niedziela, 14 grudnia 2014

41."Ty stara krowo!"

Tak wiem, że to chore, ale znowu nie sprawdziłam :( Wybaczcie, ale czas i nauka mnie gonią :( Przepraszam za wszystkie błędy i życzę miłego czytania :* 

Matt 

Opadasz na krzesło stojące obok łóżka blondynki i ujmujesz jej dłoń w swoją, muskając jej zewnętrzna cześć swoimi ustami. Dziewczyna otwiera przymknięte powieki i spogląda na ciebie z obojętnością. Ściąga z nosa  maskę tlenową i już ma coś mówić, kiedy zatykasz jej usta palcem. Nie chcesz teraz rozmawiać o jej stanie. Chcesz po prostu posiedzieć przy niej w ciszy i spokoju, ciesząc się jej obecnością. Zastanawia cię tylko jedno. Kiedy jej stan zdrowia się tak pogorszył, by lekarz podejrzewali coś groźnego? Przecież ona zawsze chodziła uśmiechnięta i nie skrzyła się na żaden ból. Dopiero od kilku dni nagle dostała zadyszki i podpierając się po ścianach chodziła po mieszkaniu, gdyż zawroty i mocne bóle głowy jej to uniemożliwiały. Nie jeden raz naciskałeś na nią by udała się do szpitala, ale ona pozostawała wciąż nieugięta, zapewniając że to zwykłe zmęczenie przygotowaniami. Nie wierzyłeś jej ani trochę, ale nie mogłeś jej przecież wsadzić w samochód i siłą zawlec do gabinetu doktora. Przecież widziałeś, że z każdym dniem coraz szybciej się męczyła. Zrobiła kilka kroków i od razu dostawała ataku zadyszki. Niepokoiło cię to. Zrywasz się z krzesła, oznajmiając że idziesz po coś do picia. Gabi natychmiast, kiedy tylko dostrzega twoją, wysoką sylwetkę pojawia się obok, zasypując cię milionem pytań. Ze stoickim spokojem opowiadasz jej, że Alice kontaktuje normalnie, a jej oddech nieco się ustabilizował i jest przytomna. Z pomocą jednego ze starszych panów trafiasz do barku i kupujesz butelkę wody dla dziennikarki, a dla siebie kubek gorącej kawy. Ponownie pojawiasz się w pomieszczeniu, w którym znajduje się Winter i przysiadasz tym razem na łóżku. Dziewczyna unosi się do pozycji siedzącej i odbiera od ciebie opakowanie napoju, otwierając je i zanurzając w niej swoje wargi. Przyglądasz jej się z ciekawością i z uśmiechem pod nosem stwierdzasz, że nawet w tej szpitalnej piżamie wygląda ślicznie. 

-Matt przepraszam cię. Mogłam cię posłuchać i iść do tego durnego szpitala. - przyznaję ci wreszcie rację i odkłada wodę na szafkę nocną. 

-No mogłaś, ale tego nie zrobiłaś. Zawsze musisz być taka uparta? - pytasz ze śmiechem i ocierasz się swoim nosem o jej. - Nie będę się gniewał, jeśli wyjdziesz z tego cała i zdrowa, skarbie. -muskasz delikatnie jej usta. 

-Kochany jesteś. - posyła w twoją stronę ten szeroki uśmiech. 

Nawet teraz, w takiej chwili potrafi być radosna. Podziwiasz ją za to, ale także za to ją kochasz. Zajęci sobą nawet nie zauważacie, kiedy obok łóżka twojej narzeczonej pojawia się prowadzący ją lekarz. Natychmiast odrywasz się od jej ust, na co on uśmiecha się pod nosem i przekazuję wam informacje dotyczące zdrowia Alice. Niestety na razie tylko zleca szereg różnych badań, a dopiero po nich będzie coś wiedział. Wysyła cię po kartę pacjenta do recepcji, a ty posłusznie się tam udajesz. Zapisujesz w odpowiednie pola informacje dyktowane przez swoją ukochaną, a następnie oddajesz ją doktorowi. Chwilę później do sali wpada zirytowana, twoim nie powiadomieniem o tym, że może wejść Gabi. Alice śmieje się z Brown, która uderza cię torbą w głowę, ale kiedy uwagę zwraca jej jednak z pielęgniarek przestaje. Spoglądasz na nią groźnie i po chwili zostawiasz przyjaciółki same, oznajmiając że poinformujesz rodziców Winter. Kiedy drzwi zamykają się za tobą, wyjmujesz z kieszeni swój i'Phone  i ze spisu kontaktów wybierasz numer Amelie Winter. Okazało się, że dzisiaj rano dostała zlecenie od swojego męża by udać się do Buffalo do jednego z klientów. Rodzicielka blondynki odbiera dość szybko, bo po dwóch sygnałach i wita cię swoim ciepłym głosem. Na wieści, której przykazujesz natychmiast zmienia się on w przepełniony zaskoczeniem i zdenerwowaniem. Podajesz jej adres szpitala i czekasz na jej przybycie przed budynkiem. Po chwili wysiada z taksówki i biegnie w twoją stronę, a kiedy zatrzymuje się obok opowiadasz jej szczegółowo co sam wiesz. Widać, że jest naprawdę przestraszona i zdenerwowana. Zaprowadzasz ją do sali jej córki i opadasz na plastikowe krzesełko, przeczesując nerwowo swoje włosy dłonią. Zauważasz jak przygląda ci się obok siedząca brunetka, a po chwili wyciąga z torebki notes i długopis. Ze sztucznym uśmiechem składasz podpis na papierowej kartce i pozujesz do zdjęcia. Podchodzisz do okna, przez które widzisz żywo gestykulującą matkę Alice i broniącą się blondynkę. Jej matka wraz z brunetką opuszczają sale, kiedy twoją narzeczoną zabierają na badania. Oddychasz z ulgą, bo myślałeś, że nigdy to nie nastąpi. Kiedy mama dziewczyny przekonuję cię, abyś wrócił do domu kategorycznie odmawiasz. Jednak po chwili wsiadasz w swojego Nissana i udajesz się do mieszkania Winterów, gdyż młoda dziennikarka nie ma ze sobą żadnych rzeczy. Nicolas od razu zauważa, że jesteś nieco zdenerwowany i pyta o tego powód. Wzdychasz głośno i opowiadasz mu o wypadku, jaki miał miejsce w sali weselnej, pakując kilka ubrań dla dziewczyny. Koszykarz od razu rzuca w twoją stronę, że jedzie z tobą, a ty nie sprzeciwiasz się, w końcu to jej brat. Kilka minut później jesteście już pod budynkiem i podążacie szpitalnym korytarzem, dochodząc do tego , na którym znajduję się sala. Alice nadal jest na badaniach, dlatego czekacie na korytarzu. Nico wita się ze swoją przyszłą żoną namiętnym pocałunkiem i opada obok niej. Po dość długim czasie widzisz jadącą na łóżku Winter, która uśmiecha się pod nosem. Gdy chcesz już wejść do pomieszczenia, w którym ją umieszczają, lekarz staje na przeciw ciebie, mówiąc że będzie miała robione teraz EKG. Dziwisz się, gdyż to badanie serca, a ona ma zadyszkę i bóle oraz zawroty głowy. Zaczynasz się niepokoić, skoro sprawdzają pracę jej serca to musi być coś naprawdę poważnego. Chodzisz od lewej strony do prawej, co chwila spoglądając na także niespokojną matkę blondynki. Po chwili wychodzi do was lekarz, prosząc do swojego gabinetu. Gabi i Nicolas zostają na korytarzu, a ty wraz z Amelią podążacie za doktorem, ubranym w biały fartuch, który lekko podwiewa. 

-Otóż proszę państwa, to nie było przypadkowe omdlenie. Pańska córka, a pana narzeczona ma powiększoną prawą komorę serca, a do tego płuco, co powoduje tą zadyszkę i bóle głowy. -mówi fachowo starszy brunet. 

-Jak długo będzie musiała tu zostać? Co dalej?-dopytujesz, opierając się rękami o biurko. 

-Będziemy musieli przeprowadzić przeszczep. Bez tego ona umrze, ale spokojnie. Mamy awaryjną listę dawców, więc nie będzie tym większego problemu. Potrzebujemy tylko książeczkę zdrowia pańskiej narzeczonej i jutro jak dobrze pójdzie możemy przeprowadzić zabieg. 

Oddychasz z ulga na te słowa, gdyż zwyczajnie się o nią bałeś. Na szczęście to nic takiego groźnego jak białaczka czy rak. Wraz z matką Alice opuszczasz pokój doktora Wella i wchodzisz do sali blondynki. Uśmiechasz się do niej delikatnie, oznajmiając że naprawdę się o nią bałeś. Ona tylko uśmiecha się delikatnie i unosi do pozycji siedzącej, wtulając w twoje ciało. Układasz ręce na jej plecach i przyciągasz ją jeszcze bliżej siebie. Czujesz jej ciepły oddech na swojej szyi, który jeszcze bardziej cię uspokaja. Po chwili jednak słyszysz jak przyśpieszony oddech powraca i odrywasz się od niej, nakazując się jej położyć. Pielęgniarka poddaje jej jakiś lek i prosi cię o opuszczenie sali. Prosisz ja o zostanie jeszcze chwilę, na co się zgadza. 

-Czy ty zawsze musisz być taki uparty?- mówi ze śmiechem, cytując twoje słowa. 

W odpowiedzi wpijasz się łapczywie w jej usta, sprawiając że brakuje wam obojga tchu. Po kilku minutach oddalasz się od jej ust, widząc że ledwo łapie oddech. Po chwili jednak przyciąga cię do siebie i muska delikatnie twoje usta, a następnie układa twoją głowę na swoich piersiach. Uśmiechasz się pod nosem, wiedząc że wszystko będzie dobrze. Nie ma opcji by przeszczep nie poszedł pomyślnie. Ona da rade! Jest w końcu najsilniejszą kobieta jaką znasz. 

                                                                ***

Alice 

Nareszcie po kilku dniach w szpitalu opuszczałaś go z uśmiechem na twarzy i przy boku Andersona. Twój doktor okazał się naprawdę wyrozumiały i zamiast trzymać cie jeszcze tydzień z przymknięciem oka wypuścił wcześniej, byś zdążyła na ślub przyjaciółki. Gabriela w ramach podziękowania podarowała mu zaproszenie, ale on niestety nie mógł opuścić dnia w pracy. Za to obiecałaś mu podrzucić pudełeczko z plackami i słodyczami weselnymi. Matthew ułożył twoją torbę na tylnym siedzeniu i zamknął za tobą drzwi, opadając na fotel kierowcy. Do ślubu zostało dokładnie 5 godzin. Po przygotowywaniu się na ślub twojego brata, miałaś stawić się w rodzinnym domu Brown, którzy od rana mieli ręce pełne roboty. Gdy tylko siatkarz zajechał na parking pod twoje mieszkanie, niczym ogoń wypadłaś z samochodu i wpadłaś do domu, w pośpiechu ściągając buty i kurkę. Słyszałaś tylko za sobą głośny śmiech Matta, który wyluzowany opadł na kanapę. Ty natomiast szybko wyciągasz z szafy kupioną wcześniej na tą okazję sukienkę oraz szpilki i parę balerin. Wraz z kreacją zamykasz się w łazience, zdzierając z siebie wszystkie ubrania. Wskakujesz do kabiny prysznicowej i odkręcasz korek z gorącą wodą, by ograć twoje ciało. Gdy jest ono już w pełni mokre nakładasz na nie swój kremowy żel o zapachu truskawki i rozprzestrzeniasz go po swojej skórze, pieszcząc swoje nozdrza. Po kilku minutach spłukujesz go oraz włosy i wychodzisz z pod prysznica, owijając się szczelnie białym ręcznikiem. Włosy pieścisz suszarką, a następnie gdy są one już suche wiążesz jej w niedbałego kucyka, by nie przeszkadzały ci one w robieniu makijażu. Wsuwasz się w czerwoną sukienkę, z koronkowym dekoltem i zabierasz za malowanie. Rzęst jak zawsze wydłużasz czarnym tuszem, a na usta nakładasz ciemną, czerwoną szminkę. Spryskujesz się swoją ulubioną "Cytus Pretty" i rozpuszczasz włosy, pozwalając im swobodnie opadać falami na twoje ramiona. Po drodze na dół, nakładasz na nogi swoje elegancie, wysokie szpilki tego samego koloru i prezentujesz się z uśmiechem w salonie. Matt pożera cię wzrokiem, podchodząc do ciebie coraz bliżej. Napawa się twoim orzeźwiającym zapachem i wpija w twoje usta. Szybko jednak odpychasz go od siebie, prosząc by nie zniszczył twoich pomalowanych ust. Kiwa tylko głową i zrezygnowany znika za drzwiami łazienki. Pamiętasz uprzedzenia lekarza co do ilości spożywanego alkoholu i zamierzasz uważać, choć z tymi idiotami to nie będzie łatwe. Opadasz na sofę i spoglądasz na zegarek widniejący na twojej dłoni. Za pięć minut masz być u Gabrieli, a Matt dopiero bierze prysznic. Będzie wprost cudownie! 
Jakimś cudem docierasz na czas do mieszkania swojej przyjaciółki i zabierasz się od razu za przygotowywanie jej do ceremonii ślubnej, każąc Mattowi iść pogadać z jej rodzicami. Chłopak niechętnie przystaje na twoją propozycje, a ty w spokoju zabierasz się za malowanie Gabrieli. Pędzelkiem nakładasz podkład na jej twarz, a następnie dla efektu matowego pudrujesz ją. Palcem rozprowadzasz jasny cień na jej powiekach, by później nałożyć na niego ciemniejszy. Jej rzęsy podkreślasz pogrubiającym tuszem, gdyż wydłużać ich nie trzeba. Przebrana w śliczną suknie ponownie opada na kanapę w salonie i powierza swoje włosy w twoje ręce. Ze śmiechem, by cię natknęło włączasz ze swojego telefonu "Sex Bomb" i kołyszesz biodrami, majstrując przy fryzurze panny młodej. Po około 30 minutach z uśmiechem zaprowadzasz ją do lustra w łazience i każesz jej otworzyć oczy. Widok na jej twarzy wyrazu zachwytu i zaskoczenia są dla ciebie najlepszym podziękowaniem za swoją prace. Brunetka rzuca ci się na szyję, dziękując ci do ucha. Oddalasz się od niej, mówiąc że uszkodzi ci sukienkę. Oboje wybuchacie śmiechem i opuszczacie toaletę, by usiąść przy kuchennym stole. Z doskonałym wyczuciem czasu w pomieszczeniu pojawia się Matthew, który z szokiem spogląda na twoje dzieło. Ze śmiechem kłoni się przed tobą, wymachując śmiesznie rękami i gratulując. Jego głupoty to nigdy nie zrozumiesz. Wzdychasz głośno i upijasz łyk świeżo zaparzonej kawy, spoglądając groźnie na Andersona, który podsuwa filiżankę do siebie i powtarza twoją czynność. Brunet uśmiecha się do ciebie cwanie i muska twój policzek swoimi wargami. Momentalnie złość na niego ulatnia się niczym bańka mydlana. Patrzysz z ciekawością na zegar zawieszony na ścianie i stwierdzasz, że goście powinni już zacząć przyjeżdżać. Jak na potwierdzenie tych słów po mieszkaniu roznosi się melodia dzwonka. Ruszasz w kierunku drzwi i z uśmiechem witasz waszą wspólna szefową redakcji oraz całą ekipę firmy. W tym samym czasie słyszysz jak orkiestra zaczyna grać, a po chwili wchodzi do środka mieszkania. Ze śmiechem obserwujesz zazdrość Matta, kiedy przystojny blondyn łapie cię za rękę i okręca szybko. Siatkarz zaczyna się robić purpurowy na twarzy, kiedy chłopak szepczę ci na ucho, że pięknie wyglądasz. Dziękujesz mu skinięciem głowy i wracasz do zbulwersowanego przyjmującego.  Po kilku minutach z ulicy słychać już klaksony, które informują o przyjeździe pana młodego do panny młodej. Uśmiechasz się pod nosem na czułe przywitanie przyszłego małżeństwa i układasz głowę na ramieniu jeszcze złego na ciebie chłopaka. Nim zauważasz stoicie już przed kościołem, oczekując na rodziców Gabrieli. W końcu docierają na miejsce i witają się z zebranymi wcześniej gośćmi. Twoja przyjaciółka zdecydowanie wygląda dziś zmysłowo. Przepiękna śnieżnobiała suknia aż po stopy, uroczę białe futerko, welon po sam pas i wysokie szpilki, które za pewnie zmieni potem na baleriny. Uśmiechasz się szeroko w jej stronę, pokazując zaciśnięte kciuki. Wiesz, że się denerwuję. Chcesz jej zapewnić wsparcie, jakim obdarzyła cię w szpitalu, podczas tych kilku strasznych dla ciebie dni. Matt łapcie cię pod ramie i prowadzi w kierunku wejścia do kościoła, by następnie uklęknąć, pomodlić się i zająć miejsce. Bardzo rzadko tutaj bywa, ale naprawdę ceni sobie Boga. Odwracasz głowę do tyłu, kiedy organista zaczyna grać marsz ślubny. Ojciec dziewczyny z szerokim uśmiechem, ale nie tak lśniącym bielą i błyskiem jak ona prowadzi ją do ołtarza, przy którym czeka Nicolas. Anderson uśmiecha się szeroko w twoją stronę, splatając swoje palce z twoimi i szepcząc ci do ucha tak piękne słowa, jakie tylko mogą mówić ludzie "kocham cię". Odpowiadasz mu pięknym uśmiechem i wpatrujesz się w młodą parę, która powtarza za księdzem słowa przysięgi. Jesteś pod urokiem ich twarzy wypełnionych szczęściem i oczów pełnych blasków i wypełnionych miłością. Może już niedługo i wy staniecie na ślubnym kobiercu. W końcu Matt niedawno ci się oświadczył, a twoja matka sądzi, że jest on świetnym kandydatem na męża. Po tym przylocie jego do Rzeszowa, oboje się do niego przekonali i dostrzeli, że jest on naprawdę miłym, przesympatycznym i troskliwym chłopakiem. Kiedy Gabriela wpatrzona w oczy twojego brata wypowiada najważniejsze słowa w jej życiu po twoim policzku spływa łza, która po chwili przeradza cię w płacz szczęścia. Nigdy nie sądziłaś, że twój brat resztę swojego życia spełni z Gabrielą Brown, twoją przyjaciółką. Przecież oni nie umieli ze sobą porozmawiać, umówić się na randkę, a teraz zwyczajnie ślubowali sobie miłość aż do śmierci. To było takie piękne i wzruszające. 
Przez cały czas byłaś świadkiem ich rozwijającego się uczucia, które doprowadziło ich aż tutaj, do ołtarza Najświętszej Maryi Panny. Po chwili uroczystość dobiega końca, a państwo Winter łączą  się w namiętnym pocałunku. Opuszczają kościół, a ty wraz z Mattem oraz resztą gości wydajecie okrzyki radości i rzucacie groszami. 

Po hucznym przywitaniu młodego małżeństwa przychodzi czas na pierwszy taniec. Mrugasz porozumiewawczo do Matta, który wraz z tobą przygotował coś specjalnego na tą okazje. Siatkarz podchodzi do orkiestry, która wręcza mu mikrofon i z uśmiechem na ustach zapowiada parę młodą :

-Po mojej lewej stronie Nicolas Winter. Łagodna panda w rzeczywistości, ale w łóżku prawdziwy tygrys. Mamy potwierdzenie od małżonki.- fala śmiechu roznosi się po parkiecie, a Gabriela oblewa się rumieńcem. 

-A po mojej prawej Gabriela Winter. Wrzaskliwy niedźwiedź w pracy, w domu natomiast groźny dzik, który potrafi nie zauważalnie wyjść  z kryjówki. -wypowiadasz ze śmiechem. 

-Kto odniesie zwycięstwo w tym pojedynku, a kto upadnie na łopatki? Zapraszamy tygrysa i niedźwiedzice na środek parkietu, a zespół puścimy o coś wolnego. -mówi Matt, który już pojawia się obok ciebie. 

>> Klik<<

Szczelnie przytulona do siebie para kołysze się powoli w rytm wolnej melodii. Sama przekazujesz kamerę mamie Gabrieli i bez protestów układasz swoją dłoń na ręce siatkarza. Czujesz jak jego ręce oplatają twoją sylwetkę, sprawiając przyjemne ciepło na twoich plecach. Przymykasz powieki i opierasz swoje czoło o czoło Matta, skradając z jego ust delikatny pocałunek. Odwraca cię do siebie tyłem i podtrzymuje w pasie, kołysząc tobą delikatnie. Wyginasz swoją szyje i spoglądasz w jego przepełnione błękitem morza oczy, uśmiechając się pod nosem. Jest naprawdę niesamowity. Kiedy piosenka dobiera końca schodzicie z parkietu, by zjeść obiad. Pyszny rosół znika z twojego talerza w mniej niż pięć minut, na co Anderson śmieje się pod nosem. Z kurczakiem idzie już nieco wolniej. Popijasz wszystko swoją ulubioną Pepsi i ciągniesz go w kierunku parkietu, a kiedy od kręci głową, trzęsiesz bioderkami, powoli unosząc sukienkę do góry. Siatkarz momentalnie podrywa się z miejsca i chwyta twoją rękę, kierując się szybkim krokiem na parkiet. Ze śmiechem okręca cię zwinie do amerykańskiego disco, które gra teraz kapela. Nico z Gabi tymczasem siedzą na wygodnych krzesłach, uspokajając swoje szybkie oddechy. Machasz w kierunku brunetki i wracasz spojrzeniem na Matta, który wciąż prezentuje swoje umiejętności taneczne. Po chwili odchyla cię do tyłu, a ty oplatasz swoją nogą jego umięśnione plecy i poddajesz się jego przyciąganiu. Goście klaskają w dłonie i gwizdają, zachwyceni waszymi piruetami na parkiecie. Po jakiś pięciu piosenkach opadacie zdyszani na zimną podłogę, popijając swoje napoje. Nicolas podchodzi do was, ogłaszając że za chwilę rozpocząć cię ma konkurs na najseksowniejszego tancerza tego wesela. Spoglądasz roześmiana na Matta, a on od razu czyta twoje zamiary i kręci przecząco głową. Poklepujesz go po ramieniu, zachęcając do udziału, lecz on wciąż pozostaje nieugięty. Gabriela ze śmiechem obserwuje waszą dwójkę i postanawia ingerować. 

-Matti no idź! Chyba pannie młodej nie odmówisz prawda? -pyta ze słodkim uśmiechem. 

-Jakiej młodej?! Ty stara krowo! Po dwudziestce i mówi, że młoda.- śmieje się, ale dostrzegając karcący wzrok panny Winter, unosi dłonie ku górze, w geście obrony.- Żartowałem! No dobra, pójdę. -stwierdza zrezygnowany. 

Klaskasz w swoje dłonie tak jak pozostali tu zebrani i spoglądasz na kandydatów. Dostrzegasz także machającą w twoją stronę Gabi, która pokazuje gestem dłoni wolne miejsce obok. Zwlekasz swoje cztery litery z zimnej podłogi i siadasz na miękkim krześle, podziwiając zgrabnie poruszających się mężczyzn. Większość do koledzy Nicolasa z kadry, a także Jim i Alan z twojej redakcji. Po pierwszej rundzie zwykłych tańców, jury ogłasza rundę kolejną, w której chłopaki mają zatańczyć naprawdę seksownie. Kiedy muzyka zaczyna grać Matt porusza zgrabnie bioderkami, a po chwili ździera z  siebie białą koszulę. Śmiejesz się głośno, gdy podchodzi do ciebie na czworaka i gryzie kawałek twojej sukienki, swoimi lśniącymi perełkami. Po chwili łapie cię za ręce i zaczyna normalnie tańczyć z tobą przy boku. Wirujesz w jego ramionach niczym gwiazda tańca z gwiazdami i czujesz się w tej roli doskonale. Oczywiście konkurs wygrywa twój przystojniak, który otrzymuje statuetkę ze złota z bokserkami i tytułem wypisany na dole. Przegryzasz płatek jego ucha, szepcząc mu do ucha, że był naprawdę pełen seksapilu. Nagrodą od ciebie jest bardzo namiętny i długi pocałunek, przerwany dopiero przez Nicolasa. Z każdą godzinną po północy wesele rozkręca się coraz bardziej. A ty z bolącymi stopami opadasz na kanapę w jednym z pokoi na górze i rozmasowujesz bolące kończyny. Nieco zmęczona układasz swoją głowę na poduszce i przymykasz powieki, lecz nie jest ci dane odpocząć choć na chwilę. Gdyż czujesz na swoim dekolcie mokre ślady, pozostawiane przez usta swojego narzeczonego. Dzisiaj naprawdę świetnie bawisz się w jego towarzystwie. Otwierasz oczy i ze zmienionymi szpilkami na baletki ruszasz na dół, by po raz kolejny tego wieczoru pokazać gościom jak się tańczy z narzeczonym. 


                                             Od Autorki:

Prezentuje wam ostatni rozdział tego opowiadania. Epilog pojawi się w piątek i nim zakończymy losy naszych bohaterów :) Z jednej strony się cieszę, bo będę mogła pisać nowe historie, które od ponad miesiąca siedzą w mojej głowie, ale z drugiej będzie mi brakować Winterów oraz siatkarzy z USA, szczególnie Lotmana i Matta <3 Macie szczęście, że testy mi przez to pisanie dobrze poszły, bo tak to chyba bym musiała się ograniczać :P Jedne słabe wyniki to matma i chemia :/ To chyba tyle :)  Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podoba ;) Pozdrawiam i do piątku :* Prolog nowej historii, do której dam wam linka już pewnie w piątek pojawi się w wigilie. Postaram się by był on w godzinach porannych, by dobrze zacząć dzień :3 






18 komentarzy:

  1. rozdział cudowny! Matt nawet bez tańczenia wygrałby ten konkurs... :D Nico i Gabi, taka wielka miłość, tak słodko! <3 nie wiem jak ja przeżyje bez kolejnych przygód tych bohaterów, uzależniłaś mnie od nich :* nie mogę doczekać się już kolejnych historii :) buziaki :* :* /Nikos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD Dla mnie jest on najseksowniejszym człowiekiem świata *.*
      Oni są w siebie tak zapatrzeni, że naprawdę :3
      Będą kolejny ;) Dasz radę!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Rozdział przecuuuuuuuuuuudowny:) Matt i bez tańczenia jest bezkonkurencyjny. Czekam z niecierpliwością na epilog i następną historie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alice ty to masz charakterek ! Niedawno 40, teraz 41 , noi te nieszczesne egzaminy :) Na szczesicie ja za rook :) Co do rozdzialu -megaa :D Weselr opidane wyjebiscie .. Te potancoeki Alice i Matta , Wyjebiste .. Wywijali , chcialabym to zobaczyc ;D A noi najseksowniejszy tancerz , Matt :) z twojego opisy wynika ,ze byl swietny( Nawet lepiej) ;D Szkoda,ze juz koniec opowiadania :( Bede tesknila , i to strasznie :D Jak ja bez tych wariatow wytrzymam , nie wiem :D CZEKAM NA WSPANIALY EPIPOG <3 Pozdrawiam i buziaczki :*** ° Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj chyba wiesz to od początku tej historii :P Sama na własne oczy widziałaś, ja nie chciała zaufać Mattowi. Winterowie wiedzą jak się bawić na całego xD
      Dla mnie on jest zawsze najlepszy :3 Poczekaj na epilog. Wtedy bd już oficjalnie zakończone :( Będą kolejni wariaci i to jacy <3
      Pozdrawiam i do zobaczenia :*

      Usuń
  4. Rozdział świetny, czekam na EPILOG ;) O kim będzie następne opowiadanie? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3
      A to niespodzianka :)
      Pozdrawiam i do zobaczenia :*

      Usuń
  5. Przeszczep to naprawdę coś poważnego, ale dobrze, że się powiódł, Alice czuje się dobrze i mogła bawić się na weselu brata.
    Cóż... Teraz czekamy na weselicho państwa Andersonów :D

    Buziaki! ;*

    I zapraszam Cię serdecznie na pierwszy rozdział tu - http://krotka-historia-pewnej-znajomosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dzięki świetnemu doktorkowi :D
      Nom to do zobaczenia w piątek :*
      Pozdrawiam i już lecę :*

      Usuń
  6. Po raz kolejny udało Ci się zaskoczyć, ale pozytywnie :) W tym rozdziale przyspieszyłaś akcję zdecydowanie. Dłuuugi rozdział i duużo się działo, a już tym bardziej na weselu państwa Winter. Komuś tu troszeczkę żyłka pulsowała z zazdrości hehe - Matt i jego bulwers to dobre. O tańcu już w ogóle nie wspomnę ;) Już nie mogę się doczekać epilogu, a na pewno będzie pięknym zwieńczeniem tej historii.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam zaskakiwać, ale jeśli czytałaś poprzednie historie to już wiesz ;)
      Nie chciałam rozpisywać się w kilku rozdziałach, więc zmieściłam to w tym jednym. Matthew kocha Alice i nie pozwoli, by byle kto się obok niej kręcił :D
      Ciesze się, że ci się podobał :3
      Pozdrawiam i do zobaczenia :*

      Usuń
  7. Zajebisty jak zawsze ale troche smutno ze już kończysz ! Bo ten blog jest świetny! I powiedz mi teraz co ją mam robić wieczorami ? XD
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana zrozum, że ja naprawdę wiele godzin spędziłam przed komputerem i muszę kiedyś skończyć, by mieć to poczucie spełnienia się w tej historii :) Po za tym było naprawdę dużo odcinków, z czym chyba musisz się zgodzić ;) A po za tym będą także inne opowiadania, również o siatkarzach :3 Mi też smutno, gdy czytam te wasze komentarze i myślę, że już za 3 dni ten blog będzie świecił pustkami :( Wieczorami będziesz czytać mojego autorstwa "Zniszczone Marzenia", które również będą historią miłosną <3
      Dziękuję Ci za tak cudowne słowa i pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Jeden rażący błąd. Przeszczep. Jest coś takiego jak kolejka osób kwalifikowanych do przeszczepu, a nie lista rezerwowa dawców. Na przeszczepy czeka się miesiącami bądź latami, zwłaszcza na serce. Dlatego Alice nie mogła mieć przeszczepu następnego dnia i od tak wyzdrowieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o tym, ale na potrzeby opowiadania potrzebowałam by szybko go przeszła :)
      A po za tym to opowiadanie, więc mogą tu się dziać rzeczy zmyślone, fikcyjne ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  9. o boże dajcie mi takiego Matta, który będzie przede mną zgrabnie wywijał bioderkami!! co ja bym dała za taki widok, no coś pięknego <3 chcociaż na meczu w Kraków Arenie chyba przez 10 min obserwowałam jak się rozciąga (miałam piękny widok na jego pośladki hahahaha) i robiłam zdjęcia więc i tak jest już jakieś doświadczenie hahaha a co do rodziału to jak zwykle mi się podoba, nic dodać nic ująć i czekam na następny :*
    już niestety epilog i jest mi strasznie przykro z tego powodu :/ kurcze bedę tesknic za mattem i lotmanem tak samo, no nic ale może to jakoś zniose z nowym opowiadaniem :)
    + wiem, ze dwóch ostatnich rozdziałów nie skomentowałam, bo czytałam teraz wszystko hurtem, ale jak pewnie się domyślasz były ekstra, no bo tutaj każde rozdziały takie są
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałam Twój komentarz to wybuchłam śmiechem. Ty to kobieto umiesz rozbawić! :D Zazdroszczę bycia na meczu USA :<3 Proszę Cię Kochana o kontakt! Muszę mieć pośladki Andersona nad łóżkiem, to niezłe motywacja :D
      Dziękuję za miłe słowa :3
      Pocieszę Cię! Po tym nowym opowiadaniu, startuję chyba z historią Paula :3
      Na pewno ona będzie, tylko nie wiem czy po "Marzeniach" czy później :)
      Pozdrawiam i do piątku :*

      Usuń