Alice
Po wyleczeniu się z choroby, której sprawcą był twój mężczyzna nadszedł wreszcie czas na wylot do Polski. Twój ojciec, mimo świetnej wiadomości od Nicolasa i Gabrieli nie odpuścił ci, a na to liczyłaś. Kompletnie go nie rozumiałaś. Twój brat był sportowcem i mógł być szczęśliwy z normalną dziewczyną, a ty nie możesz być szczęśliwa z Mattem, którego kochasz najbardziej na całym świecie, a nawet po za nim. A podobno sportowcy zmieniają dziewczyny jak rękawiczki... Nie wszyscy. Winter tego nie robił, Anderson także. Może kiedyś -owszem, ale teraz nie. Kochał cię, a ty doskonale to dostrzegałaś, okazywał ci swoje uczucie na każdym kroku. Przy nim czułaś się taka szczęśliwa, spełniona, doceniona, kochana... Dlaczego musiałaś go opuszczać? Co takiego zrobiłaś? Czy pragnienie bycia obok niego było czymś złym? Nie, ale twój ojciec tego nie dostrzegał. Zawsze cię ograniczał. Z tego powodu nie wyjechałaś z nim, ani z matką do Polski. Doskonale pamiętałaś jak przyjeżdżał pod szkołę i wyrywał cię z towarzystwa dziewczyn, byś dotarła prosto do domu. Zwykle siedziałaś wtedy cicho w samochodzie, z złożonymi na piersiach dłońmi, gdyż wiedziałaś, że on i tak cie nie wysłucha.
Budzisz się wraz z budzikiem, który schowałaś pod poduszkę by nie obudzić śpiącego po drugiej stronie łóżka Matta. Przecierasz zaspane oczy, włosy odgarniasz na lewy bok i spoglądasz na siatkarza. Jego sylwetka spokojnie unosi się do góry, by po chwili opaść. Nawet podczas snu uśmiecha się w tej swój nieziemski sposób, a włosy niesfornie ułożone są w różne strony. Uśmiechasz się pod nosem na ten widok, ale po chwili spuszczasz głowę. On kompletnie nie ma pojęcia, że za kilka minut już cię więcej nie zobaczy. Nie będzie mógł sprawiać dreszczyku na twojej skórze swoim dotykiem, pocałunkami. Być może nigdy więcej już nie spowoduje, że twój oddech przyśpieszy, a serce zabije mocniej. Tak cholernie ci go żal. Wiesz, że będzie musiał cierpieć, ale to dla jego dobra. Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej. Splatasz swoje palce z jego wielką dłonią i pochylasz się nad nim, składając na jego ustach subtelny pocałunek. Układasz swoją głowę na jego klatce piersiowej i po raz ostatni wdychasz zapach jego mocnych perfum. Wkładasz dłonie w jego bujne włosy i po raz ostatni je przeczesujesz. Ta noc była wspaniała. Po raz kolejny wsieliście się na szczyt ekstazy. Być może nie będzie wam już to dane. Z rączką od walizki w ręce stajesz w progu, opierasz się o framugę drzwi i spoglądasz na jego śpiącą sylwetkę. Kręcisz głową, by powstrzymać gromadzące się w kącikach twoich oczu łzy i zagryzasz dolną wargę, by nie łkać. Nie może cię teraz usłyszeć, ani zobaczyć. Gotowa do odlotu zbiegasz na palcach po schodach, kluczyki zostawiasz na kuchennym blacie wraz z napisanym wcześniej listem. Zamykasz za sobą drzwi i wsiadasz do taxi, która na twoje żądanie odjeżdża z pod mieszkania. Musisz jeszcze wytrzymać, nie możesz sobie teraz pozwolić na płacz. Taksówkarz wybudza cię z transu i pomaga z walizką. Dziękujesz mu bladym uśmiechem oraz wręczasz pieniądze, ruszając w kierunku wejścia na lotnisko. Sprawnie przechodzisz odprawę i nim się oglądasz siedzisz już w samolocie do Rzeszowa. Zgodnie z poleceniami stewardessy zapinasz pasy i przymykasz powieki, opierając czoło o lodowatą szybę. Wszystko straciło dla ciebie sens. Nic już się nie liczy. Pozwalasz by słona ciecz w spokoju spływała po twoich policzkach, rozmazując ci cały makijaż. Przed oczami masz wasze pierwsze spotkanie, później rozmowę w kawiarni, pierwszy pocałunek, twoją złość na widok całującej się Emily i Matta, wyznanie miłości, wasz pierwszy raz, święta, sylwester, mecz Nicolasa... Tego jest miliony, ale ty pamiętasz wszystko. Każdą sekundę, minutę, godzinę spędzoną razem z nim, każdy dzień, tydzień, miesiąc. Tysiące pocałunków, tysiące czułych słówek, miliony wybuchów waszych śmiechów, wtulenia w jego ramiona. To jest tak cholernie raniące, ale ty nie potrafisz zapomnieć. Matthew to twoje życie, twój każdy dzień, połówka twojego serca. On jest wszystkim. Zastanawiasz się tylko jak zareaguję na twoją nieobecność wraz z Nico i Gabi? Czy będą tęsknić? Za pewne tak.
Matt
Macasz dłonią miejsce obok ciebie, które jest puste. Natychmiast otwierasz oczy i wyskakujesz z łóżka, mając złe przeczucia. Zbiegasz na dół, ale nie dostrzegasz tam sylwetki krzątającej się w szlafroku blondynki. Później wpadasz do łazienki, ale tam również jej nie ma. Ponownie wchodzisz do pokoju, rozglądając się wokół. Dopiero teraz zauważasz, że panuję tu całkowita pustka. Na biurku nie ma jej laptopa, w otwartej szafie ubrań. Przeczesujesz nerwowo swoje ciemne włosy, zastanawiając się co się stało. Opadasz na łóżko, ukrywając twarz w dłoniach. Po chwili dociera do ciebie, że cię zostawiła. Opuściła po namiętnie spędzonej nocy. Przecież było wam tak dobrze, kiedy byliście tak blisko. Z całej siły rzucasz waszym, wspólnym zdjęciem stojącym na biurku, które roztrzaskuję się na kilka kawałeczków. Co zrobiłeś źle?! Dlaczego tak cholernie postąpiła!? Nie wiedziałeś, że robi to dla ciebie. W pośpiechu ubierasz na siebie dresowe spodnie oraz bluzę, wrzucasz do torby świeży napój i wsiadasz w Nissana. Wbiegasz na pustą halę, natychmiast udając się w stronę stojaka z piłkami. Żółto-niebieska Mikasa uderzona przez ciebie z całej siły ląduje tuż za białą linią. Chcesz wyładować swoją złość właśnie przez siatkówkę. Po raz kolejny posyłasz mocną zagrywkę na drugą stronę siatki, po której niespodziewanie pojawia się Nicolas. Spoglądasz na niego zaskoczony, a on uchyla się przed lecącą wprost na jego twarz piłką.
-Co ty tu do cholery robisz?!-wykrzykujesz w jego stronę.
-Próbuję od jakieś godziny dodzwonić się do Alice, ale nie odbiera. A ty co tu tak wcześnie? Coś się stało?-podchodzi do ciebie.
-Ona mnie zostawiła! Rozumiesz?! -nie kontrolujesz się kompletnie.
Po raz któryś z kolei sięgasz po Mikasę, którą z impaktem uderzasz. Winter stoi tylko obok, próbując powstrzymać cię przed kolejnym atomowym serwisem. W końcu opadasz na zimną podłogę, wpatrując się beznamiętnie w sufit obiektu sportowego. Wszystko przecież było dobrze, układało wam się. Wczoraj wieczorem trzymałeś ją w swoich ramionach, zdobiąc jej dekolt milionem pocałunków, a dziś jej już tutaj nie ma. Co takiego zrobiłeś? A może ona coś zrobiła i wyjechała, by ci o tym nie powiedzieć? Nie masz pojęcia. Nie znasz odpowiedzi na te pytania. Siłą zostajesz wyciągnięty z sali przez koszykarza i posadzony na drugim siedzeniu twojego samochodu. Nie protestujesz jednak, gdyż wiesz, że w takim stanie nie możesz prowadzić. Sięgasz po swój i'Phone do kieszeni i wykonujesz połączenie do Alice. Sygnał jest, ale co z tego skoro ona nie raczy nawet odebrać. Wraz z Nico wchodzicie do domu, kierujesz się w stronę kuchni i wtedy dostrzegasz list leżący na szafce. Bez zastanowienia sięgasz po niego, w zamiarze, że tam wyjaśni ci powód swojego nagłego zniknięcia.
Drogi Matthew!
Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz i zastanawiasz się co źle zrobiłeś. Proszę nie wiń się o mój wyjazd. Zrobiłam to dla twojego dobra, zrozum mnie proszę. Kocham Cię tak cholernie mocno i chce dla Ciebie jak najlepiej. Dlatego też opuściłam nasz mieszkanie. Pewnie głowisz się dlaczego? Otóż ktoś jest przeciwny naszemu związkowi, ktoś z najbliższego otoczenia. A gdybym teraz została tam w Buffalo spotkało by Cię coś przykrego, a ja tego nie chcę. Jestem w naprawdę dobrych rękach, tylko z setki kilometrów od Ciebie. Być może nigdy się już nie zobaczymy, ale nawet nie dopuszczam do siebie tej myśli. Proszę Cię byś jednak na obecną chwilę skupił się tylko jednie na twojej największej miłości- siatkówce. Zawsze wiedziałam, że będę niżej niż ona, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Dziękuję Ci za wszystkie wspólne chwilę, każdy pocałunek, każde miłe słowo, każdą chwilę spędzoną w twoich silnych ramionach, każde spojrzenie w moją stronę i za nasze wspólne noce podczas, których byliśmy tak blisko siebie jak się dało. Kocham Cię Matthew! Kocham i kochać będę zawsze, do śmierci, do końca mojego życia. Mam nadzieję, że Ty mnie też. Wiem, że to co nas łączy to nie zwykłe uczucie, ale magiczne i cholernie silne.
Twoja ukochana
Alice
Alice
Ocierasz mokre od łez policzki i chwytasz za klamkę mieszkania twoich rodziców. Niepewnym krokiem wchodzisz do środka, ściągasz buty oraz kurtkę i zagłębiasz się coraz bardziej. Twoim oczom ukazuje się Amelie, pogrążona w lekturze. Na twój widok momentalnie zrywa się z kanapy i mocno cię przytula. Na szczęście zdążyłaś się po raz kolejny pomalować i nie widać już po tobie śladów płaczu. Uśmiechasz się blado do twojej matki i za jej namowami usiadasz na krześle w kuchni, śledząc jak przygotowuje dla ciebie ciepłą herbatę. Ojca oczywiście jak zwykle o tej porze nie ma, ale to nawet dobrze. Będziesz mogła w spokoju porozmawiać ze swoją rodzicielką o to co kazał ci zrobić i dlaczego tu jesteś. Twierdząc po jej minie, nic nie wie o planach swojego męża. Dziękujesz matce za gorący napój, który stawia przed tobą w twoim ulubionym kubku z bałwankiem i by uniknąć jej spojrzenia, mieszasz ciecz łyżeczką. Wiesz, że za chwilę zapewne spyta o powód twojego przyjazdu. Podsuwa ci talerzyk pełen czekoladowych babeczek, którymi w dzieciństwie o biadałaś się po nocy. Sięgasz po jedną z nich i wreszcie spoglądasz w oczy rodzicielki. Dostrzegasz w nich radość na twój widok, a kiedy pyta o okazję twojego przyjazdu do Rzeszowa, spuszczasz wzrok i bierzesz głęboki oddech. Z trzęsącymi się kolanami opowiadasz jej o chorym wymyśle ojca, a ona nerwowo zaczyna bawić się złotą obrączką i unikać twojego wzroku. Wiesz, że coś przed tobą ukrywa. Po chwili wstaje i opuszcza kuchnie, podchodząc do wielkiego okna w salonie i spoglądając na widok zimy za oknem. Wędrujesz tuż za nią i stajesz za jej plecami, próbując znaleźć punkt ,na który patrzy. Cisza panująca pomiędzy wami zaczyna się powoli robić denerwującą, ale żadna z was tego nie przerywa. Ty, bo boisz się tego co możesz usłyszeć, a Amelie, gdyż nie wie czy ci o tym opowiadać. Jesteś w końcu dorosła i powinnaś znać tą historię. Podskakujesz przestraszona, kiedy drzwi zamykają się z trzaskiem i spoglądasz ze strachem w oczach na Johna. Chyba wyczuwa unoszącą się w powietrzu nerwowość i sięga po wytrawne wino oraz trzy kieliszki. Wręcza ci jeden z nich do reki, ale ty wściekła rzucasz go na podłogę i patrzysz z nienawiścią na swojego ojca.
-Chce znać prawdę! Nie dam się opić! -wytykasz palec w jego klatkę piersiową.
-Ale jaką prawdę słońce? Przyjechałaś nas odwiedzić prawda?-obejmuję cię ramieniem, ale ty się natychmiast wyrywasz.
-John ja jej powiem. Jest dorosła. Ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło.-po dłuższej chwili głos zabiera Amelie.
Ojciec obdarowuje ją groźnym spojrzeniem, ale ty masz już tego wszystkiego dość. Łapiesz matkę za nadgarstek i ciągniesz ją w stronę twojego pokoju, w którym nigdy nie byłaś. Zamykasz drzwi na kluczyk, a ją popychasz na łóżko. Zakładasz dłonie na piersi i spoglądasz na nią z wyczekiwaniem.
-Posłuchaj. Kilka lat temu poznałam pewnego siatkarza, Amerykanina. Po kilku przypadkowych spotkaniach wylądowaliśmy w łóżku. On był młody, przystojny, cholernie pociągający, wiedział jak na mnie działa. Miałam z nim romans. Wiedziałam, że źle robię, ale nie potrafiłam tego przerwać. Pewnego wieczoru, kiedy ja wraz Justinem zniknęliśmy z przyjęcia na zakończenie jakiś rozgrywek udał się za nami jego kolega Alex, który wszystko widział i...-przerwała.
-... i powiedział ojcu, tak?-dokończyłaś za nią, a ona tylko pokiwała głową.-Wiesz co?! Nienawidzę go, ani ciebie! Gdyby nie ty, siedziałabym teraz z Mattem w mieszkaniu, a nie cierpiała z powodu jego braku! Wynoś się z stąd!
Kiedy ona wyszła, ty po prostu opadłaś na łóżko i się rozpłakałaś. Przez głupotę swojej matki, nie mogłaś być teraz przy Nim. Sprawiłaś cierpienie Jemu i sobie. Serce pękało ci na samą myśl, jak on teraz się czuję. Po wspólnej nocy uciekłaś, zostawiając mu jedynie głupi liścik. Prychasz pod nosem, łapiąc się z całej siły za włosy. Nienawidzisz ich! Gdyby nie ten cholerny romans twojej matki, byłabyś teraz szczęśliwa z Andersonem. Okay, ojciec miał prawo się o ciebie bać, ale zmuszać do przyjazdu tu - nie.
Matt
Po dłuższym zastanowieniu postanowiłeś, że posłuchasz blondynki. To twój pierwszy wieczór w Rosji. Trener z uśmiechem na ustach powitał cię w progach budynku Zenitu Kazań, dopytując czy jest lepiej. Opowiedziałeś mu o zaspokojeniu głodu czasu z rodziną, ale uniknąłeś tematu Alice. W końcu jednak spytał czy nadal jesteście razem, a ty tylko pokiwałeś głową z uśmiechem pod nosem "chyba jesteśmy, tylko na odległość"-pomyślałeś. Na pewno będziesz walczył o kontakt z nią, o wasz związek. Nie zapomnisz jej. Ludzie dają radę żyć oddaleni od siebie setki kilometrów, to i wy dacie. Opadasz na sofę w salonie, za którą tęskniłeś i wkładasz dłoń do miski z popcornem. Oglądasz komedię romantyczną, choć nie wiesz po co. Pamiętasz jak chłopaki śmiały się na twoje opowiadania o tym jak krzywiłeś się, kiedy na radce z dziewczynami musiałeś oglądać te bzdury. Choć widziałeś je miliony razy, jakoś nigdy się do nich nie przekonałeś. A wystarczyła jedna, zwykła, a raczej niezwykła blondynka, która to zmieniła. Uwielbiałeś wasze wspólne wieczory spędzone na kanapie w salonie, kiedy wtuleni w sobie oglądaliście romantyki i podkradaliście sobie nawzajem popcorn oraz Pepsi. Po dwóch godzinach odświeżony układasz się w swoim łóżku i przymykasz powieki, mając przed oczami jej oświetloną jasnością twarz. Życzysz jej w myślach dobranoc i przewracasz się na bok, odpływając do krainy Morfeusza. Około 3 rano otwierasz jednak oczy, wybudzony ze snu przez jej twarz. Wiesz już, że pójdziesz jutro niewyspany na trening. Nie masz pojęcia, że ona leży teraz w łóżku i przeglądasz wasze wspólne zdjęcia, łkając cicho i trzymając w dłoni naszyjnik od ciebie. Ty sięgasz po płytę, którą otrzymałeś od niej pod choinkę i odtwarzasz ją w wieży, kołysząc się spokojnie. Przez przypadek znajdujesz w swoim telefonie nagranie z nocy sylwestrowej, kiedy to Alice uśmiecha się do ciebie szeroko, popijając szampana i odliczając sekundy do północy. Ona jest po prostu przepięknym aniołem, zesłanym na ziemie specjalnie dla ciebie.
Od Autorki:
Oto 36, którą całkiem nieźle mi się pisało. Spodziewaliście się czegoś takiego po Amelie Winter? Rozumiecie teraz Johna Wintera czy nadal jesteście na niego wściekłe? Koniecznie odpowiedzcie mi na te pytania w komentarzach :3 Już za dwa dni-Skra vs SOVIA! <3 A nasi w PŚ bez większych punktów, ale forma Piotrka cieszy :) Za to Wellinger świetnie sobie radzi :) Teraz chyba częściej będę zaglądać na wasze blogi, gdyż wreszcie dorobiłam się nowego telefonu, który ma Wi-Fi :D Jak na razie jestem nim zachwycona <3 Pozdrawiam i do następnego ( być może w poniedziałek ) :*
Budzisz się wraz z budzikiem, który schowałaś pod poduszkę by nie obudzić śpiącego po drugiej stronie łóżka Matta. Przecierasz zaspane oczy, włosy odgarniasz na lewy bok i spoglądasz na siatkarza. Jego sylwetka spokojnie unosi się do góry, by po chwili opaść. Nawet podczas snu uśmiecha się w tej swój nieziemski sposób, a włosy niesfornie ułożone są w różne strony. Uśmiechasz się pod nosem na ten widok, ale po chwili spuszczasz głowę. On kompletnie nie ma pojęcia, że za kilka minut już cię więcej nie zobaczy. Nie będzie mógł sprawiać dreszczyku na twojej skórze swoim dotykiem, pocałunkami. Być może nigdy więcej już nie spowoduje, że twój oddech przyśpieszy, a serce zabije mocniej. Tak cholernie ci go żal. Wiesz, że będzie musiał cierpieć, ale to dla jego dobra. Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej. Splatasz swoje palce z jego wielką dłonią i pochylasz się nad nim, składając na jego ustach subtelny pocałunek. Układasz swoją głowę na jego klatce piersiowej i po raz ostatni wdychasz zapach jego mocnych perfum. Wkładasz dłonie w jego bujne włosy i po raz ostatni je przeczesujesz. Ta noc była wspaniała. Po raz kolejny wsieliście się na szczyt ekstazy. Być może nie będzie wam już to dane. Z rączką od walizki w ręce stajesz w progu, opierasz się o framugę drzwi i spoglądasz na jego śpiącą sylwetkę. Kręcisz głową, by powstrzymać gromadzące się w kącikach twoich oczu łzy i zagryzasz dolną wargę, by nie łkać. Nie może cię teraz usłyszeć, ani zobaczyć. Gotowa do odlotu zbiegasz na palcach po schodach, kluczyki zostawiasz na kuchennym blacie wraz z napisanym wcześniej listem. Zamykasz za sobą drzwi i wsiadasz do taxi, która na twoje żądanie odjeżdża z pod mieszkania. Musisz jeszcze wytrzymać, nie możesz sobie teraz pozwolić na płacz. Taksówkarz wybudza cię z transu i pomaga z walizką. Dziękujesz mu bladym uśmiechem oraz wręczasz pieniądze, ruszając w kierunku wejścia na lotnisko. Sprawnie przechodzisz odprawę i nim się oglądasz siedzisz już w samolocie do Rzeszowa. Zgodnie z poleceniami stewardessy zapinasz pasy i przymykasz powieki, opierając czoło o lodowatą szybę. Wszystko straciło dla ciebie sens. Nic już się nie liczy. Pozwalasz by słona ciecz w spokoju spływała po twoich policzkach, rozmazując ci cały makijaż. Przed oczami masz wasze pierwsze spotkanie, później rozmowę w kawiarni, pierwszy pocałunek, twoją złość na widok całującej się Emily i Matta, wyznanie miłości, wasz pierwszy raz, święta, sylwester, mecz Nicolasa... Tego jest miliony, ale ty pamiętasz wszystko. Każdą sekundę, minutę, godzinę spędzoną razem z nim, każdy dzień, tydzień, miesiąc. Tysiące pocałunków, tysiące czułych słówek, miliony wybuchów waszych śmiechów, wtulenia w jego ramiona. To jest tak cholernie raniące, ale ty nie potrafisz zapomnieć. Matthew to twoje życie, twój każdy dzień, połówka twojego serca. On jest wszystkim. Zastanawiasz się tylko jak zareaguję na twoją nieobecność wraz z Nico i Gabi? Czy będą tęsknić? Za pewne tak.
Matt
Macasz dłonią miejsce obok ciebie, które jest puste. Natychmiast otwierasz oczy i wyskakujesz z łóżka, mając złe przeczucia. Zbiegasz na dół, ale nie dostrzegasz tam sylwetki krzątającej się w szlafroku blondynki. Później wpadasz do łazienki, ale tam również jej nie ma. Ponownie wchodzisz do pokoju, rozglądając się wokół. Dopiero teraz zauważasz, że panuję tu całkowita pustka. Na biurku nie ma jej laptopa, w otwartej szafie ubrań. Przeczesujesz nerwowo swoje ciemne włosy, zastanawiając się co się stało. Opadasz na łóżko, ukrywając twarz w dłoniach. Po chwili dociera do ciebie, że cię zostawiła. Opuściła po namiętnie spędzonej nocy. Przecież było wam tak dobrze, kiedy byliście tak blisko. Z całej siły rzucasz waszym, wspólnym zdjęciem stojącym na biurku, które roztrzaskuję się na kilka kawałeczków. Co zrobiłeś źle?! Dlaczego tak cholernie postąpiła!? Nie wiedziałeś, że robi to dla ciebie. W pośpiechu ubierasz na siebie dresowe spodnie oraz bluzę, wrzucasz do torby świeży napój i wsiadasz w Nissana. Wbiegasz na pustą halę, natychmiast udając się w stronę stojaka z piłkami. Żółto-niebieska Mikasa uderzona przez ciebie z całej siły ląduje tuż za białą linią. Chcesz wyładować swoją złość właśnie przez siatkówkę. Po raz kolejny posyłasz mocną zagrywkę na drugą stronę siatki, po której niespodziewanie pojawia się Nicolas. Spoglądasz na niego zaskoczony, a on uchyla się przed lecącą wprost na jego twarz piłką.
-Co ty tu do cholery robisz?!-wykrzykujesz w jego stronę.
-Próbuję od jakieś godziny dodzwonić się do Alice, ale nie odbiera. A ty co tu tak wcześnie? Coś się stało?-podchodzi do ciebie.
-Ona mnie zostawiła! Rozumiesz?! -nie kontrolujesz się kompletnie.
Po raz któryś z kolei sięgasz po Mikasę, którą z impaktem uderzasz. Winter stoi tylko obok, próbując powstrzymać cię przed kolejnym atomowym serwisem. W końcu opadasz na zimną podłogę, wpatrując się beznamiętnie w sufit obiektu sportowego. Wszystko przecież było dobrze, układało wam się. Wczoraj wieczorem trzymałeś ją w swoich ramionach, zdobiąc jej dekolt milionem pocałunków, a dziś jej już tutaj nie ma. Co takiego zrobiłeś? A może ona coś zrobiła i wyjechała, by ci o tym nie powiedzieć? Nie masz pojęcia. Nie znasz odpowiedzi na te pytania. Siłą zostajesz wyciągnięty z sali przez koszykarza i posadzony na drugim siedzeniu twojego samochodu. Nie protestujesz jednak, gdyż wiesz, że w takim stanie nie możesz prowadzić. Sięgasz po swój i'Phone do kieszeni i wykonujesz połączenie do Alice. Sygnał jest, ale co z tego skoro ona nie raczy nawet odebrać. Wraz z Nico wchodzicie do domu, kierujesz się w stronę kuchni i wtedy dostrzegasz list leżący na szafce. Bez zastanowienia sięgasz po niego, w zamiarze, że tam wyjaśni ci powód swojego nagłego zniknięcia.
Drogi Matthew!
Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz i zastanawiasz się co źle zrobiłeś. Proszę nie wiń się o mój wyjazd. Zrobiłam to dla twojego dobra, zrozum mnie proszę. Kocham Cię tak cholernie mocno i chce dla Ciebie jak najlepiej. Dlatego też opuściłam nasz mieszkanie. Pewnie głowisz się dlaczego? Otóż ktoś jest przeciwny naszemu związkowi, ktoś z najbliższego otoczenia. A gdybym teraz została tam w Buffalo spotkało by Cię coś przykrego, a ja tego nie chcę. Jestem w naprawdę dobrych rękach, tylko z setki kilometrów od Ciebie. Być może nigdy się już nie zobaczymy, ale nawet nie dopuszczam do siebie tej myśli. Proszę Cię byś jednak na obecną chwilę skupił się tylko jednie na twojej największej miłości- siatkówce. Zawsze wiedziałam, że będę niżej niż ona, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Dziękuję Ci za wszystkie wspólne chwilę, każdy pocałunek, każde miłe słowo, każdą chwilę spędzoną w twoich silnych ramionach, każde spojrzenie w moją stronę i za nasze wspólne noce podczas, których byliśmy tak blisko siebie jak się dało. Kocham Cię Matthew! Kocham i kochać będę zawsze, do śmierci, do końca mojego życia. Mam nadzieję, że Ty mnie też. Wiem, że to co nas łączy to nie zwykłe uczucie, ale magiczne i cholernie silne.
Twoja ukochana
Alice
Alice
Ocierasz mokre od łez policzki i chwytasz za klamkę mieszkania twoich rodziców. Niepewnym krokiem wchodzisz do środka, ściągasz buty oraz kurtkę i zagłębiasz się coraz bardziej. Twoim oczom ukazuje się Amelie, pogrążona w lekturze. Na twój widok momentalnie zrywa się z kanapy i mocno cię przytula. Na szczęście zdążyłaś się po raz kolejny pomalować i nie widać już po tobie śladów płaczu. Uśmiechasz się blado do twojej matki i za jej namowami usiadasz na krześle w kuchni, śledząc jak przygotowuje dla ciebie ciepłą herbatę. Ojca oczywiście jak zwykle o tej porze nie ma, ale to nawet dobrze. Będziesz mogła w spokoju porozmawiać ze swoją rodzicielką o to co kazał ci zrobić i dlaczego tu jesteś. Twierdząc po jej minie, nic nie wie o planach swojego męża. Dziękujesz matce za gorący napój, który stawia przed tobą w twoim ulubionym kubku z bałwankiem i by uniknąć jej spojrzenia, mieszasz ciecz łyżeczką. Wiesz, że za chwilę zapewne spyta o powód twojego przyjazdu. Podsuwa ci talerzyk pełen czekoladowych babeczek, którymi w dzieciństwie o biadałaś się po nocy. Sięgasz po jedną z nich i wreszcie spoglądasz w oczy rodzicielki. Dostrzegasz w nich radość na twój widok, a kiedy pyta o okazję twojego przyjazdu do Rzeszowa, spuszczasz wzrok i bierzesz głęboki oddech. Z trzęsącymi się kolanami opowiadasz jej o chorym wymyśle ojca, a ona nerwowo zaczyna bawić się złotą obrączką i unikać twojego wzroku. Wiesz, że coś przed tobą ukrywa. Po chwili wstaje i opuszcza kuchnie, podchodząc do wielkiego okna w salonie i spoglądając na widok zimy za oknem. Wędrujesz tuż za nią i stajesz za jej plecami, próbując znaleźć punkt ,na który patrzy. Cisza panująca pomiędzy wami zaczyna się powoli robić denerwującą, ale żadna z was tego nie przerywa. Ty, bo boisz się tego co możesz usłyszeć, a Amelie, gdyż nie wie czy ci o tym opowiadać. Jesteś w końcu dorosła i powinnaś znać tą historię. Podskakujesz przestraszona, kiedy drzwi zamykają się z trzaskiem i spoglądasz ze strachem w oczach na Johna. Chyba wyczuwa unoszącą się w powietrzu nerwowość i sięga po wytrawne wino oraz trzy kieliszki. Wręcza ci jeden z nich do reki, ale ty wściekła rzucasz go na podłogę i patrzysz z nienawiścią na swojego ojca.
-Chce znać prawdę! Nie dam się opić! -wytykasz palec w jego klatkę piersiową.
-Ale jaką prawdę słońce? Przyjechałaś nas odwiedzić prawda?-obejmuję cię ramieniem, ale ty się natychmiast wyrywasz.
-John ja jej powiem. Jest dorosła. Ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło.-po dłuższej chwili głos zabiera Amelie.
Ojciec obdarowuje ją groźnym spojrzeniem, ale ty masz już tego wszystkiego dość. Łapiesz matkę za nadgarstek i ciągniesz ją w stronę twojego pokoju, w którym nigdy nie byłaś. Zamykasz drzwi na kluczyk, a ją popychasz na łóżko. Zakładasz dłonie na piersi i spoglądasz na nią z wyczekiwaniem.
-Posłuchaj. Kilka lat temu poznałam pewnego siatkarza, Amerykanina. Po kilku przypadkowych spotkaniach wylądowaliśmy w łóżku. On był młody, przystojny, cholernie pociągający, wiedział jak na mnie działa. Miałam z nim romans. Wiedziałam, że źle robię, ale nie potrafiłam tego przerwać. Pewnego wieczoru, kiedy ja wraz Justinem zniknęliśmy z przyjęcia na zakończenie jakiś rozgrywek udał się za nami jego kolega Alex, który wszystko widział i...-przerwała.
-... i powiedział ojcu, tak?-dokończyłaś za nią, a ona tylko pokiwała głową.-Wiesz co?! Nienawidzę go, ani ciebie! Gdyby nie ty, siedziałabym teraz z Mattem w mieszkaniu, a nie cierpiała z powodu jego braku! Wynoś się z stąd!
Kiedy ona wyszła, ty po prostu opadłaś na łóżko i się rozpłakałaś. Przez głupotę swojej matki, nie mogłaś być teraz przy Nim. Sprawiłaś cierpienie Jemu i sobie. Serce pękało ci na samą myśl, jak on teraz się czuję. Po wspólnej nocy uciekłaś, zostawiając mu jedynie głupi liścik. Prychasz pod nosem, łapiąc się z całej siły za włosy. Nienawidzisz ich! Gdyby nie ten cholerny romans twojej matki, byłabyś teraz szczęśliwa z Andersonem. Okay, ojciec miał prawo się o ciebie bać, ale zmuszać do przyjazdu tu - nie.
Matt
Po dłuższym zastanowieniu postanowiłeś, że posłuchasz blondynki. To twój pierwszy wieczór w Rosji. Trener z uśmiechem na ustach powitał cię w progach budynku Zenitu Kazań, dopytując czy jest lepiej. Opowiedziałeś mu o zaspokojeniu głodu czasu z rodziną, ale uniknąłeś tematu Alice. W końcu jednak spytał czy nadal jesteście razem, a ty tylko pokiwałeś głową z uśmiechem pod nosem "chyba jesteśmy, tylko na odległość"-pomyślałeś. Na pewno będziesz walczył o kontakt z nią, o wasz związek. Nie zapomnisz jej. Ludzie dają radę żyć oddaleni od siebie setki kilometrów, to i wy dacie. Opadasz na sofę w salonie, za którą tęskniłeś i wkładasz dłoń do miski z popcornem. Oglądasz komedię romantyczną, choć nie wiesz po co. Pamiętasz jak chłopaki śmiały się na twoje opowiadania o tym jak krzywiłeś się, kiedy na radce z dziewczynami musiałeś oglądać te bzdury. Choć widziałeś je miliony razy, jakoś nigdy się do nich nie przekonałeś. A wystarczyła jedna, zwykła, a raczej niezwykła blondynka, która to zmieniła. Uwielbiałeś wasze wspólne wieczory spędzone na kanapie w salonie, kiedy wtuleni w sobie oglądaliście romantyki i podkradaliście sobie nawzajem popcorn oraz Pepsi. Po dwóch godzinach odświeżony układasz się w swoim łóżku i przymykasz powieki, mając przed oczami jej oświetloną jasnością twarz. Życzysz jej w myślach dobranoc i przewracasz się na bok, odpływając do krainy Morfeusza. Około 3 rano otwierasz jednak oczy, wybudzony ze snu przez jej twarz. Wiesz już, że pójdziesz jutro niewyspany na trening. Nie masz pojęcia, że ona leży teraz w łóżku i przeglądasz wasze wspólne zdjęcia, łkając cicho i trzymając w dłoni naszyjnik od ciebie. Ty sięgasz po płytę, którą otrzymałeś od niej pod choinkę i odtwarzasz ją w wieży, kołysząc się spokojnie. Przez przypadek znajdujesz w swoim telefonie nagranie z nocy sylwestrowej, kiedy to Alice uśmiecha się do ciebie szeroko, popijając szampana i odliczając sekundy do północy. Ona jest po prostu przepięknym aniołem, zesłanym na ziemie specjalnie dla ciebie.
Od Autorki:
Oto 36, którą całkiem nieźle mi się pisało. Spodziewaliście się czegoś takiego po Amelie Winter? Rozumiecie teraz Johna Wintera czy nadal jesteście na niego wściekłe? Koniecznie odpowiedzcie mi na te pytania w komentarzach :3 Już za dwa dni-Skra vs SOVIA! <3 A nasi w PŚ bez większych punktów, ale forma Piotrka cieszy :) Za to Wellinger świetnie sobie radzi :) Teraz chyba częściej będę zaglądać na wasze blogi, gdyż wreszcie dorobiłam się nowego telefonu, który ma Wi-Fi :D Jak na razie jestem nim zachwycona <3 Pozdrawiam i do następnego ( być może w poniedziałek ) :*