Rozdział z dedykacją dla Nikos i Gośki M :3 Dzięki Wam dziewczyny za czytanie :* A tobie Nico za śmieszne rozmowy w komentarzach i na gg :D Przepraszam,ale rozdział jest nie sprawdzony .
Alice
Alice
Kompletnie nie spodziewałaś się, że podczas wigilijnej nocy wydarzy się coś takiego. Matt w końcu był ostrożny w stosunku do ciebie w gestach i słowach. Aż tu nagle bez pukania wtargnął do twojego pokoju i wpił się w twoją szyję. Nie wiedziałaś kompletnie co zrobić w tamtym momencie. Gdy odwróciłaś się do siatkarza, by powiedzieć, że to nie na miejscu on wpił się w twoje usta, dokładnie tak silnie jak zrobił to tam w Rosji po powrocie z mieszkania Maxwella. Więc co miałaś robić? Uległaś mu. Przecież byłaś cholernie spragniona jego bliskości.
Z delikatnym uśmiechem na ustach otwierasz swoje oczy, rejestrując otaczający cię obraz. Muskasz swoimi wargami plecy Amerykanina, na których masz ułożoną głowę i opadasz na poduszkę obok. Anderson odwraca się w twoją stronę, świdrując cię wzrokiem od góry do dołu. Te jego błękitne oczy przyprawiając cię o dreszcze. Masz zamiar wstać z łóżka, ale silna dłoń siatkarza sprawia, że ponownie w nim lądujesz. Spoglądasz na niego groźnie, ponawiając próbę opuszczenia posłania, ale on nie daje za wygraną. Zirytowana warczysz pod nosem, na co on śmieje się uroczo. Jest tak jak dokładnie dwa miesiące temu, jakby pomiędzy wami nie było kompletnie żadnej zdrady. Wczorajszy magiczny wieczór sprawił, że znów jesteście szczęśliwi. Matthew wciąga na siebie czerwone bokserki i zostawia cię samą w pokoju. Wzdychasz głośno, opadając na miękką pościel. To takie niesamowite i cudowne. Dzisiejszej nocy byliście tak blisko siebie jak prawdziwi zakochani. Jesteś pewna w stu procentach, że Matthew John Anderson to ten jedyny. To on sprawia, że uśmiechasz się milion razy podczas jednego dnia, śmiejesz się głośno, czujesz szczęśliwa i tylko on umie doprowadzić cię do tak wysokiej ekstazy jak nikt inny. Ten facet nie jest tylko dobrą siatkarzynką, ale wspaniałym kochankiem i czułym chłopakiem. Obracasz w rękach kawałek satynowej pościeli, który okrywa twoje nagie ciało. Dzięki Mattowi nie czujesz już jakich kolwiek kompleksów. Teraz czujesz się piękną kobietą, która naprawdę może zadowolić nie jednego faceta. Twoje rozmyślenia przerywa zamykający za sobą drzwi nogą Amerykanin. Śmiejesz się cicho z jego akrobacji, by nie opuścić tacki i poprawiasz się do pozycji siedzącej. Sięgasz po czarny stanik, który leży w twojej szufladzie, który szybko zapinasz, a następnie narzucasz na siebie bluzę Nicolasa, która zawsze wisi na krześle niedaleko twojego posłania. Matt porusza nonszalancko brwiami, a ty spoglądasz na niego pytająco. Dopiero po chwili zauważasz, że twoja bluza nie jest zasunięta. Zamek natychmiast wędruję ku górze, na co brunet tylko zasmuca się. Ze smakiem zabierasz się za spożywanie kanapek z Nutellą, co chwila spoglądając na przyglądającego ci się chłopaka.
-Wiesz, że musimy porozmawiać o nas?-pytasz, przeżuwając posiłek.
-Tak, ale teraz nie mogę. Wypiję z wami kawę i spadam do siebie. Wiesz mama się pewnie martwi.-mówi, wpatrując się w jakiś punkt przed siebie.
Wzdychasz zrezygnowana i odkładasz na szafkę nocną pustą tackę. W sięgającej ci nieco po za pośladki bluzie Nico podnosisz się z miękkiego materaca i podchodzisz do szafy. Po wybraniu czarnej sukienki z długimi rękawami oraz ciemnych rajstop udajesz się do łazienki. Po odświeżającym, gorącym prysznicu ubierasz się, malujesz i opuszczasz toaletę, schodząc na dół. Matthew posyła w twoją stronę szeroki uśmiech, świdrując cię wzrokiem. Chyba musisz chodzić rzadziej w sukienkach, bo kiedyś naprawdę pożre cię wzrokiem. Zajmujesz miejsce przy stole obok Nico i mieszasz łyżeczką świeżo zaparzoną kawę, którą stawia przed tobą twój brat. Gabi uśmiecha się do ciebie znacząco, na co ty tylko przewracasz oczami. Chyba domyśla się co robiliście ubiegłej nocy. Upijasz łyk gorącej kawy, czując po chwili przyjemnie rozchodzące się ciepło po twoim ciele. Wpatrujesz się w krajobraz za oknem, popijając gorący napój. Kiedy twoja filiżanka jest już pusta układasz ją w zlewie i podążasz za Amerykaninem, który narzuca na siebie swoją kurtkę. Proponujesz mu odprowadzenie, na co on kiwa tylko głową. Oparty o framugę drzwi przygląda się każdemu twojemu ruchu. Ciekawi cię, czy pomiędzy wami nadal będzie tak ciepło gdy minie świąteczna atmosfera? Może Matt już naprawdę wybaczył ci tę cholerną zdradę? Owijasz się szczelnie kominem i opuszczasz mieszkanie, idąc tuż obok Matta. Nieoczekiwanie splata swoje palce z twoją dłonią, na co uśmiechasz się pod nosem. Nagle z nieba zaczyna prószyć śnieg. Biały puch wiruję na silnym wietrze, wykonując rozmaite zawroty. Pierwszy śnieg w USA. Śmiejesz się radośnie, kiedy Anderson łapie mały płatek śniegu i układa go na twoim nosie. Czujesz nieprzyjemne zimno, ale nie przeszkadza ci to. Wpatrujesz się z radością w błękitne tęczówki siatkarza, coraz bardziej zbliżając się do jego twarzy. W porę jednak opamiętujesz się i ruszasz przed siebie. Wolisz nie ryzykować, gdyż nie wiesz, czy wczorajsza noc była tylko upustem waszych uczuć czy może oznaczała przełamanie w waszym związku. Może Matt chciał cię wykorzystać i odegrać się za Maxa? Nie jest taki. Gdy zatrzymujesz się pod domem twojego chłopaka, nie wiesz czy możesz go nazwać byłym brunet podchodzi do ciebie i bez opamiętania wpija się w twoje usta. Na początku odwzajemniasz pocałunek, ale po chwili odrywasz się od jego warg, spuszczając głowę.
-Nie wejdziesz? -pyta zawiedziony, widząc jak obracasz się na pięcie i ruszasz w powrotną drogę.
-Nie jestem tu chyba mile widziana. Pozdrów Jenny.-uśmiechasz się delikatnie. -A po za tym lecę, bo zaraz idziemy do kościoła.
-Oni o niczym nie wiedzą. Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia.-macha w twoją stronę ręką, co ty odwzajemniasz.
Matt
Kompletnie nie wiesz co się z tobą dzieję. Od wczorajszego wieczoru nie możesz przestać myśleć o pięknej blondynce. Nadal boli cię jej zdrada, ale jakoś nie możesz powstrzymać się przed pocałowaniem jej. Wczorajsza noc nie była przypadkowa. Musiałeś w końcu zaspokoić w sobie brak jej bliskości. Kochasz ją! Tak cholernie kochasz! Owszem zraniła cię, ale to było dwa miesiące temu. Przez ten długi czas wszystko sobie przemyślałeś. Zauważyłeś, że dni bez jej obecności nie były już tak radosne. Teraz tylko jedynie odliczałeś godzinny do nadejścia wieczoru, kiedy mogłeś odpocząć, przespać się i choć wtedy nie myśleć o Niej. Dopiero święta dały ci do zrozumienia, że nie dasz już tak dłużej rady. Nie pociągniesz długo bez zobaczenia jej rozpromienionej twarzy choć na chwilę. Miałeś przy sobie najbliższą rodzinę, ale nawet ona nie umiała wywołać na twojej twarzy takiego uśmiechu jak widok Jej. Byłeś pewien, że ta dziewczyna była magiczna. Miała w sobie coś, co przyciągało cię z tak wielką siłą. Ta siła jeszcze większa niż ta ciągnąca cię do siatkówki. Gdy zobaczyłeś ją wczoraj w tej czerwonej sukience, która uwydatniała jej ciało, opinała jej idealną, szczupłą sylwetkę nie mogłeś przestać się nią nadziwić. Świdrowałeś ją wzrokiem jak oszalały. Nic jednak nie mogłeś na to poradzić. Była piękna, była najpiękniejszą kobietą na świecie. A po za zewnętrznym pięknem, miała także to wewnętrzne. Uwielbiałeś jej upartość, chęć do życia, poczucie humoru czy wieczne dogrywki z jej strony, ale także zaakceptowałeś jej wady np. częste lenistwo, chęć siedzenia tylko w domu... Kiedy pozbywasz się kurtki i butów, opadasz na kanapę w salonie i włączasz telewizor. Nancy spogląda na ciebie z uniesioną brwią, zasypując milionem pytań o wczorajsze nie przybycie do domu. Uśmiechasz się tylko na wspomnienie wspaniałej nocy w mieszkaniu Winterów i milczysz, wpatrując się w plazmowy ekran. Twoja matka poddaje się i zabiera się za przygotowywanie Bożonarodzeniowego obiadu. Nie długo cieszysz się spokojem, gdyż dosiada się do ciebie Jennifer. Wtula się mocno w twój bok, a ty spoglądasz na nią ze śmiechem. Czasami wydaje ci się, że jest trochę zaniedbana przez swojego męża.
-Tęskniłam za tobą braciszku.-szepcze w twoją koszulę.
-Czego znowu chcesz?-pytasz, spoglądając na nią pytająco.
-Czy nie wolno mi poprzytulać się do mojego młodszego braciszka, którego straszne kocham i nie widziałam przez szmat czasu? To od razu oznacza, że coś chce?
-Wybacz, ale nie chce przesiąknąć twoimi śmierdziostwami. -odsuwasz się od siostry, wystawiając jej język.
-Ej! To są bardzo drogie perfumy! Nie to co twoje jakieś z punciaka. A tak serio to czego nie wróciłeś wczoraj do domu, co? -pyta.
-Nie mam perfum z punciaka, a z drogerii bałwanku!-posyłasz w jej stronę dziubek. -A bo wiesz, Alice poprosiła bym został.-kłamiesz, co ona od razu zauważa, machając w twoją stronę palcem.-No dobra! Spędziliśmy razem noc, w jej pokoju. -mówisz nieco ciszej, by twoja mama w kuchni nic nie usłyszała.
-Wiedziałam! -Jennifer unosi swoją dłoń w geście tryumfu.-Jak było?
-Wiesz co? Jesteś za bardzo ciekawska. -wystawiasz w jej stronę język.
Naburmuszona brunetka wstaje i zabiera za sobą poduszkę, która po chwili ląduję na twojej głowie. W tym domu nie można mieć prywatności. Spoglądasz na nią wzrokiem tygrysicy, która pilnuję swoich małych i już podnosisz się z miejsca, a ona momentalnie znika na górę niczym struś pędziwiatr. Śmiejesz się pod nosem, przerzucając kanały w telewizorze. Same nudy. Nagle twoim oczom ukazuję się cała Asseco Resovia Rzeszów a wraz z nią szczerzący się do kamery, jakby co najmniej zobaczył 50 tysięcy Lotman. Musisz przyznać, że całkiem nieźle wygląda w tej białej koszuli i garniturku. Znowu wracasz myślami do wczorajszej nocy. Przy boku blondynki było ci tak dobrze. Twoje ciało wreszcie odżyło pod wpływem jej pięknego ciała, a kiedy złączyliście się w jedność byłeś na szczycie nieba. Twoje rozmyślenia po raz kolejny przerywa starsza Anderson. Jennifer układa przed tobą miskę pełną twoich ulubionych żelków i uśmiecha się cwanie, opierając się o twoje ramie. Co za uparta baba. No nic, wygrała. Kusisz się na ulubiony przysmak, opowiadając siostrze o wczorajszym wieczorze wigilijnym spędzonym w domu Winterów. Z każdym zdaniem widzisz jak na twarzy brunetki gości coraz szerszy uśmiech.
-Na co ty chłopie czekasz? Przecież ty ją kochasz!-przerywa twój monolog.
-Zrozum, że ostatnio między nami nie było kolorowo. -spoglądasz na nią z wyrzutem.
Wzdycha głośno i szepczę ci na ucho "takiej dziewczyny jak ona nigdzie indziej nie znajdziesz, zobaczysz!". Czego ona musi mieć zawsze rację, gdy chodzi o twoje sprawy sercowe? Waszą rozmowę przerywa wyłaniająca się z kuchni Nancy, która zaprasza was na świąteczny obiad. Uśmiechasz się pod nosem, przepychając się z Jenny w wejściu. Delektujesz się wyśmienitym smakiem twojego ulubionego kurczaka, szczerząc się do twojej matki. Twoje siostry śmieją się jak zawsze na ten widok i swoje talerze opróżniają równie szybko co ty. Z kubkiem gorącej herbaty znikasz do swojego pokoju, zasiadasz na łóżku z laptopem i wchodzisz na Facebooka. Od razu zasypuję cię miliony wiadomości od Maxima, który już za tobą tęskni. Przez te dwa lata to właśnie z nim zdążyłeś się naprawdę zaprzyjaźnić. Krzywisz się lekko, na widok na stronie głównej Sprika z jakąś ładną dziewczyną. Za pewne jeszcze nie wie na co się decyduję. Szybko wystukujesz na klawiaturze swojego Notebooka odpowiedź do Maxa i przeglądasz tablice. Klikasz "lubię to" pod wspólnym zdjęciem Nico z Gabi, oraz śmiejesz się wesoło, gdy otwierasz filmik Nicolasa, na którym Alice zachowuję się jak wariatka. Taką ją właśnie uwielbiasz. Swobodną i szaloną, nie zwracającą uwagi na innych. Nie obchodzi ją co oni pomyślą, ona robi co chce i kiedy chce. Zamykasz swojego laptopa i zastanawiasz się nad tym jak spędzisz Sylwestra. Z kieszeni spodni wyciągasz swój i'Phone i ze spisu kontaktów wybierasz numer Lotmana.
-Siemka Anderson! Co tam?-słyszysz po drugiej stronie.
-Hej Paul. Słuchaj masz jakieś plany na Sylwka? -przechodzisz od razu do rzeczy.
-Zastanawiam się nad wyjazdem do Time Strett z Jasmine, a co?
-A wiesz, bo ja właśnie nie wiem co robić. To mogę do waz dołączyć? Jak dzidzia?-pytasz z uśmiechem.
-Jasne, stary. Dla ciebie zawsze znajdę czas . A świetnie.-odpowiada z entuzjazmem.
Sylwester, 31 grudnia
Alice
Zmęczona długą podróżą do Times Square przekraczasz próg swojego pokoju w pobliskim hotelu. Walizkę rzucasz na środek pokoju i padnięta opadasz na miękki materac. Przymykasz powieki i nawet nie zauważasz kiedy oddajesz się w ramiona Morfeusza.
Przed 19 jednak do twojego lokum wpada Gabriela, która momentalnie wyrywa cię ze snu i przypomina, że za godzinę wychodzicie. Przecierasz zaspane oczy i przytakujesz głową, zastanawiając się za co zabrać się pierwsze. Zdejmujesz ze swoich stóp swoje wysokie kozaki sięgające ci do kolan i na boso wchodzisz do łazienki. Pozbywasz się szybko ciepłego swetra i jeansów, wchodząc pod prysznic. Gorące krople wody spływające po twoim ciele, że coraz bardziej się ono rozgrzewam, co wywołuje twój uśmiech pod nosem. Nucisz pod nosem "Jingle Bells", wycierając swoje mokre ciało. Opatulona w biały, hotelowy ręcznik wkraczasz do swojego pokoju i układasz swoją walizkę na łóżku. Wyciągasz z niej swoją kreację (klik) na dzisiejszy wieczór, rajstopy oraz szpilki do kompletu. Suszysz jeszcze mokre blond włosy, a następnie nakładasz na siebie czarną, koronkową sukienkę, rajstopy i wsuwasz stopy w tego samego koloru szpilki. Blond fale opuszczasz na swoje odkryte nieco plecy i obracasz się wokół własnej osi, oglądając siebie w lustrze. Uśmiechasz się, twierdząc, że nie jest źle i zadowolona wracasz do pokoju. Pryskasz się jeszcze swoimi ulubionymi perfumami, usta poprawiasz jasnym błyszczykiem, oczy podkreślasz czarną maskarą i jesteś gotowa. W tym samym momencie, kiedy pakujesz swoje cudeńka do kosmetyczki do pokoju wchodzi brunetka wraz z Nicolasem. Brown spogląda na ciebie zdziwiona, a jej narzeczony gwiżdże. Śmiejesz się pod nosem, wymijając ich w wejściu. Po drodze narzucasz na siebie czarny płaszcz, który związujesz paskiem i opuszczasz hotel, wsiadając do czekającej już taxi. Po chwili dołącza do ciebie para, która zajmuje miejsce z tyłu. Po kilku minutach samochód zatrzymuje się na Times Square, a ty wraz z parą opuszczasz go z uśmiechem. Przedzierasz się przez spory tłum ludzi, poszukując wzrokiem Maxwella, który obiecał dotrzymać ci towarzystwa. Nie chciałaś zawracać głowy Mattowi, który pewnie chce spędzić ostatni dzień w roku z rodziną. Machasz ze śmiechem do blondyna, który jest znacznie wyższy od innych ludzi i właśnie tym cudem widzisz jego twarz. Rozpromieniona przytulasz się do niego mocno, rozpoczynając rozmowę. Holt opowiada ci jak idzie mu w Moskwie, oraz jak spędził święta, a ty wymieniasz się z nim wydarzeniami z ostatniego czasu. Z ciekawością obserwujesz jak zebrani odpalają kolorowe ognie, które po chwili lśnią na niebie w różnych kolorach. Zawsze uwielbiałaś podziwiać je przez okno podczas każdego 31 grudnia. A na tej ulicy jesteś po raz pierwszy od swojego przyjazdu do USA. Sylwester zawsze spędzałaś w towarzystwie rodziców oraz Nico w Rzeszowie, w Polsce. Nagle czujesz czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Przekonana, że to Nico lub Gabi odwracasz głowę, ale to widzisz niemal cię zaskakuję. Matthew stoi przed tobą w całej okazałości, uśmiechając się w ten swój onieśmielający sposób. Modlisz się by nie zauważył blondyna i nic mu nie zrobił, więc pośpiesznie łapiesz go za rękę i ciągniesz w przeciwnym kierunku od twojego przyjaciela.
-Co ty tu robisz?!-naskakujesz na niego.
-To samo co ty.-odpiera, ujmując twoją twarz w swe dłonie. -Alice, posłuchaj. Wszystko sobie przemyślałem. Ta wspólna noc w Wigilie, pocałunek przed moim domem to nie był przypadek. Ja naprawdę cię wtedy pragnąłem. Wybaczam ci tą cholerną zdradę. Zapomnijmy o tym. Chce tylko przy tobie być. Kocham cię rozumiesz?! -zamyka twoje usta namiętnym pocałunkiem.
Zarzucasz swoje dłonie na jego szyję, wpijając się w jego usta. Tak cholernie się za nimi stęskniłaś przed te kilka dni od świąt Bożego Narodzenia. Nareszcie odnaleźliście siebie, swoje szczęście. Nie umiesz opisać jak się teraz czujesz. To jest takie niesamowite. Wy złączeni pocałunkiem, miliony ludzi, fajerwerki, Sylwester. To jest takie magiczne. Czego zawsze muszą was łączyć jakieś większe święta, uroczystości? Odrywasz się od jego miękkich warg, uśmiechając się pod nosem. Jest niesamowity. Już tak wątpiłaś, że ci kiedy kolwiek wybaczy, a tu proszę. Zrobił to! Szkoda tylko, że Max zauważył twoją nieobecność i idzie w waszą stronę. Klniesz w myślach, modląc się o to by nie skoczyli sobie do gardeł. Twoje błagania nie zostają jednak wysłuchane.
-Co on tu robi?! Czego tu jeszcze szukasz? Nie dość, że przespałeś się z moją dziewczyną, to jeszcze prawie rozwaliłeś nasz związek i pojawiasz się jeszcze tutaj!? -widzisz zdenerwowanie Andersona.
-Matt, uspokój się! Ja naprawdę nie planowałem, wtedy wylądować z Alice na kanapie w salonie, samo jakoś tak wyszło. Wybacz mi stary. Kocham ją, ale jest ona tylko moją przyjaciółką. Będzie szczęśliwa przy twoim boku.-zaskakuje cię spokój środkowego USA.
-Nigdy ci tego nie wybaczę! Zabiję cię! Uwiodłeś ją! - Matt rusza w jego kierunku.
Jego pięść ląduję na jego twarzy, powodując krwotok z nosa. Jesteś kompletnie w szoku. Nie spodziewałaś się, że Matthew tak nie zapanuję nad swoimi emocjami. Szybko stajesz między nimi, krzycząc by przestali. Po chwili Maxwell także daje wyprowadzić się z równowagi i oddaje sobie. Nim spostrzegasz rozpętuje się bójka. Nicolas jakimś cudem to zauważa i biegnie w waszą stronę. Sparaliżowana stoisz z boku, przyglądając się całej sytuacji. Jakimś cudem twój brat łapie twojego chłopaka za barki i odciąga od blondyna. Ktoś z zebranych wzywa Policje, która po chwili zjawia się na miejscu zdarzenia. Zabiera obojga chłopaków na komisariat wraz z tobą i Nicolasem oraz Gabi, która także widziała całą sytuację. Na szczęście kończy się na złożeniu zeznań i pouczeniu. Z troską przecierasz rozcięty łuk brwiowy Matta, widząc jak krzywi się na kontakt wody utlenionej z jego skórą.
-Wiesz co? Jesteś porąbany Anderson. Mogłeś go nawet zabić. Furiacie jeden!-przerywasz panująca pomiędzy wami ciszę.
-Wiem. Przepraszam, ale ja go tak cholernie nienawidzę. Jak dobrze, że nic się nam nie stało. Kocham cię.-mówi, składając czuły pocałunek na twoim czole.
Wtuleni w siebie opuszczacie posterunek i udajecie się do twojego domu.
Od Autorki:
Nom to zgodnie z moimi słowami dodaje wam 32 dzisiaj :) Wolicie bym dodawała częściej rozdziały, czy może mniej, bo możecie nie nadążać? Mam nadzieję, że spodoba wam się treść jak i długość :) Moim zdaniem wyszedł równie dobry jak 31 :D Zakończę już ankietę, bo Lotman nadal jest bezkonkurencyjny :D Co by tu dużo gadać. Szkoda, że Polsat Sport nie transmituje tak często siatkówki :/ Spadnie im oglądalność :P Bravo dla Skry i Asseco za kolejne wygrane mecze <3 To chyba na tyle. Całuje was i może we wtorek coś będzie lub środę jak dobrze pójdzie, bo nauki w tym tygodniu dość mało :)
-Wiesz, że musimy porozmawiać o nas?-pytasz, przeżuwając posiłek.
-Tak, ale teraz nie mogę. Wypiję z wami kawę i spadam do siebie. Wiesz mama się pewnie martwi.-mówi, wpatrując się w jakiś punkt przed siebie.
Wzdychasz zrezygnowana i odkładasz na szafkę nocną pustą tackę. W sięgającej ci nieco po za pośladki bluzie Nico podnosisz się z miękkiego materaca i podchodzisz do szafy. Po wybraniu czarnej sukienki z długimi rękawami oraz ciemnych rajstop udajesz się do łazienki. Po odświeżającym, gorącym prysznicu ubierasz się, malujesz i opuszczasz toaletę, schodząc na dół. Matthew posyła w twoją stronę szeroki uśmiech, świdrując cię wzrokiem. Chyba musisz chodzić rzadziej w sukienkach, bo kiedyś naprawdę pożre cię wzrokiem. Zajmujesz miejsce przy stole obok Nico i mieszasz łyżeczką świeżo zaparzoną kawę, którą stawia przed tobą twój brat. Gabi uśmiecha się do ciebie znacząco, na co ty tylko przewracasz oczami. Chyba domyśla się co robiliście ubiegłej nocy. Upijasz łyk gorącej kawy, czując po chwili przyjemnie rozchodzące się ciepło po twoim ciele. Wpatrujesz się w krajobraz za oknem, popijając gorący napój. Kiedy twoja filiżanka jest już pusta układasz ją w zlewie i podążasz za Amerykaninem, który narzuca na siebie swoją kurtkę. Proponujesz mu odprowadzenie, na co on kiwa tylko głową. Oparty o framugę drzwi przygląda się każdemu twojemu ruchu. Ciekawi cię, czy pomiędzy wami nadal będzie tak ciepło gdy minie świąteczna atmosfera? Może Matt już naprawdę wybaczył ci tę cholerną zdradę? Owijasz się szczelnie kominem i opuszczasz mieszkanie, idąc tuż obok Matta. Nieoczekiwanie splata swoje palce z twoją dłonią, na co uśmiechasz się pod nosem. Nagle z nieba zaczyna prószyć śnieg. Biały puch wiruję na silnym wietrze, wykonując rozmaite zawroty. Pierwszy śnieg w USA. Śmiejesz się radośnie, kiedy Anderson łapie mały płatek śniegu i układa go na twoim nosie. Czujesz nieprzyjemne zimno, ale nie przeszkadza ci to. Wpatrujesz się z radością w błękitne tęczówki siatkarza, coraz bardziej zbliżając się do jego twarzy. W porę jednak opamiętujesz się i ruszasz przed siebie. Wolisz nie ryzykować, gdyż nie wiesz, czy wczorajsza noc była tylko upustem waszych uczuć czy może oznaczała przełamanie w waszym związku. Może Matt chciał cię wykorzystać i odegrać się za Maxa? Nie jest taki. Gdy zatrzymujesz się pod domem twojego chłopaka, nie wiesz czy możesz go nazwać byłym brunet podchodzi do ciebie i bez opamiętania wpija się w twoje usta. Na początku odwzajemniasz pocałunek, ale po chwili odrywasz się od jego warg, spuszczając głowę.
-Nie wejdziesz? -pyta zawiedziony, widząc jak obracasz się na pięcie i ruszasz w powrotną drogę.
-Nie jestem tu chyba mile widziana. Pozdrów Jenny.-uśmiechasz się delikatnie. -A po za tym lecę, bo zaraz idziemy do kościoła.
-Oni o niczym nie wiedzą. Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia.-macha w twoją stronę ręką, co ty odwzajemniasz.
Matt
Kompletnie nie wiesz co się z tobą dzieję. Od wczorajszego wieczoru nie możesz przestać myśleć o pięknej blondynce. Nadal boli cię jej zdrada, ale jakoś nie możesz powstrzymać się przed pocałowaniem jej. Wczorajsza noc nie była przypadkowa. Musiałeś w końcu zaspokoić w sobie brak jej bliskości. Kochasz ją! Tak cholernie kochasz! Owszem zraniła cię, ale to było dwa miesiące temu. Przez ten długi czas wszystko sobie przemyślałeś. Zauważyłeś, że dni bez jej obecności nie były już tak radosne. Teraz tylko jedynie odliczałeś godzinny do nadejścia wieczoru, kiedy mogłeś odpocząć, przespać się i choć wtedy nie myśleć o Niej. Dopiero święta dały ci do zrozumienia, że nie dasz już tak dłużej rady. Nie pociągniesz długo bez zobaczenia jej rozpromienionej twarzy choć na chwilę. Miałeś przy sobie najbliższą rodzinę, ale nawet ona nie umiała wywołać na twojej twarzy takiego uśmiechu jak widok Jej. Byłeś pewien, że ta dziewczyna była magiczna. Miała w sobie coś, co przyciągało cię z tak wielką siłą. Ta siła jeszcze większa niż ta ciągnąca cię do siatkówki. Gdy zobaczyłeś ją wczoraj w tej czerwonej sukience, która uwydatniała jej ciało, opinała jej idealną, szczupłą sylwetkę nie mogłeś przestać się nią nadziwić. Świdrowałeś ją wzrokiem jak oszalały. Nic jednak nie mogłeś na to poradzić. Była piękna, była najpiękniejszą kobietą na świecie. A po za zewnętrznym pięknem, miała także to wewnętrzne. Uwielbiałeś jej upartość, chęć do życia, poczucie humoru czy wieczne dogrywki z jej strony, ale także zaakceptowałeś jej wady np. częste lenistwo, chęć siedzenia tylko w domu... Kiedy pozbywasz się kurtki i butów, opadasz na kanapę w salonie i włączasz telewizor. Nancy spogląda na ciebie z uniesioną brwią, zasypując milionem pytań o wczorajsze nie przybycie do domu. Uśmiechasz się tylko na wspomnienie wspaniałej nocy w mieszkaniu Winterów i milczysz, wpatrując się w plazmowy ekran. Twoja matka poddaje się i zabiera się za przygotowywanie Bożonarodzeniowego obiadu. Nie długo cieszysz się spokojem, gdyż dosiada się do ciebie Jennifer. Wtula się mocno w twój bok, a ty spoglądasz na nią ze śmiechem. Czasami wydaje ci się, że jest trochę zaniedbana przez swojego męża.
-Tęskniłam za tobą braciszku.-szepcze w twoją koszulę.
-Czego znowu chcesz?-pytasz, spoglądając na nią pytająco.
-Czy nie wolno mi poprzytulać się do mojego młodszego braciszka, którego straszne kocham i nie widziałam przez szmat czasu? To od razu oznacza, że coś chce?
-Wybacz, ale nie chce przesiąknąć twoimi śmierdziostwami. -odsuwasz się od siostry, wystawiając jej język.
-Ej! To są bardzo drogie perfumy! Nie to co twoje jakieś z punciaka. A tak serio to czego nie wróciłeś wczoraj do domu, co? -pyta.
-Nie mam perfum z punciaka, a z drogerii bałwanku!-posyłasz w jej stronę dziubek. -A bo wiesz, Alice poprosiła bym został.-kłamiesz, co ona od razu zauważa, machając w twoją stronę palcem.-No dobra! Spędziliśmy razem noc, w jej pokoju. -mówisz nieco ciszej, by twoja mama w kuchni nic nie usłyszała.
-Wiedziałam! -Jennifer unosi swoją dłoń w geście tryumfu.-Jak było?
-Wiesz co? Jesteś za bardzo ciekawska. -wystawiasz w jej stronę język.
Naburmuszona brunetka wstaje i zabiera za sobą poduszkę, która po chwili ląduję na twojej głowie. W tym domu nie można mieć prywatności. Spoglądasz na nią wzrokiem tygrysicy, która pilnuję swoich małych i już podnosisz się z miejsca, a ona momentalnie znika na górę niczym struś pędziwiatr. Śmiejesz się pod nosem, przerzucając kanały w telewizorze. Same nudy. Nagle twoim oczom ukazuję się cała Asseco Resovia Rzeszów a wraz z nią szczerzący się do kamery, jakby co najmniej zobaczył 50 tysięcy Lotman. Musisz przyznać, że całkiem nieźle wygląda w tej białej koszuli i garniturku. Znowu wracasz myślami do wczorajszej nocy. Przy boku blondynki było ci tak dobrze. Twoje ciało wreszcie odżyło pod wpływem jej pięknego ciała, a kiedy złączyliście się w jedność byłeś na szczycie nieba. Twoje rozmyślenia po raz kolejny przerywa starsza Anderson. Jennifer układa przed tobą miskę pełną twoich ulubionych żelków i uśmiecha się cwanie, opierając się o twoje ramie. Co za uparta baba. No nic, wygrała. Kusisz się na ulubiony przysmak, opowiadając siostrze o wczorajszym wieczorze wigilijnym spędzonym w domu Winterów. Z każdym zdaniem widzisz jak na twarzy brunetki gości coraz szerszy uśmiech.
-Na co ty chłopie czekasz? Przecież ty ją kochasz!-przerywa twój monolog.
-Zrozum, że ostatnio między nami nie było kolorowo. -spoglądasz na nią z wyrzutem.
Wzdycha głośno i szepczę ci na ucho "takiej dziewczyny jak ona nigdzie indziej nie znajdziesz, zobaczysz!". Czego ona musi mieć zawsze rację, gdy chodzi o twoje sprawy sercowe? Waszą rozmowę przerywa wyłaniająca się z kuchni Nancy, która zaprasza was na świąteczny obiad. Uśmiechasz się pod nosem, przepychając się z Jenny w wejściu. Delektujesz się wyśmienitym smakiem twojego ulubionego kurczaka, szczerząc się do twojej matki. Twoje siostry śmieją się jak zawsze na ten widok i swoje talerze opróżniają równie szybko co ty. Z kubkiem gorącej herbaty znikasz do swojego pokoju, zasiadasz na łóżku z laptopem i wchodzisz na Facebooka. Od razu zasypuję cię miliony wiadomości od Maxima, który już za tobą tęskni. Przez te dwa lata to właśnie z nim zdążyłeś się naprawdę zaprzyjaźnić. Krzywisz się lekko, na widok na stronie głównej Sprika z jakąś ładną dziewczyną. Za pewne jeszcze nie wie na co się decyduję. Szybko wystukujesz na klawiaturze swojego Notebooka odpowiedź do Maxa i przeglądasz tablice. Klikasz "lubię to" pod wspólnym zdjęciem Nico z Gabi, oraz śmiejesz się wesoło, gdy otwierasz filmik Nicolasa, na którym Alice zachowuję się jak wariatka. Taką ją właśnie uwielbiasz. Swobodną i szaloną, nie zwracającą uwagi na innych. Nie obchodzi ją co oni pomyślą, ona robi co chce i kiedy chce. Zamykasz swojego laptopa i zastanawiasz się nad tym jak spędzisz Sylwestra. Z kieszeni spodni wyciągasz swój i'Phone i ze spisu kontaktów wybierasz numer Lotmana.
-Siemka Anderson! Co tam?-słyszysz po drugiej stronie.
-Hej Paul. Słuchaj masz jakieś plany na Sylwka? -przechodzisz od razu do rzeczy.
-Zastanawiam się nad wyjazdem do Time Strett z Jasmine, a co?
-A wiesz, bo ja właśnie nie wiem co robić. To mogę do waz dołączyć? Jak dzidzia?-pytasz z uśmiechem.
-Jasne, stary. Dla ciebie zawsze znajdę czas . A świetnie.-odpowiada z entuzjazmem.
Sylwester, 31 grudnia
Alice
Zmęczona długą podróżą do Times Square przekraczasz próg swojego pokoju w pobliskim hotelu. Walizkę rzucasz na środek pokoju i padnięta opadasz na miękki materac. Przymykasz powieki i nawet nie zauważasz kiedy oddajesz się w ramiona Morfeusza.
Przed 19 jednak do twojego lokum wpada Gabriela, która momentalnie wyrywa cię ze snu i przypomina, że za godzinę wychodzicie. Przecierasz zaspane oczy i przytakujesz głową, zastanawiając się za co zabrać się pierwsze. Zdejmujesz ze swoich stóp swoje wysokie kozaki sięgające ci do kolan i na boso wchodzisz do łazienki. Pozbywasz się szybko ciepłego swetra i jeansów, wchodząc pod prysznic. Gorące krople wody spływające po twoim ciele, że coraz bardziej się ono rozgrzewam, co wywołuje twój uśmiech pod nosem. Nucisz pod nosem "Jingle Bells", wycierając swoje mokre ciało. Opatulona w biały, hotelowy ręcznik wkraczasz do swojego pokoju i układasz swoją walizkę na łóżku. Wyciągasz z niej swoją kreację (klik) na dzisiejszy wieczór, rajstopy oraz szpilki do kompletu. Suszysz jeszcze mokre blond włosy, a następnie nakładasz na siebie czarną, koronkową sukienkę, rajstopy i wsuwasz stopy w tego samego koloru szpilki. Blond fale opuszczasz na swoje odkryte nieco plecy i obracasz się wokół własnej osi, oglądając siebie w lustrze. Uśmiechasz się, twierdząc, że nie jest źle i zadowolona wracasz do pokoju. Pryskasz się jeszcze swoimi ulubionymi perfumami, usta poprawiasz jasnym błyszczykiem, oczy podkreślasz czarną maskarą i jesteś gotowa. W tym samym momencie, kiedy pakujesz swoje cudeńka do kosmetyczki do pokoju wchodzi brunetka wraz z Nicolasem. Brown spogląda na ciebie zdziwiona, a jej narzeczony gwiżdże. Śmiejesz się pod nosem, wymijając ich w wejściu. Po drodze narzucasz na siebie czarny płaszcz, który związujesz paskiem i opuszczasz hotel, wsiadając do czekającej już taxi. Po chwili dołącza do ciebie para, która zajmuje miejsce z tyłu. Po kilku minutach samochód zatrzymuje się na Times Square, a ty wraz z parą opuszczasz go z uśmiechem. Przedzierasz się przez spory tłum ludzi, poszukując wzrokiem Maxwella, który obiecał dotrzymać ci towarzystwa. Nie chciałaś zawracać głowy Mattowi, który pewnie chce spędzić ostatni dzień w roku z rodziną. Machasz ze śmiechem do blondyna, który jest znacznie wyższy od innych ludzi i właśnie tym cudem widzisz jego twarz. Rozpromieniona przytulasz się do niego mocno, rozpoczynając rozmowę. Holt opowiada ci jak idzie mu w Moskwie, oraz jak spędził święta, a ty wymieniasz się z nim wydarzeniami z ostatniego czasu. Z ciekawością obserwujesz jak zebrani odpalają kolorowe ognie, które po chwili lśnią na niebie w różnych kolorach. Zawsze uwielbiałaś podziwiać je przez okno podczas każdego 31 grudnia. A na tej ulicy jesteś po raz pierwszy od swojego przyjazdu do USA. Sylwester zawsze spędzałaś w towarzystwie rodziców oraz Nico w Rzeszowie, w Polsce. Nagle czujesz czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Przekonana, że to Nico lub Gabi odwracasz głowę, ale to widzisz niemal cię zaskakuję. Matthew stoi przed tobą w całej okazałości, uśmiechając się w ten swój onieśmielający sposób. Modlisz się by nie zauważył blondyna i nic mu nie zrobił, więc pośpiesznie łapiesz go za rękę i ciągniesz w przeciwnym kierunku od twojego przyjaciela.
-Co ty tu robisz?!-naskakujesz na niego.
-To samo co ty.-odpiera, ujmując twoją twarz w swe dłonie. -Alice, posłuchaj. Wszystko sobie przemyślałem. Ta wspólna noc w Wigilie, pocałunek przed moim domem to nie był przypadek. Ja naprawdę cię wtedy pragnąłem. Wybaczam ci tą cholerną zdradę. Zapomnijmy o tym. Chce tylko przy tobie być. Kocham cię rozumiesz?! -zamyka twoje usta namiętnym pocałunkiem.
Zarzucasz swoje dłonie na jego szyję, wpijając się w jego usta. Tak cholernie się za nimi stęskniłaś przed te kilka dni od świąt Bożego Narodzenia. Nareszcie odnaleźliście siebie, swoje szczęście. Nie umiesz opisać jak się teraz czujesz. To jest takie niesamowite. Wy złączeni pocałunkiem, miliony ludzi, fajerwerki, Sylwester. To jest takie magiczne. Czego zawsze muszą was łączyć jakieś większe święta, uroczystości? Odrywasz się od jego miękkich warg, uśmiechając się pod nosem. Jest niesamowity. Już tak wątpiłaś, że ci kiedy kolwiek wybaczy, a tu proszę. Zrobił to! Szkoda tylko, że Max zauważył twoją nieobecność i idzie w waszą stronę. Klniesz w myślach, modląc się o to by nie skoczyli sobie do gardeł. Twoje błagania nie zostają jednak wysłuchane.
-Co on tu robi?! Czego tu jeszcze szukasz? Nie dość, że przespałeś się z moją dziewczyną, to jeszcze prawie rozwaliłeś nasz związek i pojawiasz się jeszcze tutaj!? -widzisz zdenerwowanie Andersona.
-Matt, uspokój się! Ja naprawdę nie planowałem, wtedy wylądować z Alice na kanapie w salonie, samo jakoś tak wyszło. Wybacz mi stary. Kocham ją, ale jest ona tylko moją przyjaciółką. Będzie szczęśliwa przy twoim boku.-zaskakuje cię spokój środkowego USA.
-Nigdy ci tego nie wybaczę! Zabiję cię! Uwiodłeś ją! - Matt rusza w jego kierunku.
Jego pięść ląduję na jego twarzy, powodując krwotok z nosa. Jesteś kompletnie w szoku. Nie spodziewałaś się, że Matthew tak nie zapanuję nad swoimi emocjami. Szybko stajesz między nimi, krzycząc by przestali. Po chwili Maxwell także daje wyprowadzić się z równowagi i oddaje sobie. Nim spostrzegasz rozpętuje się bójka. Nicolas jakimś cudem to zauważa i biegnie w waszą stronę. Sparaliżowana stoisz z boku, przyglądając się całej sytuacji. Jakimś cudem twój brat łapie twojego chłopaka za barki i odciąga od blondyna. Ktoś z zebranych wzywa Policje, która po chwili zjawia się na miejscu zdarzenia. Zabiera obojga chłopaków na komisariat wraz z tobą i Nicolasem oraz Gabi, która także widziała całą sytuację. Na szczęście kończy się na złożeniu zeznań i pouczeniu. Z troską przecierasz rozcięty łuk brwiowy Matta, widząc jak krzywi się na kontakt wody utlenionej z jego skórą.
-Wiesz co? Jesteś porąbany Anderson. Mogłeś go nawet zabić. Furiacie jeden!-przerywasz panująca pomiędzy wami ciszę.
-Wiem. Przepraszam, ale ja go tak cholernie nienawidzę. Jak dobrze, że nic się nam nie stało. Kocham cię.-mówi, składając czuły pocałunek na twoim czole.
Wtuleni w siebie opuszczacie posterunek i udajecie się do twojego domu.
Od Autorki:
Nom to zgodnie z moimi słowami dodaje wam 32 dzisiaj :) Wolicie bym dodawała częściej rozdziały, czy może mniej, bo możecie nie nadążać? Mam nadzieję, że spodoba wam się treść jak i długość :) Moim zdaniem wyszedł równie dobry jak 31 :D Zakończę już ankietę, bo Lotman nadal jest bezkonkurencyjny :D Co by tu dużo gadać. Szkoda, że Polsat Sport nie transmituje tak często siatkówki :/ Spadnie im oglądalność :P Bravo dla Skry i Asseco za kolejne wygrane mecze <3 To chyba na tyle. Całuje was i może we wtorek coś będzie lub środę jak dobrze pójdzie, bo nauki w tym tygodniu dość mało :)
Dziękuję za dedykację! :* No tak śmieszne rozmowy.. wiem robię z siebie błazna, ale co tam nie każdy może być normalny :D Rozdział jak zwykle cudowny :p Krew się polała, oni są razem, niczego więcej do szczęścia mi nie trzeba! :D Ii oczywiście dodawaj częściej rozdziały, ani się waż dodawać rzadziej! :P No to tyle dużej nie będę przynudzać :D/ Nikos :)
OdpowiedzUsuńNmzc :* Weź się ogarnij! :) Komentarz jest od tego by wyrazić swoje zdanie :)
UsuńDziękuje :3 Matt jak trzeba to potrafi się wkurzyć i nieźle kogoś pobić :D
Wiesz, pytam się, bo zauważyłam, że czasami nie nadarzacie z komentarzami i czytaniem :D Ty nigdy nie przynudzasz <3
Pozdrawiam :*
Super :D dodawaj czescie jesli mozesz :) PS to ze mna pisalas na fb pod postem ;) -Karolina
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńJak nie mam nauki, to zawsze siadam i piszę :)
O fajnie, że skomentowałaś :)
Pozdrawiam :*
Jejciu jest tak pięknie, słodko jak miało być *.*
OdpowiedzUsuńOczywiście, rozdziały dodawaj częściej <33
Nawet rozdział nie sprawdzony jest super! :D
Na razie się tym naciesz, bo znowu coś się złego zdarzy ;)
UsuńJasne, jak nie bd mieć nauki to zawsze i wszędzie <3
Haha, dziękuję ;*
Pozdrawiam :*
Oczywiście, że dodawaj rozdziały częściej:) Rozdział jak zwykle fenomenalny;) Czekam z niecierpliwością na następny :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńPozdrawiam :*
Rozdziały dodawaj częściej ;p lepiej będzie ...
OdpowiedzUsuńAnderson taki waleczny :D
Pozdrawiam i weny życzę ; *
Nom. Okay, ale wyróbcie się czytaniem i komentowaniem :D
UsuńWiesz tu chodzi o jego dziewczynę, nie byle kogo :)
Pozdrawiam i dziękuje :*
Super ;) A co do rozdiałów mogą być częściej ;) Może jakieś oświadczynki na meczu czy coś? Życzę weny /K
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńMyślałam nad tym, ale jeszcze nie wiem :)
W ich przypadku to za szybko, Alice musi odzyskać zaufanie Matta w 100 % :)
Pozdrawiam i dziękuję :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUsuń proszę komentaż Anna D proszę :)
UsuńCudowny kolejny rozdział. Końcówka mnie niesamowicie rozczuliła. Kocham Alice i Matta razem, nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło ich rozdzielić. Pozdrawiam ciepło x i dziękuję za nominację do L.A., nie bawię się w takie rzeczy, ale miło, że mnie wyróżniłaś :* dziękuję i weny życzę!
OdpowiedzUsuńDziękuję :3 Twoje słowa tak wiele dla mnie znaczą :) Uwierz mi, że jeszcze wiele zdarzy się na ich drodze do szczęścia. Zobaczymy czy przetrwają :)
UsuńCiebie nie wyróżnić za ten styl pisania to grzech :D
Pozdrawiam :*
Tak rozkosznie.. Aww :3
OdpowiedzUsuńNaprawdę miło się czyta. Co prawda liczyłam na krwawą jatkę, ale lepsze to niż nic :D
Buziaki! ;*
Dziękuję, starałam się :3
UsuńNie chciałam ich uszkodzić :)
Pozdrawiam :*
Kiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńMoże dzisiaj i jutro, za to, że nie było w środę i jutrzejszy jak zawsze w sobotę :)
UsuńAle mam kryzys, jedno zdanie i się męczę, ale koleżanki mi może pomogą :)
Pozdrawiam :* Czekaj cierpliwie :)
Rozdział jak zwykle super:) kiedy next? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuje :* Dzisiaj, już dodany :)
UsuńPozdrawiam :*
Jestem kochana. Po długiej nieobecności nadrobiłam wszystko. A więc…wkońcu Są razem. Wreszcie do Siebie wrócili. Jak dobrze. Wspólna noc, a później pocałunek pod domem, Ja już wiedziałam, że Matt po woli Jej wybacza i widzisz nie pomyliłam się. Anderson pobił Holta. To takie słodkie…mmm <3 Czekam na następny ;* Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam na nową, skoczną historię na początek nowego sezonu :D
[http://linia-zycia.blogspot.com/]
Cieszę się, że znowu Cię tutaj widzę :*
UsuńSłodka bitka? :D Hehe :P
Już jest 33 :D Pozdrawiam :*
Bd na pewno :*
Matt na początku mnie trochę wkurzył tym, że 'teraz nie może o tym porozmawiać i musi iść bo mamusia się będzie martwiła', ale na szczęście potem było już dobrze. Faceci jak to faceci jak sobie nie przywalą to są normalnie chorzy, więc agresja Matta wcale mnie nie zdziwiła.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mnie nie zabijesz, ale szczerze powiedziawszy ten rozdział w moich odczuciach jest znacznie lepszy niż poprzedni (nawet pomimo błędów, których nie omieszkałam nie zauważyć) :)
Tak więc idę na kolejny ;)