Dwa miesiące później-końcówka Kwietnia.
Alice
Tak bardzo wyczekiwałaś wreszcie tego dnia. Z szerokim uśmiechem na ustach i czarną walizką zmierzasz w kierunku wejścia na lotnisko. Właśnie dziś lecisz do Kazania na finałowy mecz Superligi. Odprawa mija ci szybko, a już po chwili opadasz na wygodny fotel, zapinając przy tym pasy. Z kieszeni wyjmujesz telefon i wystukujesz krótkiego SMS'a do Nicolasa. Tylko on wie o tym, że wybierasz się do Rosji. Mattowi chcesz zrobić niespodziankę. Masz nadzieję, że się ucieszy. Kilka minut później otrzymujesz odpowiedź od twojego brata. Śmiejesz się pod nosem, szukając w torbie gadżetu. Po chwili zakładasz na uszy wielkie słuchawki z wzorem flagi USA (klik). Twoje powieki stają się coraz bardziej ciężkie, a ty nawet nie zauważasz kiedy odpływasz do krainy Morfeusza.
Budzi cię dopiero znana ci doskonale piosenka. Natychmiast wyłączasz muzykę i zdejmujesz słuchawki, odbierając połączenie od Nico. Uśmiechasz się pod nosem, słysząc jak pyta z troską o to czy wszystko dobrze. Jest świetnym bratem. Może dzieli was tylko dwa lata, ale on zachowuje się jakbyś była nastolatką. Zawsze powtarza, że nie da cię skrzywdzić i kto tego dokona pożałuje. Nie oddałabyś go nikomu za żadne skarby świata. Kończysz połączenie i patrzysz na swoje odbicie w małym lusterku. Większą część lotu przespałaś, dlatego teraz już raczej nie zaśniesz. Zrezygnowana wyjmujesz z podręcznego bagażu ubrania na przebranie i kosmetyczkę. Po chwili jesteś już w łazience, doprowadzając się do normalnego stanu. Ubrana w niebieską bluzę i czarne rurki oraz pomalowana z powrotem wracasz na swoje miejsce. Z głośników dociera do ciebie głos stewardessy, która ogłasza, że za 15 minut samolot wyląduje w Rosji. Uśmiechasz się pod nosem, wyobrażając sobie minę Andersona na twój widok. Odpinasz pasy i z torbą narzuconą na ramie wysiadasz z pokładu maszyny. W tłumie ludzi dostrzegasz uśmiechniętego od ucha do ucha bruneta. Machasz w jego stronę, podbiegając do niego i wtulając się w jego ramiona. Nad uchem słyszysz jego cichy śmiech. Od waszego spotkania minęły dwa miesiące. Tęskniłaś i to bardzo tęskniłaś. Po kilku minutach wyswabadzasz się z jego uścisku i w jego obecności kierujesz się w stronę wyjścia. Nicolas układa walizki w bagażniku, a ty sprawdzasz wiadomości. Po samochodzie rozbrzmiewa dźwięk nowej wiadomości. Twoje kąciki ust wędrują ku górze, kiedy odblokowujesz telefon i na ekranie pojawia się napis " Matthew". Szybko wystukałaś odpowiedź i wysłałaś wiadomość. Nim się obejrzałaś Nicolas stał już pod blokiem Amerykanina i żegnał się z tobą.
-Tylko zrób fotkę jego miny okay?- zaśmiał się Nicolas.
Kiwasz głową i ruszasz w kierunku wejścia do budynku. Kiedyś na szczęście siatkarz wręczył ci klucze do klatki, więc niespodzianki nie popsujesz. Po kilku minutach stajesz pod drzwiami mieszkania Matta i zastanawiasz się czy zadzwonić a może otworzyć drzwi sama swoim kluczem. Przystajesz na pierwszą opcję i naciskasz dzwonek.
-Kur** ! Kto normalny o tej godzinie śmie tu przychodzić?!- irytuje się Amerykanin.
Śmiejesz się pod nosem i cierpliwie czekasz, aż ci otworzy. Po chwili w drzwiach staje zaspany brunet w samych bokserkach. Musisz przyznać, że jego tors przyciąga twój wzrok.
-Alice?! Ale skąd ty tu...?- pyta zaskoczony.
-We własnej osobie. Przyleciałam do Kazania, korzystając z wolnego. Nie cieszysz się? - unosisz jedną brew do góry.
Anderson bierze cię na ręce i z radosnymi okrzykami skacze po mieszkaniu, okręcając cię wokół własnej osi. W mieszkaniu rozbrzmiewają wasze głośne śmiechy. Z każdym dniem Matt coraz bardziej cię zadziwia. Dopiero klął, że ktoś zakłóca mu spokój, a teraz cieszy się jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. W końcu postawia cię na ziemi i proponuje coś do picia. Jak zawsze prosisz o gorącą czekoladę. Kiedy Matt przygotowuję napoje, ty rozpakowujesz się w pokoju gościnnym. Z walizki wyjmujesz długą granatową koszulkę, której nie oddałaś siatkarzowi i udajesz się w kierunku łazienki. Gdy wracasz po gorącym prysznicu, czeka na ciebie już kubek z gorącą cieczą i dwie kanapki. Muskasz wargami policzek Matta i zabierasz się za jedzenie. Po kilku minutach udajesz się do pokoju, w celu położenia się spać. Jeszcze raz sprawdzasz tylko skrzynkę odbiorczą w telefonie i układasz głowę na poduszce. Rozmyślasz jak przez ostatni czas zmieniło się twoje życie. Nigdy przecież nie myślałaś, że twoim przyjacielem będzie jeden z najsławniejszych siatkarzy na świecie. Nie myślałaś, że będzie nim Matthew John Anderson. Nie miałaś też pojęcia, że będziesz wsiadać w samolot i go odwiedzać. Ani też, że Gabriela będzie dziewczyną Nicolasa. Tyle się zmieniło. Gdy przymknęłaś powieki i zasnęłaś, przed oczami ponownie pojawił ci się obraz z tego pamiętnego wieczoru. Ty i pusta ciemna ulica. Ten typek i jego obleśny dotyk. No i Matthew, który cię uratował. Natychmiast otwierasz oczy, a nim spostrzegasz łkasz głośno w białą poduszkę. Nawet nie zauważasz kiedy do pokoju wchodzi Anderson. Przysiada się na łóżku i obejmuje cię ramieniem. Wtulasz się w jego umięśniony tors i płaczesz. Nie potrafisz wymazać tego momentu z pamięci. Czujesz jego ciepły oddech na swojej szyi, jego zapach i silne ramiona na swoich plecach. Powoli się uspokajasz. Unosisz głowę i spoglądasz na oświetloną przez miejską latarnie jego twarz. Uśmiecha się do ciebie łagodnie, odwzajemniasz ten gest. Wasze spojrzenia się spotykają, tak jak wtedy w kawiarni. Jego błękitne oczy powodują, że odpływasz. Nie słuchasz co mówi, zajęta jesteś wpatrywaniem się w te piękne tęczówki. Dopiero szturchnięcie powoduje, że wracasz do rzeczywistości. Potrząsasz głową i spoglądasz pytająco na Amerykanina.
-Alice? Czy ty w ogóle mnie słuchasz?
-Tak, jasne. - odpowiadasz, przytakując głową.
-To o czym mówiłem?- pyta z uśmiechem.
-No dobra, nie słuchałam cię. Zamyśliłam się. Przepraszam.- spuszczasz głowę, ale on unosi ją i zmusza cię do spojrzenia w jego oczy.
-Nic nie szkodzi. Pytałem, czy mam zostać tutaj z tobą czy iść do siebie do sypialni? - spogląda ci głęboko w oczy.
-Idź spokojnie spać do swojego pokoju. Poradzę sobie. - uśmiechasz się delikatnie.
-Na pewno?-upewnia się.
Kiwasz głową i wyganiasz go z pokoju, rzucając w jego sylwetkę poduszką. Wybucha śmiechem i nie pozostaje ci dłużny. Po chwili jednak znika za drzwiami, a ty ponownie układasz się na boku, przymykając powieki. Z uśmiechem na ustach odpływasz do krainy Morfeusza.
Matt
Kompletnie nie spodziewałeś się wizyty Alice. Gdy powiedziała ci, że będzie cię wspierać na ostatnim meczu o Mistrzostwo Rosji, po prostu byłeś szczęśliwy. Po za Nicolasem nikt nie wspierał cię tak na żywo, z trybun. Twoje siostry, brat i matka oglądały twoje mecze w telewizji, rzadko kiedy kibicowały ci w Rosji. Po rozmowie z blondynką kierujesz się w stronę łazienki, a następnie po odświeżeniu się w stronę sypialni. Musisz jutro wcześnie wstać i udać się na trening, a potem mecz. Jednak zza ściany słyszysz płacz. Natychmiast zrywasz się z łóżka i po cichu wchodzisz do pokoju gościnnego. Nie myliłeś się. Na łóżku dostrzegłeś płaczącą Winter. Zajmujesz miejsce na łóżku i obejmujesz ją ramieniem. Po chwili wtula się w twoje umięśnione ciało i tak po prostu łka. Nie pytasz o co chodzi. Doskonale wiesz z jakiego powodu płacze. W końcu się uspokaja i ponosi głowę, przyglądając się twojej twarzy. Uśmiechasz się do niej delikatnie, a ona z trudnością odwzajemnia ten sam gest. Wtedy wasze spojrzenia się spotkały. Jej oliwkowe oczy wpatrywały się w twoje niczym zaczarowane. W końcu Alice opamiętała się i przerwała tą chwilę. Gdy wychodziłeś z jej pokoju rzuciła w ciebie poduszką. Nie darowałeś jej i oddałeś jej. Z uśmiechem układasz się z powrotem na miękkiej pościeli, a gdy tylko zamykasz oczy ukazuje ci się obrazek uśmiechniętej blondynki. W tej chwili dostrzegasz coś ważnego. Alice nie jest ci obojętna. Ta radość na jej widok nie była przypadkowa. Ty, Matt Anderson chyba się zakochałeś. Jest dla ciebie taka piękna, inna niż wszystkie. Do tego ta chwila w hotelowej łazience. Nie mogłeś oderwać od niej wzroku. Jej ciało było takie idealne. A jeszcze te oczy. Zielone, oliwkowe- po prostu śliczne. Przez te dwa miesiące tak bardzo tęskniłeś. Brakowało ci jej słodkiego śmiechu, tych długich blond włosów, cytrusowych perfum, które uwielbiasz wdychać. Po prostu brakowało ci jej. Nie możesz pozwolić by kiedykolwiek cierpiała, czy przez ciebie albo innych, ale nie możesz. Z tym postanowieniem odpływasz.
***
Matt
Z uśmiechem na dźwięk budzika zrywasz się z łóżka i udajesz do kuchni. Z lodówki wyjmujesz potrzebne produkty do przygotowania śniadania i stajesz przy blacie. Gotowe ciasto na naleśniki, których ci nie wolno zaczynasz smażyć. W salonie pojawia się ubrana w twoją koszulkę blondynka. Wita cię szerokim uśmiechem i podchodzi do jednej z szafek. Wyjmuje dwa kubki i wsypuje do nich czarny proszek. Dyskretnie śledzisz każdy jej ruch, jednym okiem pilnując patelni. Po kilku minutach talerz pełen jest naleśników, które nadziewasz bitą śmietaną i truskawkami. Z uśmiechem stawiasz naczynie przed Alice i życzysz smacznego.
-Nie jestem głodna.-rzuca w twoją stronę, wpatrując się w widoki za oknem.
-A ty czasami w ciąży nie jesteś, że się odchudzasz?- unosisz brwi do góry, spoglądając na jej brzuch.
-Wypluj to słowo! Anderson uciekaj do puki możesz.- zrywa się z krzesła, a ty wybiegasz z mieszkania.
Ze śmiechem zbiegasz po kolejnych schodkach, oglądając się za siebie. Alice wpatruje się w ciebie z wściekłością i podąża tuż za tobą. Na szczęście wszyscy sąsiedzi jeszcze śpią. Nagle potykasz się o jeden ze schodków i lądujesz na zimne posadzce. Blondynka natychmiast przyśpiesza i zjawia się tuż przy tobie. Siada ci na plecach i śmieje się głośno z twojej niezdarności.
-Ile ty ważysz? Zaraz mi plecy koteczku złamiesz.-śmiejesz się.
-Nie wiem. 70 kg.- odpowiada po chwili zastanowienia.
-Że ile?!- krzyczysz zdziwiony.
-Żartuje. Nic ci się nie stało?- pochyla się nad twoją twarzą.
-Chyba nic. Boli mnie tylko noga. Obym mógł dziś wystąpić.
Podnosi ciężar ciała z twoich pleców i podaje ci dłoń. Łapiesz za nią i wstajesz. Wracacie do mieszkania, gdzie posłusznie blondynka zjada śniadanie. Z przełożoną przez ramie niebieską torbą firmy Adidas opuszczasz mieszkanie, zostawiając w nim Alice. Wsiadasz do samochodu i ruszasz w doskonale znaną ci drogę. W szatni witasz się z kolegami z klubu i przebierasz się.
-Skąd masz tego siniaka na plecach? -pyta Max.
-Wywaliłem się na schodach.- odpowiadasz obojętnie, zakładając szarą bluzkę.
-Ta jasne! Anderson oj te twoje igraszki w łóżku.- śmieje się Mikhalow, a ty rzucasz w jego kierunku torbą.
-Debil! -stwierdzasz ze śmiechem.
Nim zauważasz mija ci cały dzień. Rozgrzewasz się właśnie przed meczem o Mistrzostwo. Uśmiechasz się pod nosem, wiedząc, że na trybunach siedzi blondynka wraz z bratem. Machasz w jej kierunku, a wtedy słyszysz krzyki młodej brunetki. Po chwili do siebie przywołuje was trener. Po głośnym okrzyku ponownie wchodzisz na boisko. Dziś gracie z Lokomotiv Novosibirisk. Doskonale pamiętasz ostatni mecz z tym klubem. Po ciężkiej bitwie wygrali 3:2. Dziś jednak musicie wygrać. Mecz rozpoczyna się punktem przeciwnej drużyny. Nieźle przyjmujesz mocną zagrywkę, a pierwszy wasz punkt zdobywa kapitan Zenitu. Przybijasz piątkę z Maxem, a następnie powracasz na swoją pozycję. Spoglądasz w stronę trybun. Alice obdarza cię szerokim uśmiechem i pokazuje zaciśnięte kciuki. Pierwszy set wygrywacie bez żadnych problemów i z wysoką przewagą 15:25. W przerwie podchodzisz do swoich przyjaciół, zamieniając z nimi kilka zdań.
Szczęśliwy skaczesz jak szalony z kolegami z drużyny, wykrzykując coś głośno. Gestem dłoni przywołujesz do siebie blondynkę z brunetem, którzy po chwili stoją obok ciebie. Nie możesz opanować swojej radości.
Witam was w upalny poniedziałek :)
Mam nadzieję, że siódemka wam się spodoba.
Długo ją pisałam, ale dla was zawsze warto.
Wczoraj usiadłam i spisałam wszystkie pomysły na to opowiadanie.
Było tych punktów aż 34 ( w 5 już wykorzystanych).
Dziękuję wam za miłe komentarze pod ostatnim postem i mam nadzieję, że tutaj też nie pojawią się błędy. Ta historia będzie chyba bardzo długa. Pewnie coś około 40-50 rozdziałów, jak nie więcej. Zobaczymy :)
Pytanko do was: Czy taki wygląd bloga się wam podoba czy może zmienić na ciemny (czyt.czarny)?
Na dziś to tyle ;) Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu :) Jeśli chcecie ze mną popisać o siatkówce, opowiadaniu czy coś innego piszcie na gg : 39313378. Pozdrawiam i do środy :*
Budzi cię dopiero znana ci doskonale piosenka. Natychmiast wyłączasz muzykę i zdejmujesz słuchawki, odbierając połączenie od Nico. Uśmiechasz się pod nosem, słysząc jak pyta z troską o to czy wszystko dobrze. Jest świetnym bratem. Może dzieli was tylko dwa lata, ale on zachowuje się jakbyś była nastolatką. Zawsze powtarza, że nie da cię skrzywdzić i kto tego dokona pożałuje. Nie oddałabyś go nikomu za żadne skarby świata. Kończysz połączenie i patrzysz na swoje odbicie w małym lusterku. Większą część lotu przespałaś, dlatego teraz już raczej nie zaśniesz. Zrezygnowana wyjmujesz z podręcznego bagażu ubrania na przebranie i kosmetyczkę. Po chwili jesteś już w łazience, doprowadzając się do normalnego stanu. Ubrana w niebieską bluzę i czarne rurki oraz pomalowana z powrotem wracasz na swoje miejsce. Z głośników dociera do ciebie głos stewardessy, która ogłasza, że za 15 minut samolot wyląduje w Rosji. Uśmiechasz się pod nosem, wyobrażając sobie minę Andersona na twój widok. Odpinasz pasy i z torbą narzuconą na ramie wysiadasz z pokładu maszyny. W tłumie ludzi dostrzegasz uśmiechniętego od ucha do ucha bruneta. Machasz w jego stronę, podbiegając do niego i wtulając się w jego ramiona. Nad uchem słyszysz jego cichy śmiech. Od waszego spotkania minęły dwa miesiące. Tęskniłaś i to bardzo tęskniłaś. Po kilku minutach wyswabadzasz się z jego uścisku i w jego obecności kierujesz się w stronę wyjścia. Nicolas układa walizki w bagażniku, a ty sprawdzasz wiadomości. Po samochodzie rozbrzmiewa dźwięk nowej wiadomości. Twoje kąciki ust wędrują ku górze, kiedy odblokowujesz telefon i na ekranie pojawia się napis " Matthew". Szybko wystukałaś odpowiedź i wysłałaś wiadomość. Nim się obejrzałaś Nicolas stał już pod blokiem Amerykanina i żegnał się z tobą.
-Tylko zrób fotkę jego miny okay?- zaśmiał się Nicolas.
Kiwasz głową i ruszasz w kierunku wejścia do budynku. Kiedyś na szczęście siatkarz wręczył ci klucze do klatki, więc niespodzianki nie popsujesz. Po kilku minutach stajesz pod drzwiami mieszkania Matta i zastanawiasz się czy zadzwonić a może otworzyć drzwi sama swoim kluczem. Przystajesz na pierwszą opcję i naciskasz dzwonek.
-Kur** ! Kto normalny o tej godzinie śmie tu przychodzić?!- irytuje się Amerykanin.
Śmiejesz się pod nosem i cierpliwie czekasz, aż ci otworzy. Po chwili w drzwiach staje zaspany brunet w samych bokserkach. Musisz przyznać, że jego tors przyciąga twój wzrok.
-Alice?! Ale skąd ty tu...?- pyta zaskoczony.
-We własnej osobie. Przyleciałam do Kazania, korzystając z wolnego. Nie cieszysz się? - unosisz jedną brew do góry.
Anderson bierze cię na ręce i z radosnymi okrzykami skacze po mieszkaniu, okręcając cię wokół własnej osi. W mieszkaniu rozbrzmiewają wasze głośne śmiechy. Z każdym dniem Matt coraz bardziej cię zadziwia. Dopiero klął, że ktoś zakłóca mu spokój, a teraz cieszy się jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. W końcu postawia cię na ziemi i proponuje coś do picia. Jak zawsze prosisz o gorącą czekoladę. Kiedy Matt przygotowuję napoje, ty rozpakowujesz się w pokoju gościnnym. Z walizki wyjmujesz długą granatową koszulkę, której nie oddałaś siatkarzowi i udajesz się w kierunku łazienki. Gdy wracasz po gorącym prysznicu, czeka na ciebie już kubek z gorącą cieczą i dwie kanapki. Muskasz wargami policzek Matta i zabierasz się za jedzenie. Po kilku minutach udajesz się do pokoju, w celu położenia się spać. Jeszcze raz sprawdzasz tylko skrzynkę odbiorczą w telefonie i układasz głowę na poduszce. Rozmyślasz jak przez ostatni czas zmieniło się twoje życie. Nigdy przecież nie myślałaś, że twoim przyjacielem będzie jeden z najsławniejszych siatkarzy na świecie. Nie myślałaś, że będzie nim Matthew John Anderson. Nie miałaś też pojęcia, że będziesz wsiadać w samolot i go odwiedzać. Ani też, że Gabriela będzie dziewczyną Nicolasa. Tyle się zmieniło. Gdy przymknęłaś powieki i zasnęłaś, przed oczami ponownie pojawił ci się obraz z tego pamiętnego wieczoru. Ty i pusta ciemna ulica. Ten typek i jego obleśny dotyk. No i Matthew, który cię uratował. Natychmiast otwierasz oczy, a nim spostrzegasz łkasz głośno w białą poduszkę. Nawet nie zauważasz kiedy do pokoju wchodzi Anderson. Przysiada się na łóżku i obejmuje cię ramieniem. Wtulasz się w jego umięśniony tors i płaczesz. Nie potrafisz wymazać tego momentu z pamięci. Czujesz jego ciepły oddech na swojej szyi, jego zapach i silne ramiona na swoich plecach. Powoli się uspokajasz. Unosisz głowę i spoglądasz na oświetloną przez miejską latarnie jego twarz. Uśmiecha się do ciebie łagodnie, odwzajemniasz ten gest. Wasze spojrzenia się spotykają, tak jak wtedy w kawiarni. Jego błękitne oczy powodują, że odpływasz. Nie słuchasz co mówi, zajęta jesteś wpatrywaniem się w te piękne tęczówki. Dopiero szturchnięcie powoduje, że wracasz do rzeczywistości. Potrząsasz głową i spoglądasz pytająco na Amerykanina.
-Alice? Czy ty w ogóle mnie słuchasz?
-Tak, jasne. - odpowiadasz, przytakując głową.
-To o czym mówiłem?- pyta z uśmiechem.
-No dobra, nie słuchałam cię. Zamyśliłam się. Przepraszam.- spuszczasz głowę, ale on unosi ją i zmusza cię do spojrzenia w jego oczy.
-Nic nie szkodzi. Pytałem, czy mam zostać tutaj z tobą czy iść do siebie do sypialni? - spogląda ci głęboko w oczy.
-Idź spokojnie spać do swojego pokoju. Poradzę sobie. - uśmiechasz się delikatnie.
-Na pewno?-upewnia się.
Kiwasz głową i wyganiasz go z pokoju, rzucając w jego sylwetkę poduszką. Wybucha śmiechem i nie pozostaje ci dłużny. Po chwili jednak znika za drzwiami, a ty ponownie układasz się na boku, przymykając powieki. Z uśmiechem na ustach odpływasz do krainy Morfeusza.
Matt
Kompletnie nie spodziewałeś się wizyty Alice. Gdy powiedziała ci, że będzie cię wspierać na ostatnim meczu o Mistrzostwo Rosji, po prostu byłeś szczęśliwy. Po za Nicolasem nikt nie wspierał cię tak na żywo, z trybun. Twoje siostry, brat i matka oglądały twoje mecze w telewizji, rzadko kiedy kibicowały ci w Rosji. Po rozmowie z blondynką kierujesz się w stronę łazienki, a następnie po odświeżeniu się w stronę sypialni. Musisz jutro wcześnie wstać i udać się na trening, a potem mecz. Jednak zza ściany słyszysz płacz. Natychmiast zrywasz się z łóżka i po cichu wchodzisz do pokoju gościnnego. Nie myliłeś się. Na łóżku dostrzegłeś płaczącą Winter. Zajmujesz miejsce na łóżku i obejmujesz ją ramieniem. Po chwili wtula się w twoje umięśnione ciało i tak po prostu łka. Nie pytasz o co chodzi. Doskonale wiesz z jakiego powodu płacze. W końcu się uspokaja i ponosi głowę, przyglądając się twojej twarzy. Uśmiechasz się do niej delikatnie, a ona z trudnością odwzajemnia ten sam gest. Wtedy wasze spojrzenia się spotkały. Jej oliwkowe oczy wpatrywały się w twoje niczym zaczarowane. W końcu Alice opamiętała się i przerwała tą chwilę. Gdy wychodziłeś z jej pokoju rzuciła w ciebie poduszką. Nie darowałeś jej i oddałeś jej. Z uśmiechem układasz się z powrotem na miękkiej pościeli, a gdy tylko zamykasz oczy ukazuje ci się obrazek uśmiechniętej blondynki. W tej chwili dostrzegasz coś ważnego. Alice nie jest ci obojętna. Ta radość na jej widok nie była przypadkowa. Ty, Matt Anderson chyba się zakochałeś. Jest dla ciebie taka piękna, inna niż wszystkie. Do tego ta chwila w hotelowej łazience. Nie mogłeś oderwać od niej wzroku. Jej ciało było takie idealne. A jeszcze te oczy. Zielone, oliwkowe- po prostu śliczne. Przez te dwa miesiące tak bardzo tęskniłeś. Brakowało ci jej słodkiego śmiechu, tych długich blond włosów, cytrusowych perfum, które uwielbiasz wdychać. Po prostu brakowało ci jej. Nie możesz pozwolić by kiedykolwiek cierpiała, czy przez ciebie albo innych, ale nie możesz. Z tym postanowieniem odpływasz.
***
Matt
Z uśmiechem na dźwięk budzika zrywasz się z łóżka i udajesz do kuchni. Z lodówki wyjmujesz potrzebne produkty do przygotowania śniadania i stajesz przy blacie. Gotowe ciasto na naleśniki, których ci nie wolno zaczynasz smażyć. W salonie pojawia się ubrana w twoją koszulkę blondynka. Wita cię szerokim uśmiechem i podchodzi do jednej z szafek. Wyjmuje dwa kubki i wsypuje do nich czarny proszek. Dyskretnie śledzisz każdy jej ruch, jednym okiem pilnując patelni. Po kilku minutach talerz pełen jest naleśników, które nadziewasz bitą śmietaną i truskawkami. Z uśmiechem stawiasz naczynie przed Alice i życzysz smacznego.
-Nie jestem głodna.-rzuca w twoją stronę, wpatrując się w widoki za oknem.
-A ty czasami w ciąży nie jesteś, że się odchudzasz?- unosisz brwi do góry, spoglądając na jej brzuch.
-Wypluj to słowo! Anderson uciekaj do puki możesz.- zrywa się z krzesła, a ty wybiegasz z mieszkania.
Ze śmiechem zbiegasz po kolejnych schodkach, oglądając się za siebie. Alice wpatruje się w ciebie z wściekłością i podąża tuż za tobą. Na szczęście wszyscy sąsiedzi jeszcze śpią. Nagle potykasz się o jeden ze schodków i lądujesz na zimne posadzce. Blondynka natychmiast przyśpiesza i zjawia się tuż przy tobie. Siada ci na plecach i śmieje się głośno z twojej niezdarności.
-Ile ty ważysz? Zaraz mi plecy koteczku złamiesz.-śmiejesz się.
-Nie wiem. 70 kg.- odpowiada po chwili zastanowienia.
-Że ile?!- krzyczysz zdziwiony.
-Żartuje. Nic ci się nie stało?- pochyla się nad twoją twarzą.
-Chyba nic. Boli mnie tylko noga. Obym mógł dziś wystąpić.
Podnosi ciężar ciała z twoich pleców i podaje ci dłoń. Łapiesz za nią i wstajesz. Wracacie do mieszkania, gdzie posłusznie blondynka zjada śniadanie. Z przełożoną przez ramie niebieską torbą firmy Adidas opuszczasz mieszkanie, zostawiając w nim Alice. Wsiadasz do samochodu i ruszasz w doskonale znaną ci drogę. W szatni witasz się z kolegami z klubu i przebierasz się.
-Skąd masz tego siniaka na plecach? -pyta Max.
-Wywaliłem się na schodach.- odpowiadasz obojętnie, zakładając szarą bluzkę.
-Ta jasne! Anderson oj te twoje igraszki w łóżku.- śmieje się Mikhalow, a ty rzucasz w jego kierunku torbą.
-Debil! -stwierdzasz ze śmiechem.
Nim zauważasz mija ci cały dzień. Rozgrzewasz się właśnie przed meczem o Mistrzostwo. Uśmiechasz się pod nosem, wiedząc, że na trybunach siedzi blondynka wraz z bratem. Machasz w jej kierunku, a wtedy słyszysz krzyki młodej brunetki. Po chwili do siebie przywołuje was trener. Po głośnym okrzyku ponownie wchodzisz na boisko. Dziś gracie z Lokomotiv Novosibirisk. Doskonale pamiętasz ostatni mecz z tym klubem. Po ciężkiej bitwie wygrali 3:2. Dziś jednak musicie wygrać. Mecz rozpoczyna się punktem przeciwnej drużyny. Nieźle przyjmujesz mocną zagrywkę, a pierwszy wasz punkt zdobywa kapitan Zenitu. Przybijasz piątkę z Maxem, a następnie powracasz na swoją pozycję. Spoglądasz w stronę trybun. Alice obdarza cię szerokim uśmiechem i pokazuje zaciśnięte kciuki. Pierwszy set wygrywacie bez żadnych problemów i z wysoką przewagą 15:25. W przerwie podchodzisz do swoich przyjaciół, zamieniając z nimi kilka zdań.
Szczęśliwy skaczesz jak szalony z kolegami z drużyny, wykrzykując coś głośno. Gestem dłoni przywołujesz do siebie blondynkę z brunetem, którzy po chwili stoją obok ciebie. Nie możesz opanować swojej radości.
Witam was w upalny poniedziałek :)
Mam nadzieję, że siódemka wam się spodoba.
Długo ją pisałam, ale dla was zawsze warto.
Wczoraj usiadłam i spisałam wszystkie pomysły na to opowiadanie.
Było tych punktów aż 34 ( w 5 już wykorzystanych).
Dziękuję wam za miłe komentarze pod ostatnim postem i mam nadzieję, że tutaj też nie pojawią się błędy. Ta historia będzie chyba bardzo długa. Pewnie coś około 40-50 rozdziałów, jak nie więcej. Zobaczymy :)
Pytanko do was: Czy taki wygląd bloga się wam podoba czy może zmienić na ciemny (czyt.czarny)?
Na dziś to tyle ;) Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu :) Jeśli chcecie ze mną popisać o siatkówce, opowiadaniu czy coś innego piszcie na gg : 39313378. Pozdrawiam i do środy :*
Hmm może się pocałują w następnym rozdziale :D Mam taką nadzieję :D
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty, zresztą jak zawsze :D
Czekam na następny :**
Haha :D Za szybko kochana xD
UsuńDziękuję :*
Pozdrawiam :*
Zaprzyjaźnili się a Alice nie jest obojętna Mattowi. Hmm, czyżby szykował się tu mały romansik? :)
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie ładnie, ale muszę wytknąć parę błędów, bo niestety się pojawiły:
DOPÓKI a nie do puki
Matt zadał trochę dziwne pytanie Alice: "A ty czasami w ciąży nie jesteś, że się odchudzasz?". Żadna kobieta w ciąży, która ma zdrowo pod kopułą by się nie odchudzała przecież :). Gdzieś tu było coś jeszcze, ale teraz za cholerkę nie mogę znaleźć. Chodzi mi o to, że np nie piszę się tą bluzę a tę bluzę itd :)
I tak z innej beczki. Oni ciągle jedzą te naleśniki, do obrzydzenia normalnie :D Ja np nie lubię naleśników, więc jak czytam, że prawie za każdym razem smażą te placki to mnie ściska :D Haha
Pozdrawiam, weny
lemoon :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMożliwe, zobaczymy :) Na razie Matt musi w pełni pozyskać jej zaufanie :) Miało inaczej zabrzmieć, pewnie byłam już zmęczona pisaniem. Okay, zapamiętam sobie :)
UsuńHaha :D Alice uwielbia naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami :) Postaram się urozmaicić ich jadłospis :D
Pozdrawiam i dziękuję :*
nie pisze*
OdpowiedzUsuńKurcze, pisałam w biegu i mi się Alt Gr wdusił :D
Haha :D Nic się nie stało :)
UsuńNo ale ze mnie gapa :D Zamiast tu pisać komentarz to ja w odpowiedzi pod lemoon :D
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało rozdział, też widziałam te błędy co poprzedniczka napisała, ale ja nie lubię się czepiać :P
Czekam aż znajomość Andersona i Winter rozwinie się jeszcze bardziej :P
Haha :D Moniczka udana jak zawsze :D
UsuńCieszę się z tego, a błędy staram się eliminować :)
To będziesz musiała długo poczekać :)
Pozdrawiam :*
Ja tu dziś komentowałam szóstkę, a tu już kolejny :D Ale pewnie jak masz wszystko rozplanowane to nie pozostaje nic innego jak siadać i pisać :)
OdpowiedzUsuńMówisz, że około 50 rozdziałów? Szacun! Choć pamiętam, że na początku swojej pisarskiej 'kariery' sama tyle pisałam i do dziś się dziwię, że dałam rade :D
Alice zrobiła Mattowi niezłą niespodziankę i nie ma, co do tego absolutnie żadnej wątpliwości :D Najpierw sobie chłop pobluzgał, ale potem się ucieszył- spróbowałby nie! :D
Cieszę się, że relacje między nimi uległy radykalnej zmianie. Lubią ją, Alice uwielbia wpatrywać się w jego oczy, a on się zaczyna zakochiwać ^^
Pozostaje czekać na dalsze rozdziały ;)
Pozdrawiam ;*
Lubią się* - przepraszam za mały błąd :D
UsuńHaha :D Wiesz jak masz opóźnienia to co poradzisz? xD
UsuńDokładnie :) Nie wiem czy aż tyle, ale przypuszczam, że na 20 kilka się nie skończy, bo za wiele tu się będzie działo :) No widzisz!
Ja też tyle pisałam, ale ostatnio sama wiesz Misiek i Maciej 20 kilka.
Bo Winter jest zwariowana xD Haha :D Pewnie myślał, że to Lotman albo braciszek naszej blondynki :D
On ją od początku lubił, tylko ona do niego nie pałała chęcią. No bo jak tu oczów błękitnych nie kochać? Do tego samego Matta Johna Andersona :D :3
Pozdrawiam :*
PS : Co wy z tymi błędami dziś macie? :D
O kurcze.. Dwa miesiące i taki postęp.. Nie spodziewałam się tego po Alice! ;D
OdpowiedzUsuńCzy rozdział się podoba? No ba!
Co do wyglądu, wg mnie okej, piosenka w tle także przyjemna, bardzo ją lubię.
Pozdrawiam, buziaki ;*
Haha :D Wiesz poznała nieco bardziej Matta to i się zaprzyjaźniła.
UsuńDzięki :3 Ja tą piosenkę też uwielbiam, ale na wyglądem myślałam na nieco ciemny i obraz pod tytułem czy coś :) Po patrze jakby to wyglądało i jak bd fajnie to zmienię, a jak nie to zostawię.
Pozdrawiam :*
Jak wczesniej pisalam fajny rodzial . Alice i Matt sie juz przyjaznia :) Prawda jest , ze przyjazn damsko - meska nie istnieje .. Moge sie zalozyc , ze oni beda razem . :) Alice jeszcze pamieta to zdarzenie . Troche szkoda mi tej dziewczyny , bo tego nigdy sie nie zapomina .To co przezyla na zawsze zostanie w jej glowie . Taka niespodzianka zrobiona przez nia dla "Matthewa ". Jestem ciekawa wielu rzeczy w tym opowiadaniu ale najbardziej tego czy Alice jest w stanie zaufac jakiemus mezczyznie. Zobaczymy . Dobra.. Dzisiaj troszke krotszy komentarz bo na tel jestem . No i jakosa tak wyszlo :) Czekam na 8.. Pozdrawiam i buziaczki :*** ° n
OdpowiedzUsuńDziękuję! :3 Istnieje, istnieje! :P
UsuńMoja przyjaciółka jakoś przyjaźni się z chłopakiem i tylko przyjaźni. Zobaczymy jak ta ich znajomość się rozwinie :)
Może wreszcie Matt zmieni swój stan cywilny i mamusia z siostrami się ucieszy? :D
Wszystko mam w głowie ;)
Więc ja wiem co tu się wydarzy, wy się dowiecie potem :)
To właśnie zobaczymy. Czy zaufa Mattowi?
Spoko :) Pozdrawiam :*
Teraz jestem n telefonie i jest dobrze z wyglądem ^^
OdpowiedzUsuńSiniak Matta najlepszy w tym odcinku ^^
Ja niczego dziś nie znalazłam, jednak czytając przez tel nie widzi się wszystkiego ;)
Całuje :-*
Cieszę się, że nowy wygląd dobrze się prezentuje :)
UsuńHaha :D Jak dla mnie najlepsze była jego reakcja na przylot Alice :D
Coś o tym wiem ;)
Pozdrawiam :*
Bardzo przyjemny rozdział ci wyszedł :) Taki miły, romantyczny, no po prostu się rozpływam, kochana <3 Czekam niecierpliwie na rozwój miłości Matta i Alice, bo skoro nie są już sobie obojętni... :D Naprawdę świetny rozdział i tradycyjnie wypatruję kolejnego :* Pozdrawiam i weny <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :) Hehe :)
UsuńMattowi Alice nie jest obojętna, a czy Alice Matt nie jest obojętny tego nie wiemy.
To zapraszam dzisiaj :) Pozdrawiam i weny :*
Nie wiem czy już ci to kiedyś pisałam, ale narracja w 3 os bardzo mi się podoba, świetnie się to czyta. No i Matt w końcu przyznał się przed sobą, że czuje cos do Alice a ja coraz bardziej zaczynam ją lubić chociaż wcześniej trochę mnie wkurzala :) dobrze, że te opowiadanie będzie dlugie bo jest wciągające i fajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńFlavka