej dziewczyny. Ma świetny tyłeczek.-do rozmowy wtrąca się Matt.
Ze śmiechem opuszczacie halę w Buffalo i zatrzymujecie się tuż przed wyjściem, by zaczekać na bruneta. Twoi rodzice machają wam na pożegnanie, wsiadając do taxi. Po kilku minutach w waszą stronę kieruje się Nicolas, który jednym ruchem ściąga ci czapkę. Nadeptujesz obcasem na jego palce, widząc grymas bólu na jego twarzy. Wsiadasz wraz z nim do kadrowego autokaru, w którym jego koledzy witając cię hasłami typu : " ale wyładniałaś", "laska z ciebie", na co Matt nie reaguje zbyt radośnie. We wnętrzu rozbrzmiewa "We're the champion", które wszyscy śpiewają głośno. Po 30 minutowej drodze wysiadasz z autobusu i powolnym krokiem ruszasz w kierunku drzwi. Na wieszaku wieszasz swoją kurtkę i w cieplutkich pantoflach opadasz na kanapę w salonie. Twoja rodzicielka krząta się w kuchni, przygotowując ciepłą herbatę, a twój ojciec siedzi na fotelu, oglądając telewizję. W tym właśnie czasie po wnętrzu mieszkania roznosi się melodia dzwonka do drzwi. Podnosisz się leniwie i przekręcasz kluczyk w zamku, witając Gabi ciepłym uśmiechem. Brunetka przytula się do ciebie i przekracza próg, udając się do salonu. Nicolas momentalnie zrywa się z sofy i zamyka Brown w swoim żelaznym uścisku, składając na jej ustach kilka pocałunków. Później siadają obok siebie, a ty przyglądasz im się z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mamo, tato. Chciałem wam o czymś ważnym powiedzieć. Wiecie, że ja i Gabi jesteśmy zaręczeni, prawda?-upewnia się Nicolas, bo wie jak to z zapracowanymi naszymi rodzicami jest.
-Owszem, wiemy. Do czego zmierzasz?-dopytuje Amelie.
-Ja i Gabi będziemy rodzicami.-Nico splata swoją dłoń z palcami Gabi.
Spoglądasz na swoich rodziców, których wcięło w fotel. Po chwili widzisz jak twoja rodzicielka podchodzi do pary i przytula ich mocno, płacząc ze szczęścia. Twój ojciec natomiast cały czas siedzi w fotelu, gdyż nie wie jak się zachować. Cieszy się, ale nie wypada ryczeć jak baba. W końcu zawsze chciał mieć wnuka, by mu w firmie pomagał. Zrywa się jednak z miejsca i gratuluje twojemu braciszkowi oraz twojej przyjaciółce. Wszyscy szczęśliwi spożywają pizze, którą potajemnie zamówił Nicolas. Siedzisz na kolanach swojego chłopaka, co chwila wymieniając się z nim pocałunkami. Widzisz, że twój ojciec chyba trochę milej patrzy na Matta, co jeszcze bardziej poprawia ci humor.
***
-Widzieliście to? Za 3 punkty! To mój syn!-chwali się Amelie.
Teraz to tu usadawiasz ją na tyłku, próbując nie wstawać z miejsca. Kiedy już nie wytrzymujesz Matt chwyta cię za łokieć i momentalnie ściąga na dół. Śmiejesz się cicho w jego stronę i powracasz do przyglądania się umiejętnościom twojego brata. Klaszczesz w dłonie na popis Chrisa, przyjaciela Nico z drużyny. Chłopaki przybijają sobie piątki, schodząc na drugą połowę, a ty udajesz się do barku po coś do jedzenia. Po kilku minutach wracasz z kubełkiem frytek, które podjada ci siatkarz.
-Nie wolno ci!-grozisz mu palcem, na co on muska twoje usta. -Hej, hej! Panie jak pan się zachowuje! W miejscu publicznym zakaz całowania!- naśladujesz głos jakiegoś starego chłopa.
-A to ja ci coś pokaże.-oznajmia, wpijając się w twoje usta.
Ludzie za wami krzyczą głośne "uuu", a twoi rodzice przewracają oczami. W końcu odrywacie się od siebie.
-Nie możecie tego robić w domu? Rozproszycie Nico!-śmieje się.
Kiwasz tylko głową, a Matthew śmieje się głośno, ciągle podkradając ci przysmak. Tłuste ręce wycierasz o jego bluzę, szczerząc się szeroko. On za to upija łyk twojego Pepsi, które zdążył już znaleźć schowane za krzesełkiem. Opierasz głowę o jego ramie i spoglądasz z zainteresowaniem na parkiet, na którym obecnie rozgrzewają się rezerwowi. Po chwili jednak obie drużyny wchodzą na boisko i rozpoczynają drugą połowę. Po pewnym czasie zauważasz, że Nico spadły procenty w ataku i teraz cały czas pudłuje. Wściekła zrywasz się z miejsca, ale gdy słyszysz za sobą protesty innych kibiców natychmiast z powrotem na nie opadasz. Nim spostrzegasz mija ci mecz i za trzy rzuca Nicolas. Nie trafia, jeszcze 2 minuty. Akcja przeciwników trafna. Klniesz siarczyście, a Matt ze śmiechem zatyka ci usta, kiedy spojrzenie Amelie pada na ciebie.
-Nicolas! Nicolas!-wykrzykują kibice USA.
Winter perfekcyjnie trafia w kosz z rzutu za trzy punkty i zrywa z siebie koszulkę, skacząc z chłopakami w kółku. Aż do was słychać okrzyki radości koszykarzy reprezentacji USA. Z uśmiechem na twarzy zakładasz na siebie ciepłą kurtkę, szczelny komin oraz czapkę. Matt gotowy czeka przy wejściu, by zamienić kilka zdań z twoim braciszkiem. Pełna euforii rzucasz się Nico na szyję, a on ze śmiechem się do ciebie przytula. Widać, jak bardzo się za sobą stęskniliście. Trwacie tak kilka minut.
-To co stawiasz pizze bracie?-pytasz koszykarza.
-Chciałabyś, tobie i tak się tłuszcz wylewa.-wystawia ci język, a tu go policzkujesz.
-Nie obrażaj mojej dziewczyny. Ma świetny tyłeczek.-do rozmowy wtrąca się Matt.
Ze śmiechem opuszczacie halę w Buffalo i zatrzymujecie się tuż przed wyjściem, by zaczekać na bruneta. Twoi rodzice machają wam na pożegnanie, wsiadając do taxi. Po kilku minutach w waszą stronę kieruje się Nicolas, który jednym ruchem ściąga ci czapkę. Nadeptujesz obcasem na jego palce, widząc grymas bólu na jego twarzy. Wsiadasz wraz z nim do kadrowego autokaru, w którym jego koledzy witając cię hasłami typu : " ale wyładniałaś", "laska z ciebie", na co Matt nie reaguje zbyt radośnie. We wnętrzu rozbrzmiewa "We're the champion", które wszyscy śpiewają głośno. Po 30 minutowej drodze wysiadasz z autobusu i powolnym krokiem ruszasz w kierunku drzwi. Na wieszaku wieszasz swoją kurtkę i w cieplutkich pantoflach opadasz na kanapę w salonie. Twoja rodzicielka krząta się w kuchni, przygotowując ciepłą herbatę, a twój ojciec siedzi na fotelu, oglądając telewizję. W tym właśnie czasie po wnętrzu mieszkania roznosi się melodia dzwonka do drzwi. Podnosisz się leniwie i przekręcasz kluczyk w zamku, witając Gabi ciepłym uśmiechem. Brunetka przytula się do ciebie i przekracza próg, udając się do salonu. Nicolas momentalnie zrywa się z sofy i zamyka Brown w swoim żelaznym uścisku, składając na jej ustach kilka pocałunków. Później siadają obok siebie, a ty przyglądasz im się z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mamo, tato. Chciałem wam o czymś ważnym powiedzieć. Wiecie, że ja i Gabi jesteśmy zaręczeni, prawda?-upewnia się Nicolas, bo wie jak to z zapracowanymi naszymi rodzicami jest.
-Owszem, wiemy. Do czego zmierzasz?-dopytuje Amelie.
-Ja i Gabi będziemy rodzicami.-Nico splata swoją dłoń z palcami Gabi.
Spoglądasz na swoich rodziców, których wcięło w fotel. Po chwili widzisz jak twoja rodzicielka podchodzi do pary i przytula ich mocno, płacząc ze szczęścia. Twój ojciec natomiast cały czas siedzi w fotelu, gdyż nie wie jak się zachować. Cieszy się, ale nie wypada ryczeć jak baba. W końcu zawsze chciał mieć wnuka, by mu w firmie pomagał. Zrywa się jednak z miejsca i gratuluje twojemu braciszkowi oraz twojej przyjaciółce. Wszyscy szczęśliwi spożywają pizze, którą potajemnie zamówił Nicolas. Siedzisz na kolanach swojego chłopaka, co chwila wymieniając się z nim pocałunkami. Widzisz, że twój ojciec chyba trochę milej patrzy na Matta, co jeszcze bardziej poprawia ci humor.
***
Nie ma to jak być chorym. Przez tego debila, który zwie się Anderson leżysz teraz w swoim mięciutkim łóżeczku przykryta kołdrą po same uszy i wypacasz się. Do tego ten, jak gdyby nigdy nic chodzi koło ciebie i nie powiem nawet słowem "przepraszam". A przecież to przez niego tu teraz leżysz, tak to teraz byłabyś... No właśnie gdzie? W Polce. Może to i dobrze? Spędzisz więcej czasu z siatkarzem, więc powinnaś się cieszyć. Ale jak tu się cieszyć, skoro ma się zatkane zatoki, głowa niemal ci pęka, a do tego męczy cię kaszel. Lekarz, którego wczoraj wezwał troskliwy Matt kategorycznie zabronił ci wychodzenia z domu jak i z łóżka, no po za łazienką oczywiście. Czego to zawsze ty musisz chorować? Przecież Matthew też wylądował w zaspie, a nic kompletnie mu nie jest. Nie dość, że silny to jeszcze odporny na dodatek. Przymykasz powieki i myślisz o tym co teraz może robić twój braciszek w tej Bułgarii. To właśnie tam grają kolejny mecz. Tym razem nie będziesz mogła krzyczeć na całą hale, ale za to skakać w pokoju z radości tak. Ostatnio, kiedy Nicolas znowu grał u was Anderson zarobił od ciebie w nos aż tak, że krew mu się puściła. Naprawdę nieźle to musiało wyglądać, ale będzie miał przestrogę, że Alice Winter podczas meczu brata się nie przeszkadza. A ten co chwila coś mówił, usta to mu się nie zamykały, to dostał za swoje. Tobie było go żal tylko przez chwilę, potem doszłaś do wniosku, że mu się należało. Nim spostrzegasz odpływasz do krainy Morfeusza.
Od Autorki:
Wiem, wiem. Zabijecie mnie teraz pewnie, gdyż nie dałam tu rozwiązania sprawy ojca. Nie bójcie się , będzie w 36 :3 Powiem tylko, że szykuję się ciekawie <33 Od 35 aż do samego końca będzie teraz naprawdę niespodziewanie, zagmatwanie... Po prostu czytajcie a będziecie wiedzieć :D Brava dla Skry za wygraną, a SOVIA na pewno wygra z Częstochową, o zwycięstwie z Bełchatowem mowy nie ma Rzeszowie! :P Bo kto jest mistrzem, mistrzem? Tylko Skra! <333 Być może uda się u mnie w szkole wyjazd na mecz Asseco -LOTOS zorganizować, ale mecze tylko w soboty i niedzielę :/ W poniedziałek byłam na dziewczynach z Rzeszowa i naprawdę nieźle grały :) Nawet w TV pokazano :D Kaśkablogera sławna na całą Polskę xD hahah ;D Dobra tyle bo już głupoty tu wam piszę ;P Pozdrawiam i do piątku ( chyba) :*
PS: Zapraszam do wyrażenia opinii w komentarzu :3
no Kaśka niech oni już zawsze będą tacy szczęśliwi :D a ten jej ojciec niech w końcu zmądrzeje, bo mnie tu tylko denerwuje :p rozdział oczywiście świetny, ale ja czekam już na następny i na rozwiązanie tej sprawy :D /Nikos
OdpowiedzUsuńNie może być zawsze sielanka, zrozum :P
UsuńJakby tak nikt nikogo nie denerwował to nudno na świecie by było :D
Dziękuję i pozdrawiam :*
A propo ogladalam ten mecz i cie nie widzialam , jak to sie stalo ? No w sumie troche biegalam po domu bo to jesc mi sie chcialo , a to do sklepu , no i w moglam ominac :( Szkoda :( A co do rozdzialu swietny, ale nastepnym razem zrob 5 razy dluzszy bo nie moge wyrzymac az nie dowiem sie co dalej :) Alice jak zwykle taka usmiechnieta , wesola , pelna energi zreszta jak Matt :) Oni przyciagaja sie jak magnez ! Mam tylko nadzieje, ze jej ojciec tego nie zepsuje ..! Moglby sie cieszyc ze szczescia jedynej coreczki , a nie takie rzeczy wyrabiac ! Alice wariatka ! Jak sie drze na meczach , boziu .. Widac , ze prawdziwy kibic <3 Na jej miejscu Matta tak bym sniegiem natarla, ze by chorowal .. Ale i tak wiem, ze Alice sie odegra !! :D I dobrze :) Hhehe, albo z tym sniegiem w bokserkach , ty to masz pomysly !! Tylko pozazdroscic weny !! :) Czekam na 37 !! Pozdrawiam ! :* ° Natalia
OdpowiedzUsuńNo może dlatego, ja za to prawie cały 3 set przesiedziałam w barze, jedząc z koleżankami zapiekankę :D Wiesz z chęcią bym pisała mega długi, ale nie mam czasu, a wy także :P Opisałam jej kibicowanie dosłownie jak moje, przynajmniej starałam się oddać siebie podczas meczu :D Haha xD
UsuńPozdrawiam i dzięki :*
Wygląda jakby nienarodzony bąbelek trochę zmiękczył ojca Alice, ale czy na pewno? Nie rozumiem tego człowieka, sam się czepia do Matta, że jako sportowiec może mieć każdą, a jego syn też jest sportowcem i jakoś właśnie zakłada rodzinę i wszystko jest ok. Mam nadzieję, że jednak Alice i Matt będą mieli swój happy end. Już nie mogę się doczekać tych Twoich niespodzianek w kolejnych częściach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
P.S. Biedny Matt i jego uszkodzony nos :p
Bo niektórzy ludzie są dziwni.
UsuńCzekaj cierpliwie, gdyż zbliżają się egzaminy próbne i nie wiem jak bd z czasem :/
Haha :D Jak tak biadolił to dostał :D Będzie wiedział, by z daleka się od naszej Winter trzymać :)
Pozdrawiam :*
Rozdział zajebisty ; ) Ale czemu ten ojciec tak postępuje ?? Ehh ;/ pozdrawiam i czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńDziękuję *.* A któż to wie, wszystko się wyjaśni w dzisiejszym rozdziale :)
UsuńPozdrawiam :*
O Alice, widzę wyostrzony prawy sierpowy! XD
OdpowiedzUsuńTYLKO SOVIA!
Haha :D Przy takim facecie musi być czujna i silna cały czas xD
UsuńJa tam jestem sercem za SKRĄ <3
Pozdrawiam :*
Ej no ten ojciec mnie strasznie denerwuje, zamiast popatrzeć na szczęście córki to doszukuje się problemów. Kibicowanie Akuce jest zawsze najlepsze, wzorowałaś się na sobie? :)
OdpowiedzUsuńNo i te ich dowcipy, które zawsze mnie rozwalaja.
Flavka