sobota, 30 sierpnia 2014

15."Ja ci tu zaraz dam księżniczkę Anderson!"

Od razu uprzedzam, że rozdział niesprawdzony, gdyż śpieszyłam się na Mudial :P Mam nadzieję, że wybaczycie :3 W górę serca, bo Polska wygra mecz! <3 :3 

Alice 

Układasz głowę na nagim torsie Amerykanina, oddychając głośno. Wpatrujesz się w widoki za oknem, ciemne niebo, na którym widnieje miliony gwiazd. Na pozór wydaję się, że każda z nich jest identyczna. Nieprawda. Każda się się czymś różni. Taką błyszczącą na niebie gwiazdą jest Matthew. Jest wyjątkowy i w twoim sercu błyszczy bardziej niż inne gwiazdy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest taki sam jak inni siatkarze, zwykłym chłopakiem, który poświęcił się swojej pasji, czemuś co kocha. Dla ciebie jest brunetem, który wkłada wszystkie swoje siły w każdy mecz, każdy trening. Jest najlepszym przyjacielem, kimś kto umie cię pocieszyć, sprawić ból, rozbawić, doprowadzić do płaczu. On to bliska ci osoba, chyba najbliższa w obecnym momencie i czasie.  Jego oczy błyszczą bardziej  i piękniej od innych gwiazd, uśmiech wyróżnia się ze stosu innych gwiazd. On jest jedyny w swym rodzaju, niepowtarzalny-po prostu wyjątkowy. Dziękujesz mu w myślach, za to, że swoją ostatnią noc przed wylotem na Ligę Światową spędza właśnie z tobą. Nie z rodziną, nie z Lotmanem. Z tobą. Osobą o imieniu i nazwisku Alice Winter, uroczą i śliczną blondyną, osobą, którą kocha. Lecz ty nie masz o tym pojęcia. Może będziesz miała okazję niedługo się o tym dowiedzieć. Z rozmyśleń wyrywa cię jego dłoń przeczesująca twoje długie, jasne włosy. Uśmiechasz się pod nosem. Czujesz jego ciepły oddech, który łaskocze cię po policzku. Natychmiast podnosisz się do pozycji siedzącej, gdyż wyczuwasz, że będziesz kichać. Nie mylisz się. Łapiesz za chusteczkę i wydmuchujesz w nią nos. Gdy ponownie się kładziesz, dostajesz ataku duszącego kaszlu. Zaniepokojony Matt unosi się na łokciach i przykłada swoją dłoń do twojego czoła. Z grymasem kręci głową. Wiesz już, że coś jest nie tak. 

-Masz temperaturę.-stwierdza z troską.-Gdzie się tak załatwiłaś?-unosi  brwi do góry. 

-Uciekałam w deszczu. Nie chcę o tym rozmawiać.-odpowiadasz. 

Matt kiwa tylko głową i opuszcza pokój. Po chwili zaświeca światło, które razi cię w oczy i podaje ci termometr. Niechętnie wkładasz go pod pachę i po kilku minutach wyjmujesz, pokazując wynik Andersonowi. 39 stopi Celsiusza. Kręci tylko głową i gasi światło. Opadasz na miękką poduszkę i zamykasz powieki. Wiesz, że ta noc będzie trudna. Gdy już zasypiasz ponownie atakuje cię mocny kaszel. Co chwila siąkasz nos w chusteczki. Proponujesz siatkarzowi, by poszedł spać do gościnnego, lecz on rzuca w twoim kierunku krótkie " nie" i odwraca się w twoją stronę. Układa rękę na twoim brzuchu, a ty opierasz głowę o jego klatkę piersiową. Na czole składa subtelny pocałunek i życzy ci dobrej nocy. Z uśmiechem odpowiadasz mu tymi samymi słowami i zamykasz powieki. 

Matt

Gdybyś tylko mógł zostałbyś i zaopiekował się chorą blondynką. Jednak nie możesz. W końcu jesteś jednym z najlepszych atakujących w ekipie USA. Pozwalasz po długim czasie zmęczonym powiekom opaść na dół. Układasz rękę na brzuchu dziewczyny i wtulasz twarz w jej włosy. 
Budzą cię wpadające przez nie zasłonięte okno promyki słońca. Niechętnie otwierasz oczy, które razi panująca w pokoju jasność. Po kilku minutach twoje błękitne tęczówki przyzwyczajają się do światła. Unosisz się na łokciach ku górze i rozciągasz leniwie. Spoglądasz na twarz Alice, na której panuje spokój . Blond włosy leżą na białej poduszce, a klatka piersiowa unosi się i opada. Jest taka bezbronna, beztroska. Chciałbyś jeszcze pobyć przy jej boku, ale wiesz, że nie jest ci to dane. Odkładasz śnieżno białą kołdrę na bok, a gdy dostrzegasz, że blondynka ułożyła swoją nogę na twoim brzuchu śmiejesz się cicho pod nosem. Najdelikatniej jak tylko możesz zdejmujesz jej kończynę i okrywasz jej ciało kołdrą aż po same uszy. Bełkocze coś niezrozumiałego pod nosem, czym wywołuję , że twoje kąciki ust wędrują ku górze. Opuszczasz jej pokój i znikasz za drzwiami łazienki. Szybki, odświeżający prysznic i jesteś gotowy. Nucąc pod nosem piosenkę ze Shreka (klik :D) wychodzisz z domu Winterów. Po krótkim rozciąganiu truchtem ruszasz w kierunku najbliższego supermarketu. Przemierzasz półki wraz z wózkiem, wrzucając do niego potrzebne produkty. Brunetce stojącej pod działem kosmetycznym, puszczasz oczko, na co ona o mało nie mdleje. Śmiejesz się pod nosem i pchasz wózek do kasy. Po kilku minutach wracasz już z reklamówkami w rękach, a po drodze wstępujesz do kwiaciarni. Z różyczką w ręce zmierzasz ku mieszkaniu twojego przyjaciela i przyjaciółki. Rozpakowujesz zakupy i niezbędne ci rzeczy do przygotowania śniadania zostawiasz na stole. W salonie wybierasz jedną z płyt Alice i wkładasz ją do wieży. Po chwili po mieszkaniu roznosi się energiczne I like how it feels (klik). Pośpiewujesz doskonale znane ci słowa piosenki pod nosem i robisz tosty. Po chwili talerz z jedzeniem dla siebie i Nico stawiasz na stole. Dla blondynki masz specjalną niespodziankę. Talerzyk z posiłek układasz na czerwonej taczce, następnie obok niego stawiasz różę w flakonie oraz ulubioną kawę dziewczyny. Ostrożnie wchodzisz po schodach, by nie upuścić śniadania dla Winter. Na korytarzu spotykasz się z brunetem, który uśmiecha się do ciebie szeroko. Łokciem otwierasz drzwi od pokoju przyjaciółki i zamykasz je za sobą nogą. Słyszysz jej wesoły śmiech, który jest melodią dla twoich uszów. Na jej kolanach układasz tackę i witasz ją subtelnym pocałunkiem w policzek. Dziękuję ci za śniadanie i posyła w twoją stronę szeroki uśmiech. Otwiera karteczkę przywiązaną do róży i spogląda na ciebie morderczo. Nie możesz opanować swoje śmiechu. 

-Ja ci tu zaraz dam księżniczkę Anderson!-kiwa palcem w twoją stronę.

Przedrzeźniasz ją, za co oberwałeś od niej poduszką. Śmiejesz się pod nosem, przyglądając jak zajada się wykonanym przez ciebie posiłkiem. Jest taka urocza kiedy brudzi się keczupem nad ustami. Nie możesz się od tego powstrzymać. Pochylasz się nad jej twarzą i zlizujesz dodatek. Uśmiecha się do ciebie, kręcąc z głową. Zabierasz z jej nóg tackę wraz z pustym talerzem i zbiegasz schodami na dół. Zmywasz po sobie i Winterach naczynia, a następnie zabierasz się za gotowanie obiadu. Kiedy z góry słyszysz głośne śmiechy rodzeństwa natychmiast porzucasz doprawianie rosołu i biegniesz na piętro. Kiedy wpadasz do pokoju blondynki, twoim oczom ukazuje się Nicolas siedzący z laptopem obok swojej siostry. Posyłasz w ich stronę pytające spojrzenie, a koszykarz gestem dłoni zaprasza cię do podejścia. Opadasz na wygodny materac pomiędzy Nico a Alice i spoglądasz na ekran laptopa, na którym ukazują się zdjęcia. Kiedy widzisz małą blondynkę z kręconymi włoskami wybuchasz śmiechem wraz z jej bratem. Karci was wzrokiem: 

-No ej! Nie moja wina, że tak wyglądałam.  Zaraz pokażemy twoje zdjęcia Nico.-wystawia w stronę twojego przyjaciela język.

-Jak dla mnie to słodka byłaś.-puszczasz w jej kierunku oczko, obserwując jak się rumieni. 

Jak obiecała blondynka włącza folder z nazwą "Dzieciństwo Nicolasa", a ty ledwo co powstrzymujesz śmiech. Na wyświetlaczu pojawia się fotka Nico kąpiącego się w wannie. Brązowe włosy obcięte w kształt kasku i prosta grzywka. Nie wytrzymujesz. Pokój Alice wypełnia salwa twojego i jej śmiechu. Nagle przypominasz sobie o rosole. Jak oparzony wypadasz z lokum blondynki i oddychasz z ulgą , kiedy z garnka nie kapię. Posypujesz nieco przypraw i mieszasz. Po kilku minutach nakładasz go do miski i układasz na taczce. Wręczasz go Alice, która dziękuję ci całusem w policzek.

-Mnie babcia zawsze stawiała na nogi rosołem, więc pomyślałem, że tobie to też pomoże. Smacznego.-posyłasz w jej kierunku twój firmowy uśmiech. 

Nie możesz nadziwić się widokiem blondynki, która w ekspresowym tempie pochłania przygotowane przez ciebie danie. Nico zostawia was samych, gdyż musi udać się na trening. Dostrzegając, że Winter jest śpiąca zabierasz naczynie i opuszczasz jej pokój.  

                                                            ***
Matt

Niechętnie podnosisz się z wygodniej kanapy w salonie i ruszasz schodami na górę. Nie masz pojęcia czy blondynka dalej śpi czy może się  obudziła, dlatego też delikatnie naciskasz na klamkę drzwi jej pokoju i na palcach przekraczasz próg. Twój wzrok od razu zatrzymuję się na  Alice, która leży przykryta po ramiona białą kołdrą  i wpatruję się w biały sufit. Gdy zauważa twoją obecność podnosi się na łokciach do pozycji siedzącej i posyła w twoją stronę delikatny uśmiech. Przysiadasz na łóżku tuż przy dziewczynie i ujmujesz jej dłoń w swoją. Jeździsz palcem po jej zewnętrznej części ręki. Spoglądasz na nią z troską, a po chwili pytasz :

-Jak się czujesz?

-Bywało lepiej. Nadal męczy mnie kaszel i katar, ale temperatura chyba ustała.-odpowiada, wpatrując się w wasze złączone dłonie. 

Kiwasz tylko głową i szepczesz jej na ucho, że będziesz tęsknił. Ona potakuję ci głową i mówi, że zachowujesz się jakbyś wyjeżdżał na co najmniej rok. Kręcisz głową i zamykasz ją w szczelnym uścisku. Wdychasz zapach arbuzowego płynu do kąpieli i zatapiasz swoją twarz w jej blond włosach. Korzystasz z jej obecności, rozkoszujesz się nią całą. Rozluźniasz uścisk, kiedy po pomieszczeniu roznosi się dzwonek twojego telefonu. Sięgasz po niego do kieszeni i odblokowujesz ekran. Widząc na ekranie zdjęcie Lotmana włączasz głośnik, a po lokum Alice roznosi się jego głośny głos :

-Anderson idioto! Gdzie ty jesteś? Chyba mnie nie wystawiłeś?

-Cześć Lotmanku. W domu mojej przyjaciółki. Spokojnie koteczku będę na czas.-odpowiadasz rozbawiony, czym wywołujesz śmiech twojej towarzyski. 

-Czy ty mnie dałeś na głośnik?-pyta podejrzanie. 

-Nie, no co ty kochanie.-odpowiadasz jak najbardziej poważnie. 

Twój przyjaciel zakończa połączenie, a ty wraz z blondynką wymieniasz spojrzenia. Po chwili oboje wybuchacie śmiechem. Ponownie ją obejmujesz, a na policzku składasz subtelny pocałunek. Ona odwzajemnia twój gest i z uśmiechem pogania cię. Wstaje z łóżka i oznajmia, że zawiezie cię na lotnisko. Kiwasz palcem w jej kierunku i bierzesz ją na ręce, a następnie układasz na łóżku. Spogląda ci głęboko w oczy i wkłada rękę w twoje włosy, przyciągając cię do siebie. Zatapiasz się w jej ustach. Nie obchodzi cię to, że jest chora i ty możesz się zarazić. Liczy się ta chwila, ty i ona, wasze usta. W ten pocałunek wkładasz całe swoje siły. Po chwili odrywa się od twoich ust i zawstydzona spuszcza wzrok. Łapiesz głęboki oddech i opuszczasz jej pokój. Zaskoczyła cię, cholernie zaskoczyła. Może jednak odwzajemnia twoje uczucia? Może myśli nocami i dniami o twoich oczach, włosach tak jak ty to robisz? Czy gdy widzi twoją sylwetkę serce zabija jej mocniej? Nie! Na pewno nie! To tylko impuls, zwykła chwila. Przecież doskonale wiesz jak wyglądały wasze relacje na początku. Nie pałała do ciebie optymizmem. Gdyby nie to, że znalazłeś się w odpowiednim miejscu i czasie pod klubem, być może nigdy by się do ciebie nie przekonała. W środku z jednej strony cieszysz się, że to się wydarzyło, a z drugiej żal ci blondynki. Wiesz co kiedyś przeszła i jak ta sytuacja w klubie i gwałt mają wpływ na jej zachowanie, nastawienie do mężczyzn. Potrząsasz głową, by skupić się wreszcie na Lidze Światowej. Rozkładasz rączkę od walizki, za którą po chwili łapiesz i opuszczasz mieszkanie Winterów. Pod domem czeka już Nicolas, który po drodze do kolegi ma też lotnisko. W milczeniu zajmujesz miejsce obok kierowcy i zapinasz pasy. Nico od razu zauważa, że coś jest nie tak. Próbuję to z ciebie wyciągnąć, lecz ty cały czas nie odpowiadasz na jego pytania. Gdy zatrzymuję się przed lotniskiem, rzucasz w jego stronę krótkie "dzięki" i wraz z walizką znikasz za drzwiami budynku. Twoim oczom od razu ukazuje się zmierzający w twoim kierunku Lotman. Rzuca się na ciebie jak szalony, a ty śmiejesz się pod nosem. Przecież widzieliście się trzy dni temu. Paul jednak twierdzi, że to bardzo dawno. Twój wariat. W jego towarzystwie przechodzisz odprawę. Opadasz na miękki fotel i zgodnie z zaleceniami stewardessy zapinasz pasy. Na uszy zakładasz swoje wielkie, czarne słuchawki i włączasz sobie playlistę piosenek specjalnie dobranych na przemyślenia. Teraz jesteś tylko ty i twoje myśli. 

Alice 

Mimo, że od twojego pocałunku minął już dzień cały czas myślisz o Matthew. Przeprosiłaś szefową za wczorajszą nieobecność i poprosiłaś o kilka dni urlopu. Co do niej niepodobne z wielkim entuzjazmem zgodziła się na dni wolnego. Jednak ty zamiast  pytać o powód, podziękowałaś i rozłączyłaś się. Wraz z Nicolasem zasiadasz na kanapie w salonie i chwytasz za popcorn. Jak to on okrywa cię szczelnie kołdrą jak małe dziecko, a ty zrzucasz ją z swoich ramion, gdyż utrudnia ci to sięganie po przekąskę. W stronę brata posyłasz mordercze spojrzenie i uciszasz go, kiedy na ekranie telewizora pojawiają się reprezentacje Bułgarii i USA. Po odśpiewaniu hymnu pierwszej drużyny, wreszcie po salonie rozbrzmiewa hymn Jonesów. Czujesz się nieco lepiej niż wczoraj, dlatego zaczynasz głośno śpiewać doskonale znane ci słowa. Kiedy kamera zatrzymuję się na sylwetce Matta na twoją twarz wkrada się delikatny uśmiech, który nie uchodzi uwadze starszego Wintera. Zaczyna wygadywać, że się zakochałaś, a ty trącasz go łokciem w żebra, na co on jęczy. Śmiejesz się pod nosem i skupiasz wzrok na plazmie. Pierwszy punkt pada łupem Bułgarii. Świetne przyjęcie Sandera, dobre rozegranie  i doskonały atak Andersona, w dziewiąty metr boiska. Przybijasz piątkę z Nico. Nim się oglądasz USA prowadzi już 1:0. Drugi set to ożywienie się przeciwnej drużyny. Trzecią partie spotkania kończy genialne obicie bloku Sandera. Nie spodziewałaś się, że będziesz oglądać piecio setową walkę obu zespołów. Podczas przerwy na reklamy przed 4 setem, przed oczami staję ci scena pocałunku z Amerykaninem. Jego ciepłe usta wpajają się w ciebie niczym pijawka. Całuje cię z taką namiętnością. Przypominają ci się słowa Brown. Echem po twojej głowie chodzi "on zwyczajnie na ciebie leci". Może miała wtedy rację? Nie! Przecież sławny Matt Anderson nie może zakochać się w takiej zwykłej blondynce jak ty? Nie masz w sobie nic nadzwyczajnego. Nic po za oliwkowymi oczami, w które uwielbia się wpatrywać, blond włosami , w które uwielbia się zatapiać oraz cytrusowymi perfumami, które uwielbia wąchać. Mecz kończy się wygraną USA 3:2. Twoje oczy powiększają się do wielkości pięciozłotówek, kiedy oglądasz wywiad z Andersonem. 

-Skąd u ciebie taka moc, energia do grania? Uśmiech ci twarzy nie schodził.- pyta dziennikarka. 

-To dzięki pewnej blondynce, z którą spędziłem sporo czaru przed wylotem na Ligę Światową. Wiem, że choć nie ma jej tu na hali, to wspiera mnie przed telewizorem.  Czuję cały czas jej obecność. Dziękuję ci.-uśmiecha się szeroko do ekranu. 

                                                   Od Autorki:

Po męczarniach u koleżanki, wreszcie załapałam wenę i dokończyłam rozdział u siebie :)  Miał pojawić się w czwartek, ale niestety miałam karę za długie siedzenie przy komputerze w środę :( Przepraszam was za to, mam nadzieję, że tym rozdziałem wam to wynagrodzę :) Podczas roku szkolnego rozdziały postaram się pisać  w wolnym czasie i dodawać rozdziały raz w tygodniu oraz w weekend. A może tak jak kiedyś w środy i piątki, zobaczymy :) Zapraszam was do wyrażenia swojej opinii w komentarzu :) Ostatnio coś spadła liczba komentarzy, a ja bardzo sobie cenie wasze zdanie :) Zmykam teraz na ceremonie otwarcia i mecz :3 Pozdrawiam i do zobaczenia, być może 1 września :* 

wtorek, 26 sierpnia 2014

14."Nigdy nie zwątpisz w to, co kiedykolwiek ci wyznam."


Jeśli kochasz naprawdę,to nigdy się nie poddasz,
nigdy nie odpuścisz,przezwyciężysz cierpienie,
będziesz mieć siłę, by zawsze walczyć.
Jeśli jednak kochasz mniej,to odpuścisz, 
przegrasz,nie będziesz mieć siły by walczyć.

Alice


On jednak nie był dla ciebie tylko przyjacielem. Może to sobie wmawiałaś, traktowałaś go jak przyjaciela, ale on nie był ci obojętny. Gdyby tak wyprowadził się z Buffalo na zawsze, nie przeżyłabyś bez niego. Alice ty go kochasz! Kręcisz głową, przecząc swoim uczuciom. Niemożliwe! Nie możesz być zakochana w swoim przyjacielu! W końcu odrywasz wzrok od  złączonej pocałunkiem pary i biegiem ruszasz w kierunku domu Amerykanina. Twoje serce walczy z twoimi myślami. Przeczysz sobie, że to tylko złudzenie. Pamiętasz wasze początki. Byłaś dla niego taka oschła, nie przepadałaś za nim. A teraz? Nie znałaś bliższej ci osoby niż on. Wiedział o tobie więcej niż ty sama. Dzieliłaś się z nim każdym problem, wypłakiwałaś na ramieniu, mając chwilę zwątpienia. Jego bliskość spowodowała, że się w nim zakochałaś. W jego błękitnych oczach, w których tańczyły iskierki radości na twój widok, szczęście i radość, w jego uroczym uśmiechu,  w nim całym. Uwielbiałaś wtulać się w te silne ramiona i tak po prostu napawać się ciszą. Wdychać jego perfumy, czuć jego oddech na twojej szyi. Gdzie ty miałaś oczy Alice? Cały czas traktowałaś go jak zwykłego przyjaciela i dopiero teraz dostrzegłaś jak na ciebie działa. Czy przyjaciela się całują? No chyba, raczej nie. A ty nie odepchnęłaś go od siebie podczas wczorajszej imprezy w redakcji czy na meczu. Chciałaś czuć jego wargi na swoich malinowych ustach. Nim zauważasz stoisz już pod furtką rezydencji Andersonów. Wpadasz do mieszkania jak do siebie i wbiegasz schodami na górę. Naciskasz na klamkę od drzwi pokoju Matta i wchodzisz do środka. Z łóżka sprzątasz twoje ubrania, pakując je do torby przywiezionej wcześniej przez Nicolasa. Z łazienki zabierasz kosmetyczkę i z bagażem w ręce zbiegasz na dół. Gdy jesteś już przy drzwiach i masz wychodzić, słyszysz jak ktoś wchodzi do salonu. Odwracasz głowę do tyłu i twoim oczom ukazuje się  brunetka. Jennifer spogląda na ciebie pytająco, a ty odkładasz torbę przy dębowych drzwiach i siadasz na kanapie. 

-Alice do cholery to ty wyrabiasz? Gdzie ty idziesz?!-zasypuję cię pytaniami. 

-Wracam do swojego mieszkania. Przekaż Matthew, że musiałam coś pilnie przemyśleć i niech do mnie nie dzwoni.-wypowiadasz z obojętnością.-Pa Jenny.-podnosisz się z sofy. 

-Ale Alice! Chodzi o mojego brata? Zrobił coś głupiego? Powiedz mi! - łapie cię za nadgarstek i spogląda ci głęboko w oczy. 

Kręcisz przecząco głową i wyrywasz się z jej uścisku, ruszając w kierunku wyjścia. Z torbą przewieszoną na ramieniu opuszczasz dom siatkarza i ruszasz wolnym krokiem w kierunku swojego mieszkania. Nie możesz zostać u Amerykanina. Nie możesz siedzieć obok niego i udawać, że wszystko jest okay. Przecież on cię zna doskonale i od razu wyczuję, że coś jest nie w porządku. Czujesz się potwornie. Pamiętasz jak Matt obiecał ci, że nie dopuści by ktoś cię zranił, byś cierpiała. A teraz sam cię skrzywdził. Jak mógł być z Rudą i jednocześnie całować się z tobą? Po co to robił? Chciał cię wykorzystać i porzucić? Miliony takich pytań przelatywały przez twoją głowę. W kącikach oczów zaczęły gromadzić ci się łzy, a ty pozwoliłaś im swobodnie spływać po twoich policzkach. Czego miałaś się po wstrzymywać? Po co? Przecież nikogo tu nie było. Chciałaś dać upust swoim emocjom i przez całą drogę kopałaś leżące na chodniku kamienie. Cała przemoknięta przekraczasz próg swojego domu, wyzuwając stopy z butów i ściągając przemoczoną kurtkę. Torbę odstawiasz obok sofy i wchodzisz do kuchni. Zaparzasz sobie gorącej, malinowej herbaty i zasiadasz na sofie w salonie. Trzymając parujące naczynie w dłoniach, przypomina ci się wasze drugie spotkanie. Wywiad, wspólne siedzenie w salonie i popijanie kanapy, śmieszna sytuacja z matką siatkarza. Opróżniony kubek odkładasz na stolik. Nim spostrzegasz płaczesz już w poduszkę. Słyszysz jak ktoś zbiega po schodach, ale ani na chwilę nie unosisz głowy do góry. Po chwili czujesz jak ktoś opada obok ciebie na kanapie. Nie musisz sprawdzać kto to. Po idealnie znanym ci zapachu perfum wiesz, że to Nicolas. Podnosisz się do pozycji siedzącej i spoglądasz ze smutkiem w oczach w ciemne tęczówki Nico. Twój brat bez słowa zamyka cię w szczelnym uścisku i głaszcze po włosach. Podciągasz nosem, próbując powstrzymać łzy. Plamisz jego koszulę słoną cieczą, ale jemu to nie przeszkadza. Unosi cię lekko do góry i układa na swoich kolanach. Zaczyna cię kołysać, a ty powoli się uspokajasz. Próbuje z ciebie wyciągnąć co takiego się stało, że doprowadziłaś się do takiego stanu. Ty jednak pozostajesz nieugięta, ale dłużej nie możesz trzymać tego w sobie. W końcu się poddajesz i cichym głosem opowiadasz mu o tym co się wydarzyło.

-A ja tak próbowałem was jakoś zeswatać, zaufałem mu. Wydawał się taki miły, sympatyczny. A okazał się cholernym dupkiem. Ciągnął na dwa fronty. Myślałem, że zerwał z tą lalunią. A tu proszę! Całował się z tobą, a cały czas spotykał z Emily. Sukinsyn jeden. Zabije go kur**! Nie pozwolę, żeby cię krzywdził.-widzisz jak w jego oczach pojawia się złość, nienawiść. 

Zrywa się z kanapy, zakłada na siebie kurtkę i zabiera kluczyki ze stołu. Natychmiast biegniesz za nim, prosząc by nic nie zrobił Andersonowi . Za późno. On cię nie słucha, lekceważy. Z piskiem opon odjeżdża z pod waszego mieszkania. Klniesz pod nosem, wchodząc z powrotem do domu. Po salonie rozbrzmiewa dzwonek twojego telefonu. Wpadasz do kuchni i bierzesz telefon do ręki. Na wyświetlaczu komórki pojawia się zdjęcie bruneta i napis "Matt". Zastanawiasz się czy odebrać. Jak odrzucisz pomyśli, że coś się stało. A przecież nie chcesz by tu przyjeżdżał. Bierzesz głęboki oddech i naciskasz zieloną słuchawkę. 

-Alice! Gdzie ty kurna jesteś?-pyta  wyraźnie zdenerwowany. 

-Nieważne. Nie dzwoń do mnie. -oznajmiasz oschle.

-Jak nieważne?! Cholera Winter! Stało się coś?

-Owszem, stało, ale to nie twoja sprawa. Daj mi spokój.-zakańczasz połączenie. 

Ledwo co dochodzisz do salonu, a ponownie słyszysz doskonale znaną ci piosenkę. Ani myślisz odbierać połączenie od tego dupka. Udajesz się do twojego pokoju i siadasz na parapecie, podciągając kolana pod brodę. Po twoim policzku spływa pojedyncza łza, którą szybko wycierasz kciukiem. Wpatrujesz się w pogrążone w deszczu miasto, przyglądając poruszającym się po jezdni samochodom i spacerującym po chodniku zakochanym parkom. Niebo płaczę razem z tobą. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak okropnie. Twój mózg próbuję zaprzeczyć twoim uczuciom do Amerykanina, a serce podpowiada, że powinnaś mu dać szansę. Zeskakujesz z parapetu i podchodzisz do biurka. Zabierasz się za szukanie smutnych piosenek. Po chwili po twoim pokoju roznosi się wolna muzyka piosenki "Let Her Go" (klik)  Kołyszesz się w jej rytm, pozwalając łzom swobodnie spływać po twoich policzkach. Przed oczami masz wszystkie chwilę spędzone z Nim. Upadek na lodowisku, szpital i twoja złość na niego, jak niesie cię na rękach do domu, a ty wymierzasz w jego policzek, drugie spotkanie, mecz... Masz ich tak wiele. Czego to musi tak boleć? To taki straszny ból. Czujesz jakby ktoś wbił w twoje serce sztylet. Opadasz na kolana, jęcząc z bólu. 

Matt

Cały czas naciskasz napis "połącz" i nie odpuszczasz. Jednak jedyne co słyszysz przy uchu to sygnał rozpoczętego połączenia. Nie odbiera. Musiało się coś stać. Dlaczego nie chce ci nic powiedzieć? Przecież jeszcze dzisiaj wspaniale się z nią bawiłeś. Razem tworzyliście album waszych zdjęć. Cały czas humor jej dopisywał, mimo okropnej pogody za oknem. Nie masz pojęcia co ona teraz przechodzi. Nie wiesz, że widziała was, to znaczy ciebie i rudowłosą połączonych pocałunkiem. Jednak Matthew Anderson nigdy się nie poddaje. Jesteś przekonany, że przebywa teraz w swoim mieszkaniu. Jedyne co wiesz, to co ci przekazała twoja starsza siostra. Masz złe przeczucia, że może chodzić o ciebie. Na szczęście choć jedną sprawę masz za sobą. Dziś popołudniem postanowiłeś wreszcie zerwać z Emily. Nie powiesz, że była tym zachwycona, wprost przeciwnie, była wściekła. Gdy tłumaczyłeś jej, że ten związek nie ma przyszłości, przytaknęła tylko głową i wpiła się w twoje usta. Próbowałeś ją odepchnąć, ale w końcu postanowiłeś, że niech ostatni raz zasmakuje twoich ust. Nie miałeś jednak żadnego pojęcia, że może zobaczyć to Alice. To właśnie dla niej zakończyłeś związek z Emi. A gdy wróciłeś do domu, jej już nie było. Ulotniła się niczym powietrze. Koniec. Nie możesz tak bezczynnie siedzieć i czekać na jaki kolwiek znak od blondynki. Szybko narzucasz na siebie bluzę i zbiegasz na dół. W stronę matki rzucasz  krótkie "wychodzę " i już cię nie ma. Gdy chcesz wejść do garażu, widzisz jak w twoją stronę kieruje się Nicolas. Posyłasz w jego kierunku uśmiech i stoisz w miejscu, czekając na niego. Brunet podbiega do ciebie i łapie za bluzę, przygniatając do ściany. Jesteś zaskoczony jego zachowaniem. Nigdy nie widziałeś go tak rozwścieczonego i z taką nienawiścią w oczach. 

-Ty cholerny skurwielu! Jak mogłeś tak potraktować Alice?! Mówiłeś, że się zmieniłeś. A tym razem dalej traktujesz dziewczyny jak przedmiot. Cały czas spotykałeś się z tą pieprzoną lalą, a całowałeś się z Alice. Wiesz w jakim ona stanie wróciła do mieszkania?! Nie wiesz! Bo byłeś wtedy z kim? Z tą pieprzoną szmatą, co leci na twoją kasę i sławę. -wykrzyczał w twoją stronę, coraz mocniej unosząc cię do góry. 

-Nico uspokój się. Zmieniłem się i ty doskonale o tym wiesz. Ale co się stało? Nie ma o niczym pojęcia. Emily nie jest żadną szmatą. Właśnie byłem z nią bo spotkałem się by z nią zerwać. Zrobiłem to dla Alice. Nie rozumiesz, że ją kocham?

-A czy ty byś był spokojny, gdyby twój najlepszy przyjaciel doprowadzić twoją siostrę do stanu prawie depresji? Ona przez ciebie cały czas ryczy, jest roztrzęsiona i strasznie cierpi. Pytasz się co się stało? Alice widziała jak się z nią całujesz. Wiesz jak ona się teraz czuję? Była taka ostrożna w stosunku do chłopaków, a tobie zaufała. A ty co zrobiłeś? Skrzywdziłeś ją! Po co ja ci pomagałem z nią. Gdybym tylko wiedział jakim jesteś dupkiem!

-No nie byłbym. Aż tak z nią źle? Bo Emi na przymus mnie pocałowała, ja tego nie chciałem. A czy ona mnie? Wiem, że to spieprzyłem. 

Widząc twoją skruchę i smutek w oczach opuścił cię na dół i tylko wymierzył ci siarczysty policzek. Groził, że jeśli jeszcze raz zrobisz coś blondynę, to pourywa ci ręce. Uśmiechnąłeś się tylko w jego kierunku i rzuciłeś głośne"dziękuję". Nico zawsze był spoko gościem. Miał świra na punkcie Alice, o którą cały czas się troszczył i starał chronić przed niebezpieczeństwami tego świata. Był zdolny zrobić wszystko byle tylko ona nie zaznała cierpienia. Podziwiałeś go za to.  Wsiadasz do niebieskiego Nissana i ruszasz w doskonale znaną ci drogę. Masz nadzieję, że ci wybaczy. Gdy zajeżdżasz pod jej mieszkanie niczym strzała wyskakujesz z samochodu i biegniesz w kierunku drzwi. Kluczami od Nico otwierasz drzwi i wbiegasz schodami na górę. Dostrzegasz, że w łazience świeci się słońce, więc chowasz się w jej pokoju i czekasz na jej przyjście. Opadasz na łóżko, na którym leży otwarty laptop. Na ekranie zatrzymany jest film. Otwierasz go od początku i na twoich ustach pojawia się delikatny uśmiech, kiedy dostrzegasz wasze zdjęcia, napisy dodane przez Gabi oraz wolną piosenkę. "Zagubieni w swoich uczuciach"-jeden z napisów pod zdjęciem z wczorajszej imprezy. Natychmiast zatrzymujesz film, kiedy w progu staje blondyna owinięta tylko białym ręcznikiem. Spogląda na ciebie z obojętnością i wchodzi do środka. Opada na obrotowe krzesło i sprawdza coś w telefonie. Między wami panuję niezręczna cisza, którą powili zaczynasz nienawidzić. W końcu wstajesz z materaca i podchodzisz do niej. Ujmujesz jej twarz w swoje dłonie, spoglądając w jej oliwkowe tęczówki. 

-Alice, ja przepraszam. Nie chciałem byś poczuła się skrzywdzona. To Emily się na mnie rzuciła, a ja poszedłem tam by z nią zerwać. -wypowiadasz spokojnie, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego. 

-Zerwać? Ale jak to?-pyta zaskoczona. 

-Tak to. Kocham zupełnie inną dziewczynę i ten związek nie miał sensu. Obiecaj mi jedno. -ostatnie zdanie wypowiadasz szeptem. 

-Co takiego?-pyta z ciekawością. 

-Nigdy nie zwątpisz w to, co kiedykolwiek ci wyznam. -opierasz swoje czoło o jej. 

Przytakuję głową i wpija się w twoje usta. Jesteś zdziwiony, ale odpowiadasz na jej pieszczotę. Wasz języki toczą wojnę o dominację. Ten pocałunek nie jest taki delikatny i czuły jak wczorajszy, ten jest zdecydowanie namiętny i pełen szaleństwa. Wplata swoje palce w twoje miękkie włosy, a ty mruczysz cicho, co powoduje u niej cichy śmiech. Odrywasz się od jej słodkich warg i spoglądasz w jej oczy z radością. Tak po prostu przytulasz się do niej i napawasz zapachem limonkowego żelu. Zatapiasz twarz w jej długich, blond włosach  i wdychasz ich zapach. Śmieje się uroczo , kiedy łaskoczesz ją nosem po szyi. Wstaje z krzesła i znika z piżamą na ramieniu za drzwiami łazienki. Spoglądasz na jej długie nogi, nie mogąc oderwać od nich wzroku. 

                                                 Od Autorki:

Przepraszam, że taki krótki, ale męczy mnie siostra by jej dać komputer, więc dłużej nie popisze :( Spodziewaliście się takiej akcji? Nicolas odkrył przed wami swoją prawdziwą twarz. Co jak co, ale siostry to on skrzywdzić nie da. Muzyka bardzo pomogła mi się wczuć w ten rozdział :) Kto z was wybiera się na Stadion Narodowy? o.O Ja niestety nie :/ Jestem od dziś szczęśliwą posiadaczką koszulki Mundialu z Biedronki :3 Tak tylko mówię. Ostatnio spadła liczba komentarzy :( Czy ja was tak zanudzam czy wy nie czytacie?  Pozdrawiam i do zobaczenia w czwartek :* 

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 13 " Wypier***** mi z stąd do póki możesz!

Alice 

Nie możesz siebie oszukiwać. Przecież sama wiesz, że tego chcesz. Żaden chłopak nie zadawał sobie tyle trudu co Matt, by teraz tańczyć z tobą na parkiecie przy wolnej piosence i zbliżać się do twoich ust. Był twoim najlepszym przyjacielem. Wiedział co przeszłaś i robił wszystko by nie sprawiać ci bólu, nie poruszać tematu gwałtu. Doskonale pamiętałaś chwilę w Chicago. To właśnie on pomógł ci wtedy wyjść z małej "depresji" , on podniósł cię na duchu, po prostu pocieszył. Byłaś mu coś winna. W tej oto chwili czujesz jego ciepłe wargi na swoich. Nie wiesz czemu, ale twoje kolana robią się miękkie niczym wata cukrowa. Nie całuje cię w taki sposób jak na meczu, robi to delikatnie, ale za razem z czułością. Przegryzasz jego wargę, czym powodujesz jego oderwanie od twych ust. Uśmiecha się do ciebie nieśmiało. Podobało ci się to w jaki sposób cię całował. Patrzysz w jego błękitne tęczówki, w których dostrzegasz iskierki radości i szczęście. 

-Dziękuję Matt. Tak bardzo potrzebowałam bliskości.-szepcesz mu do ucha, na co on uśmiecha się pod nosem. 

-Ja o wiele bardziej potrzebowałem ciebie.-szepcze, ale ty tego nie słyszysz. 

Przepraszasz go i udajesz się w stronę twojej przyjaciółki. Zajmujesz miejsce obok niej przy stoliku i nalewasz sobie pepsi. Upijasz łyk ciemnego napoju, spoglądając na nią. Brunetka uśmiecha się do ciebie łagodnie i wystukuje coś na klawiaturze telefonu. Po chwili odrywa wzrok od wyświetlacza i spogląda na ciebie pytająco, wskazując palcem na bruneta, tańczącego z twoją szefową. Śmiejesz się pod nosem, widząc jak Shopie klei się do Andersona, a on biedny spogląda w waszą stronę. Ponownie zatapiasz usta w zimnej cieczy i odkładasz pustą szklankę na stolik. Z ust Amerykanina wyczytujesz "help me" na co ponownie wybuchasz śmiechem wraz z brunetką. Opowiadasz jej o tym jak się czułaś podczas pocałunku i obserwujesz jak na jej twarzy gości coraz szerszy uśmiech. 

-Jak całuje?-pyta ciekawa. 

-Brown! Ty się lepiej zajmij sobą.- odpowiadasz ze śmiechem, wystawiając jej język. 

Nie możesz dłużej patrzeć na męczarnie bruneta z twoją szefową i podchodzisz do nich, rzucając w stronę kobiety "odbijany". Matt oddycha z ulgą, na co ty śmiejesz się uroczo pod nosem. Muska twój policzek swoimi wargami, szepcząc ciche "dziękuję". Odpowiadasz mu szczerym uśmiechem i zaczynasz zgrabnie ruszać biodrami do piosenki Bruno Marsa (klik) , którą uwielbiasz. Anderson z łobuzerskim uśmiechem obraca cię wokół siebie, bierze na ręce i okręca wokół siebie.  Wszystkie pary oczu wędrują na waszą dwójkę. Uśmiechasz się pod nosem, wirując z Amerykaninem na parkiecie. Przy nim czujesz się  w swoim żywiole i tak swobodnie. Gdy piosenka się kończy ciągnie cię za rękę w kierunku Nicolasa i Gabi. Zajmujesz miejsce pomiędzy przyjaciółką a siatkarzem, z grymasem opróżniając zawartość kieliszka. Nigdy nie lubiłaś wódki, ale dziś jesteś zmuszona do jej picia. Wznosisz toast za szczęście Brown i twojego braciszka, stukając o ich kieliszki. Zabawa trwa do samego rana, a ty doskonale bawisz się w towarzystwie brata, jego dziewczyny i Andersona. Amerykanin ciągnie cię za rękę w stronę parkietu. Jesteś w wyśmienitym humorze, który powstał dzięki sporej ilości alkoholu i wspaniałej atmosferze. Wymachujesz swoimi włosami w różne strony, łaskocząc przy tym nos swojego partnera. Nim się oglądasz na zegarze wybija druga w nocy, ale ty nie masz ochoty opuszczać budynku, chociaż masz spore kłopoty z utrzymaniem równowagi i mówieniem. W końcu jednak nie masz wyboru i poddajesz się Andersonowi. Obejmuję cię w pasie i prowadzi w stronę wyjścia. Przed niebieskim Nissanem stoi już jeden z twoich kolegów z pracy, który wraz z Amerykaninem pomaga cię wepchać do  samochodu. Po kilku minutach wysiadasz pod rodzinnym domem Matta. W jego towarzystwie wchodzisz do salonu, w którym panują egipskie ciemności. Mimo swoich zapewnień w stronę Matthew, że nie jesteś głodna, on stawia przed tobą talerzyk z kilkoma kanapkami. Chcąc nie chcąc pochłaniasz je w kilka minut i chwiejnym ruchem ruszasz w stronę schodów. Gdy Anderson to zauważa natychmiast zrywa się z kanapy i staje obok, obejmując się w pasie. Masz szczęście, że wszyscy smacznie śpią. Znikasz za drzwiami łazienki. Szybko pozbywasz się sukienki, wskakując pod prysznic. Z tego co się orientujesz otwierasz arbuzowy żel Jennifer i wmasowujesz go w swoje ciało. Spłukujesz go zimną wodą, która sprawia, że nieco trzeźwiejesz. Na włosy nakładasz cytrusowy szampon. Wtedy słyszysz jak ktoś wchodzi do łazienki. Wychylasz głowę z za kabiny, spoglądając na uśmiechającego się w ten nieziemski sposób Amerykanina. 

-Co ty wyprawiasz Anderson?!-krzyczysz w jego stronę. 

-Po co te nerwy kotku. Przecież już raz widziałem cię nago.-uśmiecha się łobuzersko.-Co powiesz na dziki seks pod prysznicem?- porusza do góry brwiami. 

-Wypier***** mi z stąd do póki możesz!-rzucasz w jego kierunku balsamem do ciała. 

-Widzę, że trzeźwiejesz. A tak na serio to kładę ci tu koszulkę na przebranie. -układa ubranie na pralce.-Do zobaczenia w sypialni. Mrr.-mruczy i zamyka za sobą drzwi. 

-Idiota.-szepczesz pod nosem i spłukujesz pianę z włosów. 

Po kilku minutach opuszczasz toaletę, kierując się w stronę pokoju Matta. Przewracasz tylko oczami, kiedy twoim oczom ukazuję się leżący w samych bokserkach na kołdrze właściciel pomieszczenia. Z cwanym uśmieszkiem strącasz go z łóżka i przykrywasz się po ramiona kołdrą. Oburzony ciągnie za pierzynę. Wybuchasz głośnym śmiechem kiedy puszczasz materiał, a on ląduję na krześle obrotowym. Nikt inny nie potrafi cię tak doprowadzić do śmiechu jak on. Po chwili układa się obok ciebie i kładzie dłoń na twoim pośladku. Natychmiast ją strącasz, uprzedzając go, że jeśli zrobi to jeszcze raz nie będzie miał czym grać w siatkówkę. Ze śmiechem kiwa głową i muska twoje usta delikatnie, szepcząc ci do ucha "dobranoc". Odwracasz się do niego tyłem, układając wygodnie głowę na białej poduszczę . Wtula się w twoje plecy, drażniąc twoją szyję  jego ciepłym oddechem ,który powoduje, że przez twoje ciało przechodzi lekki dreszczyk. Układa rękę na twoim płaskim brzuchu. Uśmiechasz się łagodnie i zamykasz oczy. 

Matt

W jej obecności nie możesz zasnąć. Podziwiasz jej twarz, na której gości delikatny uśmiech. Gdy śpi jest jeszcze słodsza niż codziennie. Wdychasz zapach arbuzowego żelu, który przyprawia cię o zawroty głowy. Delikatnie by jej nie obudzić przeczesujesz jej włosy swoimi palcami. Mówi coś przez sen, co powoduje uśmiech na twojej twarzy. Kilka dni temu nie wiedziałeś co robić. Teraz już jesteś pewien, że twoje miejsce jest przy boku blondynki. To ona sprawia, że twoje serce przyśpiesza na sam jej widok, a na twarz wkrada się uśmiech. Niesamowicie cię do niej ciągnie i ledwo co się powstrzymujesz przed rzuceniem się na nią. Nie raz pragniesz wpić się w jej usta, które są takie miękkie i smakują truskawkowym błyszczykiem. Jej uśmiech sprawia, że dzień staje się piękniejszy. Gdy tracisz chęci i siłę do męczących treningów, jej uśmiech dodaje ci motywacji. Delikatnie uwalniasz dłoń z uścisku jej ręki i  schodzisz z łóżka. Z nocnej szafki zabierasz telefon i bosymi stopami zbiegasz po schodach. Do przeźroczystej szklanki nalewasz sok pomarańczowy i wypijasz go na jednym tchu. Chwytasz w dłonie telefon, na którym wystukujesz krótką wiadomość do twojego przyjaciela. 

"Dziękuję Ci Paul :) Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem :3 Dobrej nocy :* Matt"

Po kilku minutach zdziwiony otwierasz jego odpowiedź. W końcu od zawsze był śpiochem, a tu tak szybko odpisuję. Czytasz na głos jego odpowiedź, śmiejąc się pod nosem. 

"Możesz jaśniej Anderson? Jest środek nocy i nie bardzo kumam :P Co ja takiego zrobiłem? o.O Paul"

Szybko wysyłasz kolejna wiadomość do Lotmana. 

" Dzięki Tobie zbliżyłem się do Alice. Ta rozmowa na ostatnim zgrupowaniu bardzo mi pomogła :) Pocałowałem ją dziś, a ona odwzajemniła ten gest. Nie odrzuciła mnie. Teraz śpi słodko w mojej sypialni :3 Wracam do mojej piękności :) Dobranoc Paul :* "

 Po kilku minutach przyszła jego odpowiedź :

"Nie ma sprawy Matt :) Tak trzymaj. Pokaż jak Ci na niej zależy ;) Śpi? A coś się przypadkiem nie działo w twoim pokoiku? :D Paul"

Kręcisz głową, odpowiadając na jego SMS'a.

"Nie, nic się nie działo :D Lotman ty zboku jeden xD Tylko o jednym myślisz :P Spadam :) Matt" 

Z telefonem w dłoni wchodzisz z powrotem do swojego pokoju i zajmujesz miejsce na łóżku. Blondynka odwraca się przodem do ciebie, wtulając w twój tors. Z uśmiechem przyciągasz ją do siebie, obejmując w pasie. Szepcze ciche " gdzie ty byłeś?", a ty odpowiadasz jej krótko i z godnie z prawdą "w kuchni", po czym składasz na jej czole delikatny pocałunek. Widzisz jak delikatnie się uśmiecha i układa głowę na twojej klatce piersiowej. Nim spostrzegasz z uśmiechem na utach odpływasz do krainy Morfeusza. 

Alice 

Wyspana otwierasz oczy i od razu dostrzegasz, że jesteś wtulona w tors Amerykanina. Lekko unosisz głowę i stwierdzasz, że jeszcze śpi. Ostrożnie by go nie obudzić wyślizgujesz się z jego uścisku i zsuwasz nogi z łóżka. Podchodzisz do drzwi balkonowych, które otwierasz najciszej jak się tylko da. Wchodzisz na balkon i stajesz, opierając się o barierkę. Obserwujesz budzące się do życia Buffalo, uśmiechając się pod nosem. Nagle czujesz pulsujący ból w okolicy skroni. Krzywisz się na twarzy i starasz się rozmasować to miejsce. Przypominasz sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Matt i ty, tańczycie na parkiecie, delikatny pocałunek, wasz zwariowany taniec, picie i koniec, w tym miejscu nagle urywa ci się film. Wdychasz do płuc świeże i rześkie powietrze i wracasz do środka. Z kopertówki wyjmujesz swój smartphone i odblokowujesz ekran. Jakie jest twoje zdziwienie kiedy na wyświetlaczu telefonu widnieje 20 nieodebranych połączeń i 7 wiadomości. Klikasz na skrzynkę odbiorczą i odczytujesz wiadomości od swojego brata i Gabi. Widać, że naprawdę się o ciebie martwili. Blokujesz telefon i ponownie wychodzisz na balkon. Ze spisu kontaktów wybierasz numer Nicolasa i naciskasz zielony przycisk. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci... W końcu podnosi słuchawkę, zasypując cię milionem pytań. Bierzesz głęboki oddech i ze stoickim spokojem zaczynasz mu wszystko opowiadać. Gdy w słuchawce słyszysz jak oddycha z ulgą, każesz mu przywieźć kosmetyczkę oraz ubrania na zmianę i rozłączasz się. Opuszczasz pokój Amerykanina i zbiegasz schodami na dół. Po kuchni krząta się już matka siatkarza oraz Jennifer, która nie może ukryć swojego zdziwienia, ale po chwili wita cię szerokim uśmiechem i poklepuje miejsce obok. Ze śmiechem opadasz obok niej na krześle i zaczynasz rozmowę. Widząc twój stan dziewczyna ciągnie cię za rękę do swojego pokoju. Stoisz na środku, rozglądając się po jej lokum i twierdząc, że ma niezły gust. Podchodzisz do korkowej tablicy, na której dostrzegasz zdjęcie jej wspólne zdjęcie z bratem. On ubrany w meczową koszulkę Zenitu z Mikasą w ręku, a ona uśmiechnięta szeroko, sięgająca mu do ramienia. Z rozmyśleń wyrywa cię rzucająca w twoim kierunku ubrania Jenny. Brunetka proponuje ci jeansową koszulę i czarne rurki. Uśmiechasz się w jej kierunku i znikasz za drzwiami łazienki. Po chwili ubierasz się w jej ubrania i pomalowana jej kosmetykami schodzisz na dół, gdzie obecny jest już Matt. Wita cię całusem w policzek, na co jego siostra reaguję krótkim "uuu", za co karcisz ją wzrokiem. Gdy zajadasz się pysznymi omletami w wykonaniu matki rodzeństwa, Jennifer wyciąga z kieszeni telefon. Zerkasz jej przez ramie, lecz ona zasłania się jak może. W końcu obraca telefon w twoją i Andersona stronę. Na wyświetlaczu i'Phone ukazuje się zdjęcie, na którym leżysz wtulona w tors Amerykanina. Spoglądasz na siatkarza, który się rumieni i natychmiast próbuję wyrwać telefon swojej siostrze. Jenny zrywa się z miejsca i rusza w kierunku schodów. Śmiejesz się pod nosem, kończąc pić kawę. 

-Nie ma z nim szans.- przerywasz panującą w kuchni ciszę.- Ja przez niego wyrobiłam sobie kondycję na schodach. 

-Ja o tym wiem, ty też, ale ona nie.-rzuca ze śmiechem w twoim kierunku Nancy.- To co wyście tam robili? 

- Nie ważne.-machasz ręką z uśmiechem.- Dziękuję za śniadanie było pyszne, ale muszę już wracać do siebie. 

-Poczekaj Alice. Matt cię odwiezie. Matthew!

-Nie trzeba. Przejdę się to mi dobrze zrobi. Ma pani może jakąś tabletkę na ból głowy? 

Kiwa głową i zrywa się z miejsca. Z jednej z szafek wyjmuje lekarstwo i poddaje ci białą tabletkę. Popijasz ją wodą i wstajesz z miejsca.  Kiedy stajesz już przy drzwiach, nagle zaczyna padać. Z każdą sekundą deszcz coraz bardziej uderza o szczelne okna. Zrezygnowana opadasz na kanapę w salonie i włączasz telewizor. Obok ciebie opada uśmiechnięty Matt, który obejmuję cię ramieniem i składa na czole subtelny pocałunek. Spoglądasz na niego pytająco, a on po chwili prosi cię o spędzenie tych dwóch dni wspólnie. Gdy robi oczy smutnego szczeniaka, ulegasz mu. Matt zrywa się z kanapy i skacze wysoko do góry. Wybuchasz głośnym śmiechem, kiedy uderza głową o sufit. 
Popołudnie spędzacie na wspólnym gotowaniu obiadu. Z uśmiechem zajadacie się zupą ogórkową, przygotowaną przez ciebie i spaghetti, w którym specem jest Anderson. Po 14 udajecie się do pokoju Amerykanina i zabieracie się za ogarnięcie waszych zdjęć. Gdy fotki  z napisami są już gotowe drukujecie je i wkładacie do albumu. Nie odbywa się to bez masy śmiechu i waszych wygłupów. Zmęczeni opadacie razem na łóżko. Napchany zdjęciami album spoczywa na szafce nocnej. Chwile po 16 w domu Matta zjawa się Nicolas, z torbą w której znajduje się kilka ubrań i kosmetyczka. Z uśmiechem zapraszasz go do salonu i udajesz się do kuchni. Parzysz mu i sobie kawę, a po chwili z filiżankami kawy zasiadasz na wygodnej kanapie. Cały czas wypytuje cię o Amerykanina, a ciebie powoli zaczyna to irytować. W końcu wykręcasz się wypadem do miasta, a Nico wstaje z kanapy i żegna się z tobą, wychodząc. Na jeansową koszulę narzucasz skórzaną czarną kurtkę i bierzesz do ręki parasol , gdyż na polu wciąż pada, ale nieco mniej. Matthew wybył gdzieś jakąś godzinę temu i cię nie podwiezie, ale to nie problem. Z kieszeni rurek wyjmujesz swój telefon i zamawiasz taxi. Po kilku minutach siedzisz już w jej wnętrzu i podziwiasz pogrążone w deszczu Buffalo. Płacisz starszemu mężczyźnie i opuszczasz samochód. Powolnym krokiem ruszasz w kierunku ulubionego supermarketu i z przed wyjścia zabierasz wózek. Chodzisz pomiędzy regałami, wrzucając do koszyka potrzebne ci produkty. W większości są to owoce i słodkości, w tym też czipsy. Korzystając z małego ruchu, podchodzisz do  kasy i wyjmujesz rzeczy z koszyka. Po kilku minutach z reklamówkami w rękach ruszasz w kierunku siłowni. Tak dawno ćwiczyłaś, a przecież bardzo to lubiłaś. Dzwonisz po Jennifer, która podwozi ci strój i zabiera od ciebie zakupy. Z uśmiechem na twarzy witasz się ze znajomym trenerem i udajesz w kierunku szatni. Przebrana wchodzisz na obiekt i od razu kierujesz się w stronę  tak zwanego rowerka. Do uszu wkładasz słuchawki i zaczynasz kręcić pedałami. Nim się oglądasz mija ci godzina. Udajesz się w kierunku maszyny do biegania. Nastawiasz bieżnie na odpowiadające ci tępo i z delikatnym uśmiechem zaczynasz biec. Gdy nie możesz już złapać tchu wyłączasz urządzenie i opadasz na dmuchaną piłkę. Po kilku minutach rozciągasz się, powodując tym samym wzrok  kilku mężczyzn na sobie. Śmiejesz się pod nosem, kręcąc głową. Jeden z nich podchodzi do ciebie i proponuje wypad na kawę. Odmawiasz i powracasz do ćwiczeń. Zmęczona po blisko trzech godzinach opuszczasz siłownie i przekraczasz próg szatni. Z torby wyjmujesz bidon, z którego pijesz jabłkowy sok. Wskakujesz pod prysznic, który odświeża twoje spocone ciało i dodaje ci energii. Przebrana opuszczasz szatnie, żegnając się z recepcjonistką. Gdy masz już zamawiać taxi, widzisz jak po drugiej stronie ulicy Matt całuje się namiętnie z Emily. Rudowłosa przeczesuje jego brązowe włosy, a on obejmuje ją w pasie. Czujesz mocne ukłucie w sercu. A po twoich oczach z niewiadomych ci przyczyn spływają łzy. Dlaczego czujesz się zraniona? Dlaczego płaczesz, skoro twój przyjaciel całuje się ze swoją dziewczyną? W tym oto momencie Alice dostrzegasz coś bardzo ważnego. 

                                             Od Autorki:

No i mamy 13, mam nadzieję, że nie pechową :P Końcówka miała być właściwie w 14, ale napisałam ją tutaj. Jak myślicie co Alice dostrzegła? Jestem bardzo ciekawa waszych opinii :) Więc zapraszam do komentowania :* Zakładka informowani już jest, więc jeśli chcecie być na bieżąco odsyłam was do niej. Co tu dużo mówić... A no tak! Zapomniałabym! Trener USA ogłosił skład na MŚ 2014. Dziwi mnie to, że Matt zamiast w ataku, wpisany jest w przyjęcie o.O Do tego nie ma Seana , bo jest kontuzjowany :( Już nie mogę doczekać się Mundialu, wy też tak macie? :D Szkoda, że wakacje się już kończą, ale za to bd siatkóweczka *.* Mundial, potem sezon klubowy i skoki narciarskie :3 Pozdrawiam i zapraszam was tutaj w wtorek :* 

piątek, 22 sierpnia 2014

12. "Po co byłeś z jedną dziewczyną, robiąc jej nadzieję, skoro kochasz inną?

Z dedykacją dla Olci, z którą pod ostatnim postem przeprowadziłam krótką rozmowę :D Oraz dla nowej czytelniczki Andżeliki Kowalczyk :) Miłej lektury kochane :* 

Alice 

W głowie wciąż miałaś obrazki z wczorajszego dnia. Nigdy nie spodziewałaś się, że ktoś taki jak Matt może urządzić ci takie niesamowite urodziny. Z uśmiechem na twarzy psikasz się swoimi cytrusowymi perfumami, nie mając pojęcia, że brunet uwielbia ten zapach. Z torbą na ramieniu opuszczasz swoje mieszkanie tak, by nie obudzić śpiącego jeszcze Nicolasa. Zamykasz drzwi na klucz i ruszasz w kierunku swojego BMW. Opadasz na fotel kierowcy i ze schowka wybierasz jedną z płyt. Po chwili nucisz pod nosem jakąś piosenkę o miłości, oczekując na Gabi. Po tygodniowym urlopie  wreszcie wracasz do redakcji, a Matthew wraca do treningów wraz ze swoją kadrą. Z kieszeni wyjmujesz telefon, w którym przeglądasz galerię zdjęć. Śmiejesz się pod nosem, widząc jak Anderson wystawia język do kamery. Nigdy nie miałaś tak świetnego przyjaciela jak on. Zawsze natomiast miałaś przy swoim boku Gabi. Twoje rozmyślenia przerywa pojawienie się brunetki. Witasz ją całusem w policzek, przekręcasz kluczyki i wjeżdżasz na główną drogę. Po kilkunastu minutach parkujesz pod wysokim budynkiem, a następnie opuszczasz wnętrze samochodu. Z Brown przy boku przekraczasz próg redakcji, kierując się w stronę gabinetu szefowej. Shopie wita cię i twoją przyjaciółkę szerokim uśmiechem, wskazując na dwa fotele przy biurku. Opadasz na jeden z nich, przyglądając się jej z ciekawością. Zastanawiasz się skąd u niej taki dobry humor? Czyżby znalazła wreszcie partnera? W końcu zasiada na przeciw was, podsuwając ci jedną z gazet. Spoglądasz na nią pytająco, a następnie bierzesz w dłonie papier. Twoje oczy prawie wychodzą ci z orbit, a usta otwierają się szeroko. Na pierwszej stronie jakiegoś plotkarskiego magazynu zdjęcie przedstawia ciebie złączoną pocałunkiem z Mattem. Doskonale rozpoznajesz miejsce jego zrobienia. Do tego ten tytuł, rzucający się w oczy " Matt Anderson zmienia dziewczyny jak rękawiczki". Odkładasz na biurko szmatławiec, przyglądając się niepewnie kobiecie. 

-Nie chce wtrącać się w twoje sprawy prywatne, ale pracujesz u mnie w redakcji, dlatego nie chce by takie zdjęcia z tobą na głównej stronie gdziekolwiek się pojawiły? Wiesz co sobie o nas ludzie pomyślą? -zakłada nogę na nogę. 

-Ale to nie jest to, co pani myśli. Przyjaźnię się z Matthew, ale nic po za tym. To kiss camera nas złapała, a Anderson chciał, by się od nas odczepiła, więc mnie pocałował. A gazety jak zwykle robią z tego sensacje. - żywo gestykulujesz, usprawiedliwiając się. 

Po kilku minutach z ulgą opuszczasz pomieszczenie, kierując się  w stronę swojego biura. 
Gabi widząc jak twój humor uległ zmianie, próbuje cię jakoś pocieszyć. Cholerne gazety! Czy one muszą zawsze robić zdjęcia w nieodpowiednich momentach? Brunetka podaje ci kawę w filiżance, za co dziękujesz jej delikatnym uśmiechem. Upijasz spory łyk gorącego napoju, odstawiasz naczynie na bok i zabierasz się za pisanie artykułu o przygotowaniach siatkarzy USA do Ligi Światowej. Twoje kąciki wędrują ku górze, kiedy przelewasz na "papier" kilka słów od Andersona. Opróżniasz swoją filiżankę aż do dna, zanosisz ją do zlewu i ponownie wracasz do pracy. Po około dwóch godzinach z ulgą zamykasz laptopa i podchodzisz do stanowiska twojej przyjaciółki. Przez ten czas zapomniałaś już o sprawie z siatkarzem i powrócił ci dobry humor. Zamykacie za sobą drzwi od budynku i wolnym krokiem ruszacie w kierunku jednej z lodziarni. Lekki wiatr szarpie końcówkami twoich blond włosów, a słońce muska delikatnie twoją twarz. Wracacie na parking i samochodem udajcie się w kierunku domu. Gdy przekraczasz próg twojego mieszkania, czujesz smakowity zapach rozchodzący  się po domu. Zdejmujesz buty i wbiegasz do salonu. Gabriela wymija ciebie i rzuca się na szyję brunetowi, jakby go co najmniej pół roku nie widziała. Wzdychasz głośno, przyglądając się im. Z taką czułością się całują i przytulają. Chciałabyś być taka szczęśliwa, jak oni. Przy boku kochającego cię chłopaka. Opadasz na kanapę, zabierając z tacki jedną z zapiekanek. W błyskawicznym tempie ją pochłaniasz i znikasz na górze. Bierzesz odświeżający prysznic i przebrana siadasz na wygodnym łóżku z laptopem na kolanach. Po chwili jednak wychodzisz na balkon i zasiadasz na wiklinowym krześle. Logujesz się na Skypie i dzwonisz do dostępnej mamy. Po chwili na ekranie laptopa pojawia się jej uśmiechnięta twarz. Dziękujesz jej za spóźnione życzenia urodzinowe i pytasz, co tam u nich. Kolejne pół godziny opowiadasz mamie o życiu w USA, nie pomijając wątku o Mattcie. Widzisz jej zdziwienie na twarzy, śmiejąc się pod nosem. Gdy kończysz rozmowę z rodzicielką, słyszysz dźwięk nowego połączenia. Odbierasz je i na wyświetlaczu pojawia ci się wielki nos. Wybuchasz głośno i witasz się z Maxem, po chwili posyłając całusa w stronę Andersona i Lotmana. Obaj zaczynają się kłócić do kogo on był, a ty nie możesz powstrzymać się od śmiechu. Oni są mega pozytywni. Gdy zostajesz sama z Amerykaninem zaczynasz mu opowiadać o gazecie. Ku twojemu zdziwieniu nie denerwuje się, a śmieje. Stwierdzasz jedno : To jest Matthew Anderson tego nie zrozumiesz. W tle dostrzegasz rudowłosą dziewczynę, która macha do kamery, witając się z tobą. Nic do niej nie masz, ale sympatią też do niej nie pałasz. Wydaje ci się, że jest z twoim przyjacielem tylko dla sławy i pieniędzy. Matt żegna się z tobą i kończy połączenie. 

Matt 


Witasz się z Emily soczystym pocałunkiem i opuszczasz swój pokój, by spędzić noc w jej czterech ścianach. Opadasz na kanapę, przyglądając się jej poczynaniom przy wybieraniu filmu. Uśmiechasz się pod nosem, gdy wymachuje zwinie swoimi biodrami. Lecz nie są to biodra Alice. Cały czas porównujesz rudą do blondynki, której tym razem z wami nie ma. Starasz się z nią rozmawiać codziennie, ale nie wychodzi to za dobrze, gdyż ciężko harujecie przed Ligą Światową. W myślach ukazuje ci się jej twarz. Oliwkowe tęczówki, blond włosy opadające na ramiona i ten uroczy uśmiech, który sprawia, że i ty się uśmiechasz. Choć jej tu nie ma czujesz, w powietrzu jej cytrusowe perfumy, które tak uwielbiasz. Na ziemię sprowadza cię dopiero szturchnięcie Emi, która układa głowę na twoim torsie. Obejmujesz ją ramieniem i wpatrujesz się w plazmę. Nie możesz się jednak skupić na tym co się dzieje na ekranie, gdyż cały czas twoje myśli zaprząta blondynka. Z boku wydaje ci się to dziwne. Kochasz Alice, a jesteś z inną. Emi jest świetną dziewczyną, lecz ty nie potrafisz z nią być. Bardzo ją lubisz, ale nic po za tym do niej nie czujesz. Musisz jak najszybciej z nią zerwać. Dziś nie zamierzasz psuć wam wieczoru. W końcu rudowłosa zrywa się z kanapy, wyłącza odbiornik i siada ci na kolanach. Zachłannie wpija się w twoje wargi tak, aż nie możesz złapać oddechu. Po chwili odrywa się od twoich ust, wędrując palcem po twojej umięśnionej ręce. To z Alice chciałbyś się kochać. Błądzić rękami po jej ciele, zostawiać mokre ślady na jej skórze, smakować jej ust, słyszeć jej głos. Zrywasz się z kanapy i wybiegasz, zostawiając w szoku rudowłosą. Nie możesz tak dalej wytrzymać. Nie możesz być z inną, skoro wariujesz na widok blondynki. Wpadasz do pokoju po słuchawki i ciągniesz za sobą Lotmana. Musisz z nim szczerze pogadać i się go poradzić. Świeże powietrze sprawia, że się uspokajasz. Bierzesz kilka głębokich oddechów i rozpoczynasz rozmowę:


-Paul błagam cię, pomóż mi. Nie wiem już co mam robić.-mówisz załamany. 


-Ale o co chodzi? -pyta zdezorientowany. 


-Wiesz, że się przyjaźnię z Alice. Ona nie jest jednak tylko moją przyjaciółką. Kocham ją, ale boję się jej wyznać swoje uczucia. 


-Weź się ogarnij chłopie!- załapał cię z ramiona i potrząsał twoją sylwetką.-  Po co byłeś z jedną dziewczyną, robiąc jej nadzieję, skoro kochasz inną?! Jesteś jakiś pieprznięty Anderson! Zbliż się do Alice, a potem powiedz jej, co czujesz i po sprawie. Będziesz żyć z nią długo i szczęśliwie. 


-Masz rację. Sam sobie komplikuje sprawę z Alice. A jeśli ona nie odwzajemnia moich uczuć?-spojrzałeś na niego niepewnie. 


Śmiał się z ciebie. Tak zwyczajnie się śmiał. Miał rację, byłeś popieprzony. Na własne życzenie utrudniasz sobie sprawę z Alice. Zamiast zbliżać się do blondynki, to tobie zachciało się bycia z jakąś rudowłosą. Paul przypomniał ci twoje słowa wypowiedziane w zimie. Mówiłeś wtedy, że się nie zakochasz. I co panie Anderson? Wystarczyły dwa miesiące i wpadłeś po uszy. Przecież preferujesz brunetki, a tymczasem uległeś urokowi blondynki. Z resztą nie tylko samemu urokowi. Kochałeś ją za to, jaka była. Za to jej poczucie humoru, zadziorność, za  wszystko. Była za idealna na zwykłego człowieka. Lśniła w blasku słońca, jej uśmiech był taki szczery i piękny. Była aniołem, który stanął ci na drodze i odmienił cię. Nie traktowałeś już dziewczyn jak przedmiot, jak było to przed jej poznaniem. Zwykle chodziłeś do klubu i wychodziłeś z niego z blondynką, brunetką lub rudą przy boku, spędzając wraz z nimi noc. Jak dobrze, że cię zmieniła. Zostawiasz Lotmana na mieście, a sam postanawiasz wrócić do domu. Wbiegasz schodami na górę i zatrzaskujesz za sobą drzwi od pokoju. Rzucasz się na łóżko, wyjmując z kieszeni telefon. Otwierasz krótki filmik i uśmiechasz się blado. Blondynka goni cię wokół domu z wiadrem wody. Jest taka urocza. Twoje oglądanie przerywa pukanie do drzwi. Niechętnie podnosisz się z miejsca, udając się w ich kierunku. Twoim oczom ukazuje się rudowłosa dziewczyna. Przepraszasz ją, mówiąc również, że musisz coś przemyśleć. Nie gniewa się na ciebie. Muska twoje usta swoimi wargami i odchodzi. Ten mały gest nie wywołuje u ciebie żadnego uczucia przyjemności. Gdyby robiła to blondynka, z pewnością rozkoszowałbyś się jej kuszącymi wargami. Musisz jakoś zbliżyć się z Winter. A w najbliższym czasie zerwać z Emily. W końcu ten związek nie ma sensu, skoro nic do niej nie czujesz. Byłeś z nią tylko dlatego, by nie mieć problemów z jej ojcem. W końcu gdyby dowiedział się, że jego córka płacze i cierpi przez jednego z jego podopiecznych na pewno nie byłby zadowolony i na pewno nie będzie, kiedy zostawisz jego perełkę. 


                                                                ***

Matt

Nim się obejrzałeś lądowałeś już na lotnisku w Buffalo. Trzy dni wolnego i wyjazd na Ligę Światową. Opuszczasz pokład samolotu, zabierasz swoje bagaże i toniesz w uścisku blondynki. Napawasz się jej cytrusową wonią, a następnie obejmując ją w pasie ruszasz w kierunku jej mieszkania. Musicie nadrobić razem stracony czas. Nicolas wraz z Gabi wybyli na kolację do restauracji, więc w domu jesteś tylko ty i ona. Opadasz w salonie na kanapę, rozciągając  obolałe i zmęczone mięśnie. Z kuchni słyszysz jak podśpiewuje pod nosem jedną z piosenek Abrahama Mateo. Uśmiechasz się pod nosem i podnosisz się do pozycji siedzącej. Po chwili pojawia się w salonie z kubkami mrożonej kawy i włącza laptopa, na którym wybiera jakieś filmiki. Po salonie rozbrzmiewa wasz śmiech. Znowu znalazła na ciebie jakieś głupie widea. Z za pleców wyciągasz poduszkę, która ląduję na jej blond włosach. Spogląda na ciebie groźnie i podnosi się z miejsca. Po chwili pojawia się w salonie z butelką wody i uśmiecha się łobuzersko. Kiwasz palcem, biegnąc w kierunku łazienki. Z całej siły trzymasz klamkę, którą ona ciągnie. Po kilku minutach jednak rezygnuje, a ty wychylasz z za drzwi głowę. To był błąd. Wylewa na ciebie zawartość plastiku i uśmiecha się tryumfalnie. Wycierasz swoje brązowe włosy ręcznikiem, ponownie opadając na sofę w salonie. Dłonie układasz na jej brzuchu, zaczynając ją łaskotać. Przekręca się z boku na bok, nie mogąc opanować śmiechu. 


-Matt. -słyszysz jej ciepły głos. 


-Tak?-pytasz, spoglądając w jej tęczówki. 


-Słuchaj. Z okazji pięciu lat redakcji organizują imprezę i każdy pracownik ma przyjść. A ja nie mam z kim i tak myślałam. Może masz ochotę spędzić jutrzejszy wieczór w moim towarzystwie?-uśmiecha się niepewnie. 


- Nie mam na jutro żadnych planów, więc chętnie. O której pod ciebie podjechać?-uśmiechasz się delikatnie, ujmując jej dłoń w swoją. 


-O szóstej powinnam być gotowa. 


Alice 


W samych majtkach i koszulce paradujesz po korytarzu. Słyszysz za sobą śmiech Nicolasa i Gabi. Brunet podbiega do ciebie i klepie po tyłku. Bez zastanowienia wymierzasz nogą w jego kroczę. Po chwili po twoim domu roznosi  się głośny jęk. Śmiejesz się pod nosem, zamykając się w łazience. Nakładasz na siebie czerwona mini sukienkę, wsuwasz stopy w czarne wysoki szpilki i przeczesujesz włosy szczotką. Obracasz się wokół własnej osi, przeglądając się w lustrze. Z uśmiechem na twarzy pryskasz się swoimi ulubionymi perfumami i poprawiasz rzęsy tuszem. Gdy prezentujesz się Nico i brunetce słyszysz gwizdy i oklaski. Gabriela rzuca w twoją stronę swój delikatny błyszczyk, polecając go na pocałunki. Przewracasz tylko oczami, muskając usta jej błyszczykiem. Udajesz się jeszcze na górę, z skąd zabierasz kopertówkę. Po mieszkaniu roznosi się dźwięk dzwonka. Nie śpieszysz się, gdyż drzwi zapewne otworzy Nico. Zbiegasz ze schodów, o mało co ratując się przed upadkiem. Uśmiechasz się słodko do śmiejącego się z twojej niezdarności Matta i żegnasz się z parą. 


-Tylko odstaw ją punktualnie do domu, bo jak nie to...-grozi mu Nicolas. 


-Dzięki tatusiu za troskę. -śmiejesz się, ale gdy dostrzegasz groźny wyraz twarzy twojego brata uciszasz się. 


Zajmujesz miejsce obok kierowcy, zapinając pasy. Dostrzegasz, że Matthew nie spuszcza z ciebie wzroku, wręcz pożera cię nim. Uśmiechasz się nieśmiało w jego kierunku i swój wzrok zatrzymujesz na przedniej szybie. Drogę do redakcji umilają wam lecące w radiu przeboje. Anderson parkuje pod budynkiem, otwierając przed tobą drzwi. Wysiadasz z samochodu i wolnym krokiem ruszasz w kierunku wejścia. Po chwili kroku dorównuję ci Amerykanin, który chwyta cię pod ramie. Przy wejściu spotykasz się z ciekawskim spojrzeniem twojej szefowej, które ignorujesz. W sali nie ma za wielu zebranych, gdyż jeszcze wczesna rodzina. Około siódmej wieczorem w drzwiach pojawia się Nico z Gabi. Czyli jednak postanowili wpaść. Machasz w kierunku brunetki, która gestem dłoni przywołuję cię do siebie. 


-Kurde Alice. Matt jakby mógł, to by z ciebie zdarł tą sukieneczkę. To się dziś odstawiłaś.- zauważa, uśmiechając się w kierunku siatkarza, który rozmawia z Nicolasem. 


-Haha. Gabi ty jeszcze nic nie piłaś, a już ci odwala. No nieźle.- śmiejesz się. 


- Dziękuje wam kochani za te wspaniałe pięć lat wyśmienitej pracy. Mam nadzieję, że w kolejnych latach będzie szło nam jeszcze lepiej. Życzę wyśmienitej zabawy ze swoimi partnerkami i partnerami. Czas rozpocząć tą imprezkę! - głos zabrała Shopie. 


Rozmawiasz z Gabi, ale przerywasz konwersację, gdyż podchodzi do ciebie Matt. Łapie cię za rękę i ciągnie w kierunku parkietu. Z delikatnym uśmiechem na ustach wirujesz wokół jego sylwetki.  Gdy piosenka dobiega końca kierujesz się w jego towarzystwie w stronę stołu. Nalewasz jemu i sobie wódki i stukasz kieliszkiem o jego. Na jednym wdechu pochłaniasz alkohol, krzywiąc się lekko przy tym, czym wywołujesz na twarzy Amerykanina uśmiech. Wracacie na parkiet, tańcząc teraz do wolnej  piosenki. Siatkarz obejmuje cię w pasie i kołysze delikatnie, szepcząc do ucha zmysłowo, że pięknie wyglądasz. Po twoim ciele przechodzi lekki dreszczyk,  na ustach gości uśmiech. Nie możesz dać po sobie poznać, że na ciebie działa. Ocierasz swoimi zgrabnymi pośladkami o jego nogi. Odwraca ciebie przodem do siebie i przyciąga do siebie jeszcze bliżej. Opiera swoje czoło o twoje, łaskocząc twój nos swoim oddechem. Spogląda w twoje zielone tęczówki. Ty natomiast toniesz w błękicie jego oczów. Zbliża swoje usta do twoich. Dzielą was milimetry. 


                                                            Od Autorki:


Bam! Spodziewaliście się czegoś takiego? Matt się wreszcie ogarnął, choć jeszcze nie zakończył związku z córką trenera, ale to chyba kwestia czasu. W kolejnym będzie się działo :) Z resztą chyba w każdym rozdziale się coś dzieję? Dzięki piosenkom lecącym w tle, mogłam się wczuć w ten rozdział. Naprawdę świetnie mi się go pisało :) Zastanawiam się nad założeniem zakładki "Informowani", gdzie zostawilibyście kontakt do siebie, a ja wysyłałabym wam informację o nowościach na blogu. Chcecie coś takiego czy raczej nie? :)  Z jednej strony szkoda, że wakacje się kończą, a z drugiej świetnie bo MŚ i sezon klubowy zbliża się wielkimi krokami :3 Pozdrawiam i zapraszam w niedzielę :* 


Od Dzuzeppe : Kasia, dobijesz mnie swoimi "ę", gdzie nie trzeba :P

środa, 20 sierpnia 2014

11." Matt, czy ty coś do mnie czujesz?"

Gdy wy będziecie czytać to niżej, ja będę u lekarza :P Nie ma to jak planowanie rozdziału :) Z dedykacją dla Gabrysi B., która niecierpliwie czekała na pocałunek Alice z Mattem :) Doczekałaś się Dziku :D Jak chcecie możecie sobie puścić w tle tę oto piosenkę klik, której słuchałam podczas pisania 11 :) 

Alice 

Obudzona przez głośną muzykę dochodzącą z pokoju twojego kochanego braciszka wzdychasz  głośno, zakrywając uszy poduszką. To jednak nie pomaga. Podnosisz się do pozycji siedzącej, spoglądając na mały zegar przy szafce, który wskazuje trzydzieści minut po ósmej. Doskonale wiesz, że już nie zaśniesz, więc miękką kołdrę odkładasz na bok, nogi zsuwasz z łóżka a na stopy wkładasz kapcie. Podchodzisz do balkonowych drzwi, chwytasz za klamkę i otwierasz je na oścież. Do płuc wpada ci świeże, poranne powietrze i z uśmiechem podchodzisz do szafy. Po krótkim namyśle decydujesz się na kremową sukienkę na szelkach. Po kilku minutach odświeżona, ubrana i umalowana opuszczasz swój pokój i stajesz pod drzwiami do królestwa Nicolasa. Pukasz mocno i oczekujesz jakiejkolwiek odpowiedzi. Gdy jej nie otrzymujesz, wpadasz do środka, rozglądając się wokół. W jego lokum panuje kompletny bałagan a jego sprawca leży na posłaniu z dużymi, czarnymi słuchawkami, nie zwracając na to uwagi. Zirytowana ściągasz słuchawki z jego uszu, pokazując dłonią na panujący wokół chlew. Nico uśmiecha się tylko uroczo i próbuje wyrwać z twoich rąk gadżet. 

-O nie mój drogi! Dopóki nie będzie tu posprzątane, zapomnij o słuchawkach i laptopie. -mówisz stanowczo, wydzierając z jego rąk komputer.

Szybko wybiegasz z jego pokoju i wpadasz do swojego. Drzwi zamykasz na kluczyk, zastanawiając się, gdzie możesz schować jego rzeczy. Po chwili wkładasz je do szafki przy biurku, zamykając ją na kluczyk. Z cwanym uśmieszkiem otwierasz drzwi, pod którymi czeka już brunet. Wymijasz go i zbiegasz schodami na dół. Ku twojemu zdziwieniu na stole stoi już przygotowana przez starszego Wintera jajecznica. Uśmiecha się zniewalająco w twoim kierunku, ale ty wiesz, że chce cię przekupić. Zabierasz się jednak za jedzenie, a gdy talerz jest już pusty odkładasz go do zmywarki i odwracasz się w stronę Nicolasa. 

-Trochę za słona.-rzucasz w jego kierunku, wystawiając mu język. 

-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko!- rzuca ci się na szyję, całując twoje policzki. 

-O co ci chodzi Nico?-pytasz zdezorientowana. 

-Dziś twoje 26 urodziny. Moja mała Alice, staje się kobietą.-odpowiada z uśmiechem. 

-To dziś?!-kiwa głową na twoje słowa i mocno cię przytula.-Już dawno stałam się kobietą. Oj Nico! Kocham cię wariacie.-składasz na jego policzku soczysty pocałunek.* 

Wyswobadzasz się z jego uścisku i pędzisz schodami na górę. Otwierasz drzwi do jego pokoju i ze zdziwieniem spoglądasz na posprzątane pomieszczenie. Poklepujesz Nicolasa po plecach, usuwając się w drzwiach. Brunet narzuca swoją treningową torbę na ramię i mija cię, posyłając w twoją stronę całusa. Śmiejesz się pod nosem i zamykasz za nim drzwi. Opadasz na wygodną kanapę w salonie, chwytając za pilot od telewizora. Przeglądasz kanały, nic ciekawego nie znajdując. W końcu twoim oczom ukazuje się program o siatkarzach. Z delikatnym uśmiechem przysłuchujesz się mądrym słowom Seana. Oglądanie przerywa ci dzwonek do drzwi. Niechętnie zrywasz się z sofy, swobodnym krokiem ruszając w kierunku drzwi. Przekręcasz kluczyk w zamku i widzisz przed sobą uśmiechniętego szeroko Andersona wraz z Maximem. Rosjanin przytula cię mocno, szepcząc do ucha życzenia urodzinowe, w tym nie zapominając o powodzeniu w związku z Mattem. Szturchasz go w żebra, na co on tylko śmieje się głośno. Matthew bierze cię na ręce i okręca wokół jasnej osi, śpiewając 100 lat. Nie możesz opanować swojego głośnego śmiechu. Po chwili Amerykanin opuszcza cię na ziemię, a ty zapraszasz go wraz z kolegą do salonu. Z szafki wyjmujesz pudełko ciastek, które układasz na talerzyku. Stawiasz na stoliku czekoladowe słodkości, a po kilku minutach obok nich układasz filiżankę kawy. Anderson uśmiecha się cwanie, kiedy na ekranie plazmy dostrzega swoją twarz, a za nim skaczącego Lotmana. Cała wasza trójka wybucha głośnym śmiechem. Po godzinie Mikhailov żegna się z wami, wymawiając się telefonem od dziewczyny. Przyjmujący Zenitu wyjmuje z kieszeni jakąś kopertę i układa ją przed tobą na stoliku. Spoglądasz na niego pytająco i z ciekawością otwierasz kopertę swoimi długimi paznokciami. 

-Czy ja źle widzę, czy to bilet na mecz drużyny koszykarzy?

-Dobrze widzisz Alice. Zapraszam cię na mecz siatkówki w moim towarzystwie. Co ty na to?-spogląda na ciebie niepewnie. 

Przytulasz go delikatnie i czujesz jak na jego ustach pojawia się uśmiech. Jesteś pewna, że to nie będą nudne urodzinki. Przepraszasz Amerykanina i znikasz na górze. Przebrana w wygodne jeansowe szorty i białą koszulkę z wzorem flagi USA, zbiegasz na dół. Matt wyłącza odbiornik i gotowy do wyjścia opiera się o framugę drzwi. Wsuwasz stopy w czarne sandałki na niewielkim obcasie i wychodzisz. Stajesz przy niebieskim Nissanie, oczekując na siatkarza. Matt otwiera samochód i zaprasza cię do środka. Zajmujesz miejsce tuż obok kierowcy, zapinasz pasy i odwracasz głowę w stronę okna. Po kilku minutach Anderson parkuje pod halą. Opuszczasz samochód i przy boku bruneta ruszasz w kierunku wejścia. Do meczu macie jakieś 5 minut. Szybko wchodzicie na salę, zajmując swoje miejsca. Dostrzegasz niedaleko siedzącą od was Gabrielę, która macha w twoja stronę. Uśmiechasz się w jej kierunku, gestem dłoni zapraszając ją do was. Brunetka wita się z twoim towarzyszem i rozpoczyna z tobą rozmowę. Szepczecie na temat Matta, co on od razu zauważa i posyła w waszą stronę mordercze spojrzenie. Po chwili jednak zapada cisza, gdyż zaczyna się mecz. Pierwszy punkt zdobywa Nicolas z rzutu za trzy punkt. Słyszysz pisk przy uchu swojej przyjaciółki i śmiejesz się pod nosem. Kibice drużyny USA wprowadzają świetna atmosferę, która również tobie się udziela. Rozkładasz z Mattem i Gabi plakat z hasłem, dotyczącym twojego brata. Nicolas śmieje się pod nosem, czytając tekst. Nim dostrzegasz, na wielkim ekranie pojawia się twoja twarz oraz Matta, a pod spodem napis "kiss camera". Zmieszania spoglądasz na Andersona, który uśmiecha się zakłopotany. Słyszysz cichy śmiech Gabryśki i szept "pocałuj go". Wtedy Matthew ujmuje twoją twarz w swe dłonie i wpija się zachłannie w twoje wargi. Na początku nie wiesz jak się zachować, ale po chwili postanawiasz zyskać z pocałunku przyjemność. Po kilku sekundach siatkarz odrywa się od twoich ust, posyłając ci uroczy uśmiech. Cały czas jesteś oszołomiona tym co się stało. Matt, ty i on, wasze złączone usta. Z rozmyśleń wyprowadza cię dopiero szturchnięcie Brown. Spoglądasz na nią pytająco, a ta uśmiecha się do ciebie cwanie, szepcząc na ucho, że była pewna uczuć Matta do ciebie. 

-Matt. Czy ty coś do mnie czujesz?-pytasz niepewnie spoglądając w jego błękitne tęczówki. 

-No tak. Kocham cię po przyjacielsku. Zrobiłem to by się od nas odczepili. -obejmuję cię ramieniem. 

Przytakujesz głową i powracasz wzrokiem na boisk. Nie masz pojęcia, że Nicolas to widział i uśmiechał się szeroko na widok waszych złączonych ust. Od początku chciał was ze sobą zeswatać, ale ty nie miałaś o tym żadnego pojęcia, tak jak siatkarz. Po zakończonym meczu podbiegasz z Gabi do Nicolasa i rzucasz się mu na szyję, całując w policzek. Gratulujecie mu statuetki MVP oraz wygranej. Matthew szepczę ci na ucho, że chciałby na osobności porozmawiać z twoim bratem. Kiwasz głową, na znak zrozumienia i w towarzystwie brunetki opuszczasz obiekt. Spacerujecie po parkingu, oczekując na chłopaków. Wtedy właśnie twoja przyjaciółka wybucha głośnym śmiechem, mówiąc pewnie swoje "a nie mówiłam". Na początku chcesz ją wyprowadzić z błędu, ale w końcu postanawiasz sobie z nią pożartować na temat atakującego siatkarzy USA. Brown wyjmuje z kieszeni telefon, na którym pokazuje ci zdjęcie. Wściekła wyrywasz z jej dłoni komórkę i biegiem ruszasz w kierunku samochodu Matta. Na szczęście zdążył ci wręczyć kluczyki. Wpadasz do środka i blokujesz drzwi. Spokojnie usuwasz zdjęcie, a następnie przez szybę wręczasz Gabi telefon. W tym oto momencie widzisz roześmianą twarz Matta, który próbuje dostać się do środka. Pośpiesznie otwierasz samochód i oddajesz mu kluczyki, przesiadając się na swoje miejsce. Z tyłu zasiada Gabi z Nico, których złączonych pocałunkiem dostrzegasz w lusterku. W sumie nie żałujesz, że Matt cię pocałował. Wreszcie poczułaś w brzuchu takie miłe ciepłe uczucie. I choć to twój przyjaciel, to musisz przyznać, że całuje niebiańsko. Boże Alice! O czym ty myślisz?! Matthew ma dziewczynę i jest tylko twoim przyjacielem. Potrząsasz głową, zawracając tym samym na siebie pytający wzrok siatkarza. Udajesz, że go nie widzisz i odwracasz głowę w stronę szyby. Anderson zatrzymuje się przed twoim mieszkaniem. Nicolas wraz z Gabi żegnają się z wami, a ty kompletnie nie wiesz, o co chodzi. Dostrzegasz łobuzerski uśmiech na ustach Amerykanina, którego powoli zaczynasz się bać. Przyjmujący rusza z piskiem opon w stronę centrum miasta. Pytasz o to, gdzie zmierza, lecz on pozostaje nieugięty i odpowiada ci, że to jedynie niespodzianka. Po dość długiej drodze jesteście na miejscu. Otwiera przed tobą drzwi, a ty wyskakujesz z samochodu. Rozglądasz się wokół, dostrzegając, że zaparkował niedaleko sceny. Zabiera cię na jakiś koncert. Tylko czyj? Splata swoje palce z twoją dłonią i ciągnie w kierunku obiektu. Po chwili stoisz już niedaleko sceny, obserwując na niej szykujące się do występu gwiazdy. Kompletnie nie spodziewałaś się po Mattcie czegoś takiego. Do mikrofonu podchodzi Ahraham Mateo*2. Kiedy składa ci życzenia myślisz, że jesteś w niebie. A to nie koniec. Schodzi ze sceny, łapie cię za rękę i wchodzi z powrotem na wzniesienie. Śpiewa znaną wszystkim "Señoritę", obracając cię jednocześnie zwinnie. Czujesz jak twoje nogi miękną. Matt posyła w twoją stronę szeroki uśmiech, a ty szepczesz "dziękuję", które on doskonale dostrzega po ruchach ust. Gdy piosenka się kończy słyszysz głośne brawa i udajesz się w stronę Matta. Uradowana rzucasz się mu na ramiona, a on śmieje się głośno. Do "Girlfriend" tańczycie jak większość par. Jednak po chwili zdyszana stajesz w miejscu, a Matta obejmuję cię w pasie. Gdy w głośnikach rozbrzmiewa "Lanzalo" zaczyna cię kołysać delikatnie, co ci się nawet podoba. Czujesz zapach jego perfum, które powoli powodują u ciebie zawroty głowy. Jego ciepły oddech na szyi sprawia, że po twoim ciele przechodzi lekki dreszczyk. Anderson przeczesuje kosmyki twoich włosów, składając na czubku twojej głowy subtelne pocałunki. Jest ci tak dobrze w jego objęciach. Mimo, że robi się ciemno i zimno, tobie dzięki ciepłu jego ciała nie jest wcale zimno. 

Matt

Ten dzień był taki magiczny. Wspaniale bawiłeś się w towarzystwie Alice. Ten pocałunek na meczu był spełnieniem twoich marzeń. Tak bardzo chciałeś zasmakować smaku jej ust i wreszcie ci się to udało. Słodki truskawkowy błyszczyk pochłonąłeś w minucie. Jej wargi były takie delikatne i miękkie w dotyku. Na początku nie wiedziała co zrobić, ale później w końcu odwzajemniła twój gest, tocząc z twoim językiem walkę. A widok jej zdziwienia i radości, gdy znajdowała się na scenie-bezcenny. Uwielbiasz kiedy jest szczęśliwa. Jej uśmiech sprawia ci radość. A to nie był wcale koniec. Poddała się twojemu uściskowi. Czułeś, jak po jej ciele przechodził dreszcz, kiedy dmuchałeś jej swoim oddechem na szyję. To był magiczny wieczór. Na pewno nigdy go nie zapomnisz. Jak dobrze, że zebrałeś się wreszcie i szczerze porozmawiałeś z Nico. Teraz wie, co do niej czujesz i nawet zaproponował ci pomoc. Jest świetnym kumplem. Zmęczony i zarazem szczęśliwy opadasz na kanapę w salonie. Z ciekawością spoglądasz na zegar w kuchni, który wskazuje 1 w nocy. No tak, zabawa trwała do późnych godzin. Jednak nie żałujesz. Ostatkiem sił bierzesz prysznic i udajesz się do sypialni. Układasz się na miękkim materacu, który wydaje ci się jeszcze przyjemniejszy niż zwykle i przykrywasz białą, puszystą kołdrą. Po kilku minutach z delikatnym uśmiechem na ustach zasypiasz. 

*tekst z dedykacją dla "n" :) 
*2 Abraham Mateo, kochamy jego piosenki  Gabryśka B. nie? :D 
                                                           
                                                                  Od Autorki:

Nom i oto jest 11, w której miało się dziać. Kolejny punkt z mojej listy pomysłów zaliczony :) Wiem, wiem krótki jest, ale nie chcę tu nic więcej pisać, by zostawić kolejny punkt na 12 rozdział. W 13 może nie będzie aż tak ciekawie, ale nudno na pewno nie :D W 14 będzie też ciekawie, a w 15 akcja się rozkręci. Potem będzie już chyba coraz bardziej trudniej Mattowi oraz Alice i chyba was nieco wciągnie ( przynajmniej mam taką nadzieję). Ruda cały czas będzie, więc o niej nie zapominajcie :D Może większość z was widziała, ale może nie wszystkie to zapraszam do obejrzenia splasha w wykonaniu naszego głównego bohatera-pana Matthew Johna Anderona :)  (klik)  Nie powiem, odważny jest :D Nie wiem jak wy, ale ja gwałciłam replay :D :P A nasi to Rosję pokonali i ja gdzieś w myślach liczyłam na 3:2 dla nas. I co? Nie pomyliłam się :)  Zdolnych mamy chłopaków i temu zaprzeczyć się nie da :P Pozdrawiam i do zobaczenia w piątek :* 


Od Dzuzeppe : Poprawiałam treść, więc napiszę wam tu, że to ja :D