Ze szczególną dedykacją dla Oli N.:* Gdyby nie ty ta historia i ten blog nigdy by nie powstał :3 Dziękuję Ci za to, że byłaś ze mną i nadal będziesz <3 Moja doradczyni :3 Dla was ten ostatni odcinek dodaje :) Miłego czytania :* Polecam puścić sobie swoją ulubioną, najlepiej wolną piosenkę, by wczuć się w klimat :)
Dwa lata później
Matt
Spacerujesz nerwowo po szpitalnym korytarzu, oczekując na jakiekolwiek wiadomości od lekarzy. W końcu opadasz na plastikowe krzesło, przecierając swoją twarz zimnymi dłońmi. Wbijasz swój wzrok w jasną podłogę, ale po chwili go unosisz, kiedy do twoich uszu dochodzi odgłos stukania obcasów. Spoglądasz z delikatnym uśmiechem na podążające w twoją stronę małżeństwo Winterów oraz twoją rodzicielkę. Siadają obok ciebie, zasypując cię milionem pytań. W tym oto czasie drzwi porodówki otwierają się, a ty momentalnie zrywasz się z miejsca. Pani Lars ściąga maskę z twarzy i podchodzi do ciebie, oznajmiając z uśmiechem:
-Gratulacje panie Anderson. Ma pan syna.
Chyba nic nie jest w stanie opisać twojego szczęścia w obecnej chwili. Dziękujesz młodej brunetce i zgodnie z jej poleceniami czekasz, aż twoja żona przewieziona zostanie do innej sali. Po jakiś 15 minutach podążasz za jej szczupłą sylwetką, świecącym pustkami korytarzem, aż w końcu zatrzymujesz się przed drzwiami z numerem 345. Bierzesz głęboki oddech i przekraczasz próg pomieszczenia. Od razu w oczy rzuca ci się znajoma doskonale blondynka z dzieckiem na rękach. Podchodzisz do nich i siadasz na taborecie stojącym obok łóżka. Witasz ją czułym pocałunkiem, a następnie spoglądasz na śpiące przy jej boku maleństwo. Uśmiechasz się szeroko, biorąc go delikatnie na swoje ramiona. Ta twarz jest zupełnym odzwierciedleniem twarzy twojej ukochanej. Gładzisz palcem delikatnie jego policzki i czujesz jak do twoich oczu napływają łzy. Jesteś ojcem. Masz własnego syna. To takie niesamowite uczucie. Alice uśmiecha się delikatnie na ten widok i robi pamiątkowe zdjęcie. Po chwili do sali wpada pielęgniarka, która zabiera wasz skarb. Splatasz swoje palce z palcami Alice i uśmiechasz się do niej szeroko.
-Dziękuję Ci.-muskasz ustami zewnętrzną część jej dłoni.-Jesteś po prostu niesamowita.
-Mówisz mi to po raz setny, ale wciąż brzmi to tak magicznie.-mówi roześmiana.
-Kocham Cię. Kocham Was. Ciebie i Thomasa.- szepczesz w jej wargi.
***
Alice
Kiedy układasz nosidełko na schodkach, Matthew gwałtownie bierze cię na ramiona i przenosi przez próg waszego mieszkania, tak jak dwa lata temu, w dniu waszego ślubu. Roześmiany stawia cię na podłodze i wraca się po wasz skarb. Rodzice oraz twoja teściowa witają was szerokim uśmiechem, pytając o to jak się czujesz. Ze śmiechem opowiadasz im o twoich męczarniach, opadając na miękką kanapę w salonie. Uśmiechasz się pod nosem na widok zaczarowanych przez waszego synka dziadków i spoglądasz z czułością na Matta. Jesteś zmęczona pobytem w szpitalu, ale nie masz najmniejszej ochoty odchodzić choćby na krok od twojego maleństwa. Nie miałaś pojęcia, że macierzyństwo jest takie wspaniałe. Mogłabyś siedzieć przy Thomasie całą noc i dzień. Zerkasz na śpiące w łóżeczku dziecko i przykrywasz je kołderką pod same ramiona, czując jak Matthew oplata cię swoimi silnymi ramionami w pasie. Odwracasz się w jego stronę i uśmiechasz się delikatnie na widok jego błękitnych oczu przepełnionych szczęściem i radością. Skarży ci się, że z powodu nowego członka waszej rodzinki poświęcasz mu zdecydowanie za mało czasu. Śmiejesz się perliście na jego słowa i zatapiasz się w jego ustach. Wplatasz swoje dłonie w jego ciemne włosy, jeszcze bardziej napierając na jego wargi. Odrywa się od ciebie łapiąc oddech, a ty znikasz na schodach, udając się do twojego pokoju. Musisz się odświeżyć i przygotować, do zbliżającej się wielkimi krokami wigilii. Pierwsze święta z waszym synkiem. Zamykasz za sobą drzwi łazienki i pośpiesznie pozbywasz się swoich ubrań, by ułożyć się wygodnie w wypełnionej po brzegi pianą wannie. Przymykasz powieki i wzdychasz głęboko, czując niesamowitą ulgę. Nareszcie w domu. Po tych kilku dniach spędzonych w szpitalu możesz wreszcie odpocząć. Wiesz, że wychowanie małego Andersona nie będzie proste, ale masz przy sobie swoich rodziców, którzy specjalnie dla ciebie postanowili przez najbliższy czas zamieszkać w waszym domu. Matka Matthew również już wcześniej, kiedy chodziłaś jeszcze z zaokrąglonym brzuszkiem deklarowała swoją pomoc. Naprawdę nie wiesz, kiedy to wszystko tak świetnie się poukładało. Pamiętasz jeszcze jak byłaś skłócona ze swoją rodzicielką i ojcem, gdyż zabraniali ci być szczęśliwą. Teraz nie ukrywają swojej radości na widok ich wnuka. Widocznie dotarło do nich, że Matthew naprawdę cię kocha, a ty kochasz jego i nigdy w życiu by cię nie skrzywdził. Po godzinie relaksu owinięta w biały ręcznik przemieszczasz się do swojego pokoju i podchodzisz do szafy, wyciągając z niej kupioną przez Gabrielę sukienkę oraz szpilki do kompletu. Szybko ubierasz na siebie kreację i gotowa stajesz przed lustrem, stwierdzając, że jak zawsze Winter cię nie zawiodła. Zbiegasz po schodach, zaglądając do kuchni. Uśmiechasz się pod nosem na widok twojego przystojniaka, który podsmaża Karpia. Z podziwiania jego bioder kołyszących się do świątecznych piosenek wyrywa cię piosenka oznajmiająca połączenie. Pośpiesznie sięgasz po telefon spoczywający na stole w salonie i odbierasz połączenie, nie patrząc na ekran.
-Wesołych Świat panno Anderson! Życzę Ci Kochana, abyś podbijała parkiety tymi swoimi bioderkami, pociągała Matta tym seksownym tyłeczkiem, namiętnych i nieprzespanych nocy, szczęścia, miłości od tego idioty, wielu ciepłych chwil, uśmiechu na co dzień, takiego jak mój i wszystkiego najlepszego! A no i szczęśliwego nowego roku sprośna świnio! -słyszysz w słuchawce roześmiany głos Lotmana.
-Dziękuję Paul! Żubróweczko a ja tobie z całego serca życzę sukcesów sportowych, spełnienia marzeń, cierpliwości i miłości od Jasmine, byś był dalej taki stuknięty jak jesteś i wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2015! -kończysz swój monolog. - Przekaż też Jass. Ja muszę lecieć.
Z kuchni dobiega cię głośny śmiech Matthew. Spoglądasz w jego stronę i kręcisz z uśmiechem głową. Pomagasz mu w rozkładaniu talerzy i pytasz, gdzie podziali się wszyscy domownicy. Jak na zawołanie Gabi z Nicolasem zbiegają na dół, a drzwi mieszkania otwierają się, a ty tylko przewracasz oczami na widok Johna z gitarą. To będą fałsze! Po nakryciu stołu wszyscy gromadzą się w salonie i za śladem twojego ojca rozpoczynają modlitwę. Po chwili z uśmiechem na ustach dzielisz się opłatkiem z twoją teściową, życząc jej cierpliwości do małego. Wzdychasz głośno, kiedy twój braciszek sprytnie zauważa, że siedzicie nad jemiołą. Matthew nie czeka na żadne polecenie i bez słowa wpija się w twoje usta, sprawiając że zaczyna ci się kręcić w głowie. Mimo już tylu lat nadal kochacie się tak samo mocno i szaleńczo. Po spożyciu uroczystej kolacji wszyscy opadają na kanapę w salonie i śpiewają głośno kolędy, co chwila wybuchają śmiechem na fałsze twojego ojca. Z Thomasem na rękach kołyszesz się powoli. Po chwili odbiera go twoja matka, a ty z szerokim uśmiechem wtulasz się w bok Andersona, wdychając zapach jego perfum. Tak cholernie go kochasz. Co ty byś bez niego zrobiła. Na pewno nie stworzyła tak cudownego stworzenia jakim jest Thomy. Ma dokładnie tak samo piękne, przepełnione błękitem morza oczy jak jego tatuś. Oczy , w których widzisz cały swój świat.
Pewnego letniego wieczoru
Matt
Wtulona w twój nagi tors blondynka podziwia lśniące na niebie gwiazdy. Nareszcie macie chwilę dla siebie. Twoja matka z chęcią zajmuje się swoim wnukiem, a wy wreszcie możecie spędzić czas tylko we dwoje. Spoglądasz z uśmiechem na kobietę twojego życia i wplatasz swoje palce w jej długie, przyjemne w dotyku włosy. Przeczesujesz je delikatnie, uśmiechając się pod nosem. To o takim życiu kiedyś marzyłeś. Chciałeś mieć kochającą cię kobietę przy swoim boku i być szczęśliwym ojcem. Kiedyś były to jedynie marzenia, teraz stały się one rzeczywistością. I pomyśleć, że gdybyś wtedy nie przyleciał do Polski to wszystko, mogłoby nie mieć miejsca. Gdyby nie twój ukochany przyjaciel Paul, który cię czasem naprawdę irytuje, mógłbyś nie leżeć teraz na kocyku, ułożonym na trawie i nie napawać się pięknem twojej, tylko twojej blondynki. Gdyby nie ten wypadek na lodowisku, nie byłbyś teraz tak cholernie szczęśliwy i spełniony. Do dzisiaj pamiętasz jej złość na szkodę jaką jej wtedy wyrządziłeś. Wyrzuciła cię wtedy z sali, ale ty nie odpuściłeś. Nie poddałeś się choć, nie wiedzieć czemu już wtedy wydawała ci się taka inna. Przyciągała cię do siebie jak magnez. I nie miałeś wtedy pojęcia, że ktoś taki jak ona zawładnie twoim sercem, będzie krążyć w twojej głowie i stanie się ważniejsza niż twoja pasja. Bo kto by pomyślał, że taka (nie)zwykła blondynka, dziennikarka w sportowej gazecie i młodsza siostra twojego przyjaciela stanie się twoją miłością. Kobietą, dla której będziesz gotów rzucić wszystko, by tylko sprawić by była szczęśliwa. Gdyby przypadkowy przechodzeń albo nawet Paul powiedział ci, że tak się właśnie stanie wyśmiałbyś go. Przecież byłeś gwiazdą amerykańskiej siatkówki, było ci dobrze, gdy każdej nocy budziłeś się obok innej dziewczyny i traktowałeś je jak przedmiot. Ale nagle pojawiał się ona i zmieniła to. Sprawiła, że twoje spojrzenie na kobiety zmieniło się. Nie chciałeś mieć jej tylko na jedną, jedyną noc, ale na zawsze. Kiedy wypłakiwała się w twoje ramiona po tym cholernym zdarzeniu przed klubem w Kazaniu coś do ciebie dotarło, coś w tobie pękło. Dostrzegłeś, że nie była ci obojętna. Nie chciałeś by cierpiała, by płakała. Wtedy też po raz pierwszy ci zaufała i opowiedziała równie bolesną historię, tłumacząc swoją ostrożność do mężczyzn. Było ci jej żal. Zapewniłeś ją, że ty jesteś inny. Obiecałeś, że nie pozwolisz by ktoś ją skrzywdził. Pamiętasz także jej irytację ilością tatuaży na twoim ciele, ale bardziej w pamięci utkwił ci moment jakim wzrokiem wtedy na ciebie patrzyła. A tak akcja w łazience... Pierwszy raz widziałeś ją nago. No i ten cholerny związek z Emily, SMS, który mógł zniszczyć wszystko... Wasza historia, tworzyła prze rożne ścieżki i drogi, ale wreszcie trafiliście na tą odpowiednią. Z rozmyśleń wyrywa cię głośny krzyk blondynki. Przestraszony zrywasz się na równe nogi, ale gdy dostrzegasz jej delikatny uśmiech z ulgą opadasz z powrotem na koc. Odgarniasz kosmyk jej włosów za ucho, a ona pochyla się nad tobą i powoli zatapia w twoich ustach, aż w końcu wasz pocałunek, przeradza cię w wojnę języków. Obdarowujesz jej odsłonięty dekolt milionem pocałunków, słysząc jej przyśpieszony oddech. Układasz głowę na jej piersi, wsłuchując się w odgłos jej bicia serca. Serca, które bije tylko dla ciebie.
***
Alice
Bierzesz głęboki oddech i jeszcze raz sprawdzasz wiązania łyżew. Uśmiechasz się pod nosem, spoglądając na tablicę wyników. Ostatnia kolejka, ostatni dziś występ. Odwracasz głowę w stronę publiczności, na której bez problemu dostrzegasz twojego ukochanego męża i Thomasa, który ma już 2 latka. Trenerka podbiega do ciebie, szepcząc ci na ucho, byś zachowała spokój i swobodę. Kiwasz tylko głową i upijasz ostatni łyk soku pomarańczowego z fioletowego bidonu. Wchodzisz na lód, prezentujesz się sędziom oraz widowni i wykonujesz staranne, delikatne ruchy, do rozpoczynającej się muzyki. Z każdą minutą mija twój strach i nerwowość, a ich miejsce zastępuje spokój i pewność siebie. Kiedy z głośników pada nieco szybsza piosenka natychmiast przyśpieszasz i rozpędzasz się, aby wykonać obrót. Z delikatnym uśmiechem oddychasz z ulgą, kiedy bezpiecznie lądujesz na twardym lodzie. Nadchodzi czas na twoją ulubioną, ale także najtrudniejszą i najbezpieczniejszą figurę. Odbijasz się od tafli lodu, okręcając się w powietrzu, lądujesz i powtarzasz to jeszcze raz. Widownia reaguje głośnymi brawami, a ty z szerokim uśmiechem kontynuujesz swój taniec. Okręcasz się wokół własnej osi, słysząc kolejne okrzyki zadowolenia. Gdy twój czas dobiega końca podjeżdżasz do stanowiska jury i spoglądasz na ich oceny. Są naprawdę wysokie. Twój wzrok zatrzymuje się na tablicy wyników. Panowie od komputerowej roboty podliczają punkty, a ty z niepokojem oczekujesz na wynik. Nie możesz w to uwierzyć! Przy twoim nazwisku pojawia się jedynka!
-Alice Anderson! Mistrzynią Olimpijską! -dobiega do ciebie stłumiony głos spikera.
Natychmiast opuszczasz lód, zamieniasz łyżwy na buty i przepychasz się przez tłum dziennikarzy. Po twoich policzkach spływają łzy. Łzy szczęścia. Uradowana rzucasz się na szyję Matthew i toniesz w jego silnych ramionach, plamiąc jego kurtkę słoną cieczą. Nie obchodzi cię to, że wzrok wszystkich skierowany jest na waszą dwójkę. To niesamowite! Od dziecka marzyłaś o zdobyciu złotego medalu olimpijskiego. A teraz stałaś się najlepszą! Jesteś wdzięczna Mattowi, że cały czas cię wspierał i namawiał do powrotu na lód. Pamiętasz jak po nocach godzinami siedziałaś na parapecie, z gorącym kubkiem malinowej herbaty i myślałaś nad tym wszystkim, zastanawiałaś się. To wszystko się opłaciło! Euforia jaka teraz wypełniała cię w środku była nie do opisania. W końcu oderwałaś się od swojego męża i wzięłaś na ręce Thomasa, który błądził wzrokiem po otoczeniu, nie wiedząc za bardzo co się dzieję.
-Twoja mamusia jest mistrzynią olimpijską skarbie.-wyszeptał Matt.
Uśmiechnęłaś się pod nosem i ruszyłaś w stronę czekających na ciebie dziennikarzy. Dokładnie za 3 godziny rozpocząć miała się dekoracja medalowa. Tak, więc miałaś czas. W twoją stronę podbiegła znajoma ci doskonale brunetka, która ostrożnie się do ciebie przytuliła i wycałowała w policzki. Po chwili jednak Gabriela zaczęła swój wywiad.
-Jakie to uczucie być najlepszą na świecie? -zapytała z uśmiechem.
-Zarąbiste. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli. A szczególnie mojemu mężowi, który naprawdę znaczną rolę odegrał w moim powrocie na lód. Gdyby nie jego anielska cierpliwość to nie wiem co by było.- roześmiałaś się głośno.-Tak, więc to cudeńko, ten medal dedykuję mojemu ukochanemu Matthew oraz mojemu synkowi.
-A ty jak się czujesz Thomas z tym uczuciem, że masz mamę mistrzynię?
-Cudownie.-odpowiada głośno. -Kocham ją i zawsze będę.-składa na twoim policzku całusa.
Nim zauważasz mija te kilka godzin i ponownie jesteś w centrum uwagi mediów. Wskakujesz na najwyższy stopień podium, z szerokim uśmiechem machając do widowni, na której tym razem są także twoi rodzice i cała najbliższa rodzina. Nachylasz się, tym samym pozwalając na spoczywanie na twojej szyi złotego medalu. Bierzesz go w dłonie i lekko przegryzasz, sprawdzając czy to aby na pewno prawdziwe złoto. Ze łzami w oczach odśpiewujesz amerykański hymn i opuszczasz podium, udając się w stronę siatkarza. Tak cholernie go kochasz. To on cię cały czas wspierał, wierzył w ciebie.
KONIEC
Od Autorki:
Bierzesz głęboki oddech i jeszcze raz sprawdzasz wiązania łyżew. Uśmiechasz się pod nosem, spoglądając na tablicę wyników. Ostatnia kolejka, ostatni dziś występ. Odwracasz głowę w stronę publiczności, na której bez problemu dostrzegasz twojego ukochanego męża i Thomasa, który ma już 2 latka. Trenerka podbiega do ciebie, szepcząc ci na ucho, byś zachowała spokój i swobodę. Kiwasz tylko głową i upijasz ostatni łyk soku pomarańczowego z fioletowego bidonu. Wchodzisz na lód, prezentujesz się sędziom oraz widowni i wykonujesz staranne, delikatne ruchy, do rozpoczynającej się muzyki. Z każdą minutą mija twój strach i nerwowość, a ich miejsce zastępuje spokój i pewność siebie. Kiedy z głośników pada nieco szybsza piosenka natychmiast przyśpieszasz i rozpędzasz się, aby wykonać obrót. Z delikatnym uśmiechem oddychasz z ulgą, kiedy bezpiecznie lądujesz na twardym lodzie. Nadchodzi czas na twoją ulubioną, ale także najtrudniejszą i najbezpieczniejszą figurę. Odbijasz się od tafli lodu, okręcając się w powietrzu, lądujesz i powtarzasz to jeszcze raz. Widownia reaguje głośnymi brawami, a ty z szerokim uśmiechem kontynuujesz swój taniec. Okręcasz się wokół własnej osi, słysząc kolejne okrzyki zadowolenia. Gdy twój czas dobiega końca podjeżdżasz do stanowiska jury i spoglądasz na ich oceny. Są naprawdę wysokie. Twój wzrok zatrzymuje się na tablicy wyników. Panowie od komputerowej roboty podliczają punkty, a ty z niepokojem oczekujesz na wynik. Nie możesz w to uwierzyć! Przy twoim nazwisku pojawia się jedynka!
-Alice Anderson! Mistrzynią Olimpijską! -dobiega do ciebie stłumiony głos spikera.
Natychmiast opuszczasz lód, zamieniasz łyżwy na buty i przepychasz się przez tłum dziennikarzy. Po twoich policzkach spływają łzy. Łzy szczęścia. Uradowana rzucasz się na szyję Matthew i toniesz w jego silnych ramionach, plamiąc jego kurtkę słoną cieczą. Nie obchodzi cię to, że wzrok wszystkich skierowany jest na waszą dwójkę. To niesamowite! Od dziecka marzyłaś o zdobyciu złotego medalu olimpijskiego. A teraz stałaś się najlepszą! Jesteś wdzięczna Mattowi, że cały czas cię wspierał i namawiał do powrotu na lód. Pamiętasz jak po nocach godzinami siedziałaś na parapecie, z gorącym kubkiem malinowej herbaty i myślałaś nad tym wszystkim, zastanawiałaś się. To wszystko się opłaciło! Euforia jaka teraz wypełniała cię w środku była nie do opisania. W końcu oderwałaś się od swojego męża i wzięłaś na ręce Thomasa, który błądził wzrokiem po otoczeniu, nie wiedząc za bardzo co się dzieję.
-Twoja mamusia jest mistrzynią olimpijską skarbie.-wyszeptał Matt.
Uśmiechnęłaś się pod nosem i ruszyłaś w stronę czekających na ciebie dziennikarzy. Dokładnie za 3 godziny rozpocząć miała się dekoracja medalowa. Tak, więc miałaś czas. W twoją stronę podbiegła znajoma ci doskonale brunetka, która ostrożnie się do ciebie przytuliła i wycałowała w policzki. Po chwili jednak Gabriela zaczęła swój wywiad.
-Jakie to uczucie być najlepszą na świecie? -zapytała z uśmiechem.
-Zarąbiste. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli. A szczególnie mojemu mężowi, który naprawdę znaczną rolę odegrał w moim powrocie na lód. Gdyby nie jego anielska cierpliwość to nie wiem co by było.- roześmiałaś się głośno.-Tak, więc to cudeńko, ten medal dedykuję mojemu ukochanemu Matthew oraz mojemu synkowi.
-A ty jak się czujesz Thomas z tym uczuciem, że masz mamę mistrzynię?
-Cudownie.-odpowiada głośno. -Kocham ją i zawsze będę.-składa na twoim policzku całusa.
Nim zauważasz mija te kilka godzin i ponownie jesteś w centrum uwagi mediów. Wskakujesz na najwyższy stopień podium, z szerokim uśmiechem machając do widowni, na której tym razem są także twoi rodzice i cała najbliższa rodzina. Nachylasz się, tym samym pozwalając na spoczywanie na twojej szyi złotego medalu. Bierzesz go w dłonie i lekko przegryzasz, sprawdzając czy to aby na pewno prawdziwe złoto. Ze łzami w oczach odśpiewujesz amerykański hymn i opuszczasz podium, udając się w stronę siatkarza. Tak cholernie go kochasz. To on cię cały czas wspierał, wierzył w ciebie.
KONIEC
Od Autorki:
Tak oto Kochane dobiegłyśmy do końca tej historii. Będzie mi brakować tej wspaniałej obsady bohaterów, żartów Lotmana, docinek Matta i Alice, zboczeństw Andersona... :( Tu jest tyle wspomnień, tyle pracy i tyle serca włożonego. Aż smutno, że po pół roku muszę się rozstać z losami bohaterów. Mimo jednak odchodzę z tego blogu spełniona, gdyż wszystko co zaplanowałam zostało zrobione. Uważam go za najlepszego w moim wykonaniu :3 Pamiętam jak pisałam z moją przyjaciółką i nagle znalazłam na YouTube filmik z dnia Matta. Wysłałam go jej i obie stwierdziłyśmy, że to naprawdę ciacho <3 Później ona napisała, że muszę koniecznie napisać o nim bloga. Winiar miał być ostatnim, ten blog teraz też, ale mam masę pomysłów na inne historie, więc na razie zostaje w tym blogowym świecie :3 Dziękuję Wam Kochane przede wszystkim, bo gdyby nie wasze komentarze, miłe słowa, słowa wsparcia czy krytyki nie dotrwałabym tutaj do końca :3 Dziękuję za liczne zainteresowanie blogiem i mam nadzieję, że będzie on nadal cieszył się dużą popularnością <3 Już w Wigilie starujemy z nowym blogiem, nową historią, nowymi bohaterami :) Proszę jeśli nawet nie udzielaliście się w komentarzach wcześniej, aby teraz każdy dodał choćby słowo od siebie :) Zależy mi na waszej opinii i chce wiedzieć, czy nie zmarnowaliście czasu na czytanie tego opowiadania i czy wam się podobało :) Zapraszam serdecznie na "Zniszczone Marzenia" <3 Są już bohaterowie i zwiastun :) Pozdrawiam i do zobaczenia w Wigilie :3
Trafiłam na twojego błoga przypadkiem ;) i się z tego bardzo cieszę bo jest cudowny <3 czekałam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, ale smutno mi, że to już niestety koniec :( ale wszystko co dobre szybko się kończy, piszesz niesamowicie i na pewno będę czytać kolejnego bloga
OdpowiedzUsuńJuśka :D
Dziękuję Ci za miłe słowa :3
UsuńMasz rację :) Wszystko co dobre szybko się kończy :(
Pozdrawiam i do zobaczenia na Zniszczonych Marzeniach :*
szkoda że to już koniec historii Matta i Alice :( bardzo przyjemnie się czytało twoje opowiadanie i za każdym razem czekałam niecierpliwie na nowy rozdział :) mam nadzieje że następne opowiadanie będzie tak zajebiste jak to :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci, że byłaś ze mną :3
UsuńPostaram się by było jeszcze lepsze ;)
Pozdrawiam i do zobaczenia :*
Bardzo podobał mi się epilog, jak i całe opowiadanie. Wydaje mi się, że udało Ci się w nim zawrzeć wszystko, co najważniejsze dla tej historii i nikogo nie zabrakło, nawet Lotmana i jego oryginalnych życzeń :D
OdpowiedzUsuńWidziałam Twojego nowego bloga i już nie mogę się doczekać pierwszego wpisu jaki się tam pojawi. Z takimi bohaterami zapowiada się kolejna ciekawa historia :)
Pozdrawiam :)
Starałam się, by opisywać zawsze swoje uczucia w daje sytuacji bohaterów. Choć pisanie o uczuciach Matta czy Paula było naprawdę trudne :P Bo chłopaki inaczej myślą ;D
UsuńDziękuję za bycie ze mną i do zobaczenia na nowym blogu, pozdrawiam :*
Jak pięknie ^^
OdpowiedzUsuńCzy wspominałam już, że lubię happy endy?
Cieszę się, że wszystko skończyło się po ich myśli, że odnaleźli szczęście.
Dziękuję Ci za każdy rozdział, za różne zawirowania, które tak lubię i za każdy fragment z Lotmanem (jego lubię jeszcze bardziej niż zawirowania :P).
Oczywiście melduję się na nowym blogu zaraz :D
Buziaki! ;*
Chyba tak :D
UsuńNie ma za co :) To ja Ci dziękuję za wytrzymałość do Epilogu i za komentowanie, bo wiem, że byłaś od początku :3
Na to liczyłam :)
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :*
Dziękuję, za każdy rozdział tej historii:) Epilog wspaniały, trochę mi smutno, że to już koniec opowiadania ale do zobaczenia na nowym blogu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za czytanie :3
UsuńDo zobaczenia :*
Pozdrawiam :*
No koffanie postarałaś się i to bardzo . Jesteś w tym świetna !!! <3 Rób tak dalej , a będzie cudownie :3 Super !!! ^_^
OdpowiedzUsuńAch dziękuję Wariatko moja <3
UsuńNo już nie przesadzaj, bo się zarumienię :D
Całuję :*
Trochę smutno że koniec :c zajebisty pomysł z tym łyżwiarstwem c;
OdpowiedzUsuńI dziecko! Nareszcie się doczekałam ; ) Pozdrawiam i odwiedzę w Wigilię, napewno :)
Dziękuję za czytanie! :3
UsuńCzekam ;)
Pozdrawiam i weny :*
Było super, będzie mi brakowac bloga! I Matta :D Czekam na wiecej! Usciski!!! ***
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :*
UsuńBlog był super! Zawsze czekałam na kolejne rozdziały z niecierpliwością. Trochę będzie mi brakowało Matta i Alice...;/ Oczywiście czekam na historie z Karollo i Mattem. Zwiastun jest zarąbisty!!! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :3 Nawet nie wicie jak mi ciepło na sercu, kiedy czytam wasze komentarze <3 Kochane jesteście! :*
UsuńPozdrawiam :*
jejku taki piękny rozdział!!! szkoda tylko, że to już epilog ;c dosłownie za moment mam zamiar wejść na twojego bloga tylko na razie dokończe ten komentarz :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że skończyło się happy endem bo nie zniosłabym myśli, że mogłoby coś pójść nie tak haha to byłoby straszne! jeszcze te opisy ich uczuć, jak Matt mówi o tym jak bardzo ją kocha, a ona jak on przez cały czas ją wspierał, coś cudownego, są taką piękną parą, a ten ich synek jest taki kochany haha czy imię może wzięte od imienia jednego z austrackich skoków narciarskich? ;p
w każdym razie nie mogłaś napisać lepszego epilogu, dziękuje za tak wspaniałe opowiadanie i do zobaczenia na następnym blogu <3 !!
Zgadłaś, od Thomasa Morgensterna :3
UsuńDziękuję za takie wspaniałe słowa <3
Normalnie jak czytam wasze komentarze, które tak doceniają moją pracę, to mi się płakać chce :)
Pozdrawiam i do zobaczenia! :*
Kochana Moja! Tak jak obiecałam wczoraj, jestem dzisiaj! ;)
OdpowiedzUsuńJak szybko zleciało te pół roku, naprawdę... Wydaje mi się, jakbym dopiero wczoraj czytała prolog i zaznajamiała się z historią Alice i Matta, a tutaj już koniec... Ale jaki piękny koniec! Było wzruszająco ;) Główni bohaterowie stanęli na ślubnym kobiercu, doczekali się synka... Najpiękniej! Są cudownymi rodzicami, kochają się, uzyskali aprobatę od rodziców dziewczyny. Są szczęśliwi, ze sobą. Czego można chcieć więcej od życia? ;)
Alice jednak nie spoczęła na laurach, przezwyciężyła swój strach i ponownie stanęła na lodzie zostając Mistrzynią Olimpijską - szacun! Mały będzie dumny z takich rodziców, tego jestem pewna! ;)
Bardzo mi przykro, że to już koniec, bo związałam się z nimi ;) Ale jak wiadomo nie odchodzisz na zawsze tylko startujesz z nową historią, więc jest bardzo dobrze.
Dziękuję Ci, że mogłam czytać to opowiadanie ;*
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
Ty zawsze dotrzymujesz słowa :3
UsuńWłaśnie sama zauważyłam, że w mega szybkim tempie.
Chyba niczego. To co oni dostali było tak przez nich docenione i piękne <3
Ja sama chciałabym mieć takich rodziców. Dlaczego takie opowiadania nie mogą być naszym realnym życiem? :(
Dziękuję, że byłaś :3
Pozdrawiam i weny :*
Na prwno nie zmarnowalas Kasia czasu piszac te opowiadanie <3 Jest wspaniale <3 Jejku , jak to szybko minelo :( Jeszcze pamietam pierwsze rozdzialy , poznanie Matta przez Alice i na odwrot :) Wszystko jest takie idealne .. :)
OdpowiedzUsuńEpilog jest , brak slow :) Poszedl Ci wspaniale !! Tak , na pewno jestes spelniona, miec ukonczone wszystkie pomysly , 41 rodzialow , a za soba kilka blogow <3 Tak bardzo fajnie , ze oni juz po slubie :) Tylko szkoda , ze nie moglismy byc tego swiadkiem , ale oj tam ! No i chyba najwspanialsza rzecz Thomas <3 Nie mg wyobrazic sb takiego slodziaczka , malego Matta , no bo Anderson to Anderson :) Taka fajna rodzinkaa :) Tak bardzo bedzie mi ich brakowalo <3 Najbardziej takiej Rodzinnej atmosfery :)
Alice wrocila do lyzwiarstwa , kolejna dobra wiadomosc :D A to , ze zostala Mistrzynia Olimpijska to wisienka na tym calym torcie :) JEDNYM SLOWEM : WSPANIALE <3
Pozdrawiam goroco , buziaczkii :**** ° Natalia
Przepraszam ,ze wczesniej nie dodalam komentarza , ale mialam problemy , Dluga historiaa :)
Nigdy nie żałowałam, ani chwili, minuty, godziny spędzonej na pisaniu losów Alice i Matta oraz Nico z Gabi :3
UsuńDziękuję Ci z całego serca za ten komentarz i za to, że byłaś <3
Pozdrawiam i do zobaczenia :*
Na tego bloga trafiłam przypadkowo na początku grudnia. Jest on niesamowity. Gdy czytalam go w szkole, usmiechalam sie do telefonu, krzyczalam jak to mozliwe, gdy byla jakas ekscytujaca sytuacja, a kolezanki patrzyly na mnie jak na nienormalna. Sadze, ze trudno bedzie napisac ci lepsze opowiadanie od tego, gdyz to jest naprawde niesamowite. Jedynym moim zastrzezeniem jest ortografia i interpunkcja, ale to tylko malutki szczegół.
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńBoże! Ty się narażałaś w szkole, by przeczytać mojego bloga! Jej <3
Też tak myślę, ale podołam zadaniu :)
Wiem, wiem. Z tym to leżę i kwiczę :D
Pozdrawiam i dziękuję :*
Wiesz, że ja nie zawsze komentowałam, ale obowiązkowo czytałam!
OdpowiedzUsuńEpilog muszę obowiązkowo skomentować, ponieważ wyszedł ci cudowny <3
Trochę jest mi przykro, że kończysz już tą historię, ale pocieszeniem jest, że zaczęłaś następną! (i to z Kłosem! <3)
Dobrze, że z Alice jest wszystko dobrze ;) Nareszcie są szczęśliwi z Mattem :D
Buziaki ;*
Wiem, wiem :3
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Cóż, chyba tradycją zostanie to, że wszystkie twoje blogi kończę z opóźnieniem, kochana ;) Dziękuję za dedykację, ale tak naprawdę to wszystko, co tu się wydarzyło było tylko i wyłącznie owocem twojej pracy ;) Ja tylko zatwierdzałam pomysły i ewentualnie poprawiałam błędy :3 Dla mnie ten blog będzie przede wszystkim wspomnieniem wakacji 2014 :) Oprócz tego chciałam ci podziękować, że znosiłaś moje często dość krytyczne komentarze i nie olewałaś moich uwag co do tekstu (niestety chyba już na zawsze pozostanę strażnikiem poprawności językowej). Co tu jeszcze dodać... Ładna to była historia i mogę zaręczyć, że następną będę śledzić z nie mniejszym zaangażowaniem ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Kochana jesteś! ;*
UsuńNadrobiłam Twojego kolejnego bloga, obiecuję, że nadrobię kolejne :) Cudowna historia, dobrze, że zakończyłaś ją szczęśliwie <3!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńNiedawno trafilam na twojego bloga i od razu zaczełam to czytać.... Normalnie się zakochłam w tym opowiadaniu ! Strasznie chciałam by żeby mnie takie szczęście spotkało ! Czytając to nieraz miałam łzy w oczac, a to chyba najważniejsze... Świetna robota kochana ! Lecę czytać kolejne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia !