poniedziałek, 27 października 2014

28."Jesteś jedyną osobą, która wywołała u mnie tak szybką pracę serca."

Alice 

Za pewne gdyby ktoś teraz wszedł to twojego tymczasowego lokum roześmiał by się głośno. Spałaś smacznie, zwisając połową ciała nad podłogą. Oczywiście, szkoda było zmarnować takiej okazji. W tym właśnie momencie po mieszkaniu rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Przestraszona zrywasz się na równe nogi, lądując na podłodze. Rozcierasz ubite pośladki, klnąc pod nosem na osobę, która znajduje się za drzwiami. Niechętnie podnosisz swoje cztery litery i kierujesz się w stronę drewnianych drzwi. Przekręcasz kluczyk i otwierasz je. Spodziewasz się, że to Maxwell znowu zapomniał kluczy, ale to nie on. 

-Max napisz sobie na czole, żeby nie zapomnieć kluczy lub dorób zapasowe. Nie mam najmniejszej ochoty zrywać się rano, by ci drzwi otwierać! Chce odespać całe lata w redakcji! Więc zrozum idioto, że jak jeszcze raz zapomnisz kluczy to ci nie otworzę! Rozumiesz?!-naskakujesz na stojącego przed tobą Andersona .

-Jasne, że rozumiem. Czyli mam sobie iść?-pyta ze smutną miną Amerykanin. 

-Matt!-otwierasz zaspane powieki i momentalnie się budzisz, zarzucając swoje ręce na jego szyję. -Nigdzie nie idziesz! Co ty tu robisz?-pytasz, spoglądając na niego pytająco. 

Matthew przekracza próg mieszkania Holta i rusza w kierunku dobrze znajomej mu kuchni. Podążasz tuż za nim, oczekując  wciąż na odpowiedź. Brunet opada na jedno z krzeseł przy stole, przyglądając ci się z tym łobuzerskim uśmiechem. No tak. Przecież jesteś tylko w samej koszulce, ledwo przykrywającej tyłek. Chrząkasz głośno, czym wyrywasz chłopaka z letargu. 

-Wiesz, chciałem ci zrobić niespodziankę. Wczoraj zagraliśmy ostatni mecz na wyjeździe i zamiast nawiedzać cię o 12 w nocy, postanowiłem złożyć ci dziś rano wizytę. Ale coś widzę, że jesteś jakaś nie za bardzo ucieszona. Coś się stało? -unosi brwi. 

-Nie, tylko znowu się nie wyspałam. Holt cały czas zapomina kluczy od mieszkania i codziennie zdziera mnie na nogi rano. To jakiś idiota jest. -śmiejesz się, kończąc ostatnie zdanie. 

Matt odwzajemnia twój gest i poklepuje swoje kolana, tym samym dając ci znak byś na nich usiadła. Kręcisz przecząco głową, gdyż w tej właśnie chwili twój żołądek domaga się jedzenia. Anderson wybucha głośnym śmiechem, łapie cię za nadgarstek i każe siadać. Niechętnie wykonujesz jego polecenie, przyglądając się jak przygotowuje dla ciebie śniadanie. Po chwili układa przed tobą talerz z dwoma naleśnikami oraz filiżankę twojej ulubionej Latte. Dziękujesz mu przelotnym całusem i zabierasz się za spożywanie posiłku. Podczas twojej degustacji naleśników, nadzianymi cynamonowo-jabłkowymi powidłami rozmawiacie o tym jak minął wam ostatni tydzień. Upijasz łyk gorącego napoju, przyglądając się z zainteresowaniem twarzy siatkarza. Zauważasz, że gości na niej kilkudniowy zarost, który uwielbiasz, a zarazem nie cierpisz. Kiedy tak mówi przyjmujący Zenitu Kazań :"jesteś niegrzeczna" łaskocze cię nim po policzku, czego wprost nienawidzisz. Opróżnione naczynia odkładasz do zlewu i znikasz za drzwiami pokoju gościnnego. Matt próbuje podglądać cię podczas ubierania przez niedomknięte drzwi, ale gdy to zauważasz natychmiast je zamykasz i powracasz do nakładania czarnej bluzy z nadrukiem liczby 6. Włosy związujesz w niedbałego koka i umalowana opuszczasz pomieszczenie, udając się do salonu. Grozisz palcem atakującemu reprezentacji USA, na co on tylko wybucha śmiechem. Narzucasz na siebie swoją ciepłą kurtkę, a na nogi wkładasz twoje butki. Gotowa do wyjścia proponujesz niebieskookiemu wyjście na spacer, na co on tylko kiwa głową. Szybko ubiera na siebie kurtkę i wymija cię w drzwiach. Przekręcasz kluczyk w drzwiach i zbiegasz schodami na dół. Ze śmiechem rzucasz komplet kluczy w kierunku wracającego z treningu blondyna, oznajmiając, że wychodzisz się przewietrzyć. Max odpowiada ci delikatnym uśmiechem i znika za masywnymi drzwiami klatki schodowej. Matt ni z stąd ni zowąd pojawia się przy twoim boku i obejmuje w pasie. Uśmiechasz się pod nosem i ruszasz wolnym krokiem w kierunku wyjścia z parkingu. Mimo bliskości siatkarza czujesz nieprzyjemne dreszcze na całym ciele, które powodują panujący w Moskwie mróz. Matt momentalnie to zauważa i ściąga swoją czapkę z głowy, nakładając ci ją na blond włosy. Natychmiast przeczysz, ale on pozostaje nieugięty. Po chwili oddaje ci także ciepłe rękawiczki. Jest taki troskliwy i opiekuńczy. Nie pozwoli ci byś przemarzła i była chora. Szkoda, tylko, że nie ma pojęcia o tym co ty mu zrobiłaś. Chcesz powiedzieć mu o tym jak najszybciej, ale nie teraz. Nie możesz zepsuć jego wyśmienitego humoru, spowodowanego twoją obecnością i wczorajszym zwycięstwem. Bez opamiętania wpijasz się w jego usta, próbując wygrać wojnę z jego językiem, który pieści twoje podniebienie. Przegryzasz jego wargę, wygrywając tą walkę. Odrywasz się niego i ruszasz wolnym krokiem przed siebie. Musisz przyznać, że wargi Andersona są rajem. Całuje zupełnie inaczej niż Max. On robi to z taką namiętnością, pożądaniem. Holt jest jednak bardziej delikatniejszy. Matt dogania cię po chwili i wpija w twoje wargi, powodując, że prawie tracisz równowagę. Na szczęście w porę łapie cię za nadgarstki i przyciąga do siebie. Po chwili odrywacie się od siebie i szczęśliwi spacerujecie po tutejszym parku. Nie wiesz, co zrobisz gdy powiesz mu o tym co zaszło pomiędzy tobą a Maxwellem podczas pobytu tu. Przecież możesz go stracić a co wtedy? To właśnie On nadał sens twojemu życiu. Pamiętasz doskonale jak wyżalałaś mu się na jednym ze zgrupowań, o tym, że wszyscy mają kogoś. Tym razem to i ty miałaś, ale mogłaś go stracić.  Nie chciałaś teraz niszczyć tego, co powstało pomiędzy wami. Tego mocnego uczucia. 

Matt


Stoisz w salonie, rozmawiając o sezonie Superligi z Maxwellem, jednym okiem zerkając przez otwarte drzwi do pokoju Alice. Blondynka zasuwa właśnie walizkę i z uśmiechem na twarzy, meldują się w salonie gotowa do opuszczenia mieszkania twojego kolegi. Udaje ci się ją jeszcze namówić zmysłowym szeptem do ucha, by się odświeżyła bo w nocy może być gorąco. Śmieje się pod nosem i skrada z twoich ust delikatny pocałunek, znikając za drzwiami łazienki. Max spogląda na ciebie znacząco, a ty karcisz go wzrokiem. Czemu otaczasz się światem tak zboczonych ludzi? Oczywiście, Max ani słowem nie wspomina o tym, że przespał się z twoją dziewczyną. Po co? Przecież nie chce stracić twojego zaufania. Uśmiechasz się pod nosem, gdy za drzwi toalety dociera śpiew Winter. Holt kręci ze śmiechem głową, poklepując cię po ramieniu. Niczego się nie domyślasz. Nie masz pojęcia, że opierasz się o kanapę na, której twoja dziewczyna cię zdradziła i zasnęła w ramionach innego. W zachowaniu blondyna nie dostrzegasz żadnej zmiany. Jak zawsze jest wyluzowany, pełen energii i pomysłów na żarty. Po chwili twoim oczom ukazuje się przebrana i odświeżona blondynka. Kiedy staje obok ciebie obejmujesz ją ramieniem i żegnasz się ze swoim kolegą. Winter podchodzi do Max'a, składając pocałunek na jego policzku. Blondyn zamyka ją w swoich ramionach, szepcząc coś do ucha, czego ty nie jesteś w stanie zrozumieć. Czujesz się dziwnie. Chyba jesteś zazdrosny. Po sekundzie jednak ponownie na twoją twarz wstępuję uśmiech i już z niej nie znika. Przez ramię przerzucasz torbę Alice, która wędruje tuż za tobą. Zbiegacie schodami na sam dół, a następnie otwieracie drzwi klatki schodowej. Przed budynkiem czeka już zamówiona przez ciebie wcześniej taxi. W bagażniku układasz bagaż piwnookiej, a następnie opadasz na tylne siedzenia obok niej. Momentalnie układa swoją głowę na twoim ramieniu, wtulając swoją drobną sylwetkę w twoje ciało. W tej właśnie chwili dostrzegasz, jak bardzo brakowało ci jej przez ubiegły tydzień. Napawasz się wonią jej truskawkowego szamponu do włosów, cytrusowymi perfumami i oliwkowymi oczami, które spoglądają na ciebie z miłością. Jakim cudem ty bez nie wytrzymałeś? Twoje rozmyślenia przerywa głośne hamowanie kierowcy przed lotniskiem. Spoglądasz na niego karcąco, na co on tylko odwraca głowę. Wręczasz mu banknot i otwierasz drzwi przed blondynką. Z torbą w ręce i jej dłonią splecioną z palcami twojej lewej ruszasz w kierunku wejścia na lotnisko. Po błyskawicznej odprawie opadasz w wygodny fotel, czując jej głowę na swojej klatce piersiowej. Uśmiechasz się pod nosem, zerkając ukradkiem na jej spokojną twarz. Przymknięte powieki zasłaniają tęczówki, w które tak bardzo chcesz popatrzeć, a usta są szczelnie zamknięte. Za oknem samolotu zapada zmrok. Z każdą minutą coraz bardziej dostrzegasz jak zasypia. W końcu nie słyszysz już jej głosu i odrywasz wzrok od telefonu, spoglądając na jej buzię. Śpi tak niewinnie, że aż szkoda ją budzić. Tak, więc sam decydujesz się na rozmowę z Nico i Gabi. Gdy pytasz brunetkę o rozmowę z twoją dziewczyną, unika twojego spojrzenia i wydaje się jakaś zdenerwowana. Lekceważysz to jednak, gdyż może być zmęczona po ciężkim dniu w redakcji, o którym opowiedziała wcześniej. Szkoda Matt, że nie znasz prawdy. Po dość długiej rozmowie ziewasz i postanawiasz się przespać. Żegnasz się z parą i wyciszasz telefon, wkładając go do kieszeni. Opierasz głowę o szybę i przymykasz powieki. Bez najmniejszego problemu udajesz się do krainy Morfeusza. 

Po przespaniu nocy w samolocie wypoczęty opuszczasz pokład samolotu z blondynką na rękach. Coś czujesz, że za niedługo i ona się obudzi. Przed lotniskiem w Kazaniu czeka już machający w twoją stronę Maxim. Uśmiechasz się szeroko w jego kierunku, prosząc go o zabranie torby dziewczyny. Pomaga ci ułożyć także jej właścicielkę na tylnych siedzeniach i zasiada na fotelu kierowcy niebieskiego Nissana. Podczas drogi Alice otwiera oczy i rozciąga się leniwie. Uśmiechasz się pod nosem, dostrzegając jej odbicie w samochodowej szybie. Taką ją właśnie uwielbiasz. Nieogarniętą i beztroską. Składasz czuły pocałunek na jej czole i obejmujesz ją ramieniem. Uśmiecha się do ciebie w ten anielski sposób i całuje cię namiętnie na przywitanie tego dnia. Po chwili twój samochód zatrzymuje się na parkingu przed blokiem i wysiadasz z niego wraz z panną Winter. Kapitan Zenitu wsiada do stojącej pod budynkiem taxi i żegna was machaniem. W połowie schodów wpijasz się w kuszące usta blondynki, na co ona odpowiada cichym pomrukiem. 

Alice 

Mimo ostatnio spędzonej nocy u boku Holta, pragniesz bliskości Matta. To on jest twoim chłopakiem i jego kochasz. Przespanie się z Maxwellem było tylko zwykłym impulsem. Matthew z całej siły pacha cię na ścianę tuż przed wejściem do mieszkania i jeszcze mocnej wpija w twoje wargi. Jakimś cudem udaje mu się trafić kluczem do drzwi i je otworzyć. Wasze ciała coraz bardziej pragną siebie na wzajem. Oplatasz swoimi nogami pas siatkarza, wplatając swoje palce w jego brązowe włosy. Słyszysz jak mruczy zmysłowo do twojego ucha, co jeszcze bardziej zachęca cię do działania. Nim spostrzegasz trafiacie do sypialni, po drodze gubiąc kilka części garderoby. Anderson starannie i delikatnie układa cię na łóżku w waszej sypialni, obdarowując milionem pocałunków  na obojczykach i szyi. Zdecydowanie czujesz jak rytm twojego serca znacznie przyśpiesza, a oddech staje się coraz płytszy. Ten mężczyzna doprowadza cię do rozkoszy takimi małymi gestami. Nie masz pojęcia jak on to robi, ale taka jest prawda. Po chwili na podłodze lądują ubrania waszej dolnej części ciała. Leżysz przed nim całkowicie naga, nie czując żadnego wstydu. Kochasz go i chcesz by znał cię całkowicie, całą ciebie. Nim spostrzegasz stajecie się jednym. Słyszysz jego pomruki zadowolenia i zmysłowy szept przy uchu. Tak świetnie się jeszcze nie czułaś nigdy. Teraz jesteś w pełni spełniona. 

-Jesteś jedyną osobą, która wywołała u mnie tak szybką pracę serca.-pieści twój ucho, swoim ściszonym głosem.-Kocham cię.-zamyka twoje usta kolejnym namiętnym pocałunkiem. 

Jesteś już w pełni pewna, że mówi prawdą. Sam wywołał u ciebie najszybsza pracę serca w twoim życiu. Zmęczony opada obok ciebie, przykrywając się kołdrą po podbrzusze. Jest mu zdecydowanie za gorąco, by opatulać się nią po same uszy. Spoglądasz na niego ukradkiem, uśmiechając się delikatnie. Nigdy w życiu nie czułaś się tak cudownie. Zdecydowanym błędem było pójście z blondynem do łóżka. To tylko Matthew Anderson potrafi oddać się tobie cały i kochać się z tobą bez opamiętania. On naprawdę cię kocha, a ty jego. Przymykasz powieki, układając głowę na jego klatce piersiowej. Czujesz jak powoli się unosi i opada. Wciągasz do nozdrzy zapach jego perfum. Nie znasz żadnego innego mężczyzny, który by cię tak do siebie pociągał. On jest jedyny w swym rodzaju. Tak jak ta gwiazda na niebie, o której stwierdziłaś, że  różni się od innych gwiazd. 

Niewyspana otwierasz swoje powieki, rozglądając się po pokoju. Na zarośniętym nieco policzku Amerykanina składasz delikatny pocałunek i opuszczasz waszą wspólną sypialnię. Nucisz pod nosem " I need your love", zaparzając sobie świeżej kawy. Napawasz się jej zapachem, upijając łyk za łykiem. Nie jesteś ani trochę głodna. Kiedy opróżniasz zawartość filiżanki odkładasz ją do zlewu i znikasz za drzwiami łazienki. Szybki odświeżający prysznic, ubranie się, pomalowanie i jesteś gotowa. Na palcach skradasz się do pomieszczenia, w którym wciąż śpi Anderson i wyjmujesz z kieszeni spodni paczkę papierosów.  Nakładasz na siebie swój najcieplejszy sweter i zamykasz się na balkonie. Nie przeszkadza ci ujemna temperatura, panująca w Kazaniu. Zsuwasz się za zimne płytki i zapalasz pierwszego papierosa.  Musisz sobie wszystko przemyśleć, co wiesz, że nie będzie proste. Już dawno zerwałaś z paleniem,  z którego wyciągnął cię Nicolas, ale w tej sytuacji musiałaś ponownie sięgnąć po to świństwo. Ono teraz pomagało ci uspokoić umysł i spokojnie przemyśleć wszystkie wydarzenia z minionego tygodnia i wczorajszej nocy. W końcu musisz wyznać prawdę przyjmującemu. Nie chcesz przerywać tej "sielanki" w waszym życiu, ale naprawdę nie możesz go już dłużej tak okłamywać. Przecież go kochasz. A jak się kogoś kocha to jest się z nim szczerym. W końcu to właśnie sobie obiecaliście nawzajem. Szczerość aż do bólu. Czujesz się podle, po tym jak potraktowałaś siatkarza mieszkającego w Moskwie. Holt był przecież twoim przyjacielem, nadal jest, a ty tak po prostu dałaś mu dosłownie do zrozumienia, że nic pomiędzy wami nie będzie. Owszem, nie mogłaś powiedzieć mu, że coś do niego czułaś, bo tak zwyczajnie nie było, ale mogłaś za to zachować się w stosunku do niego nieco łagodniej. Przecież ty go zwyczajnie wykorzystałaś, podczas gdy obok nie było Matta. Nawet teraz brzydzisz się sobą, przypominając sobie to co robiliście u niego w salonie na kanapie. Zrobiłaś zwyczajne świństwo twojemu chłopakowi. Odskakujesz momentalnie, kiedy drzwi balkonowe się otwierają. No to brawo Winter! Wpadłaś jak śliwka w kompot! 

-Co ty tu robisz, Alice? Ty palisz?!-pyta zdziwiony Amerykanin. 

-Tak,... to znaczy... nie.-jąkasz się jak podczas przysięgi małżeńskiej.- Nie palę, to po prostu wyjątkowa sytuacja. -rzucasz spokojnie w jego kierunku.- Nie mów nic Nico. Błagam cię. A  jeśli chodzi o to co robię, to rozmyślam. 

-Jasne, ale pod warunkiem, że wyrzucisz tą truciznę i to natychmiast!-oświadcza stanowczo, spoglądając na ciebie z powagą. 

Wykonujesz jego polecenie i odwracasz się w jego stronę. Te błękitne oczy sprawiają, że twoje nogi robią się niczym z waty. Szybko chwytasz się dłonią obramowania balkonu i podejmujesz decyzję. Musisz mu to teraz powiedzieć. Nie możesz dłużej zwlekać. Teraz albo nigdy. Bierzesz głęboki wdech i przed powiedzeniem ważnych słów kładziesz swoje usta na jego wargach, bez opamiętania całując go namiętnie. Brunet zaskoczony twoim gestem odwzajemnia pocałunek i układa cię na poręczy. Odrywasz się od jego warg i ponownie bierzesz głęboki oddech. Będzie ciężko, ale musisz to zrobić. Choćby zabolało go to jak cholera, musisz. 

-Matt. Muszę ci coś powiedzieć.-mówisz drżącym głosem. 

                                                        Od Autorki:

Przed wami 28 rozdział, który bardzo trudno mi się pisało. Mam jednak,nadzieję, że podołałam i wam się spodoba :) Chyba powracam do zakończeń w ciekawym momencie :D Brawo dla PGE Skry i Asseco Resovii, które po raz kolejny dały pokaz swoich umiejętności i wygrały mecze :3 Dodałam z powrotem początkową piosenkę na bloga, ale jest także ta, co była. Możecie, więc sobie włączyć jaką wam się podoba :)  Zastanawiam się nad wyborem jednej, ale to zależy od was. Dajcie znać czy zostawić 1 czy 2 :)
Całuję i zapraszam tutaj w środę (chyba). Podzielcie się swoją opinią w komentarzu ;D 

czwartek, 23 października 2014

27. "Ej! Sam jesteś bufon! "

Alice 

Nawet nie zauważyłaś, kiedy zleciał ci cały czwartek i stałaś przed szafą, nie wiedząc w co się ubrać. Raczej prezentacja zespołu była czymś oficjalnym, ale chłopaki  mieli być ubrani w swoje startowe numerki, a nie garnitury, więc w co ty się miałaś ubrać? Na sportowo czy elegancko? Łapiesz się za głowę, wyrywając sobie z niej włosy. Słyszysz głośny śmiech Matta, który opiera się o framugę drzwi, przyglądając się twojemu zakłopotaniu. Odwracasz głowę w jego stronę i spoglądasz na niego błagalnie. Amerykanin uśmiecha się do ciebie cwanie i podchodzi do szafy, zerkając na jej zawartość. Z wieszaka ściąga szarą bluzkę z ćwiekami na przedramieniu, czarną skórzaną kurtkę i czarną krótką spódnicę. Odwraca się w twoją stronę i wręcza ci zestaw do rąk, szepcząc, że będziesz skradać spojrzenia wszystkich facetów na sali. Śmiejesz się cicho i muskasz jego policzek, wywalając go za drzwi. Szybko przebierasz się w wybrany wcześniej przez bruneta komplet i biegiem ruszasz w kierunku łazienki. Rzęsy poprawiasz czarnym tuszem, usta przejeżdżasz błyszczykiem, a włosy rozczesujesz i pozostawiasz opadające falami na twoje ramiona. Uśmiechasz się do swojego odbicia i w pośpiechu ubierasz na stopy czarne, na wysokim obcasie butki, zabierasz torebkę i przepuszczona przez Matta w drzwiach opuszczasz jego mieszkanie. Niebieskim nissanem dojeżdżacie na miejsce, wskazane przez trenera siatkarza i wchodzicie głównymi drzwiami. Gdy docieracie aż na koniec korytarzu, machasz z uśmiechem w stronę chłopaków, którzy nie kryją swojego zdziwienia twoją obecnością. Jedyny, który o tym wiedział był Maxim. Podchodzisz do tego właśnie Rosjanina i zaczynasz wypytywać się o szczegóły uroczystości. Mikhaylov ze śmiechem opowiada ci o planie tego wieczoru, a ty przytakujesz mu tylko głową. Po chwili twoim oczom ukazuję się sylwetka Vladimira Alekno. Wraz z chłopakami posłusznie stajesz wokół trenera Zenitu Kazań i przysłuchujesz się jego słowom. Niestety, krzywisz się, kiedy słyszysz jego płynny rosyjski. Matthew obejmuje cię w pasie, szepcząc, że na pewno się przyzwyczaisz. W odpowiedzi muskasz jego usta delikatnie i przy jego boku wchodzisz do wnętrza sali. Zajmujesz miejsce na jednym z wygodnych i miękkich krzeseł, przyglądając się ceremonii otwarcia nowego sezonu. Dość długa przemowa selekcjonera Zenitu, a później już tylko przedstawienie zawodników. Kiedy spiker ogłasza twojego chłopaka, klaszczesz mocno w dłonie i głośno wykrzykujesz jego imię, czym wywołujesz uroczy uśmiech na jego twarzy. Musisz przyznać, że naprawdę nieźle się tu czujesz. Niczym zauważasz cała część uroczysta dobiega już końca, a ty w objęciach Matta wirujesz na parkiecie. Śmiejesz się cicho z jego ruchów i co chwila muskasz jego usta swoimi wargami. Mimo butów na wysokiej platformie twoje nogi nadal są pełne chęci do przebywania na parkiecie. Tym razem wtulasz się w bezpieczne ramiona Andersona, przymykając powieki i powoli kołysząc się do wolnej piosenki. Maxim spogląda na was z szerokim uśmiechem, co ty po chwili zauważasz. Zmęczona ciągłymi wyczynianiami w tańcu ciągniesz Amerykanina w kierunku jednego ze stołów. Do szklanki nalewasz sobie Pepsi i rozglądasz się wokół, zatrzymując swój wzrok na głupkowato uśmiechającego w twoją stronę Spiridonovie. Natychmiast odwracasz głowę i ponownie upijasz łyk zimnego napoju. Krótko po ósmej wieczorem zmęczona przekraczasz próg andersonowego mieszkania i opadasz na jego, wydającą ci się w tym momencie milutką i miękką kanapę. Nim spostrzegasz twoje powieki się zamykają, a ty wędrujesz po krainie marzeń i snów. 

                                                         ***
Dni w Rosji mijają ci ekstremalnie szybko. Siedzisz przy kuchennym stole, popijając gorącą Latte i podziwiając jesienny krajobraz za oknem. Matthew z torbą na ramieniu zjawia się w pomieszczeniu, wyrywając cię tym samym z rozmyśleń. Uśmiechasz się do niego delikatnie, życząc powodzenia na treningu. Amerykanin muska twój policzek wargami i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Ostatnio coraz częściej myślisz o poszukaniu tutaj jakieś pracy. Nigdy nie lubiłaś żyć na czyjś koszt, dlatego też dość szybko opuściłaś Polskę i wróciłaś do swojej ojczyzny. Może jakaś sportowa gazeta potrzebowała dziennikarki tak zdolnej jak ty. Zrywasz się z krzesła, udając do pokoju Matta. Z biurka sprzątasz kilka niepotrzebnych papierów i zabierasz laptopa. Szybko wystukujesz na klawiaturze hasło ofert pracy dla takiej osoby jak ty i zaczynasz przeglądać spis na głównej stronie. Kilka z nich spisujesz na kartkę i wyłączasz urządzenie. Opróżnioną do dna filiżankę odkładasz do zlewu i spoglądasz z ciekawością na zegar. 10:20. Masz jeszcze spore szanse trafić na większą część treningu bruneta. A co jeśli będziesz go rozpraszać? Sam jednak  mówił ci nie raz , że drzwi do hali są zawsze dla ciebie otwarte. Pośpiesznie narzucasz na ciepłą bluzę grubą kurtkę, kupioną na tą okazję przebywania w Kazaniu i dobierasz do niej czarne butki. Po drodze owijasz się wokół szyi fioletowym kominem i wsiadasz do stojącej akurat na dole taxi, rzucając w stronę kierowcy adres. Po kilku minutach przekraczasz próg obiektu sportowego i wolnym krokiem zmierzasz ku wejściu na halę. Uśmiechasz się pod nosem jak chłopaki grają w boiskowego "hokeja", jeśli można to tak nazwać. Śmiejesz się głośno, kiedy Anderson zły po stracie bramki gryzie kij w buzi. Przyjmujący Zenitu natychmiast spogląda w twoją stronę i posyła lotnego buziaka. 

-Anderson! Nie romansuj mi tu, tylko bierz się do roboty! -upomina go Vladimir. 

Skrywasz swoją twarz w tkaninie komina, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Przysiadasz na ławce przy ścianie i z ciekawością śledzisz trening rosyjskiego klubu. Siatkarze w końcu odkładają kijki na bok i zabierają się za prawdziwą rozgrzewkę. Nie możesz oderwać wzroku od przekładającego właśnie nogi na jedną i drugą stronę Matthew. Później kilka okrążeń wokół boiska i gra. Alexey spogląda na ciebie zalotnie, a ciebie coraz bardziej to irytuje. Od wczorajszego wieczoru nie spuszcza z ciebie oka, a Matthew nawet tego nie zauważył. Spirik jest jego kolegą z drużyny, ale sama widziałaś jak podczas meczu nie raz zachował się jak jego przyjaciel. Masz nadzieję, że blondyn wreszcie się ogarnie i przestanie cię denerwować. Bijesz brawo, kiedy Matthew serwuję w samą linię. Chwilę po 11 chłopaki opuszczają salę i udają się do szatni. Niestety, staje się to czego się tak bardzo obawiałaś. Czekając na twojego chłopaka przed szatnią Rosjanin podchodzi do ciebie i uśmiecha się w ten swój cholernie chory dla ciebie sposób. 

-Cześć Mała! Ty to pewnie Alice, dziewczyna Matta?-pyta, a ty jednie kiwasz głową.-Musze przyznać, że gust to on jednak ma. Pięknie wyglądasz.-puszcza w twoją stronę oczko i niebezpiecznie się zbliża. -Nie bój się. 

Na szczęście natychmiast odskakuję, gdy drzwi szatni otwierają się, a z nich wychodzi Matthew. Spogląda na ciebie pytająco, ale ty nie masz ochoty rozmawiać z nim o zaistniałej przed kilkoma minutami sytuacji. W ciszy wsiadacie do samochodu przyjmującego i po drodze wpadacie do supermarketu. Matthew nie wytrzymuje i zatrzymuje w pewnym czasie wózek, który pchasz i spogląda na ciebie niepewnie. 

-Alice. Dlaczego cały czas milczysz?-pyta w końcu.

-Po prostu nie mam o czym rozmawiać. -odpowiadasz, unikając jego wzroku. 

-Mnie nie oszukasz. Widzę, że coś się stało. To coś związanego z moim kolegą z drużyny?-unosi ku górze brwi.

Kiwasz tylko głową i wymijasz go, ruszając w kolejny dział. Wrzucasz do wózka środki higieniczne oraz kilka owocowych soków. Zostawiasz Amerykanina w sklepie i opuszczasz jego teren. Bierzesz głęboki oddech, ruszając powolnym krokiem w stronę stojącego na parkingu samochodu. Powiedzieć mu czy nie? Przecież to nic takiego, tylko zwyczajny podryw. A gdyby tak brunet nie wyszedł wtedy, to co by się stało? Pocałował by cię? A może dopuścił czegoś gorszego? Kręcisz głową, odganiając te myśli i odwracasz się do tyłu. Przejmujesz jedną z reklamówek od właściciela Nissana i układasz ją w bagażniku samochodu, zajmując miejsce obok kierowcy. Ku twojemu zdziwieniu Anderson nie przekręca kluczyków w stacyjce, a spogląda na ciebie ukradkiem. Czuje doskonale, że coś się stało. W końcu nie wytrzymujesz:

-Ten cały Spiridonov próbował mnie dzisiaj podrywać. Nie wiem, co by zrobił, gdybyś wtedy nie wyszedł z tej szatni.

-Zabiję go!-wali z całej siły w kierownice, która wydaje z siebie dźwięk klaksonu. -Cholerna jasna! Od początku wydawał mi się jakiś taki podejrzany. 

Gładzisz go po ramieniu i szepczesz do ucha, aby się uspokoił. Matt patrzy na ciebie z nienawiścią w oczach, ale po chwili ponownie w jego oczach szaleją te iskierki szczęścia, a na ustach gości delikatny uśmiech. Rusza spod supermarketu i chwilę później zatrzymuje się przed blokiem. Siadasz obok niego na kanapie w salonie, opierając głowę o jego ramię. Uśmiechasz się pod nosem, kiedy na ekranie laptopa pojawia się szczęśliwa Gabi. Dzwoniła do ciebie wczoraj o pierwszej w nocy, ale ty spałaś jak zabita i kompletnie nic nie słyszałaś. Za to ściągnęła na równe nogi twojego ukochanego, który na szczęście jednak doprowadził się do normalnego funkcjonowania. 

-Alice! Nicolas mi się oświadczył!-oznajmia uradowana, pokazując do wyświetlacza mieniący się na jej środkowym palcu pierścionek. 

-Czy ja źle słyszę? Czy ten bufon oświadczył się tej wariatce?-śmieje się wesoło Anderson.

-Ej! Sam jesteś bufon! Nicolas to świetny facet, nie to co ty. Siedzisz w tej gównianej Rosji i zabierasz jeszcze ze sobą moją kochaną przyjaciółkę. A właśnie opowiadajcie jak tam u was w Kazaniu.

Wraz z Matthew wymieniacie się spojrzeniami i decydujesz się, żeby to on mówił. Tak, więc amerykański siatkarz opowiada twojej szalonej Gabrieli o rozpoczęciu sezonu, ostrych treningach, średnio wychodzących Zenitowi meczach oraz o wielu innych sprawach, a ty tylko przyglądasz się ich rozmowie, milcząc. W między czasie, gdy Nicolas pojawia się w domu i rozmawia z twoim partnerem, ty bierzesz szybką, rozgrzewającą kąpiel i wracasz do salonu, z kubkiem gorącej, malinowej herbaty. Około 7 wieczorem kończysz połączenie internetowe z twoim bratem oraz kumpelą i wygodnie usadawiasz się na kanapie. Wpatrujesz się w ekran plazmowy, przyglądając się akcji komedii romantycznej, która powala ciebie oraz Andersona do łez. Po salonie rozbrzmiewa wasz głośny śmiech, który tak bardzo uwielbiasz. Nie wiesz , co byś zrobiła bez tego wariata przy twoim boku. Po raz kolejny upewniasz się, że podjęcie decyzji o wyjeździe do Rosji było dobrym posunięciem. Nie masz najmniejszego pojęcia jak wytrwałabyś tam w Buffalo bez tego świrusa. Wasze wieczory filmowe na kanapie w salonie są po prostu fantastyczne. Nie miałaś pojęcia, że filmy mogą aż tak zbliżyć do siebie ludzi. Już za jakieś trzy dni udajesz się do Maxwella na kilka dni. Jeszcze nigdy nie byłaś w Moskwie, więc musisz zobaczyć jak tam jest. Czy aby na pewno jest ona piękniejsza od Kazania? Z głową na kolanach bruneta usypiasz, oddając się w ramiona Morfeusza. Matthew natomiast po chwili walki ze snem poddaje się i również usypia. 

                                      ***
Zirytowana przytakujesz głową na wszystkie pytania Amerykanina, biorąc głęboki oddech. Matthew zachowuje się jakbyś, co najmniej była młodą matką, która opuszcza rodzinny dom z dzieckiem przy boku. Przerzucasz torbę przez ramię i żegnasz się z siatkarzem czułym pocałunkiem. Matthew przez kilka najbliższych dni będzie w ciągłych rozjazdach, a ty nie masz najmniejszej ochoty siedzieć w czterech ścianach i podziwiać każdego pęknięcia na suficie. Zbiegasz schodami na dół, machając ze śmiechem zaglądającemu za tobą Andersonowi. On jest niemożliwy. Przed budynkiem czeka już samochód Maxa, a w nim jego właściciel. Gdy tylko otwierasz drzwi, natychmiast odrywa swój wzrok od jakiegoś dalej położonego punktu i spogląda na ciebie z tym łobuzerskim uśmiechem. Ledwo co opuściłaś dom jego kolegi z kadry, to on już cię straszy. Po długiej podróży docieracie na miejsce. Zaspana otwierasz zachłannie oczy, zasłaniając je szybko rękawem od bluzy. Po chwili przyzwyczajasz się jednak do panującego światła i leniwie rozciągasz. Holt otwiera przed tobą drzwi, proponując pomoc w noszeniu torby. Kręcisz przecząco głową, zapewniając, że dasz sobie radę i wymijasz go udając się z jego kluczami w kierunku klatki schodowej. Jeden rząd schodów, drugi, trzeci... Następnym razem zdecydowanie wjedziesz windą. Zasapana opierasz dłonie na kolanach, biorąc głęboki oddech. Blondyn w tym samym momencie wysiada właśnie z windy, a ty gromisz go wzrokiem. Wzrusza tylko ramionami, nie wiedząc o co chodzi i wpuszcza cię do mieszkania. Jeszcze nigdy tutaj nie byłaś. Ściągasz swoje ulubione butki ze stóp i z każdym krokiem zagłębiasz się w salon, rozglądając wokół. Musisz przyznać, że jak na faceta panuję tu dość dobry porządek. Wspinasz się na wysokie krzesło, przy blacie, opierając głowę na dłoni. Maxwell stawia przed tobą parujący kubek, za który z uśmiechem się zabierasz. Gorąca kawa od razu naładowuje cię energią i chęcią do życia, rozgrzewając również w organizmie. Środkowy spogląda na ciebie zdziwiony, kiedy zamiast pocierać się z zimna ty wymachujesz swoją bluzą, ochładzając się. Z cwanym uśmieszkiem chwyta za butelkę wody mineralnej i wylewa na ciebie jej zawartość. Wściekła zeskakujesz z taboretu i podchodzisz do niego bliżej. 

-Co ty robisz?! Do reszty ci odwaliło z tych mrozów Holt?!-zadziwia cię jego zachowanie.

-Mi nie, tobie za to tak. Wachlujesz się mi tu, to postanowiłem ci pomóc w ochłodzie.-szczerzy się w twoją stronę. 

Zirytowana zaciskasz dłonie w pięści, mając w zamiarze obić mu twarz. W ostatniej chwili jednak odsuwasz swoją dłoń od jego ładnej buźki i znikasz za drzwiami łazienki, którą o dziwo znajdujesz bez problemów. Szybki gorący prysznic pobudza twoje ciało, a umycie włosów  sprawia, że z uśmiechem wdychasz zapach twojego truskawkowego  szamponu. Kiedy opuszczasz toaletę Max siedzi w salonie, a w momencie pojawienia się twojej sylwetki w salonie odrywa wzrok od plazmowego ekranu i kieruje go na ciebie. Mierzy cię nim z góry do dołu, mówiąc coś pod nosem. Uśmiechasz się do niego krzywo i zajmujesz miejsce obok. Syczysz pod nosem, czując jak szelka od stanika wbija się w twoje plecy, powodując nieprzyjemny ból. Natychmiast wstajesz, prosząc o pomoc siatkarza Dynamo Moskwy. Max bez problemu radzi sobie z uporczywą szelką, a następnie przejeżdża palcem wzdłuż twoich pleców, powodując u ciebie lekki dreszczyk, przechodzący właśnie po nich. Wiesz, że to wyczuwa. Jesteś zdziwiona czego twoje ciało zareagowało tak na jego dotyk. To jednak nie koniec. Zaskoczona odwracasz się w jego stronę, a on bez opamiętanie wpija się w twoje malinowe wargi. Nie masz pojęcia  dlaczego, ale odwzajemniasz jego pełne pożądania pocałunki. W tym momencie twój mózg kompletnie pozbywa się myśli o Matthew, liczy się tylko On i Ty. Popycha cię na kanapę znajdującą się tuż za nim i przygniata cię po chwili swoim ciałem. Nim spostrzegasz pozbywasz się jego czarnej koszulki, a on czyni to samo z twoją białą bokserką. Przemieszcza się z twoich ust, na szyję, powodując u ciebie przyśpieszony oddech. Czujesz się tak wspaniale jak jeszcze nigdy. Po niedługiej chwili na podłodze wędrują kolejne części waszej garderoby. Teraz jesteście już całkowicie jednym. Jego spragnione twojego ciała usta doprowadzają cię do rozkoszy, a jego bliskość powoduje wciąż przyśpieszony i niemiarowy oddech. Nie wiesz czemu to robisz. Przecież kilka dni temu chciałaś oddać się całkowicie Matthew, a teraz leżysz na kanapie w salonie Holta i kochasz się z nim, oddając wszystko co masz. Czyżby nie był dla ciebie tylko przyjacielem? Może jest zdecydowaniem kimś ważniejszym? Może swoje uczucia do niego ukrywasz pod pretekstem przyjaźni? Nie znasz kompletnie odpowiedzi na to pytanie w obecnej chwili. Zmęczona składasz ostatni pocałunek na jego wargach i momentalnie zasypiasz na jego ramieniu. Nie wiesz jak bardzo go uszczęśliwiłaś. Nigdy w życiu nie wyobrażał sobie, że dobrowolnie będziesz leżeć u jego boku całkowicie naga. Nie miał pojęcia, że będzie miał przyjemność zasmakować twoich ust, które na wyciągniecie ręki miał Anderson. Z jednej strony czuł się tak cholernie spełniony, a z drugiej jak zdrajca. Matt był w końcu jego kolegą, a on wiedział, że z tobą łączy go naprawdę mocne uczucie. Ale nie wytrzymał, nie umiał już walczyć ze swoimi uczuciami. Pozwolił im uciec do rzeczywistości. Tak, teraz był już tego pewien jak nigdy wcześniej. Kochał cię. Tak po prostu pokochał, zakochał się w tobie. Już na pierwszym spotkaniu wywarłaś na nim piorunujące wrażenie. Byłaś taka swobodna w swoim zachowaniu, uśmiechałaś się co chwilę. Twoje blond włosy powiewały na wietrze, oliwkowe oczy lśniły. Zlekceważył ten zachwyt tobą, bo po prostu uznał, że jesteś zwyczajnie piękna. Później nim zauważył zaczęła się wasza przyjaźń. A dopiero niedawno, na tej wycieczce rowerowej w Polsce zdał sobie sprawę, że wpadł w twoje sidła. Uległ twojemu urokowi. Zakochał się! Po prostu się zakochał! Zdał sobie sprawę, że pragnie byś była szczęśliwa i bezpieczna. Nie miał jednak nigdy w świecie w planach sprzątnięcia cię z pod nosa Amerykanina. Szanował i lubił Matta, wiec nie miał ku temu powodów. Tym bardziej, że przy jego boku widział cię naprawdę szczęśliwą i zakochaną w nim po uszy. Pamiętał wszystkie jego rozmowy z Mattem na twój temat. Śmiał się wtedy głośno, gdy przyjmujący Zenitu opowiadał mu o twoim zachowaniu, nie wiedząc jak się do ciebie zbliżyć. Zwyczajnie mu doradzał, zastanawiając się jaka naprawdę byłaś. Czy rzeczywiście byłaś takim aniołem jak opisywał mu cię Matt?

Bardzo wcześnie otwierasz swoje oczy, spoglądając zaskoczona na leżącego obok ciebie, prawie spadającego z kanapy Max'a. Podnosisz się do pozycji siedzącej, okrywając swoje nagie ciało jedynie kawałkiem koca. Po chwili przypominasz sobie wydarzenia z wczorajszej nocy. Masz przed oczami obrazki waszego zbliżenia, zdecydowanego zbliżenia. Było ci tak dobrze, ale tak naprawdę czujesz się okropnie. Zdradziłaś Matta! Tak po prostu jak zwykła szmata. Przespałaś się ze swoim najlepszym przyjacielem! Czy mogło być gorzej ? No chyba raczej nie, chociaż... Nie masz ochoty teraz o tym myśleć. Załamana łapiesz się za kosmyki swoich blond włosów, przymykając powieki. Nie masz pojęcia, co teraz robić. Kochasz Matta i to z nim chcesz być. Maxwell to zwykły impuls, chwila słabości. Przecież to twój przyjaciel, tylko przyjaciel. Owszem, kochasz go, ale tylko jako  przyjaciela, nic więcej. Tak, tego jesteś pewna. Wczorajsza noc to po prostu wariujące w twoim organizmie od kilku dni hormony i zwykła chwila słabości. Choć jedno masz za sobą, ale zostaje ci jeszcze rozmyślanie na temat co z tym zrobisz. Delikatnie wydostajesz się z sofy, porywając ze sobą ciepły kocyk. Pośpiesznie wyjmujesz ze swojej torby szlafrok i owijasz się nim szczelnie, przykrywając śpiącego wciąż kocykiem siatkarza. Na palcach udajesz się do kuchni, zaparzając sobie kawę. Wskakujesz na kuchenny blat  z filiżanką w ręku, podziwiając za oknem krajobraz Moskwy. Nie zamierzasz patrzeć twojemu chłopakowi i udawać szczęśliwą, tak jakby nic się nie stało. Zwyczajnie tak nie potrafisz. Wiesz, że może on się naprawdę nieźle wkurzyć, ale nie masz innego wyjścia. Nie chcesz go oszukiwać. Przecież obiecaliście sobie szczerość i musisz tej obietnicy dotrzymać, mimo wszystko. Choćby ta prawda miała zniszczyć wasz związek. Kompletnie straciłaś apetyt na jedzenie śniadania, więc puste naczynie odkładasz do zlewu i znikasz za drzwiami łazienki. By uciec przed spotkaniem z blondynem, przed którym i tak się nie uchowasz postanawiasz wziąć długą kąpiel. Podczas jej trwania odpisujesz na SMS'y Matta, wypytując się o wynik pierwszego meczu. Uśmiechasz się pod nosem, odczytując 3:1 dla Zenitu. Gdy wychodzisz z wanny, pośpiesznie wystukujesz na dotykowej klawiaturze krótką wiadomość do Gabi i wycierasz mokre ciało. Spoglądasz na swoje odbicie w lustrze i brzydzisz się sobą. Jak mogłaś mu to zrobić? On cię przecież kocha do szaleństwa i w ogień by za tobą poszedł, a ty tak po prostu spędziłaś z Maxem namiętną noc. Ubrana w wygodne i ciepłe ubrania oraz umalowana opuszczasz toaletę, udając się do swojego tymczasowego lokum. Słyszysz jak Holt krząta się w kuchni, ale nie masz na razie ochoty z nim rozmawiać. By uspokoić swoje wariujące myśli wyjmujesz czytaną przez ciebie obecnie książkę i rozpoczynasz na skończonej ostatnio stronie. Klniesz chicho, kiedy w drzwi puka blondyn. Rzucasz w jego kierunku głośne "proszę!" i obserwujesz jak zwykle jego nieogarnięte włosy,  uśmiechając się pod nosem.  Na szczęście jest już ubrany, choć tyle dobrego.

-Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale musimy pogadać.-oświadcza z powagą, dziwną jak dla niego. 

Krzywisz się na te słowa, okładając lekturę na szafkę obok łóżka i siadając po turecku, spoglądając wyczekująco na Holta. Siatkarz siada na przeciw ciebie i łapie cię za ręce. 

-Powiedz mi. Alice, czy dla ciebie wczorajsza noc coś znaczyła?-wpatruje się głęboko w twoje oczy. 

Nie czujesz już tego dreszczyku co wczoraj, ani najmniejszej zmiany w organizmie i na skórze pod wpływem jego dotyku. Nie chcesz go zranić, ale nie umiesz inaczej odpowiedzieć na to pytanie jak i zaprzeczyć. Przecież jest ci naprawdę bliski i ważny dla ciebie, ale nie jest dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem. A wczorajszą noc można nazwać wpadką, wypadkiem przy pracy. 

-Jeśli mam być szczera, to było naprawdę cudownie. Ale Max jeśli coś do mnie czujesz, to nie licz na odwzajemnienie tego. Kocham Matta. A wczorajsza noc nic dla mnie nie znaczyła, tak właściwie to nie wiem dlaczego to zrobiłam.-wyznajesz, spuszczając głowę. 

-Rozumiem, chce jednak byś wiedziała, że cię kocham. -muska twoje usta, ale ty tym razem pozostajesz na jego gest obojętna. -Dziękuję, że po wczorajszym nadal chcesz mnie znać. -uśmiecha się.

Odwzajemniasz jego gest i rzucasz w jego twarz poduszką. Spogląda na ciebie z oburzeniem i oddaje sobie. Po chwili leżycie już na podłodze okładając się poduszkami, tak jak niedawno w Buffalo. Powraca twój dobry humor. Postanawiasz zapomnieć o wczorajszym wydarzeniu i korzystać z pobytu w Moskwie. Maxwell opuszcza mieszkanie, udając się na zakupy, a ty zostajesz sama. Korzystasz z okazji i wykonujesz połączenie na Skype do swojej przyjaciółki. Opowiadasz Gabi o swoim problemie, a ta stara ci się jakoś pomóc. Podziela twoje zdanie na temat powiedzenia mu o tym w najbliższym czasie i modlenie się o to, by przyjął tą wiadomość spokojnie, co za pewne będzie u niego cudem. 

                                                        Od Autorki:

Nom i po około 2 godzinach pisania dodaje takie oto coś wyżej. Moja opinia na temat tego rozdziału: jestem naprawdę zadowolona z treści jak i ze stylu :) Mam nadzieje, że Wam również przypadnie do gustu. Dodaje go dziś, ponieważ jutro jadę do kina w Rzeszowie z klasą i nie wiem czy po powrocie chciało by mi się bazgrać. Prędzej na historię startującą po Wlazłym będę miała chęci. W sobotę być może pojawi się rozdział, ale niczego nie gwarantuję. Sami wiecie mecze, leniuchowanie, czytanie blogów i takie tam... Życzcie mi wpadnięcia na jakiego Resoviaka w Galerii :D A gratulację dla Skry i Asseco za świetne mecze :3 Nie było już tych atomowych zagrywek Niko, ale były Wlazłego, z tego co na lajfach czytałam :) Nie wiem co tu jeszcze mówić. Zapewniam was, że jeszcze pewnie sporo rozdziałów dodam, gdyż sporo akcji przed nami :) A ten pomysł był kompletnie nie planowany, ale na kółku dodatkowym przyszedł mi do głowy i postanowiłam go nie zmarnować, no i wykorzystałam :) Całuję Was kochane i do zobaczenia być może w sobotę :* 
PS: Zapraszam do wyrażania swojej opinii w komentarzu :) Pod ostatnim było więcej niż 25 ;) Brawo! Róbcie postępy takie jak ja w akcji xD 

poniedziałek, 20 października 2014

26."Zabiję cię wariatko!"



"Jest jedna dziewczyna w moim życiu,
 która sprawiła, że znów kocham.
Tak piękna, jak dziewczyna może tylko być,
 taka piękna.
I każdego ranka robi mi filiżankę kawy
Z uśmiechem na jej twarzy, 
jestem zakochany

I jest wspaniała..."

Alice 

Budzi cię punktualnie nastawiony na ósmą budzik. Wzdychasz tylko i ostrożnie próbujesz wydostać się z silnego uścisku Matta. Uśmiechasz się pod nosem, dostrzegając jego słodką śpiącą twarz. Niechętnie wstajesz z łóżka, podchodząc do okna. Krzywisz się lekko, na widok pogrążonego w deszczu Buffalo. Pochylasz się nad twarzą Amerykanina i delikatnie muskasz jego lekko zarośnięty policzek ustami. Nucąc pod nosem jakąś piosenkę, zbiegasz schodami na dół i postanawiasz przygotować śniadanie. Z lodówki, która świeci pustkami wyjmujesz kilka jajek. Po chwili układasz na talerzach usmażoną jajecznicę i śmiejesz się pod nosem, kiedy odwracasz głowę i dostrzegasz przemokniętą do suchej nitki przyjaciółkę. Słyszysz jak klnie siarczyście, ściągając ze stóp swoje ulubione szpilki. Gabi spogląda na ciebie groźnie, a ty unosisz dłonie w geście obrony i powracasz do przygotowywania kawy. Do filiżanek wsypujesz ciemny proszek, zalewając je wrzącą wodą. Do kawy brunetki dodajesz piankę i stawiasz przed nią gorący napój, posyłając delikatny uśmiech. Brown kiwa tylko głową w geście podziękowania i miesza ciecz, spoglądając w widoki za oknem. Momentalnie dostrzegasz, że coś ją gryzie. Chowasz do szafki umyte po sobie naczynia i siadasz na wprost dziennikarki. 

-Hej Gabi, co jest?-pytasz łagodnie.

-Od kilku dni mam silne bóle brzucha i wymioty. Boję się, że jestem w ciąży.-wyznaje, upijając łyk napoju. 

-Ale sprawdzałaś? Robiłaś test?

Kręci przecząco głową i spuszcza głowę w dół. Wiesz, że Gabriela zawsze marzyła o dzieciach, ale nie chciała by coś stanęło jej na drodze do realizowaniu się w życiu zawodowym. Kochała Nicolasa i chciała założyć z nim w przyszłości rodzinę, ale nie teraz. Wstajesz z miejsce i zatrzymujesz się tuż za przyjaciółką, przytulając ją do siebie. W tym właśnie momencie do kuchni wkracza zaspany nieco Anderson. Uśmiechasz się pod nosem na widok jego stojących w różne strony włosów, czy choćby nagiego torsu. On dokładnie wie jak na ciebie działa. 

-No proszę, a tu od rana same czułości. Jeszcze się do wylotu poprzytulacie.-uśmiecha się w waszym kierunku i zajmuje miejsce przy stole, zabierając się za jedzenie śniadania. 

-Zbieraj się. Jedziemy na zakupy. Później sobie odeśpisz noc.-rzucasz w kierunku Gabi i znikasz do swojego pokoju.

Po krótkim wahaniu w co się ubrać decydujesz się na wygodne czarne rurki i białą długą bluzkę z nadrukiem dziewczyny. Włosy związujesz w niedbałego kucyka, a rzęsy poprawiasz czarnym tuszem. Przeglądając wiadomości, przypominasz sobie o porannej wizycie Holta. Jak na zawołanie po mieszkaniu roznosi się melodia. Spoglądasz znacząco na twojego chłopaka, który uśmiecha się do ciebie tylko głupkowato i przeżuwa przygotowaną przez ciebie jajecznicę. Ruszasz w kierunku dębowych drzwi i przekręcasz kluczyk w zamku, spoglądając na uśmiechającego się od ucha do ucha Max'a. Witasz go całusem w policzek i wpuszczasz do środka. Kiedy dostrzega półnagiego kolegę z kadry unosi do góry brwi, a ty już się domyślasz o co mu chodzi. 

-No to się chyba w nocy działo. Oj działo!-przerywa panującą w salonie ciszę. 

Do ręki bierzesz jedną z poduszek znajdujących się na sofie i wymierzasz w jego blond czuprynę. Zagłówek idealnie trafia w jego włosy, a ty klaszczesz w dłonie. Maxwell odrywa wzrok od kuchennych mebli i spogląda na ciebie z tym cwaniackim uśmieszkiem. Wiesz już, że coś szykuje. Chcesz uciec, ale nie wiesz gdzie.

-Zabiję cię wariatko! Układałem te włosy jakąś godzinę, bo jak na złość nie chciały normalnie się ułożyć.-oświadcza i z poduszką w ręku rusza w twoją stronę. 

Ty również chwytasz za jaśka, trzymając go tuż przy twarzy i lustrując każdy jego ruch. Nagle przeskakuje przez kanapę i nawet nie zauważasz, kiedy powala cię na ziemię. Wściekła z całej siły bijesz go pierzyną po klatce piersiowej i twarzy, a gdy to nic nie pomaga zaczynasz rozwalać mu jeszcze bardziej włosy. Anderson popija kawę i przygląda wam się ze śmiechem. Niby macie te 20 kilka lat, ale zachowujecie się jak dzieci. Dość łagodnie uderzasz kolanem w jego kroczę i pośpiesznie podnosisz się z podłogi, uciekając do pokoju. Słyszysz jak wściekły przemierza korytarz, poszukując cię. Gdy naciska na klamkę od drzwi twojego lokum, grozi ci, gdyż nie może wejść. Oddychasz z ulgą i ostrożnie oraz bezpiecznie schodzisz po drabince zrobionej z drewna sięgającej od balkonu do ziemi. Przez okno machasz do Gabi, która śmieje się głośno i opuszcza mieszkanie, szybko wsiadając do twojego samochodu. W ostatniej chwili blondasek dostrzega wasze zamiary, lecz nie dogania was już. Po jakiś 15 minutach dojeżdżasz do galerii. Gabriela wysiada z samochodu i wolnym krokiem rusza w kierunku wejścia. Rzeczywiście widać, po niej, że naprawdę źle się czuję. Z torebki wyjmujesz tabletkę przeciw bólową i wręczasz jej ją, a ona dziękuję ci bladym uśmiechem. Przez najbliższą godzinę przemierzacie wszystkie sklepy, w których na wystawach widnieje zimowa kolekcja. Ostatecznie po długich poszukiwaniach decydujesz się na pomarańczową, nieco sięgającą za tyłek, firmową kurtkę Adidasa i z uśmiechem na ustach poszukujesz jeszcze kilku ciepłych ubrań. Po ponad 3 godzinnym chodzeniu po galerii opadacie na miękkie fotele w Starbucksie i zamawiacie karmelową, gorącą czekoladę. Przymykasz powieki, rozkoszując się tym przepysznym smakiem. Po drodze do wyjścia zakupujesz przyjaciółce test ciążowy i niecierpliwie stoisz przed toaletą, czekając na wynik. Po kilkunastu minutach Gabriela opuszcza łazienkę, wręczając ci test, gdyż nie bardzo wie jaki wynik wskazuje. Oddycha z ulgą, kiedy oświadczasz jej, że to tylko fałszywy alarm. W takim razie za pewne ma jakąś grypę żołądkową.  Zadowolone z udanych zakupów opuszczacie budynek i wsiadacie do twojego samochodu. Przekręcasz kluczyk w drzwiach i przekraczasz próg mieszkania, dziwiąc się, że świeci ono pustkami. Po chwili jednak uśmiechasz się szeroko na widok wyłaniających się z łazienki siatkarzy, kolegów i koleżanek z redakcji oraz najbliższych osób. 

-Myślałaś, że wyjedziesz bez pożegnania z nami?-uśmiecha się do ciebie Rooney.

Śmiejesz się tylko pod nosem i przytulasz kapitana reprezentacji siatkarzy USA. Nim zauważasz za nim ustawiają się kolejni znajomi. Z delikatnym uśmiechem ściskasz wszystkich, a gdy kolejka dobiega końca Matthew prosi byś usiadła na kanapie w salonie. Nie masz pojęcia co planuje, ale posłusznie wykonujesz jego polecenie. Goście również usadawiają się w pomieszczeniu i z uśmiechami obserwują jak twój chłopak podchodzi do odtwarzacza płyt. Po chwili na plazmowym telewizorze pojawia się zmontowany przez wszystkich tu obecnych filmik zawierający zdjęcia i śmieszne videa. Anderson opada na wolne obok ciebie miejsce i obejmuje cię ramieniem. Muskasz jego policzek wargami, układając głowę na jego ramieniu. Po kilku zdjęciach z koleżankami z redakcji w twoich oczach gromadzą się łzy. Nie wyjeżdżasz na zawsze, ale będzie ci ich brakować. Tych waszych przekomarzań jeśli chodziło o przystojnych sportowców, plotek przy wyśmienitej kawie, ochrzanów od szefowej, która również tu się zjawiła. Będzie ci brakować wszystkiego. Jednak jesteś w stanie poświęcić wszystko dla Niego. Chłopaka, który właśnie siedzi obok ciebie i obejmuje cię szczelnie, jakby bał się, że mu uciekniesz. Ale przecież tak nie będzie. Nigdy, prze nigdy nie odważysz się go opuścić, zostawić samego. Kiedy film dobiega końca dajesz upust emocjom i po prostu płaczesz, nie zwracając uwagi na rozmazujący ci się na twarzy tusz. Matthew zamyka cię w swym żelaznym uścisku, wiedząc jak się teraz czujesz. Czuł dokładnie to samo, kiedy pierwszy raz wyjechał z Ameryki by realizować się sportowo. Teraz jest już do rzadkiego pobytu w Buffalo przyzwyczajony, ale nadal odczuwa brak rodziny w Kazaniu. Wyciera spływające po twojej twarzy łzy swoim kciukiem i uśmiecha się do ciebie pokrzepiająco. Czujesz się jakbyś miała się z nimi już nie spotkać, a to przecież tylko kilka miesięcy... a może aż kilka miesięcy? W końcu podnosisz się z miejsce i ponownie przytulasz każdego z nich. Dłużej zatrzymujesz się przy Max'ie, który żegna cię pocałunkiem w policzek. Szepcze, że będzie się starał jak najczęściej wpadać do ciebie i Matta z wizytą. W końcu gra w Moskwie, więc także w Rosji. Żegnasz się z wszystkimi przybytymi osobami i zmęczona dzisiejszym dniem opadasz na kanapę. Dokładnie za 3 godziny masz lot. Matthew zajmuje miejsce obok ciebie i podaje ci kubek z gorącą herbatą, spoglądając na ciebie tymi błękitnymi tęczówkami. Uśmiechasz się pod nosem, dostrzegając w nich ogniki radości i szczęścia. Nareszcie będziesz mogła być  z nim wszędzie. Przechylasz głowę i zaczynasz przyglądać się dokładnie jego twarzy. Jego łagodne, a zarazem męskie rysy twarzy, to powodujące na twoim ciele dreszcze spojrzenie i zawsze goszczący na jego ustach delikatny uśmiech. Był naprawdę przystojny. Pamiętasz dokładnie jak podczas wywiadu z nim po wygranym meczu w Kazaniu rozpłynęłaś się w błękicie jego oczu. Odrywasz swoje spojrzenie od jego oczów i upijasz łyk napoju z parującego kubka. Gdy opróżniasz całą jego zawartość niechętnie opuszczasz kanapę i wspinasz się schodami na górę. Z pod łóżka wyciągasz walizkę i wrzucasz do niej potrzebne kosmetyki oraz ułożone wcześniej na posłaniu ubrania. Z pomocą Matthew znosisz walizkę na dół i pakujesz do bagażnika taxi. Po kilkunastu minutach dojeżdżacie na miejsce. Wysiadasz z samochodu, kierując się w stronę wejścia do mieszkania Andersonów. Nancy wita cię szerokim uśmiechem, gestem dłoni zapraszając do środka. Twoje stosunki z matką siatkarza są naprawdę bardzo dobre. Gdy tylko ma z nim jakiś problem opowiada ci o nim, a ty starasz się jej pomóc. Oprócz tego dość często gościsz na obiedzie, przygotowanym właśnie przez nią. Opadasz na krzesło przy kuchennym stole, przyglądając się wtulonej w objęcia przyjmującego kobiecie. Widzisz jak bardzo jest to dla niej ciężkie. Po chwili i ty lądujesz w jej uścisku. Siedzicie na miękkiej kanapie w salonie, popijając kawę i rozmawiając o twoich obawach życia w Rosji. Nawet nie zauważasz , kiedy zegar wybija piątą wieczorem i musicie się zbierać. Tulisz w swych ramionach Jennifer, obiecując jej rozmowy na Skype. Siostra Andersona uśmiecha się tylko pod nosem i wraz z matką odprowadza was na dwór. Taxi kilka minut później zabiera was z jednej z ulic Buffalo i zawozi na lotnisko. Dość sprawie przechodzicie odprawę i opadacie na wygodne fotele. Z torebki wyjmujesz swoje słuchawki, zakładasz je na uczy i spoglądasz na zamyślonego chłopaka. Matt posyła w twoją stronę pokrzepiający uśmiech i splata swoje palce z twoją dłonią. Pochylasz się nad jego twarzą i składasz na jego ustach delikatny pocałunek. Przymykasz powieki i oddajesz się w ramiona Morfeusza. 

Matt

Po wyczerpującej podróży samolotem wreszcie lądujecie na lotnisku w Kazaniu. Spoglądasz ukradkiem na śpiącą blondynkę, uśmiechając się pod nosem. Postanawiasz jej nie budzić. Nie masz sumienia tego robić. Wiesz jaka była zmęczona wczorajszym dniem. Gdy wszyscy opuszczają pokład maszyny ostrożnie odpinasz pasy i delikatnie bierzesz na ręce Alice. Uśmiechasz się łagodnie do patrzącej na was stewardessy i schodkami schodzisz na dół. Stajesz przed schowkiem z bagażami i zastanawiasz się co zrobić by nie wyrwać ze snu dziewczyny. Po chwili przerzucasz ją sobie przez ramię, a drugą ręką zabierasz wasze bagaże. Pośród tłumu ludzi dostrzegasz Maxima, który macha ci ręką. Kiedy wyciąga w twoją stronę dłoń, w celu przywitania śmiejesz się, pokazując zajęte ręce. Zabiera ci walizki i rusza przodem, a ty podążasz tuż za nim wraz ze śpiącą dziewczyną na ramieniu. Z jego pomocą układasz Alice na tylnych  siedzeniach, przykrywając szczelnie kocem. Mikhaylov obserwuje twoje gesty z łagodnym uśmiechem na ustach, ale po chwili skupia się na drodze. Gładzisz ją delikatnie po głowie, przyglądając się jej spokojnej twarzy. Ostatnio bardzo dużo śpi i bywa zmęczona. Tutaj zadbasz o nią najlepiej jak się da. A co najważniejsze będziesz ją miał przy sobie. Max zatrzymuje swój samochód przed twoim blokiem i otwiera ci drzwi. Ostrożnie unosisz z siedzenia blondynkę, a następnie ruszasz w kierunku wejścia do bloku. Musisz przyznać, że nie tęskniłeś za tym zimnem. Już pierwszego dnia czujesz mróz jaki panuje tej nocy. Krzywisz się lekko, gdy czujesz jak po twoim ciele przechodzą ciarki. Rosjanin otwiera drzwi twojego mieszkania i układa walizki obok kanapy w salonie. Dziękujesz mu za pomoc i życzysz dobrej nocy. Pośpiesznie opuszcza twoje mieszkanie, a ty zerkasz z uśmiechem na wciąż śpiącą Winter. Znikasz we wnętrzu kuchni, przygotowując gorącą czekoladę dla waszej dwójki. Po chwili gotowy napój stawiasz na stole w salonie i śmiejesz się na widok budzącej się natychmiast dziewczyny. Teraz już wiesz jak skutecznie wyrwać ją ze snu. Rozciąga się leniwie i przeciera zaspane oczy, spoglądając na ciebie z uśmiechem. Upija spory łyk parującej cieczy i opiera swoją głowę o twoje ramie, oddychając miarowo. 

-Matt, muszę znaleźć sobie jakieś mieszkanie. Mam już jedno na oku.-przerywa panującą między wami ciszę. 

-Alice! Ani się waż pieprzyć mi tu o jakimś mieszkaniu. -mówisz stanowczo, spoglądając w jej oczy.- Zostajesz tutaj ze mną. Zrozumiano?

Blondynka uśmiecha się perliście w twoją stronę, kiwając głową. Zatapiasz swoje wargi w jej smakujących czekoladą ustach. Ona siada ci na kolanach i napiera na ciebie z jeszcze większą siłą. Po chwili odrywasz się od jej kuszących warg i bierzesz głęboki oddech. Po prostu brakło ci tchu. Uśmiechasz się pod nosem, mierząc ją wzrokiem. Rozczochrane blond włosy, opadające falami na ramiona, oliwkowe oczy i ten niebański uśmiech. Obejmujesz ją w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Układa głowę na twoim ramieniu, dmuchając swoim oddechem na twoją szyję. Przymykasz powieki i rozkoszujesz się jej zapachem, który tak uwielbiasz. Co jakiś czas skradasz z jej ust subtelne pocałunki. Trwacie tak w ciszy, słysząc jedynie nawzajem swoje oddechy i bicie serca. W końcu jednak podnosisz się z kanapy i udajesz do kuchni. Alice podąża za tobą, obserwując oparta o framugę twoje ruchy. Kiedy z szafki wyjmujesz chińskie zupki śmieje się głośno, a ty spoglądasz na nią roześmiany. Jesteś potwornie głodny, a nic po za tym właśnie prowiantem nie masz. Zabierasz się za przygotowywanie waszej kolacji, a ona znika za drzwiami łazienki. Nawet nie zauważasz, kiedy przysiada na parapecie i wpatruje się w pogrążony w śnie Kazań. Dopiero, gdy wchodzisz z dwoma miskami dostrzegasz jak przygląda się nocnemu krajobrazowi rosyjskiego miasta. Naczynia układasz na stole, a sam stajesz obok niej i spoglądasz przez okno. Musisz przyznać, że Kazań to naprawdę piękne miasto, tylko gdyby nie ta ujemna temperatura... Kładziesz dłoń na ramieniu blondynki, która momentalnie odwraca głowę w twoją stronę. Gestem dłoni wskazujesz na wasz stygnący posiłek, powodując u niej śmiech. Opadacie na twoją kanapę w salonie, zabierając się za jedzenie. Karmicie się na wzajem zupą, co chwila wybuchając śmiechem. Jeśli ktoś teraz by tu wpadł pomyślałby , że macie nie równo w głowach. Jest 3 w nocy, a wy tak po prostu siedzicie, śmiejecie się i jecie zupę. Niechcący rozlewasz posiłek na długą koszulkę dziewczyny, za co dostajesz poduszką po głowię. Nie pozostajesz Alice dłużny. Nim się oglądasz leżycie na ziemi, turlając się w stronę sypialni. Właśnie w tym momencie dostrzegasz, że jesteś najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Masz tą niesamowitą dziewczynę  przy sobie, tak cholernie blisko. Jej uroczy śmiech sprawia, że i ty się śmiejesz. Po chwili podnosisz się z podłogi i układasz się na swoim łóżku. Kiedy Alice chce już wyjść, łapiesz ją za nadgarstek i pociągasz w swoją stronę. Ze śmiechem ląduje na twoim nagim torsie. Przykrywasz ją szczelnie twoją kołdrą i całujesz w nos, życząc dobranoc. Ona składa pocałunek na twoich wargach i układa głowę na twojej klatce piersiowej. Nie ma zamiaru spać, ale będzie nad tobą czuwać. 
    
                                                             ***
"Och kochanie, ja chce żebyś została w moim życiu
Nigdy nie mów do widzenia, 
nawet jeśli będziesz płakać, nadal będę przy Tobie."

By nie obudzić śpiącej słodko blondynki, opuszczasz sypialnie na palcach i schodzisz na dół. Otwierasz lodówkę i kręcisz głową ze śmiechem. Świeci pustkami. Z kartką i długopisem siadasz przy kuchennym stole, wypisując potrzebne do kupienia produkty. Po szybkim prysznicu narzucasz na swój nagi tors jedną z bluz, a na nogi wsuwasz luźne czarne dresy. Z ciekawością spoglądasz na termometr za oknem, który wskazuje ujemną temperaturę. To dopiero początek jesieni, a tu już takie zimno. Otulasz się szczelnie swoją biało-czarną kurtką i zamykasz za sobą drzwi na kluczyk. Zbiegasz schodami na dół klatki, a następnie wychodzisz na parking przed blokiem. Otwierasz drzwi od swojego niebieskiego Nissana i usadawiasz się na fotelu kierowcy. Musisz przyznać, że naprawdę brakowało ci tego cudeńka. Uśmiechasz się cwanie pod nosem, włączając radio. Nucisz pod nosem American Boy, wyjeżdżając na główną drogę. Zdecydowanie jazda taxi nie umywa się do jazdy twoją maszyną. Odrywasz wzrok od zegarka i skupiasz się na drodze. Skręcasz w stronę jednego z rosyjskich supermarketów i parkujesz na jego parkingu. Skinięciem głowy witasz się z tutejszą kasjerką, znikając we wnętrzu sklepu. Przemierzasz wielkie regały, wrzucając do  wózka rzeczy z listy i dokładając do tego tak zabronione ci słodycze. No, ale co możesz zrobić skoro tak je uwielbiasz? Nie tylko ty będziesz zadowolony, kiedy otworzysz opakowanie. Szybkim krokiem zmierzasz w kierunku niewielkiej kolejki przy kasie, posyłając w stronę młodej brunetki swój firmowy uśmiech. Zapewne, gdyby zobaczyła to Winter dostałbyś gazetą po głowie. Śmiejesz się pod nosem na tą myśl i wykładasz swoje zakupy na taśmę. Dzięki szybkiej obsłudze młodej Rosjanki stoisz już przy swoim Nissanie, ładując do bagażnika torby z zakupami. W drodze powrotnej zatrzymujesz się przy drogerii kosmetycznej i wchodzisz do jednego ze sklepów. Masz zamiar kupić coś swojej Księżniczce. W końcu Alice nią jest. Rządzi przecież twoim sercem i sprawuje władzę nad twoim życiem. Otwierasz jeden z flakoników perfum i pochłaniasz jego zapach. Zdecydowanie stwierdzasz, że ten seksowny zapach z pewnością będzie do niej pasował. Płacisz za perfumę oraz ozdobną torbę i ponownie udajesz się w drogę powrotną. Z lekkimi problemami otwierasz drzwi od klatki schodowej, a następnie wędrujesz schodami na górę. Stawiasz siatki z zakupami na podłodze i bijesz się z otwartej dłoni w czoło. Przecież tu jest winda! Brawo za inteligencję Anderson! Przekręcasz kluczyk w drzwiach i przekraczasz próg mieszkania. Nawet nie zauważasz kiedy reklamówka pęka i po salonie walą się zakupy. Zbudzona blondynka natychmiast zrywa się z łóżka i staje w framudze drzwi, śmiejąc się głośno z twojej niezdarności. Karcisz ją wzrokiem i zabierasz się za zbieranie owoców oraz kilku innych produktów. 

-Osiołek z ciebie Matti!-stwierdza ze śmiechem, przegryzając jabłko. 

-Ja ci dam zaraz osiołek ty śpiochu jeden! -grozisz jej palcem i pochodzisz bliżej.-Ej to moje!-oburza, gdy zabierasz jej owoc z dłoni. 

Wystawiasz w jej stronę język i z zakupami znikasz w kuchni. Układasz je na stole, badając wzrokiem ich zawartość. Z jednej z reklamówek wyjmujesz wafle do gofrów, truskawkowy dżem.

-Nie lubię truskawkowego!-krzyczy z salonu Alice. 

Ze śmiechem pokazujesz jej słoik z brzoskwiniowym smakiem. Widzisz jak od razu rusza w kierunku kuchni, więc pośpiesznie chowasz go za swoje plecy. Kręcisz głową i palcem, zakazując jej otwarcia. Robi tylko smutną minę i pomaga ci rozpakować zakupy. Uśmiecha się łobuzersko w twoją stronę, kiedy na spodzie reklamówki znajdują się jej ulubione cukierki. Korzystając z twojej nieuwagi zabiera je i chowa w kieszeni swojego szlafroka. Gdy wkładasz rękę do reklamówki i jeździsz nią po dnie, nie zauważasz spakowanych tu przez ciebie cukierków. Natychmiast rozglądasz się wokół i przetrzepujesz pozostałe siatki z zakupami. Nie ma! Zirytowany sprawdzasz również na podłodze. Nie masz pojęcia jaki ubaw ma z ciebie blondynka. Nie wytrzymuje i parska głośnym śmiechem, łapiąc się za brzuch. Spoglądasz na nią jak na wariatkę i ponawiasz swoje poszukiwania. Po chwili jednak domyślasz się, że słodycze zabrała blondynka. Winter, widząc jak marszczysz brwi, przyglądając jej się podejrzanie zamyka się w łazience. Mocno dobijasz się do drzwi, wykrzykując w jej stronę, by oddała cukierki. Słyszysz jej uroczy śmiech, który jednak w tym momencie jeszcze bardziej cię denerwuje. Dopiero, gdy grozisz wyważeniem drzwi opuszcza toaletę, uśmiechając się do ciebie głupkowato. Przerzucasz ją sobie przez ramię, macając ją po szlafroku. Z łobuzerskim uśmiechem wyciągasz z kieszeni szlafroka landrynki i postawiasz ją na ziemi. Pochylasz się nad jej twarzą i muskasz ustami jej nos. Uśmiecha się do ciebie uroczo i wpija się w twoje usta. Jak zawsze oddajesz jej całego siebie podczas pocałunku. Oplata cię swoimi zgrabnymi nogami w pasie i wplata swoje palce w twoje włosy. Przyciągasz ją jeszcze bliżej siebie i z coraz większą siłą zagłębiasz się w jej wargi. Układasz jej sylwetkę na kanapie w salonie, przenosząc swoje usta z jej warg na szyję. W tym właśnie momencie po twoim pokoju roznosi się dzwonek. 

-Matt rusz się do tych drzwi.-mówi, kiedy stojący pod drzwiami osobnik ponownie naciska na dzwonek. 

-Ten ktoś może poczekać.-mówisz, nie odrywając się od jej szyi. -Ty jesteś ważniejsza.

-A jeśli to twój trener?-pyta, podnosząc się do pozycji siedzącej.-Marsz do drzwi Anderson! Ja w samym szlafroku nie wyjdę!

Alice 

Słyszysz jak klnie siarczyście pod nosem, zrezygnowany podnosząc się z mebla. Śmiejesz się po cichu, spoglądając na jego zachowanie. Nie mylisz się. Uśmiechasz się łagodnie do wchodzącego właśnie do mieszkania trenera Zenitu Kazań. Starszy mężczyzna bada cię zdziwionym wzrokiem, a na twarz Matta w tym samym momencie wstępuje rumieniec. Trener od razu domyśla się o co chodzi i nie pyta o to, a jedynie informuje siatkarza o jutrzejszej prezentacji zespołu oraz wręcza jakiś papier. Matthew zamyka za nim drzwi i wybucha głośnym śmiechem, a ty po chwili czynisz to samo. Nie ma to jak zrobić wyśmienite wrażenie na trenerze chłopaka. Brunet opada obok ciebie na kanapę i zapoznaje się z treścią, jak się później okazuję rozpisu meczu oraz treningów. Składasz na jego policzku subtelny pocałunek i znikasz we wnętrzu kuchni. Zabierasz się za przygotowywanie wam śniadania, jakim są gofry. Nadziewasz je dwoma dżemami i wkładasz do gofrownicy, po kilku minutach zapraszając do kuchni przyjmującego. W ciszy spożywacie posiłek, spoglądając co chwila na siebie. Ta jednak nie należy do jakieś napiętej, ale tej przyjemnej. Z kubkiem gorącego kakao zasiadasz na parapecie i wpatrujesz się w budzący się do życia Kazań. Po chwili dołącza do ciebie Matthew, który stoi obok ciebie i układa dłoń na twoim ramieniu. Tak cholernie nie chce ci się podnosić z tego parapetu, ani nic robić. Czujesz jego miętowy oddech na swojej szyi, który powoduje, że przez twoje plecy przebiega gęsia skórka. Jesteście ze sobą tak długo, a on wciąż powoduje u ciebie dreszcze swoim dotykiem i oddechem. Tak cholernie cię do siebie przyciąga, tak małymi drobnostkami. Nagle z za pleców wyjmuje ozdobną torebkę i wręcza ci ją z uśmiechem. Kręcisz głową, wpychając w jego ręce prezent. Wystarczy jednak tylko jedno spojrzenie tych błękitnych oczów, a tu już mu ulegasz. Niechętnie sięgasz dłonią do środka torebki i wyjmujesz z niej ozdobne pudełko. Rozpakowujesz je i twoim oczom ukazuję się piękny flakonik drogich perfum. Psikasz sobie nimi na rękę i wąchasz ich zapach. Z uśmiechem stwierdzasz, że jest świetny. Mimo, iż zawsze używasz owocowych perfum, to ten jest genialny, taki... Pociągający, seksowny... Po prostu ci się podoba. Anderson ma świetny gust. 

-Wydałeś na nie fortunę. -stwierdzasz, oglądając w dłoniach butelkę. -Matt ja naprawdę nie chce od ciebie żadnych podarunków, ani prezentów. Największym prezentem, który otrzymałam od życia jesteś ty i to mi wystarczy.

-Alice. Przestań, przecież wiesz, że mnie stać. Mam nie obdarowywać prezentami mojej dziewczyny?-spogląda na ciebie zdziwiony.- Oj nie Winter, na to nie licz.

Skradasz z jego ust delikatny pocałunek i na prośbę właściciela mieszkania spryskujesz się nowym zapachem z twojej kolekcji. Matt przylega nosem do twojej szyi, wdychając głośno twoją woń. Nawet teraz powoduje u ciebie przyśpieszoną akcję serca i płytki oddech. 

                                                 Od Autorki:

Z powodu problemów rodzinnych nie mogłam dodać wam wczoraj rozdziału :( Za to dałam radę dziś :) Dziękuję mojej koleżance za sprawdzanie tego rozdziału :* Mam nadzieję, że to wyżej przypadnie wam do gustu długością i treścią :) W kolejnym chyba będzie Max, a jak Max to będzie ciekawie :D Chyba będę pisać dłuższe rozdziały oraz przyśpieszać bardziej akcję , bo się do 50 odcinków nie wyrobię xD A muszę w końcu nadać czegoś fajnego akcji, bo za słodko być nie może, a wy nawet nie macie pojęcia co ja planuję :D Bravo dla Resovii za kapitalny i emocjonujący mecz JW oraz dla PGE Skry za szybkie uporanie się z ZAKSĄ :3 Penchev i Wlazły-szacun chłopaki :) Wasza zagrywka jest niewiarygodna! Po prostu idealna. Nic tylko brać przykład :3 Pozdrawiam i do środy ( jeśli znajdę czas bo mecz Asseco i nauka na matematykę oraz niemiecki). Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu, co ostatnio szwankuję :( Pokażcie, że mam dla kogo pisać, bo jeśli nie to nie ma sensu dodawania rozdziału dla 2 osób :/ 

piątek, 17 października 2014

25."Chyba jakieś tysiąc razy."

Alice 

Z łagodnym uśmiechem na ustach kiwasz głową, przystając na propozycję Nicolasa. Gabi rzuca w twoim kierunku twoją niezniszczalną torbę z Nike i życzy wam udanej zabawy. Masz ogromną ochotę zmierzyć się z twoim bratem w kosza. Pamiętasz, jak za czasów dzieciństwa spędzałaś godziny,grając w kosza na tartanie czy hali, a później przychodziłaś do szkoły nieprzygotowana i uczyłaś się na przerwach. Wsiadasz do czekającej przed hotelem taxi, machając brunetce na pożegnanie. Bierzesz głęboki oddech i podziwiasz migające za oknem widoki. Po kilku minutach opuszczasz samochód, stając przed sportowym obiektem. Uśmiechasz się cwanie w kierunku uradowanego koszykarza i przekraczasz próg budynku. Coraz bardziej zagłębiasz się w wnętrze obiektu, w końcu podchodząc do stojaka z piłkami i zabierając jedną z nich, rozpędzasz się i z dwutaktu wykonujesz swój pierwszy rzut. Piłka idealnie odbija się od tablicy i wpada do siatki. Uśmiechasz się pod nosem i kilkakrotnie powtarzasz wcześniejszą czynność, ciesząc się z trafnych koszy. Po dość długiej rozgrzewce starszy Winter przywołuje cię do siebie i proponuje grę. Bez wahania się zgadzasz. Łapiesz wyrzuconą przez niego piłkę i sprintem ruszasz na przeciwny kosz. Natrafiasz jednak na jego rękę i tracisz piłkę. Walczysz o wybicie jej mu z rąk, ale walkę zwycięsko kończy Nico, zdobywając na swoje konto dwa punkty. Wystawiasz w jego kierunku język, na co on odpowiada ci głośnym śmiechem. Irytujesz się i tym razem jesteś nie do zatrzymania. Trafnie rzucasz na jego kosz, uśmiechając się triumfalnie. Nawet nie zauważasz, kiedy mijają dwie godziny, a ty wciąż trwasz z Nicolasem na hali. Cały czas się nie poddajesz i odrabiasz systematycznie straty. Cała spocona i spragniona schodzisz z boiska, sięgając po picie. Nico przybija z tobą piątkę, gratulując ci wygranej z nim 44:40. Ostatkiem napoju przepłukujesz sobie usta, o mało nie wypluwając go na widok stojącego w drzwiach Andersona. Twój świetny humor tryska niczym bańka mydlana. Skąd on wiedział, gdzie ty jesteś? No tak! Jest przecież tylko jedno wytłumaczenie. Gabi! Chcesz wyminąć go w drzwiach, jednak on staje na twojej drodze.
Unosi twój podbródek ku górze, zmuszając tym samym do spojrzenia w te błękitne oczy. Poddajesz się i dostrzegasz jego niewyrażającą emocji twarz. Spoglądasz na niego z wyczekiwaniem, ale on milczy. Mimo sporej ilości alkoholu doskonale pamiętasz wczorajszy wieczór. Waszą cholerną kłótnię. Musisz przyznać, że wczoraj przesadziłaś. Matthew doskonale  wiedział o wydarzeniu z Rosji i twoim panicznym strachu przed klubem. Chciał ci pomóc, wesprzeć, chronić, ale ty wolałaś go olać i iść do jakiegoś pieprzonego Kamila. Zachęcał cię do wypicia dziwnie pachnącego drinku, ale na szczęście w porę opuściłaś jego towarzystwo. Twoje przemyślenia i ciszę panującą w obiekcie przerywa przyjmujący Zenitu Kazań:

-Dlaczego mi to zrobiłaś?! Co się z tobą działo przez całą noc?!-naskakuje na ciebie.-Martwiłem się!  Odpowiedz wreszcie! 


-Matt do cholery! Nie jestem dzieckiem! Umiem sobie w życiu poradzić!-wykrzykujesz w jego twarz, próbując go wyminąć. 


-A czy to ma oznaczać, że mam się o ciebie nie martwić? Zrozum, Alice. Jesteś dla mnie najważniejsza i boję się o ciebie. Boję się, że pewnego dnia wydarzy się jakaś tragedia i mnie obok zabraknie. Nie masz pojęcia co wczoraj przeżywałem? Ani przez minutę nie zmrużyłem oka. -tu bierze oddech i kontynuuje.-Kocham cię Skarbie.-mówi szeptem. 


W tej właśnie chwili twoja złość na jego osobę znika niczym duch. Nie wracając do waszego pokoju, nie pomyślałaś, co on czuł. Nie miałaś pojęcia, że siedział do rana i czekał aż wrócisz. Przeżywał męczarnie, nie wiedząc gdzie jesteś. Mogłaś się przecież włóczyć po jakiś ciemnych zakamarkach, spać pod drzewem...Dopiero teraz rozumiesz, że nie kłócił się z tobą bez powodu. Chciał po prostu byś z nim wróciła dla twojego dobra, a nie by zabronić ci zabawy. Bał się o to jak może ona wyglądać, skoro ledwo trzymałaś się na nogach i miałaś problemy  z mówieniem. 


-Przepraszam.-wymawiasz to jednocześnie z siatkarzem, na co śmiejecie się głośno.-Przepraszam, że byłam taką egoistką.-kontynuujesz. 

-Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem i trochę mnie poniosło. Obiecaj mi tylko jedno. Jeśli będziesz w klubie to ograniczysz się do ilości wypitego alkoholu, okay?-pyta spoglądając na ciebie z uniesioną ku górze brwią. 

W ramach odpowiedzi muskasz jego usta swoimi wargami i uśmiechasz się łagodnie. Przez całe zmieszanie z pojawieniem się tu bruneta, nie masz teraz pojęcia, gdzie znajduje się twój braciszek. Po chwili jednak obserwujesz jak klaszcze w dłonie uradowany i życzy wam miłego dnia. Posyłasz w jego stronę groźne spojrzenie i przy boku Andersona opuszczasz budynek. Czyli on z Brown maczali w tym palce? Teraz już rozumiałaś taką nagłą radość Nico. 

Matt

Po raz ostatni stajesz na balkonie hotelowego pokoju, wdychając do płuc polskie powietrze. Będziesz tęsknił za tym krajem. Masz  stąd wiele świetnych wspomnień. Coraz  bardziej zastanawiasz się nad przejściem z ligi rosyjskiej do polskiej. Atmosfera  tu jest niesamowita, a kibice wspaniali. Masz tu kilka swoich fanek, które nie ukrywasz są naprawdę piękne. Nikt jednak nie przebije twojej Winter. Odwracasz głowę w kierunku zasuwającej walizkę Alice. Śmiejesz się pod nosem, dostrzegając jak się męczy z jej domknięciem. Ze swoim łobuzerskim uśmieszkiem popychasz ją tyłkiem w kąt pokoju i zabierasz się za dosuwanie suwaka. Po kilku minutach męczarni stawiasz przed nią czarną, napakowaną po brzegi walizkę i muskasz jej policzek. Blondynka jako pierwsza opuszcza wasz wspólny pokój, a ty przez chwilę jeszcze w nim pozostajesz. No to goodbye Polsko! Uśmiechasz się pod nosem i znikasz za drzwiami pokoju 235. Na dole czekają już twoi koledzy, którzy pozbierali się już po porażce z niedzieli i są w wyśmienitych nastrojach. Stajesz obok swojej kruszynki i spoglądasz przed siebie. John po uregulowaniu rachunków waszego pobytu pojawia się tuż przed waszą grupą, ogłaszając, że autobus, który ma was zawieść na lotnisko już czeka. Wraz ze swoimi i Alice bagażami podążasz w kierunku autokaru i dziwisz się, kiedy w połowie drogi Lotman dorzuca ci swoje bagaże. No tak! Musiał ci się przecież odwdzięczyć za kiedyś. Posyłasz w jego stronę mordercze spojrzenie, a on najszybciej jak potrafi znika we wnętrzu waszego środka transportu. Kiedy wasze bagaże są ułożone, walizki Paula zostawiasz na środku parkingu. Zagadany z Sanderem tego nie zauważa, dopiero gdy słyszy nawoływania Speraw'a odwraca wzrok od twarzy kolegi i spogląda pytająco na trenera. 

-Ku*** Anderson!-klnie po polsku, czym rozbawia cały autokar.-Miałeś je poukładać. Już ja ci się odpłacę. Zobaczysz! -grozi ci i pośpiesznie udaje się na parking. 

Autobus rusza, a wraz z nim staruje lista ulubionych przebojów Paula. Spoglądasz na niego z politowaniem, a on szczerzy się do ciebie niczym idiota, który oczywiście według ciebie nim jest. Wyzuwa swoje stopy z adidasów i wykłada je na twoje kolana. Natychmiast je ściągasz, ale jest za późno. Ich smród dotarł do twoich nozdrzy. I wiesz już, że ta podróż na pewno nie będzie nudna. 
Korków ku twojemu zdziwieniu nie ma, więc bez problemu docieracie na lotnisko. Zabierasz wasze bagaże i kierujesz się w stronę pobliskiej ławki. 

-Pani Anderson! -klaszcze w dłonie Resoviak.-Poproszę o zabranie moich bagaży i to natychmiast. No i może jeszcze masaż, bo moje stópki są mega zmęczone.-mówi , naśladując głos kobiety.

Niemal natychmiast cała reprezentacja wybucha głośnym śmiechem. Zirytowany żartami twojego przyjaciela i ty postanawiasz czymś mu się odpłacić. Już po chwili niezauważalnie wyciągasz z jego walizki brudną skarpetkę i wkładasz ją do jego kanapki. Uśmiechasz się głupkowato w stronę Alice, która tylko przewraca oczami. Gdy w głośnikach słyszysz komunikat, kierujesz się w stronę odprawy do waszego lotu. Kiedy opadasz w wygodny fotel obok Sandera, spoglądasz w stronę Paula, zacierając zadowolony ręce. Ostatkiem sił powstrzymujesz się od śmichu, na widok jego bezcennej miny. 

-Pffuuu!! Co to do cholery jest? Skarpetki Clarka?-wyciąga z kanapki białą skarpetkę i zaczął przecierać język rękami. 

-Ej ! Chłopczyku chyba ci się coś w główce poprzewracało! Ja mam wszystko poukładane w walizce, a z tego co widziałem i wiem, bo cie znam, to ty wrzucasz jedzenie razem z bielizną, więc...-odparł atakujący USA.

-Poje**** cię! To nie ja, pamiętałbym. Anderson, kur** nie żyjesz idioto!

                                                                  ***
Alice 

Ze śmiechem wspominałaś wylot z Polski do USA. Nie poznawałaś Andersona. Zawsze, ale to zawsze uwielbiał robić żarty Paulowi, ale żeby przyklejać go do sedesu? Resoviak odpłacił się mu za to podrzuceniem środków przeczyszczających. Oni po prostu byli nie możliwi. Naprawdę nieźle się dobrali. Kręcisz ze śmiechem głową, wyjmując kolejne rzeczy z szafy. To już jutro lecisz z Mattem do Kazania. Kiedy rozmyślałaś nad podjęciem tej decyzji wahałaś się, ale teraz nie masz już najmniejszych wątpliwości. Chcesz trwać przy boku Andersona zawsze. To on znacząco zmienił twoje życie. Sprawił, że mimo trudnych początków zaufałaś mu i nie pożałowałaś tego. Darzył cię naprawdę mocnym uczuciem, które nie raz ci okazywał czułymi gestami, nie wstydził się miłości do ciebie przy wszystkich. Nie chcesz siedzieć w Buffalo i widywać jego twarzy tylko przez monitor komputera. Pragniesz być przy nim, wspierać go na każdym meczu i we wszystkim. Nigdy w życiu nie kochałaś kogoś tak mocno. Dla niego rzuciłabyś wszystko i pojechała nawet na koniec świata, tak jak robisz to teraz. Nie liczy się dla ciebie już praca w amerykańskiej redakcji, teraz liczy się tylko On. Twoje rozmyślenia przerywa wchodzący do pokoju Nicolas. Uśmiechasz się do niego łagodnie, na co on odpowiada tym samym, zajmując miejsce na twoim łóżku, obok ciebie. 

-Alice. Na pewno tego chcesz?-pyta niepewnie, spoglądając na ciebie.

-Jak niczego innego. Widzę, że się martwisz, ale  nie masz o co. Dam sobie radę, Nico.-odpowiadasz, posyłając w jego kierunku pokrzepiający uśmiech. -Jestem dużą dziewczynką, nie tą małą co kiedyś.-dodajesz. 

-Masz rację, boję się o ciebie. Matthew to mądry chłopak, ale czasami zdarza mu się zrobić coś głupiego, a ja nie chce byś cierpiała. Jestem twoim starszym bratem i moim zadaniem jest cię chronić przed złem.

-Matt jest wspaniały i jestem z nim naprawdę szczęśliwa. Każdy czasami robi coś głupiego. Cokolwiek by zrobił ja i tak jestem w stanie mu wybaczyć wszystko. Kocham go Nico. 

Winter uśmiecha się pod nosem i obejmuje cię, przyciągając do siebie. Dopiero teraz zdajesz sobie sprawę, że będzie ci go cholernie brakować. Owszem, widywaliście się bardzo rzadko, ze względu na jego zawód, ale teraz nie zobaczysz go przez kilka miesięcy ani razu. Mimo wszystko nie zrezygnujesz. Matthew jest dla ciebie za bardzo waży, by odpuścić. Nico muska subtelnie twoje czoło swoimi wargami i opuszcza twój pokój. Sięgasz po białego laptopa i z biblioteki swoich utworów wybierasz smutną piosenkę. Powoli kołyszesz się w jej rytm i przymykasz powieki. Przed oczami masz wszystkie wspomnienia z tego domu. Szaleństwa z Andersonem, wasz pocałunek, jak wtulona w niego podziwiasz gwiazdy za oknem... Jest tego tak wiele. W kącikach twoich oczu gromadzą się łzy. Wstajesz z twojego posłania i wskakujesz na parapet, obserwując lśniące na niebie gwiazdy. Słona ciecz swobodnie spływa po twoich policzkach, rozmazując czarny tusz. Cieszysz się, że rozpoczynasz nowy etap w życiu, ale jednocześnie jest ci smutno. Tutaj tak wiele przeżyłaś. Będzie ci przecież brakować twojej szalonej przyjaciółki i kochanego brata,który zrezygnował z gry w Rosji, by być blisko Brown. Masz jednak nadzieję, że dość często będą cię odwiedzać. Gdy piosenka się kończy schodzisz z parapetu i ponownie wracasz do pakowania. W bagażu układasz starannie poskładane komplety piżam, bieliznę oraz najcieplejsze bluzy. Musisz jeszcze jutro wyskoczyć z brunetką na jakieś zakupy, gdyż w Rosji jest bardzo zimno, a tobie brakuje jakiejś mega ciepłej kurtki. Walizkę odkładasz pod łóżko, decydując się, że resztę rzeczy dopakujesz przed samym wylotem. Odsuwasz szufladę i wybierasz z niej długi czarny T-shirt, który należy do Matta. Znikasz za drzwiami łazienki i szybko pozbywasz się swoich ubrań, by po chwili położyć się na plecach w wypełnionej po brzegi pianą wannie. Uśmiechasz się pod nosem, wysyłając do Gabi SMS'a, powiadamiającego ją o jutrzejszym wyjściu na zakupy. Brown chciała spędzić z tobą cały wieczór, lecz musiała zostać w pracy na nocną zmianę, by dokończyć bardzo ważny artykuł. Wzdychasz tylko, kiedy na ekranie i'Phone zamiast odpowiedzi przyjaciółki dostrzegasz nową wiadomość od Maxa. Ciekawe co znowu wymyślił? 

"Jak tam Matti po środkach przeczyszczających? :D Poddał się ciota? xD Słyszałam, że już jutro wylatujesz do Kazania :/ Może mógłbym wpaść do ciebie rano? ;) Maxwell"

Szybko wystukujesz na ekranie odpowiedź i kilka sekund później ją wysyłasz:

"Jakoś się trzyma :D Jasne, musimy się pożegnać ;) Dobranoc Max :* Alice" 

Odświeżona i z mokrymi włosami po ponad godzinie opuszczasz łazienkę, udając się do swojego pokoju. Zmęczona pakowaniem opadasz na miękki materac i przymykasz powieki, powoli odpływając do krainy Morfeusza. Budzi cię jednak cichy skrzyp drzwi. Natychmiast unosisz się na łokciach i z pretensją spoglądasz na przekraczającego próg Andersona. Brunet uśmiecha się przepraszająco i zaprasza na przygotowaną przez niego kolację. Nie masz najmniejszej ochoty i sił opuszczać swojego wygodnego dzisiaj łóżka. Matthew jednak nie odpuszcza. Bierze cię na ręce i schodami podąża na dół. Śmiejesz się cicho, spoglądając na jego roześmianą twarz. Zajmujesz miejsce na jednym z krzeseł, opierając głowę na dłoniach. Twoje powieki jest coraz trudniej utrzymać otwarte, więc poddajesz się i zamykasz oczy. Amerykanin lekko potrząsa twoim ciałem, śmiejąc się uroczo z twojego zmęczenia. Podsuwa ci talerz z dwoma zapiekankami na bułce, których niedawno nauczyłaś go robić. Muskasz jego policzek wargami i zabierasz się za spożywanie kolacji. Najedzona oblizujesz palce i popijasz gorącą malinową herbatę. 

- I jak smakowały?-pyta po chwili siatkarz. 

-Były przepyszne. Musze przyznać z niechęcią, że przerosłeś mistrza uczniu.-po wnętrzu kuchni rozbrzmiewa twój śmiech. 

-Mówiłem ci już, że jesteś taka rozkoszna, kiedy walczysz ze snem?-uśmiecha się nieziemsko. 

-Chyba jakieś tysiąc razy.-odpowiadasz ze śmiechem.

-Kocham cię Alice.-szepczę ci do ucha i muska twoje usta.

Nie wiesz co było dalej bo zwyczajnie tracisz kontakt z rzeczywistością. Anderson śmieje się cicho, a zarazem uroczo i zabiera cię z kuchni, przenosząc do twojej sypialni. Układa cię na łóżku i składa subtelny pocałunek na twym czole, przykrywając cię ciepłą pierzyną. Przechyla głowę na bok i przygląda się twojej spokojnej twarzy, stwierdzając, że bez ani grama makijażu jesteś piękna. Po chwili wyrywa się z amoku, ściąga koszulkę oraz dresy i w samych bokserkach kładzie się obok ciebie. 

                                                      Od Autorki:

Zacznę Moje Drogie od przeprosin. Przepraszam was bardzo, za niepojawienie się rozdziału w sobotę i środę :( Znowu powrócił problem z przegrzewaniem się i niestety nie miałam jak napisać 25 odcinka, a u koleżanek zawsze, ale to zawsze nie mogę się skupić. We wtorek specjalnie zaczęłam  pisać właśnie ten rozdział, ale nie miałam go kiedy dokończyć, gdyż miała tak dużo nauki. Ten tydzień był masakryczny. Jak dobrze, że to już weekend i siatkówka :3 Zabieram się za raz za 26, którą postaram się dodać może jutro lub w niedzielę :) Chce wam wynagrodzić ten brak rozdziałów i długość tego ( bądźmy szczerzy, jest krótki i nudny). Mam dla was dobrą, a może złą wiadomość :)  Jak kto woli. 
Będziecie się musiały ze mną jeszcze trochę pomęczyć :D Postanowiłam, że nadal będę pisać, przynajmniej na razie. Natchniona pewną historią, którą odkryłam już dość dawno wpadłam na pomysł na kolejne opowiadanie. Tuż po Matthew startuję Wlazły, na którego prolog grzecznie czeka już w postach, a po nim... Nowa historia, zupełnie inna niż pisane przez mnie wcześniej :3 Dwoje siatkarzy, jedna dziewczyna, darząca ich silnym uczuciem i straszna choroba...  Ciekawi was takie coś? A jednocześnie mam też pomysł na opowiadanie o Paulu Lotmanie, Wojtku Włodarczyku oraz Nikolay'u Penchev'ie :) Będziecie chętni na czytania czy może macie mnie już serdecznie dość? :D Szczerze proszę! :) Jeśli chcecie się nieco dowiedzieć o historiach jakie planuję, to może uda wam się ze mnie nieco wydusić na gg :39313378 :D Chętna jestem też na wasze pomysły odnośnie opowiadania czy też zwykłe rozmowy o siatkówce, albo waszym życiu :) Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu :) Pozdrawiam i do zobaczenia być może w niedzielę :) Całuję :*