poniedziałek, 20 października 2014

26."Zabiję cię wariatko!"



"Jest jedna dziewczyna w moim życiu,
 która sprawiła, że znów kocham.
Tak piękna, jak dziewczyna może tylko być,
 taka piękna.
I każdego ranka robi mi filiżankę kawy
Z uśmiechem na jej twarzy, 
jestem zakochany

I jest wspaniała..."

Alice 

Budzi cię punktualnie nastawiony na ósmą budzik. Wzdychasz tylko i ostrożnie próbujesz wydostać się z silnego uścisku Matta. Uśmiechasz się pod nosem, dostrzegając jego słodką śpiącą twarz. Niechętnie wstajesz z łóżka, podchodząc do okna. Krzywisz się lekko, na widok pogrążonego w deszczu Buffalo. Pochylasz się nad twarzą Amerykanina i delikatnie muskasz jego lekko zarośnięty policzek ustami. Nucąc pod nosem jakąś piosenkę, zbiegasz schodami na dół i postanawiasz przygotować śniadanie. Z lodówki, która świeci pustkami wyjmujesz kilka jajek. Po chwili układasz na talerzach usmażoną jajecznicę i śmiejesz się pod nosem, kiedy odwracasz głowę i dostrzegasz przemokniętą do suchej nitki przyjaciółkę. Słyszysz jak klnie siarczyście, ściągając ze stóp swoje ulubione szpilki. Gabi spogląda na ciebie groźnie, a ty unosisz dłonie w geście obrony i powracasz do przygotowywania kawy. Do filiżanek wsypujesz ciemny proszek, zalewając je wrzącą wodą. Do kawy brunetki dodajesz piankę i stawiasz przed nią gorący napój, posyłając delikatny uśmiech. Brown kiwa tylko głową w geście podziękowania i miesza ciecz, spoglądając w widoki za oknem. Momentalnie dostrzegasz, że coś ją gryzie. Chowasz do szafki umyte po sobie naczynia i siadasz na wprost dziennikarki. 

-Hej Gabi, co jest?-pytasz łagodnie.

-Od kilku dni mam silne bóle brzucha i wymioty. Boję się, że jestem w ciąży.-wyznaje, upijając łyk napoju. 

-Ale sprawdzałaś? Robiłaś test?

Kręci przecząco głową i spuszcza głowę w dół. Wiesz, że Gabriela zawsze marzyła o dzieciach, ale nie chciała by coś stanęło jej na drodze do realizowaniu się w życiu zawodowym. Kochała Nicolasa i chciała założyć z nim w przyszłości rodzinę, ale nie teraz. Wstajesz z miejsce i zatrzymujesz się tuż za przyjaciółką, przytulając ją do siebie. W tym właśnie momencie do kuchni wkracza zaspany nieco Anderson. Uśmiechasz się pod nosem na widok jego stojących w różne strony włosów, czy choćby nagiego torsu. On dokładnie wie jak na ciebie działa. 

-No proszę, a tu od rana same czułości. Jeszcze się do wylotu poprzytulacie.-uśmiecha się w waszym kierunku i zajmuje miejsce przy stole, zabierając się za jedzenie śniadania. 

-Zbieraj się. Jedziemy na zakupy. Później sobie odeśpisz noc.-rzucasz w kierunku Gabi i znikasz do swojego pokoju.

Po krótkim wahaniu w co się ubrać decydujesz się na wygodne czarne rurki i białą długą bluzkę z nadrukiem dziewczyny. Włosy związujesz w niedbałego kucyka, a rzęsy poprawiasz czarnym tuszem. Przeglądając wiadomości, przypominasz sobie o porannej wizycie Holta. Jak na zawołanie po mieszkaniu roznosi się melodia. Spoglądasz znacząco na twojego chłopaka, który uśmiecha się do ciebie tylko głupkowato i przeżuwa przygotowaną przez ciebie jajecznicę. Ruszasz w kierunku dębowych drzwi i przekręcasz kluczyk w zamku, spoglądając na uśmiechającego się od ucha do ucha Max'a. Witasz go całusem w policzek i wpuszczasz do środka. Kiedy dostrzega półnagiego kolegę z kadry unosi do góry brwi, a ty już się domyślasz o co mu chodzi. 

-No to się chyba w nocy działo. Oj działo!-przerywa panującą w salonie ciszę. 

Do ręki bierzesz jedną z poduszek znajdujących się na sofie i wymierzasz w jego blond czuprynę. Zagłówek idealnie trafia w jego włosy, a ty klaszczesz w dłonie. Maxwell odrywa wzrok od kuchennych mebli i spogląda na ciebie z tym cwaniackim uśmieszkiem. Wiesz już, że coś szykuje. Chcesz uciec, ale nie wiesz gdzie.

-Zabiję cię wariatko! Układałem te włosy jakąś godzinę, bo jak na złość nie chciały normalnie się ułożyć.-oświadcza i z poduszką w ręku rusza w twoją stronę. 

Ty również chwytasz za jaśka, trzymając go tuż przy twarzy i lustrując każdy jego ruch. Nagle przeskakuje przez kanapę i nawet nie zauważasz, kiedy powala cię na ziemię. Wściekła z całej siły bijesz go pierzyną po klatce piersiowej i twarzy, a gdy to nic nie pomaga zaczynasz rozwalać mu jeszcze bardziej włosy. Anderson popija kawę i przygląda wam się ze śmiechem. Niby macie te 20 kilka lat, ale zachowujecie się jak dzieci. Dość łagodnie uderzasz kolanem w jego kroczę i pośpiesznie podnosisz się z podłogi, uciekając do pokoju. Słyszysz jak wściekły przemierza korytarz, poszukując cię. Gdy naciska na klamkę od drzwi twojego lokum, grozi ci, gdyż nie może wejść. Oddychasz z ulgą i ostrożnie oraz bezpiecznie schodzisz po drabince zrobionej z drewna sięgającej od balkonu do ziemi. Przez okno machasz do Gabi, która śmieje się głośno i opuszcza mieszkanie, szybko wsiadając do twojego samochodu. W ostatniej chwili blondasek dostrzega wasze zamiary, lecz nie dogania was już. Po jakiś 15 minutach dojeżdżasz do galerii. Gabriela wysiada z samochodu i wolnym krokiem rusza w kierunku wejścia. Rzeczywiście widać, po niej, że naprawdę źle się czuję. Z torebki wyjmujesz tabletkę przeciw bólową i wręczasz jej ją, a ona dziękuję ci bladym uśmiechem. Przez najbliższą godzinę przemierzacie wszystkie sklepy, w których na wystawach widnieje zimowa kolekcja. Ostatecznie po długich poszukiwaniach decydujesz się na pomarańczową, nieco sięgającą za tyłek, firmową kurtkę Adidasa i z uśmiechem na ustach poszukujesz jeszcze kilku ciepłych ubrań. Po ponad 3 godzinnym chodzeniu po galerii opadacie na miękkie fotele w Starbucksie i zamawiacie karmelową, gorącą czekoladę. Przymykasz powieki, rozkoszując się tym przepysznym smakiem. Po drodze do wyjścia zakupujesz przyjaciółce test ciążowy i niecierpliwie stoisz przed toaletą, czekając na wynik. Po kilkunastu minutach Gabriela opuszcza łazienkę, wręczając ci test, gdyż nie bardzo wie jaki wynik wskazuje. Oddycha z ulgą, kiedy oświadczasz jej, że to tylko fałszywy alarm. W takim razie za pewne ma jakąś grypę żołądkową.  Zadowolone z udanych zakupów opuszczacie budynek i wsiadacie do twojego samochodu. Przekręcasz kluczyk w drzwiach i przekraczasz próg mieszkania, dziwiąc się, że świeci ono pustkami. Po chwili jednak uśmiechasz się szeroko na widok wyłaniających się z łazienki siatkarzy, kolegów i koleżanek z redakcji oraz najbliższych osób. 

-Myślałaś, że wyjedziesz bez pożegnania z nami?-uśmiecha się do ciebie Rooney.

Śmiejesz się tylko pod nosem i przytulasz kapitana reprezentacji siatkarzy USA. Nim zauważasz za nim ustawiają się kolejni znajomi. Z delikatnym uśmiechem ściskasz wszystkich, a gdy kolejka dobiega końca Matthew prosi byś usiadła na kanapie w salonie. Nie masz pojęcia co planuje, ale posłusznie wykonujesz jego polecenie. Goście również usadawiają się w pomieszczeniu i z uśmiechami obserwują jak twój chłopak podchodzi do odtwarzacza płyt. Po chwili na plazmowym telewizorze pojawia się zmontowany przez wszystkich tu obecnych filmik zawierający zdjęcia i śmieszne videa. Anderson opada na wolne obok ciebie miejsce i obejmuje cię ramieniem. Muskasz jego policzek wargami, układając głowę na jego ramieniu. Po kilku zdjęciach z koleżankami z redakcji w twoich oczach gromadzą się łzy. Nie wyjeżdżasz na zawsze, ale będzie ci ich brakować. Tych waszych przekomarzań jeśli chodziło o przystojnych sportowców, plotek przy wyśmienitej kawie, ochrzanów od szefowej, która również tu się zjawiła. Będzie ci brakować wszystkiego. Jednak jesteś w stanie poświęcić wszystko dla Niego. Chłopaka, który właśnie siedzi obok ciebie i obejmuje cię szczelnie, jakby bał się, że mu uciekniesz. Ale przecież tak nie będzie. Nigdy, prze nigdy nie odważysz się go opuścić, zostawić samego. Kiedy film dobiega końca dajesz upust emocjom i po prostu płaczesz, nie zwracając uwagi na rozmazujący ci się na twarzy tusz. Matthew zamyka cię w swym żelaznym uścisku, wiedząc jak się teraz czujesz. Czuł dokładnie to samo, kiedy pierwszy raz wyjechał z Ameryki by realizować się sportowo. Teraz jest już do rzadkiego pobytu w Buffalo przyzwyczajony, ale nadal odczuwa brak rodziny w Kazaniu. Wyciera spływające po twojej twarzy łzy swoim kciukiem i uśmiecha się do ciebie pokrzepiająco. Czujesz się jakbyś miała się z nimi już nie spotkać, a to przecież tylko kilka miesięcy... a może aż kilka miesięcy? W końcu podnosisz się z miejsce i ponownie przytulasz każdego z nich. Dłużej zatrzymujesz się przy Max'ie, który żegna cię pocałunkiem w policzek. Szepcze, że będzie się starał jak najczęściej wpadać do ciebie i Matta z wizytą. W końcu gra w Moskwie, więc także w Rosji. Żegnasz się z wszystkimi przybytymi osobami i zmęczona dzisiejszym dniem opadasz na kanapę. Dokładnie za 3 godziny masz lot. Matthew zajmuje miejsce obok ciebie i podaje ci kubek z gorącą herbatą, spoglądając na ciebie tymi błękitnymi tęczówkami. Uśmiechasz się pod nosem, dostrzegając w nich ogniki radości i szczęścia. Nareszcie będziesz mogła być  z nim wszędzie. Przechylasz głowę i zaczynasz przyglądać się dokładnie jego twarzy. Jego łagodne, a zarazem męskie rysy twarzy, to powodujące na twoim ciele dreszcze spojrzenie i zawsze goszczący na jego ustach delikatny uśmiech. Był naprawdę przystojny. Pamiętasz dokładnie jak podczas wywiadu z nim po wygranym meczu w Kazaniu rozpłynęłaś się w błękicie jego oczu. Odrywasz swoje spojrzenie od jego oczów i upijasz łyk napoju z parującego kubka. Gdy opróżniasz całą jego zawartość niechętnie opuszczasz kanapę i wspinasz się schodami na górę. Z pod łóżka wyciągasz walizkę i wrzucasz do niej potrzebne kosmetyki oraz ułożone wcześniej na posłaniu ubrania. Z pomocą Matthew znosisz walizkę na dół i pakujesz do bagażnika taxi. Po kilkunastu minutach dojeżdżacie na miejsce. Wysiadasz z samochodu, kierując się w stronę wejścia do mieszkania Andersonów. Nancy wita cię szerokim uśmiechem, gestem dłoni zapraszając do środka. Twoje stosunki z matką siatkarza są naprawdę bardzo dobre. Gdy tylko ma z nim jakiś problem opowiada ci o nim, a ty starasz się jej pomóc. Oprócz tego dość często gościsz na obiedzie, przygotowanym właśnie przez nią. Opadasz na krzesło przy kuchennym stole, przyglądając się wtulonej w objęcia przyjmującego kobiecie. Widzisz jak bardzo jest to dla niej ciężkie. Po chwili i ty lądujesz w jej uścisku. Siedzicie na miękkiej kanapie w salonie, popijając kawę i rozmawiając o twoich obawach życia w Rosji. Nawet nie zauważasz , kiedy zegar wybija piątą wieczorem i musicie się zbierać. Tulisz w swych ramionach Jennifer, obiecując jej rozmowy na Skype. Siostra Andersona uśmiecha się tylko pod nosem i wraz z matką odprowadza was na dwór. Taxi kilka minut później zabiera was z jednej z ulic Buffalo i zawozi na lotnisko. Dość sprawie przechodzicie odprawę i opadacie na wygodne fotele. Z torebki wyjmujesz swoje słuchawki, zakładasz je na uczy i spoglądasz na zamyślonego chłopaka. Matt posyła w twoją stronę pokrzepiający uśmiech i splata swoje palce z twoją dłonią. Pochylasz się nad jego twarzą i składasz na jego ustach delikatny pocałunek. Przymykasz powieki i oddajesz się w ramiona Morfeusza. 

Matt

Po wyczerpującej podróży samolotem wreszcie lądujecie na lotnisku w Kazaniu. Spoglądasz ukradkiem na śpiącą blondynkę, uśmiechając się pod nosem. Postanawiasz jej nie budzić. Nie masz sumienia tego robić. Wiesz jaka była zmęczona wczorajszym dniem. Gdy wszyscy opuszczają pokład maszyny ostrożnie odpinasz pasy i delikatnie bierzesz na ręce Alice. Uśmiechasz się łagodnie do patrzącej na was stewardessy i schodkami schodzisz na dół. Stajesz przed schowkiem z bagażami i zastanawiasz się co zrobić by nie wyrwać ze snu dziewczyny. Po chwili przerzucasz ją sobie przez ramię, a drugą ręką zabierasz wasze bagaże. Pośród tłumu ludzi dostrzegasz Maxima, który macha ci ręką. Kiedy wyciąga w twoją stronę dłoń, w celu przywitania śmiejesz się, pokazując zajęte ręce. Zabiera ci walizki i rusza przodem, a ty podążasz tuż za nim wraz ze śpiącą dziewczyną na ramieniu. Z jego pomocą układasz Alice na tylnych  siedzeniach, przykrywając szczelnie kocem. Mikhaylov obserwuje twoje gesty z łagodnym uśmiechem na ustach, ale po chwili skupia się na drodze. Gładzisz ją delikatnie po głowie, przyglądając się jej spokojnej twarzy. Ostatnio bardzo dużo śpi i bywa zmęczona. Tutaj zadbasz o nią najlepiej jak się da. A co najważniejsze będziesz ją miał przy sobie. Max zatrzymuje swój samochód przed twoim blokiem i otwiera ci drzwi. Ostrożnie unosisz z siedzenia blondynkę, a następnie ruszasz w kierunku wejścia do bloku. Musisz przyznać, że nie tęskniłeś za tym zimnem. Już pierwszego dnia czujesz mróz jaki panuje tej nocy. Krzywisz się lekko, gdy czujesz jak po twoim ciele przechodzą ciarki. Rosjanin otwiera drzwi twojego mieszkania i układa walizki obok kanapy w salonie. Dziękujesz mu za pomoc i życzysz dobrej nocy. Pośpiesznie opuszcza twoje mieszkanie, a ty zerkasz z uśmiechem na wciąż śpiącą Winter. Znikasz we wnętrzu kuchni, przygotowując gorącą czekoladę dla waszej dwójki. Po chwili gotowy napój stawiasz na stole w salonie i śmiejesz się na widok budzącej się natychmiast dziewczyny. Teraz już wiesz jak skutecznie wyrwać ją ze snu. Rozciąga się leniwie i przeciera zaspane oczy, spoglądając na ciebie z uśmiechem. Upija spory łyk parującej cieczy i opiera swoją głowę o twoje ramie, oddychając miarowo. 

-Matt, muszę znaleźć sobie jakieś mieszkanie. Mam już jedno na oku.-przerywa panującą między wami ciszę. 

-Alice! Ani się waż pieprzyć mi tu o jakimś mieszkaniu. -mówisz stanowczo, spoglądając w jej oczy.- Zostajesz tutaj ze mną. Zrozumiano?

Blondynka uśmiecha się perliście w twoją stronę, kiwając głową. Zatapiasz swoje wargi w jej smakujących czekoladą ustach. Ona siada ci na kolanach i napiera na ciebie z jeszcze większą siłą. Po chwili odrywasz się od jej kuszących warg i bierzesz głęboki oddech. Po prostu brakło ci tchu. Uśmiechasz się pod nosem, mierząc ją wzrokiem. Rozczochrane blond włosy, opadające falami na ramiona, oliwkowe oczy i ten niebański uśmiech. Obejmujesz ją w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Układa głowę na twoim ramieniu, dmuchając swoim oddechem na twoją szyję. Przymykasz powieki i rozkoszujesz się jej zapachem, który tak uwielbiasz. Co jakiś czas skradasz z jej ust subtelne pocałunki. Trwacie tak w ciszy, słysząc jedynie nawzajem swoje oddechy i bicie serca. W końcu jednak podnosisz się z kanapy i udajesz do kuchni. Alice podąża za tobą, obserwując oparta o framugę twoje ruchy. Kiedy z szafki wyjmujesz chińskie zupki śmieje się głośno, a ty spoglądasz na nią roześmiany. Jesteś potwornie głodny, a nic po za tym właśnie prowiantem nie masz. Zabierasz się za przygotowywanie waszej kolacji, a ona znika za drzwiami łazienki. Nawet nie zauważasz, kiedy przysiada na parapecie i wpatruje się w pogrążony w śnie Kazań. Dopiero, gdy wchodzisz z dwoma miskami dostrzegasz jak przygląda się nocnemu krajobrazowi rosyjskiego miasta. Naczynia układasz na stole, a sam stajesz obok niej i spoglądasz przez okno. Musisz przyznać, że Kazań to naprawdę piękne miasto, tylko gdyby nie ta ujemna temperatura... Kładziesz dłoń na ramieniu blondynki, która momentalnie odwraca głowę w twoją stronę. Gestem dłoni wskazujesz na wasz stygnący posiłek, powodując u niej śmiech. Opadacie na twoją kanapę w salonie, zabierając się za jedzenie. Karmicie się na wzajem zupą, co chwila wybuchając śmiechem. Jeśli ktoś teraz by tu wpadł pomyślałby , że macie nie równo w głowach. Jest 3 w nocy, a wy tak po prostu siedzicie, śmiejecie się i jecie zupę. Niechcący rozlewasz posiłek na długą koszulkę dziewczyny, za co dostajesz poduszką po głowię. Nie pozostajesz Alice dłużny. Nim się oglądasz leżycie na ziemi, turlając się w stronę sypialni. Właśnie w tym momencie dostrzegasz, że jesteś najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Masz tą niesamowitą dziewczynę  przy sobie, tak cholernie blisko. Jej uroczy śmiech sprawia, że i ty się śmiejesz. Po chwili podnosisz się z podłogi i układasz się na swoim łóżku. Kiedy Alice chce już wyjść, łapiesz ją za nadgarstek i pociągasz w swoją stronę. Ze śmiechem ląduje na twoim nagim torsie. Przykrywasz ją szczelnie twoją kołdrą i całujesz w nos, życząc dobranoc. Ona składa pocałunek na twoich wargach i układa głowę na twojej klatce piersiowej. Nie ma zamiaru spać, ale będzie nad tobą czuwać. 
    
                                                             ***
"Och kochanie, ja chce żebyś została w moim życiu
Nigdy nie mów do widzenia, 
nawet jeśli będziesz płakać, nadal będę przy Tobie."

By nie obudzić śpiącej słodko blondynki, opuszczasz sypialnie na palcach i schodzisz na dół. Otwierasz lodówkę i kręcisz głową ze śmiechem. Świeci pustkami. Z kartką i długopisem siadasz przy kuchennym stole, wypisując potrzebne do kupienia produkty. Po szybkim prysznicu narzucasz na swój nagi tors jedną z bluz, a na nogi wsuwasz luźne czarne dresy. Z ciekawością spoglądasz na termometr za oknem, który wskazuje ujemną temperaturę. To dopiero początek jesieni, a tu już takie zimno. Otulasz się szczelnie swoją biało-czarną kurtką i zamykasz za sobą drzwi na kluczyk. Zbiegasz schodami na dół klatki, a następnie wychodzisz na parking przed blokiem. Otwierasz drzwi od swojego niebieskiego Nissana i usadawiasz się na fotelu kierowcy. Musisz przyznać, że naprawdę brakowało ci tego cudeńka. Uśmiechasz się cwanie pod nosem, włączając radio. Nucisz pod nosem American Boy, wyjeżdżając na główną drogę. Zdecydowanie jazda taxi nie umywa się do jazdy twoją maszyną. Odrywasz wzrok od zegarka i skupiasz się na drodze. Skręcasz w stronę jednego z rosyjskich supermarketów i parkujesz na jego parkingu. Skinięciem głowy witasz się z tutejszą kasjerką, znikając we wnętrzu sklepu. Przemierzasz wielkie regały, wrzucając do  wózka rzeczy z listy i dokładając do tego tak zabronione ci słodycze. No, ale co możesz zrobić skoro tak je uwielbiasz? Nie tylko ty będziesz zadowolony, kiedy otworzysz opakowanie. Szybkim krokiem zmierzasz w kierunku niewielkiej kolejki przy kasie, posyłając w stronę młodej brunetki swój firmowy uśmiech. Zapewne, gdyby zobaczyła to Winter dostałbyś gazetą po głowie. Śmiejesz się pod nosem na tą myśl i wykładasz swoje zakupy na taśmę. Dzięki szybkiej obsłudze młodej Rosjanki stoisz już przy swoim Nissanie, ładując do bagażnika torby z zakupami. W drodze powrotnej zatrzymujesz się przy drogerii kosmetycznej i wchodzisz do jednego ze sklepów. Masz zamiar kupić coś swojej Księżniczce. W końcu Alice nią jest. Rządzi przecież twoim sercem i sprawuje władzę nad twoim życiem. Otwierasz jeden z flakoników perfum i pochłaniasz jego zapach. Zdecydowanie stwierdzasz, że ten seksowny zapach z pewnością będzie do niej pasował. Płacisz za perfumę oraz ozdobną torbę i ponownie udajesz się w drogę powrotną. Z lekkimi problemami otwierasz drzwi od klatki schodowej, a następnie wędrujesz schodami na górę. Stawiasz siatki z zakupami na podłodze i bijesz się z otwartej dłoni w czoło. Przecież tu jest winda! Brawo za inteligencję Anderson! Przekręcasz kluczyk w drzwiach i przekraczasz próg mieszkania. Nawet nie zauważasz kiedy reklamówka pęka i po salonie walą się zakupy. Zbudzona blondynka natychmiast zrywa się z łóżka i staje w framudze drzwi, śmiejąc się głośno z twojej niezdarności. Karcisz ją wzrokiem i zabierasz się za zbieranie owoców oraz kilku innych produktów. 

-Osiołek z ciebie Matti!-stwierdza ze śmiechem, przegryzając jabłko. 

-Ja ci dam zaraz osiołek ty śpiochu jeden! -grozisz jej palcem i pochodzisz bliżej.-Ej to moje!-oburza, gdy zabierasz jej owoc z dłoni. 

Wystawiasz w jej stronę język i z zakupami znikasz w kuchni. Układasz je na stole, badając wzrokiem ich zawartość. Z jednej z reklamówek wyjmujesz wafle do gofrów, truskawkowy dżem.

-Nie lubię truskawkowego!-krzyczy z salonu Alice. 

Ze śmiechem pokazujesz jej słoik z brzoskwiniowym smakiem. Widzisz jak od razu rusza w kierunku kuchni, więc pośpiesznie chowasz go za swoje plecy. Kręcisz głową i palcem, zakazując jej otwarcia. Robi tylko smutną minę i pomaga ci rozpakować zakupy. Uśmiecha się łobuzersko w twoją stronę, kiedy na spodzie reklamówki znajdują się jej ulubione cukierki. Korzystając z twojej nieuwagi zabiera je i chowa w kieszeni swojego szlafroka. Gdy wkładasz rękę do reklamówki i jeździsz nią po dnie, nie zauważasz spakowanych tu przez ciebie cukierków. Natychmiast rozglądasz się wokół i przetrzepujesz pozostałe siatki z zakupami. Nie ma! Zirytowany sprawdzasz również na podłodze. Nie masz pojęcia jaki ubaw ma z ciebie blondynka. Nie wytrzymuje i parska głośnym śmiechem, łapiąc się za brzuch. Spoglądasz na nią jak na wariatkę i ponawiasz swoje poszukiwania. Po chwili jednak domyślasz się, że słodycze zabrała blondynka. Winter, widząc jak marszczysz brwi, przyglądając jej się podejrzanie zamyka się w łazience. Mocno dobijasz się do drzwi, wykrzykując w jej stronę, by oddała cukierki. Słyszysz jej uroczy śmiech, który jednak w tym momencie jeszcze bardziej cię denerwuje. Dopiero, gdy grozisz wyważeniem drzwi opuszcza toaletę, uśmiechając się do ciebie głupkowato. Przerzucasz ją sobie przez ramię, macając ją po szlafroku. Z łobuzerskim uśmiechem wyciągasz z kieszeni szlafroka landrynki i postawiasz ją na ziemi. Pochylasz się nad jej twarzą i muskasz ustami jej nos. Uśmiecha się do ciebie uroczo i wpija się w twoje usta. Jak zawsze oddajesz jej całego siebie podczas pocałunku. Oplata cię swoimi zgrabnymi nogami w pasie i wplata swoje palce w twoje włosy. Przyciągasz ją jeszcze bliżej siebie i z coraz większą siłą zagłębiasz się w jej wargi. Układasz jej sylwetkę na kanapie w salonie, przenosząc swoje usta z jej warg na szyję. W tym właśnie momencie po twoim pokoju roznosi się dzwonek. 

-Matt rusz się do tych drzwi.-mówi, kiedy stojący pod drzwiami osobnik ponownie naciska na dzwonek. 

-Ten ktoś może poczekać.-mówisz, nie odrywając się od jej szyi. -Ty jesteś ważniejsza.

-A jeśli to twój trener?-pyta, podnosząc się do pozycji siedzącej.-Marsz do drzwi Anderson! Ja w samym szlafroku nie wyjdę!

Alice 

Słyszysz jak klnie siarczyście pod nosem, zrezygnowany podnosząc się z mebla. Śmiejesz się po cichu, spoglądając na jego zachowanie. Nie mylisz się. Uśmiechasz się łagodnie do wchodzącego właśnie do mieszkania trenera Zenitu Kazań. Starszy mężczyzna bada cię zdziwionym wzrokiem, a na twarz Matta w tym samym momencie wstępuje rumieniec. Trener od razu domyśla się o co chodzi i nie pyta o to, a jedynie informuje siatkarza o jutrzejszej prezentacji zespołu oraz wręcza jakiś papier. Matthew zamyka za nim drzwi i wybucha głośnym śmiechem, a ty po chwili czynisz to samo. Nie ma to jak zrobić wyśmienite wrażenie na trenerze chłopaka. Brunet opada obok ciebie na kanapę i zapoznaje się z treścią, jak się później okazuję rozpisu meczu oraz treningów. Składasz na jego policzku subtelny pocałunek i znikasz we wnętrzu kuchni. Zabierasz się za przygotowywanie wam śniadania, jakim są gofry. Nadziewasz je dwoma dżemami i wkładasz do gofrownicy, po kilku minutach zapraszając do kuchni przyjmującego. W ciszy spożywacie posiłek, spoglądając co chwila na siebie. Ta jednak nie należy do jakieś napiętej, ale tej przyjemnej. Z kubkiem gorącego kakao zasiadasz na parapecie i wpatrujesz się w budzący się do życia Kazań. Po chwili dołącza do ciebie Matthew, który stoi obok ciebie i układa dłoń na twoim ramieniu. Tak cholernie nie chce ci się podnosić z tego parapetu, ani nic robić. Czujesz jego miętowy oddech na swojej szyi, który powoduje, że przez twoje plecy przebiega gęsia skórka. Jesteście ze sobą tak długo, a on wciąż powoduje u ciebie dreszcze swoim dotykiem i oddechem. Tak cholernie cię do siebie przyciąga, tak małymi drobnostkami. Nagle z za pleców wyjmuje ozdobną torebkę i wręcza ci ją z uśmiechem. Kręcisz głową, wpychając w jego ręce prezent. Wystarczy jednak tylko jedno spojrzenie tych błękitnych oczów, a tu już mu ulegasz. Niechętnie sięgasz dłonią do środka torebki i wyjmujesz z niej ozdobne pudełko. Rozpakowujesz je i twoim oczom ukazuję się piękny flakonik drogich perfum. Psikasz sobie nimi na rękę i wąchasz ich zapach. Z uśmiechem stwierdzasz, że jest świetny. Mimo, iż zawsze używasz owocowych perfum, to ten jest genialny, taki... Pociągający, seksowny... Po prostu ci się podoba. Anderson ma świetny gust. 

-Wydałeś na nie fortunę. -stwierdzasz, oglądając w dłoniach butelkę. -Matt ja naprawdę nie chce od ciebie żadnych podarunków, ani prezentów. Największym prezentem, który otrzymałam od życia jesteś ty i to mi wystarczy.

-Alice. Przestań, przecież wiesz, że mnie stać. Mam nie obdarowywać prezentami mojej dziewczyny?-spogląda na ciebie zdziwiony.- Oj nie Winter, na to nie licz.

Skradasz z jego ust delikatny pocałunek i na prośbę właściciela mieszkania spryskujesz się nowym zapachem z twojej kolekcji. Matt przylega nosem do twojej szyi, wdychając głośno twoją woń. Nawet teraz powoduje u ciebie przyśpieszoną akcję serca i płytki oddech. 

                                                 Od Autorki:

Z powodu problemów rodzinnych nie mogłam dodać wam wczoraj rozdziału :( Za to dałam radę dziś :) Dziękuję mojej koleżance za sprawdzanie tego rozdziału :* Mam nadzieję, że to wyżej przypadnie wam do gustu długością i treścią :) W kolejnym chyba będzie Max, a jak Max to będzie ciekawie :D Chyba będę pisać dłuższe rozdziały oraz przyśpieszać bardziej akcję , bo się do 50 odcinków nie wyrobię xD A muszę w końcu nadać czegoś fajnego akcji, bo za słodko być nie może, a wy nawet nie macie pojęcia co ja planuję :D Bravo dla Resovii za kapitalny i emocjonujący mecz JW oraz dla PGE Skry za szybkie uporanie się z ZAKSĄ :3 Penchev i Wlazły-szacun chłopaki :) Wasza zagrywka jest niewiarygodna! Po prostu idealna. Nic tylko brać przykład :3 Pozdrawiam i do środy ( jeśli znajdę czas bo mecz Asseco i nauka na matematykę oraz niemiecki). Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu, co ostatnio szwankuję :( Pokażcie, że mam dla kogo pisać, bo jeśli nie to nie ma sensu dodawania rozdziału dla 2 osób :/ 

12 komentarzy:

  1. Ślicznie <3
    Tylko szkoda , że musieli wyjechać :'(
    Powiem Ci szczerze, że liczyłam jednak na to , że Gabi będzie mieć dzidziusia , a tu jednak nie :-(
    Ooo . Perfumki <3
    Oni się tak kochają <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :-*
    Pisz , pisz :-)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Miłość pełna jest wyrzeczeń dla drugiej osoby :P
      A skąd wiesz, że nie będzie w ciąży kiedyś? Wszystko tutaj jest możliwe :)
      W końcu ja to piszę nie? :D Kochają, oj kochają :3 Szkoda, że Matthew w realu nikogo nie ma. Za pewne okazywał by tej dziewczynie taką miłość jak u mnie :)
      No to do jutra lub piątku :* Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Kaśka super rozdział <3
    Zakochance ;33
    czekam jak zawsze na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Julka :*
      Oj tak, ale może niedługo namieszam...
      Pozdrawiam i do jutra lub piątku :*

      Usuń
  3. Jejuniu , jak slodko :-) Lubie to ! :D Wreszcie razem , tak fajnie :-) Zeby to trwalo jak najdluzje i nic nie zmieniaj ! :D
    Jezeli tylki o to.... !!! Nie mieszaj Koffam , Wiem , ze potym wybuchniesz smiechem, ale co mi tam! :-) Swietny , dlugi rozdzial ! Zaczelam rano czytac , przez co troszke pozniej wyszlam do szkoky, heu. Teraz skonczylam. :-) Jacy oni szczesliwi <3333 A ten "Alarm" z ciaza :D Hehehhe :D Faajnie :D Lece lekcje z matny odrobic :-) ° Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D A kto nie lubi słodkości ( takich do jedzenia i innych ) xD ?
      Oj tego to ja ci obiecać nie mogę :P Niestety, planuję nieco namieszać :D
      Masz rację, śmieję się z tego Koffam :D Dziękuję :*
      Miłej nauki :D Wspominałam może, że nienawidzę Matmy?! :P
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Jakie szczęście w tym rozdziale:D
    Aż buzia sama mi się chwilowo cieszy... Mówię chwilowo , bo jak wiesz uwielbiam trudne i krytyczne sytuacje i na takie wręcz czekam !
    Pisz , pisz! Czytelnicy zawsze są i będą!
    http://du-sei-stark.blogspot.com/
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozkoszuj się nim do puki jest :) Wiecznie ono tutaj im towarzyszyć nie będzie :P
      Już niedługo może coś takiego się tu pojawi... Ale ci! Nic nie wiesz! :)
      Dziękuję :* Dla takich jak ty warto :)
      Do zobaczenia w środę lub piątek :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Rozdział zajebisty, fajnie jak będą przyśpieszone akcje, mam nadzieje że Anderson i Winter nie będą się kłócić ... Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* No właśnie zdecydowałam się na to by nie ciągnąć tego opowiadania dzień po dniu, bo potrwa to do 2015 roku :D
      Oj nie wiem. Każda para się kłóci, to czemu oni nie? :D
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  6. Wszyscy tak miło i słodko, a ja skrytykuję trochę. Ktoś sprawdzał, ale błędy z "ę" i tym podobnymi są i to w dużej ilości. Możliwe że nie zauważyłaś tego, ale znowu pojawiają się zbędne słowa np. spuszczanie głowy w dół. No chyba logiczne że nie w górę ;) I tak kończąc te niemiłe rzeczy to jeszcze dodam że jak na mój gust to jak się kogoś przerzuca przez ramię, to ta osoba się raczej obudzi. Chyba, że ma jakiś niewiarygodnie głęboki sen ;)
    Dobra, przejdę do tych miłych rzeczy :))) Z Matta i Alice to się robią zakochani jak z filmu romantycznego :D Słodziaki takie ;) Do tego po cichu liczyłam, że Gabi będzie miała dziecko. Nicolas byłby idealnym tatusiem :* Co tu jeszcze powiedzieć... Jest naprawdę świetnie, tylko pilnuj tych błędów to będzie w ogóle cudnie ;) Weny, wytrwałości i buziaki ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie moja koleżanka była bardzo zmęczona, bo poprawiała około 23.
      Nie zauważyłam tego ze spuszczoną głową w dół, następnym razem będę uważać :) Alice miała właśnie tak głęboki sen :D
      Haha, świetne określenie :D Oj z tym się zgodzę :3 Ale kto wie, może już niedługo zostanie ojcem...
      Dziękuję i postaram się :*
      Nawzajem Kochana :3

      Usuń