Z dedykacją dla anonima "n".
Matt
Matt
Równo o siódmej rano zrywasz się z łóżka, udając do łazienki. Przebrany przeczesujesz włosy grzebieniem, wychodząc z łazienki. Lotman nadal spał, jak na śpiocha przystało. Postanowiłeś go nie budzić. Do śniadania ma jeszcze sporo czasu, może się jeszcze obudzi. Zasiadasz na łóżku, przeglądając swój telefon. Postanawiasz napisać do Alice. Wiesz w końcu, że Winter jest porannym ptaszkiem tak jak ty.
Wystukujesz na klawiaturze:
Hej blondi ;) Śpisz jeszcze? :D Matt :)
Po chwili otrzymujesz wiadomość:
"Cześć brunecie :) Nie, wpadaj bo się nudzę :P Alice"
Zrywasz się z miejsca i cicho zamykasz za sobą drzwi. Po kilku minutach stajesz pod drzwiami pokoju 213 i pukasz lekko. Gdy słyszysz ciche "proszę" naciskasz na klamkę, wchodząc do środka. Alice wita cię szerokim uśmiechem i poklepuje miejsce na łóżku obok siebie. Posłusznie siadasz obok, przyglądając się jej promiennej twarzy. W oliwkowych oczach szaleją iskierki radości, na ramiona opadają długie, blond włosy. Jest taka piękna i bez ani jednego grama makijażu. W tej chwili masz cholerną ochotę zasmakować smaku jej ust. Zagryzasz dolną wargę, by powstrzymać się przed gestem, który może wszystko zniszczyć. Długo pracowałeś na jej zaufanie i nie zamierasz teraz tego spieprzyć jednym pocałunkiem. Widzisz jak Alice przygląda ci się z uroczym uśmiechem na ustach, by po chwili pochylić się nad twoim policzkiem , na którym zostawia mokry ślad.
-Za co to?- pytasz zdziwiony.
-Za twoją obecność i za twoją przyjaźń.- odpowiada z uśmiechem, wtulając się w twoje ramiona.
Uśmiechasz się pod nosem, układając ręce na jej plecach. Po chwili uwalnia się z twojego uścisku, udając w stronę łazienki. Ty między czasie, kiedy Alice bierze prysznic, wstajesz z łóżka, rozglądając się po pokoju. Ściany koloru brzoskwiniowego, jasna podłoga, ciemne brązowe meble. Na szafce nocnej dostrzegasz jej telefon, który po chwili odblokowujesz. Na tapecie ustawione ma wasze wspólne zdjęcie. Nie możesz oderwać od niego wzroku. Z uśmiechem na ustach odkładasz telefon na swoje miejsce, szybko zajmując swoje miejsce. Kilka sekund później do pokoju wchodzi umalowana i przebrana dziewczyna. Zerkasz na zegar w komórce i łapiesz ją za rękę, ciągnąc w stronę restauracji. Pierwszy dzień zgrupowania a ty już prawie zaliczasz spóźnienie. Przekraczając próg, na zegarze wybija 8:00. Rozglądasz się po pomieszczeniu, poszukując wzrokiem Lotmana. Po kilku minutach dostrzegasz go i kierujesz się w stronę stolika przy oknie, ciągnąc za sobą blondynkę. Twój przyjaciel wita was szerokim uśmiechem, wskazując dłonią na dwa wolne krzesła. Odwracasz głowę do tyłu, spoglądając w stronę trenera. Twoje spojrzenie spotyka się z jego podejrzanym. Natychmiast odwracasz głowę, czując na plecach dreszcz. Dopiero Resoviak mocnym kopnięciem w kostkę sprowadza cię na ziemię. Posyłasz w jego kierunku sójkę i wołasz do waszego stolika kelnerkę. Niska szatynka podaje ci menu, z którego wybierasz sałatkę jarzynową, a dla Winter zamawiasz to samo. Zirytowana blondynka naciska swoim adidasem na twoją stopę, powodując twoje ciche jęknięcie. Doskonale wiesz o co jej chodzi. Po kilku minutach zabieracie się za jedzenie, a po spożyciu posiłku wychodzicie z sali, udając się do swoich pokoi. Na korytarzu spotykasz się z Clarkiem, który podbiega do ciebie, torując ci wejście do pokoju. Spoglądasz na niego pytająco, nie wiedząc o co chodzi.
-Czy ta blondynka co dziś siedziała obok ciebie to ta twoja ukochana?-pyta z łobuzerskim uśmiechem.
-Ależ Clark,kochanie, nie zwykłem cię zdradzić, nie mam z nią romansu, to ty jesteś najważniejszym mężczyzną w moim życiu i tylko z tobą mogę mieć dzieci.*- szczerzysz się do blondyna.
-Haha. Idiota. A ja myślałem, że tylko Lotman to gej. A tu proszę... No z kim ja tu pracuję? A teraz na poważnie. To ona?-pyta, unosząc brwi do góry.
Kiwasz głową, wymijając go i wchodząc do pokoju. Nie masz zamiaru spóźnić się na trening, który za chwilę macie. Pośpiesznie chwytasz za torbę treningową, przewieszasz ją przez ramię i opuszczasz pokój. Szybko zbiegasz schodami do holu, gdzie prawie wszyscy, z wyjątkiem Paula czekają na autobus. Zrywasz się z miejsca, ruszając w stronę wyjścia z budynku. Wchodzisz do eleganckiego busa, zajmując najlepsze miejsca na tyłach. Do środka wpada zdyszany Lotman, który dostaje ochrzan od Speraw'a. Śmiejesz się pod nosem, zakładając na uszy czarne duże słuchawki. Z obojętnością spoglądasz na twoich kolegów. Clark wystukuje coś na swoim i'Phone, Paul przegląda Facebooka, Rooney czyta jakąś gazetę, Holt wpatruję się w widoki za oknem. Nawet nie zauważasz kiedy jesteście na miejscu. Podnosisz się z miękkiego fotela i kierujesz w stronę wyjścia. Wzdychasz tylko na widok przepychanek twoich kolegów i cierpliwie czekasz, aż nadejdzie twoja kolej. Zeskakujesz ze schodka, z bagażnika wyciągasz swoją niebieską torbę i ruszasz w kierunku wejścia do hali. Przemierzasz wąski korytarz, podążając tuż za Shean'em. Przekraczasz próg szatni, opadając na ławkę. Po chwili podnosisz się z niej i rozsuwasz swoją nieśmiertelną niebieską torbę. Wyjmujesz z niej strój, układając go na meblu. Podwijasz koszulkę do góry, szybko się jej pozbywając i zmieniając ją na białą z numerem 1. To samo czynisz ze spodniami, które po chwili wiszą na wieszaku. Zasznurowujesz buty i jesteś gotowy. Śmiejesz się głośno, podziwiając Holta, napinającego swoje mięśnie. Wraz z Lotmanem opuszczasz pomieszczenie, udając się na obiekt sportowy. John uśmiecha się delikatnie w waszym kierunku, podając wam dwie Mikasy. Chwilę odbijasz piłką od ściany, następie się rozciągasz i stajesz po drugiej stronie siatki. Przebijasz szmaciankę przez siatkę do Paula, uśmiechając się pod nosem. Po chwili na salę wpadają chłopaki, którzy robią nieco zamieszania. Trener zwołuje was na zbiórkę, na którą posłusznie się udajesz. Twoim oczom ukazuje się rudowłosa piękność. Uśmiechasz się pod nosem, wsłuchując w słowa selekcjonera. Jak się dowiadujesz dziewczyna nazywa się Emily i jest córką Sperawa. Posłusznie rozpoczynasz pierwsze okrążenie wokół boiska. Po kilkunastu minutach zdyszany stajesz na czarnej linii, słuchając głośnego głosu trenera. Podzieleni na składy udajecie się na dwie strony siatki. Rozpoczynacie ostrym wlotem Rooneya, który sprawia kłopoty Lotmanowi. Po chwili dostajesz dobrą piłkę od Christensona, którą doskonale, wykorzystujesz zdobywając punkt.
Po 3 godzinach opuszczasz salę, z uśmiechem na twarzy. Wszystko dziś szło ci perfekcyjnie. Zagrywki mocne, którymi udało ci się zdobyć 3 asy serwisowe, świetne ataki, doskonałe przyjęcie. Być może to Ona tak na ciebie wpływa. Spocony wskakujesz pod zimny prysznic, szybko się wycierasz i ubrany opuszczasz szatnie. Czekasz na swojego przyjaciela, wystukując na telefonie krótką wiadomość do blondynki. Twoje kąciki ust wędrują ku górze, kiedy widzisz Winter, kierującą się w twoją stronę. Przeprowadza z tobą krótki wywiad, a następnie zaprasza na mrożoną kawę. Lotmanowi każesz przekazać trenerowi, że wrócisz taxi i ruszasz z przyjaciółką w stronę pobliskiej kawiarni. Świetnie bawisz się w jej towarzystwie. Śmiejecie się, rozmawiacie i żartujecie jak starzy dobrzy znajomi. Wreszcie nadchodzi czas powrotu. Splatasz swoje palce z dłonią Alice, oczekując jej reakcji. Ona uśmiecha się do ciebie delikatnie i rusza waszymi złączonymi dłońmi. Równo o 16 wchodzicie do hotelu, kierując się w stronę widny. Żegnasz przyjaciółkę całusem w policzek i znikasz za drzwiami swojego pokoju. Z uśmiechem opadasz na łóżko, przymykając powieki. To popołudnie było wspaniałe. A może ona też coś do ciebie czuję? W końcu nie zaprotestowała kiedy splotłeś dłoń z jej palcami. Z rozmyśleń wyrywa cię głośne pukanie do drzwi. Spoglądasz na Lotmana, który siedzi na łóżku z dużymi słuchawkami na uszach. Wzdychasz głośno i zeskakujesz z miękkiego materacu. Gdy otwierasz drzwi, twoim oczom ukazuje się groźna mina trenera. Wpuszczasz go do środka, zajmując miejsce na łóżku.
-Anderson! Ty tu jesteś po to by szlifować formę na Ligę Światową. Może i owszem jesteś znakomitym atakującym, ale to nie oznacza, że możesz sobie robić co chcesz. W każdej chwili mogę cię wykluczyć z czołowej szóstki, a twoje miejsce z uśmiechem zajmie Clark. Więc bierz się do roboty zamiast randkować ! A swoje sprawy załatwiaj sam a nie wykorzystuj do tego Paula. Zrozumiano Anderson?!-zakończył swój monolog Speraw.
-Tak, trenerze. Przepraszam.-zamykasz za nim drzwi i ponownie opadasz na posłanie.
Musisz sobie odpuścić Alice i skupić się na siatkówce. Przed wami Liga Światowa, a wy bardzo dawno na niej tryumfowaliście. W tym roku także Mistrzostwa Świata w Polsce, na których musicie pokazać, że jesteście świetną drużyną. Z szuflady wyjmujesz plan dnia, szukając co macie o 17. Kolacja. Podchodzisz do swojego przyjaciela, szturchając go w ramie. Lotman spogląda na ciebie pytająco, a ty wskazujesz na jeden z punktów dnia. Zdejmuje słuchawki z uszów i odkłada je do szafki. Schodami zmierzacie w stronę restauracji. Zasiadasz obok Holta i Lotmana, zabierając się za jedzenie. Tuż po chwili do sali wchodzi uśmiechnięta blondynka. Jej włosy lekko unoszą się na ramionach, a gdy przechodzi obok ciebie czujesz jej cytrusowe perfumy. Świat jakby staje w miejscu. Dopiero śmiechy kolegów przywracają cię do rzeczywistości. Pytająco patrzysz na Maxwella, który palcem wskazuje na mokrą plamę na spodenkach. No tak. Nie ma to jak pić i być sobie zamyślonym. Wstajesz od stołu i wybiegasz z pomieszczenia. Za sobą słyszysz tylko głośne śmiechy. Wpadasz do pokoju niczym torpeda i z walizki wyciągasz kolejne reprezentacyjne szorty. Przebrany ponownie siadasz na swoim miejscu i powracasz do spożywania kolacji. Alice siedzi obok kapitana waszej drużyny, zadając mu pytania. Tym razem nie pozwalasz sobie na zamyślenie i w spokoju kończysz kolację. Pusty talerzyk po kanapkach odkładasz na bok i wypijasz ostatni łyk soku pomarańczowego. Rozglądasz się po sali, dostrzegając niedaleko siedzącą Emily. Machasz w jej kierunku, na co ona odpowiada. Po chwili w twoją stronę John posyła mordercze spojrzenie, a ty od razu odwracasz głowę. Macie jeszcze godzinę wolnego czasu, którą postanawiasz bardzo dobrze wykorzystać. Opuszczasz swoje miejsce, kierując się w stronę stolika blondynki. Z łobuzerskim uśmiechem proponujesz jej spacer, na co ona przystaje kiwnięciem głowy. Żegna się z Rooneyem i w twoim towarzystwie opuszcza budynek. Powolnym krokiem udajecie się w stronę centrum miasta. Między wami panuje cisza, której ty ani Alice nie przerywacie przez długi czas. Napawasz się pięknym widokiem miasta, spoglądając od czasu do czasu ukradkiem na twarz blondynki. W końcu nie wytrzymujesz i torujesz jej drogę.
Alice
Spacerujesz w ciszy obok Matta, podziwiając uroki Chicago. Czujesz się jakaś spięta w jego towarzystwie. Od początku panuję pomiędzy wami cisza, której nie przerywacie. W pewnym momencie Anderson tego nie wytrzymuje i staje ci na drodze. Spoglądasz na niego zaskoczona, nie wiedząc o co może mu chodzić. Łapie cię za nadgarstki, patrząc ci głęboko w twoje zielone tęczówki. Błękit jego oczu sprawia, że na twojej szyi pojawia się gęsia skórka. Po chwili pyta z zaniepokojeniem:
-Czemu się nie odzywasz? Zrobiłem coś nie tak?
-Nie mam jakoś ochoty na rozmowę. Nie Matt.-odpowiadasz, spuszczając wzrok.
-Alice, nie jestem ślepy. Coś jest nie tak. Co się dzieje, powiedz mi.- ujmuje twoją twarz w dłonie, unosząc twój podbródek.
-Bo każdy ma kogoś dla kogo budzi się codziennie. Nicolas jest szczęśliwy z Gabi, ty poświęcasz się siatkówce i masz miliony fanów, którzy biorą z ciebie przykład. A ja? Ja tylko pracuję w jakieś głupiej redakcji i nie mam nikogo. Jestem sama w tym cholernym Buffalo. Nikt się o mnie nie troszczy, nikt nie kocha. Chce w końcu znaleźć mężczyznę, przy którym będę szczęśliwa, który będzie mnie szczerze i mocno kochał, troszczył się o mnie. - po twoich policzkach spływa pojedyncza łza.
Matt podchodzi do ciebie i zamyka w swoich silnych ramionach. Nim zauważasz plamisz jego białą koszulkę swoimi łzami. Nikt nie ma pojęcia jakie czasem masz chwilę zwątpienia, jak bardzo pragniesz by przy twoim boku był ktoś 24 godziny na dobę. A ty nawet nie masz pojęcia, że właśnie teraz przy sobie masz mężczyznę, który oddał by za ciebie wszystko. Chciałby budzić się przy tobie, zasypiać, kochać, przytulać, całować i adorować. W uścisku Andersona czujesz się taka bezpieczna. On skrywa cię przed niebezpieczeństwami twego świata.
-Alice, jesteś świetną dziewczyną. Piękną, mądrą, utalentowaną, uśmiechniętą. Na pewno nie jeden facet ciebie pragnie, tylko boi się spróbować. Znam jednego, który oddałby za ciebie wszystko co ma. Masz się dla kogo budzić. Masz mnie, Nicolasa, Gabi. Wszyscy cię kochamy. Żadne z nas nie chce by stała ci się jakaś krzywda. Obiecaj mi jedno.- słyszysz jego ciepły głos przy swoim uchu.
-Co takiego?- pytasz, unosząc twarz.
-Nigdy, prze nigdy się nie poddasz. Co by się nie stało damy radę, ty i ja. Zawsze ci pomogę. I nigdy nie miej już tych chwil zwątpienia.-uśmiecha się delikatnie.
-Obiecuję Matthew.-odpowiadasz z szerokim uśmiechem.
Podaje ci chusteczkę, którą wycierasz rozmazany tusz. Jedyną osobą przy, której nie wstydziłaś się płakać był zawsze Nicolas. Dziś po raz pierwszy nie ukrywałaś swoich emocji przed kimś innym. Nie wiesz co Matt ma w sobie, ale jest inni niż wszyscy mężczyźni w jego wieku. Umie cię wysłuchać, doradzić, pocieszyć. Przed nim jesteś sobą i niczego się nie wstydzisz. Nie wiesz co byś zrobiła bez takiego przyjaciela jak on. Jedno cię zastanawia: Kto jest tym mężczyzną, który oddałby za ciebie wszystko? Szybko jednak postanawiasz przestać o tym myśleć i wtulona w bok Andersona ruszasz wraz z nim w drogę powrotną. Gdy przekraczacie drzwi wejściowe on żegna się z tobą i biegiem udaje w stronę schodów. Tak, więc zostajesz sama. Zrezygnowanym krokiem wracasz do pokoju i opadasz na łóżko, wpatrując się w biały sufit. Nie wiedziałaś, że jest on tak interesujący. Z torby wyjmujesz swój laptop i logujesz się na Skype. Z uśmiechem rozpoczynasz wideo rozmowę z Gabrielą. Brunetka wypytuję cię o Andersona, na co ty ze śmiechem opowiadasz jej o tym co działo się na zgrupowaniu. Po twoim pokoju rozbrzmiewa jej głośny śmiech, kiedy słucha o tym jak Amerykanin oblał się sokiem pomarańczowym. Po 3 albo 4 godzinach żegnasz się z nią i zakańczasz rozmowę. Sprawdzasz jeszcze pocztę, Facebooka i Twittera, na którym przeglądasz głównie posty amerykańskich siatkarzy. Kiedy na tablicy twojego przyjaciela dostrzegasz wasze wspólne zdjęcie, twoje kąciki wędrują ku górze. Jego mina wywołuje u ciebie salwę śmiechu. Kolejna fotka z jego zabójczą miną, którą dodajesz do ulubionych. Co dziwne jego fanki nie obrażają cię w komentarzach. Z szuflady wyjmujesz swój notatnik i zaczynasz przepisywać wywiady na komputer. Po dwóch godzinach, czyli o 11 w nocy wysyłasz wiadomość szefowej i zmęczona podnosisz się z łóżka, rozciągając leniwie. Po odświeżającym prysznicu wchodzisz pod ciepłą kołdrę i odpływasz do krainy Morfeusza.
Matt
Kolejna poranna pobudka, kolejny trening, wolny czas, kolacja. Tak właśnie mija ci kolejny dzień zgrupowania. Ze słuchawkami na uszach wychodzisz na dwór, by zaczerpnąć przed wieczorną siłownią nieco chicagowskiego powietrza. Na drodze spotykasz Emily, która posyła w twoją stronę szeroki uśmiech. Zsuwasz słuchawki na szyję, proponując jej swoje towarzystwo. Z uśmiechem przytakuje ci głową i już po chwili spaceruje przy twoim boku, rozpoczynając z tobą rozmowę. Z każdą minutą wiecie o sobie coraz więcej. Ona opowiada o swoim ojcu, codzienności, pracy jako trenerka jednego z kobiecych klubów. Ty natomiast mówisz o tym jak twoje życie wygląda w Kazaniu, o przyjaźni z Lotmanem, reprezentacji. Nawet nie zauważasz kiedy mija ci cała godzina i musisz wracać. Nagle rudowłosa staje w miejscu, a ty z ciekawością odwracasz głowę do tyłu. Nim spostrzegasz przybliża swoją twarz do twojej, wpijając się w twoje usta. Na początku nie odwzajemniasz gestu, ale po chwili toczysz wojnę z jej językiem. Wkłada rękę w twoje włosy, jeszcze bardziej na ciebie napierając. Po kilkunastu minutach odrywasz się od jej jasno różowych warg, posyłając blady uśmiech. To było naprawdę niezłe. Od tak dawna nikogo nie całowałeś. Po chwili idziesz w jej ślady i zapominasz o całej sytuacji, zachowując się normalnie.
-Zawsze marzyłam by cię poznać. Tyle opowiadał mi o tobie ojciec. - przerywa ciszę.
-No i spełniłaś swoje marzenie. Mam nadzieję, że same dobre rzeczy.-uśmiechasz się zniewalająco w jej kierunku.
-Matt. Wiem, że to za szybko, ale chciałbyś być może moim chłopakiem? Ja zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Bałam się tylko coś okazywać, bo wiesz jaki jest mój ojciec. -spogląda w twoje błękitne oczy swoimi zielonymi tęczówkami.
-Możemy spróbować.-odpowiadasz z obojętnością.
Wchodzisz do środka i biegiem ruszasz w kierunku swojego pokoju. Na ramie zakładasz niebieską torbę treningową i szybko opuszczasz budynek. Wskakujesz do autobusu, stojącego przed hotelem i zajmujesz miejsce obok Paula. Jako pierwszy opuszczasz środek transportu i kierujesz się w stronę wyjścia. Nie masz już problemu ze znalezieniem szatni. Szybko zamieniasz ciuchy na strój i udajesz się we wskazanym przez trenera kierunku. Na początek zaczynasz od rowerku, na którym spędzasz jakieś 30 minut. Pięć minut na bieżni, a reszta na podnoszenie ciężarów. Zmęczony i spocony wskakujesz pod zimną wodę, wycierasz mokre ciało i przebierasz się w świeże ubranie. Jedyne o czym teraz tylko marzysz to długi sen. Zajmujesz miejsce na końcu autobusu, zakładasz na uszy słuchawki i pogrążasz się w swoim świecie. Czy na pewno dobrze zrobiłeś, zgadzając się na chodzenie z Emily ? Może dzięki temu będziesz wiedział, czy jesteś gotowy na związek z Alice? Nagle w kieszeni czujesz wibracje. Wyjmujesz z niej telefon i odczytujesz wiadomość od swojej dziewczyny. Szybko jej odpisujesz, że może wpaść na chwilkę do pokoju i blokujesz urządzenie. Twoje ciężkie powieki dłużej nie wytrzymują i się zamykają. Z busa wydostajesz się dzięki pomocy Clarka z Lotmanem.
***
Matt
Tydzień w Chicago zleciał ci niewiarygodnie szybko. Ojciec twojej dziewczyny na początku był wściekły, że o związku swojej córki dowiedział się z gazety, jednak później to zaakceptował. Wielkimi krokami zbliżały się 26 urodziny twojej przyjaciółki. Nicolas załatwił ci dwa bilety na mecz koszykówki, w którym wystąpi, a bilety na koncert przyjść miały jutro. Wszystko układało się świetnie. Po za tym, że Emily była zazdrosna o Winter. Pod koniec maja miała ruszyć Liga Światowa, do której przygotowywałeś się indywidualnie według rozpiski trenera. Po długim sprzątaniu wreszcie twój pokój lśnił, a ty z uśmiechem na ustach opuszczasz swój rodzinny dom. Po kilku minutach stoisz już pod drzwiami domu twojego przyjaciela i przyjaciółki. Naciskasz na dzwonek, lecz nikt nie odpowiada. Zdziwiony ruszasz w kierunku tarasu, na którym na szczęście dostrzegasz opalającą się blondynkę. Gdy cię zauważa speszona zakrywa się kocem i uśmiecha w twoim kierunku. Zajmujesz miejsce na drugim leżaku, spoglądając na jej znikającą w salonie sylwetkę. Po chwili wraca do ciebie ubrana w niebieską przewiewną koszulkę na szelkach i jeansową spódnice. Ukradkiem spoglądasz na jej długie, zgrabne nogi, które z pewnością nie jedna dziewczyna jej zazdrości. Siedzicie tak w ciszy, przysłuchując się śpiewowi ptaków, warkotu samochodów i rozkoszując się słońcem. W końcu Alice proponuje ci mrożoną kawę, gdyż na polu jak na maj jest zdecydowanie za gorąco. Kiwasz głową, wchodząc za nią do kuchni. Nie możesz oderwać wzroku od jej zgrabnych pośladków, które kołyszą się z każdym jej ruchem. Z uśmiechem stawia przed tobą napój, którego upijasz łyk, przyglądając jej się. Długie blond włosy, opadające na ramiona, duże zielone oczy, o odcieniu oliwkowym, delikatny uśmiech i jasne usta pomalowane błyszczykiem. Jest taka słodka i piękna równocześnie. W końcu ulegasz samemu sobie i zerkasz na jej biust. Natychmiast to zauważa:
-Ej! Anderson ty zboczeńcu! Gdzie ty się patrzysz co?
-Spokojnie Aliceś (czyt.Aliś). Nie jestem żadnym zbokiem.-szczerzysz się.
-Ja ci zaraz dam Aliceś!
-Aliceś, Aliceś!- krzyczysz ze śmiechem.
Po chwili zrywasz się z miejsca i uciekasz przed goniącą cię z poduszką blondynką. Nie możesz opanować swojego śmiechu. W końcu kończysz jakieś 15 okrążenie zdyszany opadasz na trawę, rozkoszując się słońcem. Po kilku minutach widok zasłania ci uśmiechająca się łobuzerko Alice. Blondynka opada obok ciebie i zaczyna cie bić białą poduszką.
*tekst od Dzuzeppe.
Od Autorki:
Hej dziewczyny :) Przepraszam was za niepojawienie się wczoraj rozdziału, ale ostatnio mam ograniczony dostęp do komputera i mój czas pochłaniają koleżanki. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już punktualnie, a w nim będzie się działo. Jak widzicie pojawiała się nam nowa bohaterka :
Emily Speraw-córka Johna Speraw, dziewczyna Matta. Jest trenerką w jednego z klubów siatkówki kobiet.
Uwierzcie mi Ruda nieźle namiesza :D Oj w 11 będzie się działo, zobaczycie :) Jeśli chcecie być informowane o nowych rozdziałach podajcie w komentarzu swoje numery GG, gdyż tylko tam was będę informować :) Pozdrawiam i do zobaczenia w środę :*
Wybacz, ale zacznę od rzeczy niezbyt miłej. "Wiem, że to za szybko, ale chciałbyś być morze moim chłopakiem?" - zakładam, że nie chodziło ci o słoną wodę, ale o przypuszczenie - MOŻE! Zazwyczaj nie zwracam uwagi na błędy (o ile nie sprawdzam rozdziału na twoje życzenie :D ), ale to mnie po prostu zwaliło z nóg. Kolejna rzecz: jeśli Matt 'torował' jej drogę, to znaczy, że tworzył przejście pomiędzy np ludźmi. A chodziło o to, że jej ową drogę zagrodził, prawda?
OdpowiedzUsuńNie złość się, że tak nieprzyjemnie skrytykowałam naprawdę dobry rozdział, ale nie potrafiłabym tego nie zrobić ;) Piszesz świetnie i chodzi mi tylko o to, żebyś była jeszcze lepsza :D W końcu ja umiem sprawdzać rozdziały znacznie lepiej niż je pisać ;) Poza tym wyżej - rozdział super :) Matt strasznie szybko uległ Emily, spodziewałam się, że nie zgodzi się na chodzenie albo chociaż powie, że się zastanowi. Biedna Alice :'( Bo najpierw Matt ją pociesza i mówi, że mu na niej zależy, a potem leci do Emily. Ciekawe, co zrobi, kiedy się o tym wszystkim dowie. Mam nadzieję, że odpowiednio potraktuje Andersona :P
Pozdrawiam i życzę dalszej weny, kochana <3
Przepraszam, z pośpiechu wkradła się literówka :/ Tak, zagrodził jej drogę.
UsuńJa nigdy się na Ciebie Kochana nie złoszczę :) Dziękuję i mi dokładnie o to samo chodzi :3 Alice nie biedna, bo Matt jej nie zostawił. Nadal się przyjaźnią przecież :) Ty dokładnie wiesz dlaczego jest z Emily, bo Ci opowiadałam :) Ona o tym wie i nic przeciw nie ma ;)
Pozdrawiam i dzięki oraz nawzajem :*
Już myślałam, że tu jakiś happy endzik, buzi buzi i wielkie happy, a tu nic.. Zawiedziona jestem! ;D
OdpowiedzUsuńW ogóle Matt złapał u mnie wielgachnego minusa za tą całą rudą dziunie!
Zachciało mu się flircików.. Pff xd
Buziaki ;*
Uwierz mi tu szybko happy endu nie będzie :D
UsuńPrzecież mnie znasz i wiesz, że ja lubię komplikować :D
Haha xd Wiesz dziewczyny nie ma, to czasem może sobie na nie pozwolić.
Pozdrawiam :*
Jakos znalazlam czas na wpisanie komentarza , choc trwa jeszcze mecz :) Trosze ogladam , troszke pisze :D Co do rozdzialu . Jak zwykle musze Cie pochwalic. Po raz drugi - Jak zwykle piszesz swietne rozdzialy . Co z tego , ze sa jakies tam bledy ortograficzne , tu chodzi o tresc. Ah ta ruda - Namiesza , namiesza . Matt tak sie odrazu zgodzil ? Przeciez on kocha Alice . Dziwne :) Zboczuch Xd. Szybko Alice z Mattem nie bd razem . Taka szkoda :/ Mowisz , ze nie masz talentu do pisania , te opowiadania , ten blog mowi co innego . Lubie jak opisujesz jakas rzecz , najbardziej jak jest duzo epitetow . Z opowiadan o Winiarskim zapamietalam soczystego buziaka . Heheh. . I teraz tak do wszystkich mowie. :) Gdyby nie te twoje blogi i opwiadania to bym Soczystego buziaka nigdy nie poznala . :) Dziekuje <3
OdpowiedzUsuńIde ogladac dakoracje .:) Polska wygrala z Roaja 3:2 :) Boze jak sie ciesze. :) Oby tak na MŚ :D :D :D :) :-) ° n :)
Nom trwał, ale ja nie miałam możliwości obejrzeć :( Nie ma to jak relacja live opisy :D Na szczęście są powtórki :)
UsuńWidzę, że masz takie samo spojrzenie jak ja :)
Też uważam, że treść jest najważniejsza.
No zgodził się.
Wiesz nie ma dziewczyny, więc chciał spróbować i poczuć się dla rudowłosej ważny :)
Dokładnie, będą komplikacje :)
Hehe, gdyby nie opowiadania innych dziewczyn to nigdy bym nie napisała "soczysty buziak" :)
To ja dziękuję za wszystkie miłe słowa w tym komentarzu :*
Wiem, wiem :) Nie tylko ty jedna :D Ja się ich już doczekać nie mogę :)
Pozdrawiam :*
Sean Rooney- nie "Shean" :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam i dzięki :)
UsuńDawno mnie tutaj nie było, ale nadrobiłam zaległości i jestem :D Mówisz, że w jedenastce będzie się działo, więc czekam na nią cierpliwie :) Co ten Matt zrobił wiążąc się z Emily?! Najpierw mówi, że się zakochał w Winter, a potem leci do rudej! Mam nadzieję, że Alice odpowiednio go potraktuje jak się dowie :P Pozdrawiam i weny ;*
OdpowiedzUsuńNom, myślałam, że ci się znudził Matt :P
UsuńDoda się dzisiaj, bo napisany już jest :)
Haha :D Alice nie chce skrzywdzić, a Emily lubi, więc chciał spróbować ;)
Ona już wie :) Pozdrawiam i nawzajem :*
No nie ograniam tego Matta, mnajpierw mówi, że jest taki zakochany w Alice, a później przy pierwszej nadarzajacej się okazji leci do rudej. Ale kto zrozumie facetów :)
OdpowiedzUsuńFlavka