Z dedykacją dla Magdy S. :* Dzięki za wybranie tytułu :D :)
Alice
Alice
Wciskasz czerwoną słuchawkę , kończąc połączenie i rzucasz telefon na pościelone łóżko. Natychmiast podchodzisz do szafy i wyciągasz z niej zestaw ubrań. Przewieszasz je sobie na ramieniu i pędem udajesz się w stronę łazienki. Widzisz jak Nicolas nie może opanować swojego śmiechu. Rzucasz w jego stronę sójkę i zamykasz drzwi na kluczyk. W pośpiechu zdejmujesz piżamy, zamieniając je na ciepłą niebieską bluzę i czarne rurki. Najszybciej jak tylko potrafisz poprawiasz rzęsy tuszem. Po drodze czeszesz włosy, stając przed lustrem. Nie jest tak źle! Szybko narzucasz na siebie swoją puchatą białą kurtkę, a na nogi wsuwasz brązowe kozaki na obcasie. Z kuchennego blatu zabierasz kluczyki i wypadasz z domu jak szalona. W oknie dostrzegasz Nicolasa, który uśmiecha się do ciebie promiennie. Widzi twoją złość, z powodu sporej ilości śniegu. Wie, że nie wyjedziesz dopóki nie pozbędziesz się białego puchu. Już po chwili dostrzegasz jego ciemną czuprynę, uśmiechając się pod nosem. Co ty byś bez niego zrobiła? Oj Alice! Nawet nie wiesz, jaką jesteś szczęściarą. Kilka minut później siedzisz już w swoim Oplu. Machasz energicznie braciszkowi i wjeżdżasz na główną ulicę. Rozglądasz się po obu stronach, ale gdy nie dostrzegasz policji wciskasz gaz do dechy. Po 15 minutach parkujesz pod redakcją, wyskakujesz z samochodu i zamykasz go. Ostrożnie, by się nie potknąć o lód ruszasz w kierunku wejścia do budynku. Docierasz do biura twojej pracodawczyni i naciskasz na klamkę. Zagłębiasz się w pomieszczenie, zatrzymując tuż przed biurkiem. Szatynka odwraca się w twoją stronę, odkładając słuchawkę telefonu na swoje miejsce. Wskazuje na biurowy fotel na przeciw niej, a ty wykonujesz jej polecenie i siadasz na nim. Zdenerwowanie powoduje, że boisz spojrzeć się w jej oczy. Nogi trzęsą ci się jak galareta, a serce wali jak oszalałe. Bo po co Evans wzywałaby cię do siebie w dzień wolny? Wyciąga z szuflady jakąś gazetę, a ty śledzisz każdy jej najdrobniejszy ruch.
-Wybacz, że wzywam cię dziś, ale to bardzo pilne. Podobno przyleciał do USA jeden z naszych siatkarzy, gdyż dostał wolne. Chciałabym, byś przygotowała o nim materiał do gazety. Tym samym awansuje cię też na stanowisko siatkówki, zamiast koszykówki.-uśmiecha się do ciebie ciepło.
-To świetna wiadomość. Na siatkówce znam się o wiele lepiej niż na koszykówce. A jaki to siatkarz?- powoli się uspokajasz.
-Matthew Anderson.-odpowiada spokojnie na twoje pytanie.
Że niby co?! Ty się chyba źle słyszysz. Matt?! Nie to niemożliwe. Cały czas ktoś o nim wspomina. To twoja szefowa, to Nicolas. Tylko jeszcze Gabi brakuje. Ale ona nawet nic nie wie. Cholera! Dlaczego nie mógł wpaść na kogoś innego tylko na ciebie? A może to chodziło o Lotmana, co przyleciał z Resovii? Sophia mogła się w końcu pomylić. Z rozmyśleń wyrywa cię dźwięk jej telefonu. Odbiera połączenie i odchodzi do okna, a ty masz czas by zwiać. Jednak postanowienia musisz dotrzymać. "Nigdy prze nigdy nie rezygnuj". Kobieta odwraca się w twoim kierunku i staje obok ciebie.
-Przepraszam, ale musiałam odebrać. To wracamy do rozmowy.
-Poznałam go niedawno, więc problemu nie będę mieć. Chyba znajomej nie odmówi. Na kiedy ma być gotowy wywiad?- uśmiechasz się sztucznie.
-O to świetnie! Jeden wywiad taki luźny, a drugi po meczu okay? Załatwię ci wszystko na ich najbliższe spotkanie i porozmawiasz z nim po meczu dobrze? A możesz wziąć mi autograf?
-Jasne, wszystko co pani zechce. Na meczu Zenitu byłam tylko raz, więc chętnie pojadę. Nie ma sprawy. To wszystko?
Kobieta przytaknęła głową i wróciła do swojej pracy. Wstajesz z miejsca, kierując się w stronę dębowych drzwi. Naciskasz na klamkę i wychodzisz z pomieszczenia. Wzdychasz głęboko i szybkim krokiem ruszasz w kierunku wyjścia z budynku. Popychasz drzwi, tym samym wychodząc z redakcji. Otwierasz samochód i wsiadasz do niego, a następnie układasz głowę na kierownicy. Dasz radę! Będzie dobrze! Motywujesz się w myślach, ale tak naprawdę w to nie wierzysz. Bo o czym możesz rozmawiać takim sobie Matthew Andersonem? Tym bardziej, że pałasz do niego optymizmem. Wzdychasz głośno i przekręcasz kluczyki w stacyjce. Rozglądasz się czy aby ktoś nie jedzie i wyjeżdżasz z parkingu na drogę. Kilka minut później stoisz już pod drzwiami swojego domu i wchodzisz do środka. Uśmiechasz się łagodnie na widok gotującego coś Nicolasa. Brunet zaprasza cię do stołu, a ty pozbywasz się kurtki i butów i udajesz do kuchni. Twój brat nakłada ci na talerz dwa naleśniki, a ty dziękujesz mu szerokim uśmiechem. Twój brzuch jak na zawołanie wydaje swój charakterystyczny dźwięk, a ty wraz z Nico wybuchasz śmiechem. Po zjedzeniu śniadania odkładasz talerz do zlewu, a po chwili na suszarkę. Teraz czas wziąć się za sprzątanie. Wkładasz do magnetofonu płytę i zaczynasz od salonu. Zmieniasz poszewki na poduszki , a stare wrzucasz do koszyka na brudne rzeczy. Szeroko się uśmiechasz i zaczynasz wymachiwać biodrami, kiedy w do twoich uszu docierają słowa Chocolate (klik). Nicolas wpada do salonu jak oparzony i zaczyna głośno śpiewać. Wybuchasz głośnym śmiechem, po chwili do niego dołączając. Pozwalasz mu siebie zgrabnie obracać wokół jego sylwetki. Z twojej twarzy ani na chwilę nie schodzi uśmiech. Ta piosenka przywołuje ci wspomnienia z dzieciństwa. Twoje 9 urodziny i właśnie ta piosenka. Wtedy Nico bierze cię na ręce i zaczyna obracać wokół siebie. Niestety poślizga się, a ty wpadasz do basenu. Początkowo złościsz się na niego, ale później wybuchacie razem śmiechem. Gdy piosenka się kończy wciskasz replay i ponownie wracasz do sprzątania. Energicznie ścierasz kurze, a Nico odkurza. Zostaje wam tylko łazienka i jego pokój. To ostatnie pomieszczenie przeraża cie na samą myśl. Twój brat nigdy nie był czyściochem, a raczej bałaganiarzem.
Matt
Zmęczony bieganiem wchodzisz do domu i dostrzegasz swoją rodzinę przy kuchennym stole. Witasz się z mamą całusem w policzek i udajesz na górę. Ściągasz z siebie bluzę oraz jeansy, rzucając je w kąt pokoju. Znikasz za drzwiami łazienki i wchodzisz pod prysznic. Zimna woda ochładza twoje rozgrzane ciało i powoduje orzeźwienie. Wyskakujesz z kabiny, wycierając się białym ręcznikiem. Narzucasz na siebie biały T-shirt i czarne rurki. Zbiegasz schodami na dół i siadasz w salonie. Nudzi ci się potwornie. Może wybierzesz się do Nicolasa? To chyba nie jest dobry pomysł. Tam przecież jest Alice, a nie przepada za twoim towarzystwem. Zastanawia cię jedno. Dlaczego ona cię tak nie cierpi? Spotkaliście się jedyny raz, a ona już okazała swoją niechęć do ciebie. Przecież nie mówisz nic złego. Uważasz na każde słowo. Jest jakaś dziwna. Taka nie ufna? Chyba tak. Twoje rozmyślenia przerywa czyjaś dłoń na twoim ramieniu. Uśmiechasz się promiennie do Jennifer, spoglądając na nią z wyczekiwaniem.
-Oj braciszku. Najmłodszy jesteś a dziewczyny nie masz.- kręci głową z rozbawieniem.
-I dobrze mi z tym Jenny. -uśmiechasz się szeroko.
-Zamiast siedzieć na tej kanapie, to byś sobie z nią teraz siedział razem. Przytulał ją mocno, ona by się uśmiechała...-kontynuuje twoja starsza siostra.
-Chyba za bardzo się rozmarzyłaś!- śmiejesz się pod nosem.- Jak zamierzasz mi gadać o dziewczynach to sio mi z stąd!
Brunetka kręci głową z rozbawieniem, przyglądając ci się dokładnie. Wstajesz z miejsca i udajesz się na górę. Wyciągasz z szuflady laptopa i opadasz wraz z nim na łóżko. Może Nicolas będzie dostępny na Skypie?
-Wybacz, że wzywam cię dziś, ale to bardzo pilne. Podobno przyleciał do USA jeden z naszych siatkarzy, gdyż dostał wolne. Chciałabym, byś przygotowała o nim materiał do gazety. Tym samym awansuje cię też na stanowisko siatkówki, zamiast koszykówki.-uśmiecha się do ciebie ciepło.
-To świetna wiadomość. Na siatkówce znam się o wiele lepiej niż na koszykówce. A jaki to siatkarz?- powoli się uspokajasz.
-Matthew Anderson.-odpowiada spokojnie na twoje pytanie.
Że niby co?! Ty się chyba źle słyszysz. Matt?! Nie to niemożliwe. Cały czas ktoś o nim wspomina. To twoja szefowa, to Nicolas. Tylko jeszcze Gabi brakuje. Ale ona nawet nic nie wie. Cholera! Dlaczego nie mógł wpaść na kogoś innego tylko na ciebie? A może to chodziło o Lotmana, co przyleciał z Resovii? Sophia mogła się w końcu pomylić. Z rozmyśleń wyrywa cię dźwięk jej telefonu. Odbiera połączenie i odchodzi do okna, a ty masz czas by zwiać. Jednak postanowienia musisz dotrzymać. "Nigdy prze nigdy nie rezygnuj". Kobieta odwraca się w twoim kierunku i staje obok ciebie.
-Przepraszam, ale musiałam odebrać. To wracamy do rozmowy.
-Poznałam go niedawno, więc problemu nie będę mieć. Chyba znajomej nie odmówi. Na kiedy ma być gotowy wywiad?- uśmiechasz się sztucznie.
-O to świetnie! Jeden wywiad taki luźny, a drugi po meczu okay? Załatwię ci wszystko na ich najbliższe spotkanie i porozmawiasz z nim po meczu dobrze? A możesz wziąć mi autograf?
-Jasne, wszystko co pani zechce. Na meczu Zenitu byłam tylko raz, więc chętnie pojadę. Nie ma sprawy. To wszystko?
Kobieta przytaknęła głową i wróciła do swojej pracy. Wstajesz z miejsca, kierując się w stronę dębowych drzwi. Naciskasz na klamkę i wychodzisz z pomieszczenia. Wzdychasz głęboko i szybkim krokiem ruszasz w kierunku wyjścia z budynku. Popychasz drzwi, tym samym wychodząc z redakcji. Otwierasz samochód i wsiadasz do niego, a następnie układasz głowę na kierownicy. Dasz radę! Będzie dobrze! Motywujesz się w myślach, ale tak naprawdę w to nie wierzysz. Bo o czym możesz rozmawiać takim sobie Matthew Andersonem? Tym bardziej, że pałasz do niego optymizmem. Wzdychasz głośno i przekręcasz kluczyki w stacyjce. Rozglądasz się czy aby ktoś nie jedzie i wyjeżdżasz z parkingu na drogę. Kilka minut później stoisz już pod drzwiami swojego domu i wchodzisz do środka. Uśmiechasz się łagodnie na widok gotującego coś Nicolasa. Brunet zaprasza cię do stołu, a ty pozbywasz się kurtki i butów i udajesz do kuchni. Twój brat nakłada ci na talerz dwa naleśniki, a ty dziękujesz mu szerokim uśmiechem. Twój brzuch jak na zawołanie wydaje swój charakterystyczny dźwięk, a ty wraz z Nico wybuchasz śmiechem. Po zjedzeniu śniadania odkładasz talerz do zlewu, a po chwili na suszarkę. Teraz czas wziąć się za sprzątanie. Wkładasz do magnetofonu płytę i zaczynasz od salonu. Zmieniasz poszewki na poduszki , a stare wrzucasz do koszyka na brudne rzeczy. Szeroko się uśmiechasz i zaczynasz wymachiwać biodrami, kiedy w do twoich uszu docierają słowa Chocolate (klik). Nicolas wpada do salonu jak oparzony i zaczyna głośno śpiewać. Wybuchasz głośnym śmiechem, po chwili do niego dołączając. Pozwalasz mu siebie zgrabnie obracać wokół jego sylwetki. Z twojej twarzy ani na chwilę nie schodzi uśmiech. Ta piosenka przywołuje ci wspomnienia z dzieciństwa. Twoje 9 urodziny i właśnie ta piosenka. Wtedy Nico bierze cię na ręce i zaczyna obracać wokół siebie. Niestety poślizga się, a ty wpadasz do basenu. Początkowo złościsz się na niego, ale później wybuchacie razem śmiechem. Gdy piosenka się kończy wciskasz replay i ponownie wracasz do sprzątania. Energicznie ścierasz kurze, a Nico odkurza. Zostaje wam tylko łazienka i jego pokój. To ostatnie pomieszczenie przeraża cie na samą myśl. Twój brat nigdy nie był czyściochem, a raczej bałaganiarzem.
Matt
Zmęczony bieganiem wchodzisz do domu i dostrzegasz swoją rodzinę przy kuchennym stole. Witasz się z mamą całusem w policzek i udajesz na górę. Ściągasz z siebie bluzę oraz jeansy, rzucając je w kąt pokoju. Znikasz za drzwiami łazienki i wchodzisz pod prysznic. Zimna woda ochładza twoje rozgrzane ciało i powoduje orzeźwienie. Wyskakujesz z kabiny, wycierając się białym ręcznikiem. Narzucasz na siebie biały T-shirt i czarne rurki. Zbiegasz schodami na dół i siadasz w salonie. Nudzi ci się potwornie. Może wybierzesz się do Nicolasa? To chyba nie jest dobry pomysł. Tam przecież jest Alice, a nie przepada za twoim towarzystwem. Zastanawia cię jedno. Dlaczego ona cię tak nie cierpi? Spotkaliście się jedyny raz, a ona już okazała swoją niechęć do ciebie. Przecież nie mówisz nic złego. Uważasz na każde słowo. Jest jakaś dziwna. Taka nie ufna? Chyba tak. Twoje rozmyślenia przerywa czyjaś dłoń na twoim ramieniu. Uśmiechasz się promiennie do Jennifer, spoglądając na nią z wyczekiwaniem.
-Oj braciszku. Najmłodszy jesteś a dziewczyny nie masz.- kręci głową z rozbawieniem.
-I dobrze mi z tym Jenny. -uśmiechasz się szeroko.
-Zamiast siedzieć na tej kanapie, to byś sobie z nią teraz siedział razem. Przytulał ją mocno, ona by się uśmiechała...-kontynuuje twoja starsza siostra.
-Chyba za bardzo się rozmarzyłaś!- śmiejesz się pod nosem.- Jak zamierzasz mi gadać o dziewczynach to sio mi z stąd!
Brunetka kręci głową z rozbawieniem, przyglądając ci się dokładnie. Wstajesz z miejsca i udajesz się na górę. Wyciągasz z szuflady laptopa i opadasz wraz z nim na łóżko. Może Nicolas będzie dostępny na Skypie?
Alice
Ze śmiechem opadasz na kanapę, na której obok ciebie leży Nicolas. Brunet łaskocze cię po brzuchu, a ty dławisz się swoim śmiechem. Sprzątanie nie zajęło ci wcale tak dużo czasu. Niespodziewanie największy bałaganiarz na świecie pomógł ci. W końcu gdy grozisz, że go ugryziesz odpuszcza sobie łaskotki. Z twojej twarzy od razu znika uśmiech, gdy tylko przypomina ci się zlecenie szefowej. By mieć to z głowy postanawiasz już dziś przeprowadzić z nim wywiad. Zrywasz się z kanapy i udajesz do łazienki. Poprawiasz włosy, spryskujesz się swoimi cytrusowymi perfumami i zbiegasz schodami na dół. Pytasz Nico o drogę do Andersona, a on nie kryje swojego zdziwienia. Nie zamierzasz mu się tłumaczyć, niech sobie myśli co chce. Będzie najwyżej w błędzie. Z cwanym uśmiechem na twarzy ruszasz w kierunku wskazanym przez brata. Ciekawi cię jak zareaguje siatkarz na widok ciebie. Pewnie się zdziwi. Szybkim krokiem podchodzisz pod dwupiętrowy dom. Jego dom nie wygląda jak mieszkanie gwiazdy siatkówki. Upewniasz się jeszcze, zerkając na kartkę czy to na pewno tutaj i wchodzisz na jego posiadłość. Stajesz pod drzwiami i niepewnie naciskasz na dzwonek. Masz jeszcze czas na ucieczkę. Jednak ty nie rezygnujesz. Po chwili drzwi otwiera ci brunetka. Uśmiechasz się do niej niepewnie, pytając o Matta.
-Matti! Jakaś koleżanka do ciebie i to nawet ładna!-krzyczy w kierunku schodów. -Wejdź bo za nim ten pacan zejdzie to trochę minie.-zaprasza cię gestem dłoni do środka.
Niepewnie zagłębiasz się w mieszkanie, rozglądając wokół. Musisz przyznać, że osoba, która go urządzała ma naprawdę świetny gust. W kąciku w salonie dostrzegasz kącik z trofeami. Różnorakie puchary, medale wiszące na ścianach. Odrywasz od nich wzrok dopiero gdy do twoich uszu dobiega głos siatkarza.
-Alice!? Co ty tutaj robisz?-dostrzegasz zdziwienia malujące się na jego twarzy.
-Cześć Matt. Zaraz ci wszystko opowiem. - odpowiadasz, kątem oka zerkając na brunetkę.
-Matthew jak ty ją traktujesz? No bez kultury normalnie. Usiądź Alice. Napijesz się czegoś? -wtrąca się do waszej rozmowy Jennifer.
Kręcisz głową i zajmujesz miejsce na kanapie w salonie. Matt cały czas stoi w jednym miejscu i gapi się na ciebie jak na ducha. Śmiejesz się pod nosem, a Anderson zasiada obok ciebie.
-Wybacz, ale ona tak zawsze.- słyszysz jego szept przy uchu.
-O Matt a co to za piękna dziewczyna? Znalazłeś w końcu swoją partnerkę. No nareszcie! Myślałam, że się nie doczekam. - dostrzegasz starszą kobietę.
-To jednak masz dziewczynę? Od kiedy jesteście razem?- pyta z kuchni Jennifer.
Z ciekawością obserwujesz jak Matt coraz bardziej się czerwieni. Ledwo co opanowujesz śmiech. Widać, że nieźle się zdenerwował. Amerykanin łapię cię za rękę i ciągnie za sobą w kierunku schodów. Gdy zamyka drzwi od swojego pokoju, wybuchasz głośnym śmiechem. Matt spogląda na ciebie groźnie, ale ty to lekceważysz. Po chwili jednak przestajesz i spoglądasz na niego z powagą. Kiedy próbuje coś powiedzieć ponowie w jego pokoju rozbrzmiewa twój śmiech.
-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. No dobrze. Już jestem spokojna.- puszczasz mu oczko.
-Alice skąd masz mój adres i w jakiej sprawie tu jesteś? Przecież mnie nie cierpisz.- spogląda na ciebie podejrzanie.
-Twój przyjaciel mi podał. Moja redakcja zleciła mi przygotować o tobie materiał. Przepraszam cię, za moje złośliwe zachowanie, ale nie umiem miło traktować chłopaków, po tym jak mnie jeden z nich potraktował.
-Lotman ci dał mój adres?! Skąd ty go znasz?! Nie ma spawy. Rozumiem cię.
-Nicolas kretynie.
Uśmiechnął się delikatnie w twoim kierunku i zajął miejsce obok ciebie na łóżku. Początkowo nie szło wam za dobrze, ale później jakoś złapaliście wspólny język. To jednak nie oznaczało, że nadal go nie cierpisz. Gdy już skończyliście i miałaś wychodzić, Anderson kategorycznie ci tego zabronił. Zrobił ci gorącej herbaty i zaproponował, że cię podwiezie.
***
Rozdział dziś dodaje ja, gdyż Gabi nie ma internetu :P
Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Już za kilka godzin wyjeżdżam do babci, gdzie niestety nie ma internetu. Mam na telefonie, ale na bloggerze się tam pisać nie da niestety :( Oby Gabi internet wrócił do wtorku, by dodać 5 , którą mamy już ułożoną :) Zapraszam was do wyrażenia opinii w komentarzu :)
Mam nadzieję, że będziecie tęsknić :3
Pozdrawiam i do zobaczenia :*
-Matti! Jakaś koleżanka do ciebie i to nawet ładna!-krzyczy w kierunku schodów. -Wejdź bo za nim ten pacan zejdzie to trochę minie.-zaprasza cię gestem dłoni do środka.
Niepewnie zagłębiasz się w mieszkanie, rozglądając wokół. Musisz przyznać, że osoba, która go urządzała ma naprawdę świetny gust. W kąciku w salonie dostrzegasz kącik z trofeami. Różnorakie puchary, medale wiszące na ścianach. Odrywasz od nich wzrok dopiero gdy do twoich uszu dobiega głos siatkarza.
-Alice!? Co ty tutaj robisz?-dostrzegasz zdziwienia malujące się na jego twarzy.
-Cześć Matt. Zaraz ci wszystko opowiem. - odpowiadasz, kątem oka zerkając na brunetkę.
-Matthew jak ty ją traktujesz? No bez kultury normalnie. Usiądź Alice. Napijesz się czegoś? -wtrąca się do waszej rozmowy Jennifer.
Kręcisz głową i zajmujesz miejsce na kanapie w salonie. Matt cały czas stoi w jednym miejscu i gapi się na ciebie jak na ducha. Śmiejesz się pod nosem, a Anderson zasiada obok ciebie.
-Wybacz, ale ona tak zawsze.- słyszysz jego szept przy uchu.
-O Matt a co to za piękna dziewczyna? Znalazłeś w końcu swoją partnerkę. No nareszcie! Myślałam, że się nie doczekam. - dostrzegasz starszą kobietę.
-To jednak masz dziewczynę? Od kiedy jesteście razem?- pyta z kuchni Jennifer.
Z ciekawością obserwujesz jak Matt coraz bardziej się czerwieni. Ledwo co opanowujesz śmiech. Widać, że nieźle się zdenerwował. Amerykanin łapię cię za rękę i ciągnie za sobą w kierunku schodów. Gdy zamyka drzwi od swojego pokoju, wybuchasz głośnym śmiechem. Matt spogląda na ciebie groźnie, ale ty to lekceważysz. Po chwili jednak przestajesz i spoglądasz na niego z powagą. Kiedy próbuje coś powiedzieć ponowie w jego pokoju rozbrzmiewa twój śmiech.
-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. No dobrze. Już jestem spokojna.- puszczasz mu oczko.
-Alice skąd masz mój adres i w jakiej sprawie tu jesteś? Przecież mnie nie cierpisz.- spogląda na ciebie podejrzanie.
-Twój przyjaciel mi podał. Moja redakcja zleciła mi przygotować o tobie materiał. Przepraszam cię, za moje złośliwe zachowanie, ale nie umiem miło traktować chłopaków, po tym jak mnie jeden z nich potraktował.
-Lotman ci dał mój adres?! Skąd ty go znasz?! Nie ma spawy. Rozumiem cię.
-Nicolas kretynie.
Uśmiechnął się delikatnie w twoim kierunku i zajął miejsce obok ciebie na łóżku. Początkowo nie szło wam za dobrze, ale później jakoś złapaliście wspólny język. To jednak nie oznaczało, że nadal go nie cierpisz. Gdy już skończyliście i miałaś wychodzić, Anderson kategorycznie ci tego zabronił. Zrobił ci gorącej herbaty i zaproponował, że cię podwiezie.
***
Rozdział dziś dodaje ja, gdyż Gabi nie ma internetu :P
Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Już za kilka godzin wyjeżdżam do babci, gdzie niestety nie ma internetu. Mam na telefonie, ale na bloggerze się tam pisać nie da niestety :( Oby Gabi internet wrócił do wtorku, by dodać 5 , którą mamy już ułożoną :) Zapraszam was do wyrażenia opinii w komentarzu :)
Mam nadzieję, że będziecie tęsknić :3
Pozdrawiam i do zobaczenia :*